Nigdy nie sądziłem, że postacie z bajek i mitologii będą odgrywać u nas tak wielką rolę w polityce. Być może dlatego, że wychowywałem się w świecie, w którym pierwsze książki (po obowiązkowej serii "Poczytaj mi, mamo") to były "Winnetou" Karola Maya, "Trylogia" Henryka Sienkiewicza i "Bitwa o Monte Cassino" Melchiora Wańkowicza, którą miał każdy członek rodziny w naszych wichrowskich lasach, bo to była opowieść między innymi o naszych dwóch wujkach, którzy zdobywali ów klasztor. Jeden z nich po wojnie wyjechał do Argentyny, a drugi, nie wiadomo dlaczego, zatęsknił za krajem i postanowił wrócić do Polski. Po kilku miesiącach pobytu został zawieziony na posterunek UB w Lidz- barku Warmińskim, gdzie dzielny śledczy zadał mu tylko dwa pytania: "Czy Piłsudski był Polakiem?". "Tak". "A czy Mikołajczyk jest Polakiem?". "Jest". "To żeś taki sam bandyta jak i oni" - odpowiedział stróż prawa i wuj dostał za prawidłową odpowiedź dwa lata więzienia, nie widząc nawet sędziego po drodze. I takimi to opowieściami karmiony od dziecka nie zwróciłem szczególnej uwagi ani na sierotkę Marysię, ani na króla Maciusia, ani na Kaczkę Dziwaczkę, ani na krasnala Hałabałę. Aliści są w naszej ojczyźnie rachunki krzywd, nad którymi czuwają biali aniołowie opatuleni w ortodoksyjne płaszcze. I dlatego parę lat temu w Domosinie koło Łodzi Jan Brzechwa - gdyby nie uczniowie - nie zostałby patronem szkoły. Z kolei w jakiejś miejscowości pod Warszawą pewna miłośniczka literatury udowadniała dyrektorce szkoły, że krasnal Hałabała był przede wszystkim dewiantem, zboczeńcem i prostakiem i dlatego nie nadaje się na logo podstawówki. Kilka dni temu dotarła do mnie natomiast wiadomość, że w jeszcze innej miejscowości radny z Ligi Polskich Rodzin wygłosił porywające przemówienie, iż szkoła, której jeszcze nie zlikwidowano, nie może nosić imienia Króla Maciusia I, ponieważ każdy, kto czytał tę książkę, doskonale wie, że był on liberałem. I dlatego w tym miejscu wnoszę dramatyczny okrzyk "Ja chcę do unii!!!". Tylko też nie wiem, którą drogą do niej podążać, bo jakiś czas temu kierowca tira w barze na trasie Poznań - Berlin, rozpoznawszy mnie, zapytał: "A czy pan wie, panie Krzysiu, że my tę drogę nazywamy 3K?". "Nie wiem. A dlaczego?". "Bo są w niej tylko koleiny, kurwy i krasnale". I tak naprawdę wygląda obecnie nasza baśniowa rzeczywistość.
Więcej możesz przeczytać w 13/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.