Dzięki chłopakom z Gromu i myśliwcom F-16 staniemy się Amerykanami. Leszek Miller już ćwiczy rzucanie lassem
Polska jest postrzegana w Europie jako koń trojański USA. My sami uważamy się za wielkich przyjaciół Ameryki. Nie dość, że oglądamy amerykańskie filmy i chodzimy w amerykańskich dżinsach, to na dodatek w wolnych chwilach kupujemy amerykańskie myśliwce. Gdy prezydent Francji pogroził nam palcem za popieranie amerykańskiej polityki i zasugerował ewentualne wykopanie nas z kolejki czekających na wejście do unii, w prasie Wuja Sama pojawiły się sugestie zaproszenia Polski do strefy wolnego handlu. Wielu uważa, że przytulenie się do bogatej Ameryki to lepszy pomysł niż przyklejanie się do zbiurokratyzowanej Europy.
Swego czasu pojawił się nawet pomysł uczynienia z naszego kraju kolejnego stanu USA. Teraz, gdy nasi dzielni chłopcy z Gromu pojechali wspólnie z jankesami lać Saddama, ta wizja staje się bardzo realna. Trwają już zakrojone
na ogromną skalę prace przygotowawcze. Elita polityczna oraz pracownicy
administracji państwowej uczestniczą masowo w kursach "Jak zostać Amerykańcem". Leszek Miller uczy się jeździć konno i ćwiczy rzucanie lassem. Józef Oleksy śledzi rozgrywki amerykańskiej ligi baseballu i dla większej pewności wkuwa wyniki z ostatnich dziesięciu lat na pamięć. Postępy robi też minister Janik, który już po dwóch tygodniach szkolenia nauczył się żuć gumę, robić z niej niezłe balony i trzymać po kowbojsku nogi na stole.
Radość z tego, że dzięki Irakowi Polska będzie Ameryką, okazuje nie tylko "góra", ale także polski lud. Prasa poinformowała o niezwykle sympatycznym geście niejakiej Barbary Warząchiew, bezrobotnej dojarki z Odrzywołów, która na wieść o przyłączeniu się Polski do Ameryki udziergała z trzech sprutych skarpet amerykańską flagę z jednym dodatkowym paskiem, który zdaniem Warząchiew ma symbolizować Polskę oraz ciążę sąsiadki z przeciwka. Radość okazują także rolnicy. Eustachy Kilof, małorolny chłop spod Białegostoku, gdy się dowiedział, że od teraz nie będzie wieśniakiem, lecz farmerem, zaczął słuchać muzyki country, a nawet zapisał się na fachowe konsultacje do Korneliusza Pacudy. Pełną parą idą także przygotowania w dziedzinie kulinarnej. Niebawem w restauracjach pojawią się hamburgery z bigosem oraz pierogi w sprayu. Duże zmiany szykują się również w rozrywce. Na festiwalu polskiej piosenki w Opolu zamiast Rynkowskiego wystąpi Madonna, a zamiast Kukulskiej wielki, dmuchany, napędzany gazem Kaczor Donald.
Na wejście do Ameryki przygotowana jest polska policja. Chłopcy Janika po długim szkoleniu, podczas którego oglądali takie filmy jak "Rodzina Soprano" czy "Gangi Nowego Jorku", bezbłędnie opanowali amerykański akcent w trzech potrzebnych im do pracy słowach: stop, sex i taxi. Każdy z nich potrafi powiedzieć także całe zdanie, które brzmi: "Sorry, koleś, przerwij strzelanie, bo skończyła mi się amunicja". Zdecydowanie najsłabiej przygotowani na wejście do USA są pracownicy administracji. Mało kto spośród wielotysięcznej armii polskich urzędników orientuje się w lidze NBA czy gwiazdach musicali z Broadwayu. Jest jednak szansa, aby szybko to naprawić, bowiem dzięki specjalnemu funduszowi wspierania Ameryki w Polsce udało się zaprosić nad Wisłę emerytowanego klauna z Las Vegas, który te wszystkie wiadomości ma w małym palcu lewej nogi.
Spełniły się marzenia Jana z Kolna, który - jak wiadomo - odkrył Amerykę, tylko zapomniał zrobić sobie tam zdjęcia. Dzięki chłopakom z Gromu i myśliwcom F-16 sami staniemy się Amerykanami. "My już są Amerykany" - śpiewał przed laty w dowcipnej piosence Paweł Kukiz. No i się sprawdziło. Dzięki ci, Saddamie. n
Więcej możesz przeczytać w 13/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.