W czasach, kiedy jeździłam na wakacje czy święta do Omulewa, wśród generałów było wielu myśliwych (...). Przeżywałam każde polowanie (…). Wieczorami, kładąc się do łóżka, ściskałam pięści, zamykałam oczy i usta i z całej siły zaklinałam: „Zwierzątka wszystkie, uciekajcie, uciekajcie!...”. Tym bardziej że w ośrodku żyły zwierzęta przygarnięte, które trafiły tu jako małe i osierocone, i można było na co dzień obserwować ich zachowania czy obyczaje. Między innymi słynna łania Kaśka, znaleziona w rezerwacie po tym jak prawdopodobnie któryś z myśliwych zastrzelił jej matkę. Kaśka wychowywała się z żołnierzami, obok koszar miała swoją zagródkę, ale też często chodziła po całym terenie (…). Potem została wypuszczona do tego rezerwatu. Niestety, nie był to rezerwat chroniący zwierzęta, ale rezerwat łowiecki. Owszem, myśliwi pomagali zwierzętom, kładli zimą paszę, lecz polowali bez umiaru.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.