Przez długie dziesięciolecia banki – zwłaszcza szwajcarskie, bo z tymi, które w dawnych latach działały w Polsce, różnie bywało – były symbolem stabilności, uczciwości i bezpieczeństwa. Mówiliśmy nawet, że coś jest „bezpieczne jak w banku”, a umowa była „pewna na bank”. Nic dziwnego. Porządny prywatny bank, działający w gospodarce rynkowej, jawił się nam jako instytucja godna najwyższego zaufania. Instytucja, w której można było bez wahania zdeponować swoje oszczędności, wiedząc że prawdopodobnie zostaną tam pomnożone, a z całą pewnością będą całkowicie bezpieczne. Instytucja, do której można się było zwrócić o kredyt, wiedząc, że zostanie się potraktowanym w sposób poważny i uczciwy (co nie oznacza, że z pobłażliwością). Bank pełnił funkcję uczciwego pośrednika i partnera, który zawsze działał w interesie swoich klientów. Brał za to oczywiście nadzwyczaj sowite wynagrodzenie, nieraz bywał twardy, ale zawsze uczciwy.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.