Na okładce książki Floriana Wernera „Ciemna materia. Historia gówna” czytelnik z innej planety, gdzie gówno nie jest objęte zmową milczenia, spodziewałby się ujrzeć właśnie ów – sam w sobie dość niewinny – rezultat przemiany materii w postaci, dajmy na to, balasa. Ziemianina, a przynajmniej człowieka Zachodu, nie dziwi, że widzi jedynie zamknięte drzwi do klozetu. Co więcej, obecność balasa na okładce byłaby co najmniej bulwersująca.
Nawet pisać jest o tym trudno – eufemizmy same się pchają pod klawisze. W słowie „gówno” tkwią wbudowane: lęk, obrzydzenie, wstyd, pogarda i zażenowanie. Z drugiej strony „kał” brzmi jakoś bagiennie i żałośnie, „kupa” infantylnie, „stolec” budzi skojarzenia z nieprzyjemną wizytą w gabinecie lekarskim – to zresztą też wykrętne sposoby, by niewymowną, śmierdzącą substancję jakoś ukryć w kamuflażu słów.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.