Kto ukradł 200 mln dolarów przekazanych "Solidarności" przez CIA?
Gordon Thomas
Publicysta piszący na temat wywiadu, autor książek "Szpiedzy Gideona. Tajna historia Mossadu", "Papież", "Zabójstwo superszpiega Roberta Maxwella"
Czy papież Jan Paweł II odstąpił od twardych zasad, by pomóc "Solidarności"? Czy uczynił to z powodu żarliwego oddania Polsce, czy też stał się jedynie ofiarą intrygi? Intrygi, która zaczęła się tuż przed północą w kwietniu 1983 r., gdy na podjeździe Pałacu Apostolskiego w Watykanie zatrzymała się granatowa limuzyna z dyplomatycznymi tablicami rejestracyjnymi. Ta nocna wizyta zapoczątkowała serię wydarzeń, które rzucają cień na pontyfikat Jana Pawła II.
David Yallop, angielski ekspert finansowy znający świat tajnych watykańskich finansów, twierdzi, że polski papież dał błogosławieństwo przedsięwzięciu, dzięki któremu "Solidarność" miała otrzymać tajnymi kanałami 200 mln dolarów. Problemem jest to, że te pieniądze nigdy do "Solidarności" nie dotarły. Christopher Story, wydawca "International Currency Review", nazwał tę historię jedną z największych i najbardziej zagadkowych "czarnych dziur" współczesnego systemu finansowego. Znane osobistości w Watykanie i Waszyngtonie zachowują w tej sprawie milczenie. O tym, co się stało z pieniędzmi, może wiedzieć generał Wojciech Jaruzelski.
Czarna kasa
CIA i bank watykański utworzyły tajny fundusz w wysokości 200 mln dolarów, mający wesprzeć "Solidarność". W 1983 r. CIA dysponowała "czarną kasą" przeznaczoną na finansowanie "nielegalnych, tajnych operacji - bez zadawania pytań". Za tę działalność CIA odpowiadał Richard Brenneke. Przerzucał sekretne fundusze do szwajcarskich banków (na przykład Credit Suisse w Genewie) albo wyciągał z nich pieniądze, by - przez skomplikowany system transferów po całym świecie - uniemożliwić odkrycie, skąd pochodzą. Mając poparcie szefa CIA Williama Caseya, Brenneke zaczął wykorzystywać bank watykański do prania pieniędzy. To Casey poznał Richarda Brenneke z szefem banku, biskupem Paulem Marcinkusem. - Bywały takie dni, że prało się nawet 400 mln dolarów - wspomina Brenneke'a. Pieniądze miały służyć m.in. uniemożliwieniu komunistom zdominowania włoskiej sceny politycznej. - Centralna Agencja Wywiadowcza i Watykan podzielały obawy, że Włochy mogą wpaść w ręce komunistów - mówi David Yallop. - CIA upatrywała w mafii zapory przeciwko takiej ewentualności. Konsekwencją było przekonanie CIA, że działalność mafii we Włoszech powinna być tolerowana, jeśli dzięki temu Włochy - członek NATO - nie przejdą na stronę Moskwy.
Brenneke opowiada, że fundusze, którymi dysponowała CIA, pochodziły na przykład ze sprzeda-ży broni Iranowi. Potem kupowano za nie narkotyki w Ameryce Południowej i sprzedawano działającej w USA mafii. Następnie za pieniądze od mafii kupowano broń dla Contras w Nikaragui. - Tego typu operacje wymknęły się spod kontroli, więc powiadomiłem o tym doradcę prezydenta Reagana ds. bezpieczeństwa narodowego Dona Gregga. Powiedziano mi, abym o tej sprawie zapomniał - wspomina Brenneke.
Spora część pieniędzy na tajne operacje pochodziła od mafijnej rodziny Gottich z Nowego Jorku. Rodzina ta, podobnie jak mafijne rody Gambino i Columbo, była bardzo katolicka, co objawiało się m.in. szczodrym finansowaniem Kościoła. Czy 200 mln dolarów przeznaczone dla "Solidarności" również pochodziły od mafii?
Poggi, Marcinkus, Dziwisz
Jedynym pasażerem limuzyny, która kwietniowej nocy 1983 r. zatrzymała się na podjeździe Pałacu Apostolskiego, był arcybiskup Luigi Poggi. Był on nuncjuszem nadzwyczajnym, osobą do specjalnych zadań. Znał wielu wpływowych ludzi, w tym Lecha Wałęsę i dyrektora CIA Williama Caseya. Znał też Nahuma Admoniego, urodzonego w Polsce dyrektora generalnego Mossadu. Arcybiskup i szef izraelskich szpiegów spotkali się w Paryżu. - Dowiedziałem się, że Watykan zamierzał pomóc "Solidarności". Domyśliłem się, że wykorzystają w tym celu biuro "Solidarności" w Brukseli, które było czymś w rodzaju nieoficjalnej ambasady. Wiedziałem, że szef biura Jerzy Milewski był skuteczny w zbieraniu funduszy dla "Solidarności" - wspomina Admoni, który mieszka obecnie w USA.
Borys Sołomatin, ówczesny szef rezydentury KGB w Rzymie, stwierdził, że sowieckie służby specjalne "wiedziały wszystko o tajnym przymierzu CIA z Watykanem w celu wspierania 'Solidarności'". Pośrednio potwierdził to nuncjusz apostolski w Irlandii, nieżyjący już abp Gaetano Alibrandi w wywiadzie nagranym tuż po zamachu na życie papieża w maju 1981 r.
W kwietniową noc 1983 r. Poggi przyjechał do Pałacu Apostolskiego na spotkanie z osobistym sekretarzem papieża prałatem Stanisławem Dziwiszem oraz biskupem Paulem Marcinkusem. Poggi powiedział im, że kończący misję w Polsce ambasador USA Francis J. Meehan zapoznał go z planami przekazania przez administrację Reagana 200 mln dolarów na rzecz "Solidarności". O planach Reagana wiedział też Mossad. Izraelski wywiad dowiedział się o tym dzięki programowi komputerowemu Promis, przekazanemu Jerzemu Milewskiemu. Program ten - poprzez specjalną furtkę - umożliwiał poznanie tajemnic jego użytkownika.
Znikająca kasa
Biskup Paul Marcinkus, uczestnik spotkania z Poggim i Dziwiszem, miał - jak na watykańskiego bankiera - dziwnych klientów: kasyno w Monte Carlo, firmę zbrojeniową Beretta oraz kanadyjską spółkę, która produkowała tabletki antykoncepcyjne. Rynkowa wartość kierowanego przez Marcinkusa holdingu bankowego wynosiła w kwietniu 1983 r. ponad 30 mld dolarów. Jednym z najlepszych klientów banku watykańskiego była CIA.
O tym, jak będzie przebiegać operacja przekazania 200 mln dolarów "Solidarności", mówiono podczas spotkania Marcinkusa z Williamem Caseyem i Richardem Brenneke'em w Villa Sritch, gdzie bankier zajmował apartament. Szczegóły omówiono następnego dnia podczas partii golfa w Aquastinie - najbardziej ekskluzywnym klubie golfowym Rzymu (Marcinkus był jego członkiem). Pieniądze miały przejść przez wiele amerykańskich banków, m.in. przez Bank of America oraz City Bank. Richard Brenneke opracował specjalne kody szyfrowe dla tych transakcji. Pieniądze dla "Solidarności" miały zostać przesłane do banku watykańskiego z Banco de Panama (banku narodowego Panamy), ze Standard Bank of South Africa oraz z londyńskiego Coutts, czyli banku obsługującego brytyjską królową. Z banku watykańskiego pieniądze miały trafić do Bank Lambert w Brukseli. Taki system transferów uniemożliwiał określenie źródła pochodzenia pieniędzy.
Sposób przeprowadzenia tej operacji stał się później przedmiotem publicznego sporu między prof. Richardem Pipesem, jednym z głównych doradców prezydenta Ronalda Reagana, a prof. Zbigniewem Brzezińskim, byłym doradcą prezydenta Jimmy'ego Cartera ds. bezpieczeństwa narodowego. Pipes pytał Brzezińskiego: "Jeśli pieniądze nigdy nie dotarły do 'Solidarności', to co się z nimi stało?". Brzeziński nie odpowiedział. Niewielka część tych środków, pilnie potrzebna "Solidarności" na wypłaty zapomóg dla strajkujących związkowców, dotarła do brukselskiego biura Jerzego Milewskiego.
Elizabeth Wasiutynski, działaczka Polonii amerykańskiej, która współkierowała biurem "Solidarności" w Brukseli, twierdzi, że pieniądze dla "Solidarności" nie pochodziły od CIA, lecz z centrali związkowej AFL-CIO, od międzynarodowych organizacji związkowych, Narodowego Funduszu dla Demokracji, a potem od organizacji o nazwie Stanton Group. - Nigdy nie otrzymywaliśmy więcej niż 200 tys. dolarów rocznie. Nie znam żadnych, nawet niewielkich przekazów pieniędzy od CIA na rzecz "Solidarności". Myślę, że CIA przypisuje sobie zasługi za coś, czego nie zrobiła - mówi Elizabeth Wasiutynski.
Kradzież doskonała
W Bank Lambert w Brukseli ustaliłem, że nie odnotowano tam żadnych większych transferów na rzecz "Solidarności". Co się zatem stało z 200 mln dolarów? Na ten temat wiele mógłby powiedzieć zmarły w tajemniczych okolicznościach Robert Maxwell. W artykułach opublikowanych we "Wprost" ("Bankierzy Saddama", nr 6/2004; "Ucho generała", nr 11/2004) opisałem interesy Maxwella z władzami PRL, w tym sprzedaż programu Promis. Miał on być użyty przeciwko "Solidarności". I został użyty. Pieniądze dla "Solidarności" - dzięki rozpoznaniu sposobu ich transferowania poprzez Promis - mogły zostać przejęte przez służby specjalne, które z tego programu korzystały: od polskich po sowieckie. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że z wielu źródeł wynika, iż niemiecka Stasi, a być może i KGB, miała "kreta" w Watykanie. Ta osoba mogła być źródłem informacji o tym, kiedy zaczęła się operacja przekazywania pieniędzy dla "Solidarności", co ułatwiło ich przejęcie. Pieniądze mogła także przejąć rosyjska mafia, bo Maxwell prowadził interesy z jej szefem Siemionem Mogilewiczem.
Trudno określić, jaką rolę w przejęciu funduszy dla "Solidarności" odegrał bp Marcinkus. Mógł on być szantażowany, bo już wtedy był zamieszany w ogromne oszustwa finansowe, w które wciągnął też bank watykański. Po ujawnieniu afer z udziałem banku watykańskiego i Marcinkusa Jan Paweł II zgodził się na wypłacenie odszkodowań ofiarom machinacji biskupa. W maju 1984 r. bank watykański stwierdził: "Międzynarodowe banki otrzymają zwrot około dwóch trzecich z 600 mln dolarów, które pożyczyły bankowi watykańskiemu. Z tej sumy około 250 mln dolarów zostanie zapłacone do 30 czerwca 1984 r. Wypłata ta zostanie dokonana przez Watykan nie na podstawie uznania jego winy, lecz na podstawie moralnego zobowiązania". W tym czasie Marcinkus był już faktycznie więźniem Watykanu, bo gdyby wyszedł poza jego mury, zostałby aresztowany.
Skoro ani Watykan, ani Waszyngton nie chcą ujawnić, gdzie się podziały pieniądze dla "Solidarności", może jakaś wiedza na ten temat znajduje się w archiwach polskich służb specjalnych. Naród polski powinien się dowiedzieć, co się stało z tymi pieniędzmi. Innymi słowy, powinien się dowiedzieć, kto je ukradł.
Gordon Thomas
Tłumaczył David M. Dastych
Bankier Pana Boga |
---|
Paul Casimir Marcinkus urodził się w 1922 r. w Chicago w rodzinie litewskiego emigranta (jego ojciec trudnił się myciem okien). W latach 1971-1989 był prezesem banku watykańskiego. W połowie lat 80. włoska prokuratura próbowała aresztować arcybiskupa Marcinkusa m.in. w związku z zarzutami o finansowanie zabójstw na zlecenie, przemyt broni, handel kradzionym złotem i materiałami nuklearnymi. Nie udało się, bo Marcinkus nie opuszczał Watykanu. Obecnie mieszka w Phoenix w Arizonie, w siedmiopokojowym domu położonym nieopodal pola golfowego. Pracuje w parafii kościoła St. Clement of Rome, gdzie jest uznawany za uczynnego księdza, chętnie odwiedzającego chorych. Choć FBI wie, gdzie przebywa Marcinkus, nie może go aresztować, gdyż chroni go immunitet dyplomatyczny. |
Więcej możesz przeczytać w 18/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.