W czasie Holocaustu Bóg był w sercach sprawiedliwych wśród narodów świata
Jedną z tradycji naszej religii są dialogi z Bogiem - rzekłbym, że to bardzo demokratyczny rys judaizmu. I ja sam, choć nie jestem człowiekiem głęboko wierzącym, prowadzę już ponad 60 lat swój własny, smutny dialog z Bogiem o Holocauście. Taki sam dialog prowadzi słynny talmudysta prof. David Weiss Halivni, a także setki tysięcy Żydów. I do dzisiaj czekam na odpowiedź... Jeszcze jako poseł Knesetu byłem w Polsce wraz z grupą Dzieci Mengele - tych, którzy przeżyli eksperymenty oświęcimskiego kata. Pojechaliśmy do Tarnowa i szukaliśmy ruin bożnicy. Znaleźliśmy tam napis: "Tutaj mordowali ludzi, a Bóg milczał".
Kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat
Nie ma jednej odpowiedzi na pytanie: gdzie w czasie Zagłady był Bóg? W żydowskiej religii nie ma odpowiednika papieża, jest wielu rabinów, z których każdy ma prawo udzielić innej odpowiedzi. Część Żydów, którzy przeżyli Holocaust, uznała, że Boga nie ma. Znany w Izraelu sędzia Chaim Cohen z bardzo ortodoksyjnej rodziny żydowskiej z Niemiec, który pisywał także rozprawy teologiczne, m.in. o procesie Jezusa, powiedział po Holocauście: - Ja już nie wierzę, już nie potrafię. Inni z kolei mówią: - Nie jesteśmy w stanie zrozumieć Boga. Jeszcze inni - że Bóg miał jakiś plan, którego pojąć nie potrafimy. Jest wreszcie skrajna odpowiedź, która budzi sprzeciw wielu moich rodaków - że my, Żydzi, popełniliśmy jako naród wiele śmiertelnych grzechów i Holocaust był karą, którą zesłał na nas Bóg. To okropna odpowiedź! Bo jakie grzechy może mieć na sumieniu niewinne dziecko? - To niemożliwe, żeby tak niesprawiedliwa kara była zamysłem Bożym. To nie może być mój Bóg! - odpowiadają krytycy tego stanowiska.
Są jeszcze tacy, którzy mówią, że Bóg istnieje, ale w czasie Zagłady patrzył gdzieś w bok - nie widział tego, co się działo. Może uważał, że tak musi być? Albo że - choć jest Bogiem - nie może lub nie potrafi przeciwdziałać zbrodni?
Wojna była wielkim kryzysem wiary wielu chrześcijan. Wielu chrześcijan milczało wobec Zagłady lub wręcz współpracowało ze zbrodniarzami, ale byli też inni chrześcijanie, którzy ratowali Żydów, ryzykując własne życie. Mnie na przykład uratowała polska rodzina katolicka. W tradycji żydowskiej mówi się: kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat. Dla Żydów zrobili oni więcej niż papież Pius XII. Pamiętam też, że gdy ukrywaliśmy się w czasie wojny, zadawałem sobie jako małe dziecko pytanie: dlaczego nie należę do religii Jezusa? Może byłoby mi lepiej na świecie?
Perfekcyjny ład zbrodni
Nie ma na świecie niczego podobnego do obozu zagłady, do krematorium w Oświęcimiu czy Majdanku! Pokoik esesmana, a za ścianą krematorium! Rury z łazienki należącej do tego esesmana łączą się z rurami krematorium, w którym pali się ludzi. A on kąpie się w tej łazience. Nigdy w historii świata nie zdarzyło się nic podobnego!
Wyobraźmy sobie taką scenkę. Kiedy naziści wymordowali już 1,5 mln Żydów, zrozumieli, że "ostateczne rozwiązanie" trzeba przyśpieszyć, że nie zdążą przed końcem wojny, którą już zaczęli przegrywać. I oto siedzi sobie grupa wysokich oficerów w Berlinie, nieopodal rzeka, kaczki, piękne słońce - sielanka. W protokole zapisano, że podano kanapki z marmoladą, a jeden z uczestników miał kłopot z psem, więc wyszedł i nakarmił go za drzwiami... Tak więc siedzą Himmler, Heydrich, Eichmann i planują koniec narodu żydowskiego... Dostają na biurko statystykę, ilu Żydów jeszcze jest przy życiu, nie tylko w Polsce, ale i na Ukrainie, we Francji, Holandii. Na przykład w Albanii zostało jeszcze dwustu. Co za diabelski perfekcjonizm! Czy coś takiego wydarzyło się kiedykolwiek wcześnie albo później? Do dzisiaj, gdy patrzę na zabudowę Oświęcimia - barak obok baraku, wszystko takie doskonale symetryczne - i gdy sobie przypominam świecące się buty gestapowców, to nienawidzę porządku. Bo każdy perfekcyjny ład od razu przypomina mi tych zbrodniarzy.
Sądzę, że tym, co wyjątkowe w Holocauście, jest połączenie trzech elementów: rasistowskiej ideologii, planu wymordowania całego narodu i jego wykonania.
Wspólnota pamięci
Religię można pojmować jako rodzaj energii duchowej, który powstaje po jakiejś tragedii, krzywdzie, niesprawiedliwości. Spójrzmy na chrześcijaństwo - 2000 lat temu przyszedł na świat Żyd imieniem Jezus, który walczył o lepszy, bardziej sprawiedliwy świat. Akt okrucieństwa, niesprawiedliwości, zadany temu człowiekowi, doprowadził do narodzin religii, która wywarła chyba największy wpływ na kulturę, obyczaje, wierzenia.
Wszystko zaczęło się od bestialskiego mordu popełnionego na tym jednym człowieku. Jakąż więc siłę i energię musi zawierać w sobie sześć milionów morderstw? Sześć milionów razy większą? To oczywiście metafora, ale trudno się jednak dziwić, że pamięć o Holocauście niektórzy traktują jak religię.
Jeszcze 50 lat temu Żydzi mieszkający w Izraelu i ci z diaspory mieli co najmniej kilka mostów solidarności: walkę o utworzenie własnego państwa, a potem zmagania o jego utrzymanie; wspólnych wrogów i wspólne korzenie, najczęściej europejskie; wysiłek odnowienia języka hebrajskiego i w ogóle narodu.
To się zmieniło, dawna solidarność może trochę osłabła, ale niewątpliwie potrafimy stworzyć spójną, silną całość w chwili zagrożenia narodu żydowskiego bądź naszego państwa. Co zatem jeszcze nas łączy? Właśnie Holocaust. Bo przecież i polscy, i amerykańscy Żydzi mają swoje nowe ojczyzny, czują się Amerykanami, Polakami. Jedyną rzeczą wspólną, która im - która nam - pozostaje jako znak wspólnej tożsamości, jest pamięć o Zagładzie. Mamy święta, ceremonie, na przykład na pamiątkę powstania w getcie warszawskim obchodzimy - zarówno w Izraelu, jak i na całym świecie - Dzień Holocaustu. Tego dnia zamknięte są kina, restauracje, a w Yad Vashem odbywa się państwowa uroczystość. Istnieje wiele innych sposobów obchodzenia tego święta, na przykład półreligijna ceremonia "Każdy człowiek ma swoje imię". W trakcie uroczystości czyta się wspólne listy zamordowanych, co przypomina trochę religijną ceremonię izkor - w rocznicę śmierci krewnego bliscy przychodzą do bożnicy czcić jego pamięć. Tak więc i w tym sensie pamięć o Holocauście ma w sobie cechy religijne. I wreszcie - jest jeszcze teologia, która ma ogromny kłopot z Holocaustem. Wiem, gdzie był wtedy Bóg. Był w sercach sprawiedliwych wśród narodów świata.
Szewach Weiss
Artykuł powstał na podstawie wywiadu, którego Szewach Weiss udzielił Arturowi Domosławskiemu do książki "Prawda i Pojednanie" Oficyny Wydawniczej Rytm, Warszawa 2002.
Kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat
Nie ma jednej odpowiedzi na pytanie: gdzie w czasie Zagłady był Bóg? W żydowskiej religii nie ma odpowiednika papieża, jest wielu rabinów, z których każdy ma prawo udzielić innej odpowiedzi. Część Żydów, którzy przeżyli Holocaust, uznała, że Boga nie ma. Znany w Izraelu sędzia Chaim Cohen z bardzo ortodoksyjnej rodziny żydowskiej z Niemiec, który pisywał także rozprawy teologiczne, m.in. o procesie Jezusa, powiedział po Holocauście: - Ja już nie wierzę, już nie potrafię. Inni z kolei mówią: - Nie jesteśmy w stanie zrozumieć Boga. Jeszcze inni - że Bóg miał jakiś plan, którego pojąć nie potrafimy. Jest wreszcie skrajna odpowiedź, która budzi sprzeciw wielu moich rodaków - że my, Żydzi, popełniliśmy jako naród wiele śmiertelnych grzechów i Holocaust był karą, którą zesłał na nas Bóg. To okropna odpowiedź! Bo jakie grzechy może mieć na sumieniu niewinne dziecko? - To niemożliwe, żeby tak niesprawiedliwa kara była zamysłem Bożym. To nie może być mój Bóg! - odpowiadają krytycy tego stanowiska.
Są jeszcze tacy, którzy mówią, że Bóg istnieje, ale w czasie Zagłady patrzył gdzieś w bok - nie widział tego, co się działo. Może uważał, że tak musi być? Albo że - choć jest Bogiem - nie może lub nie potrafi przeciwdziałać zbrodni?
Wojna była wielkim kryzysem wiary wielu chrześcijan. Wielu chrześcijan milczało wobec Zagłady lub wręcz współpracowało ze zbrodniarzami, ale byli też inni chrześcijanie, którzy ratowali Żydów, ryzykując własne życie. Mnie na przykład uratowała polska rodzina katolicka. W tradycji żydowskiej mówi się: kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat. Dla Żydów zrobili oni więcej niż papież Pius XII. Pamiętam też, że gdy ukrywaliśmy się w czasie wojny, zadawałem sobie jako małe dziecko pytanie: dlaczego nie należę do religii Jezusa? Może byłoby mi lepiej na świecie?
Perfekcyjny ład zbrodni
Nie ma na świecie niczego podobnego do obozu zagłady, do krematorium w Oświęcimiu czy Majdanku! Pokoik esesmana, a za ścianą krematorium! Rury z łazienki należącej do tego esesmana łączą się z rurami krematorium, w którym pali się ludzi. A on kąpie się w tej łazience. Nigdy w historii świata nie zdarzyło się nic podobnego!
Wyobraźmy sobie taką scenkę. Kiedy naziści wymordowali już 1,5 mln Żydów, zrozumieli, że "ostateczne rozwiązanie" trzeba przyśpieszyć, że nie zdążą przed końcem wojny, którą już zaczęli przegrywać. I oto siedzi sobie grupa wysokich oficerów w Berlinie, nieopodal rzeka, kaczki, piękne słońce - sielanka. W protokole zapisano, że podano kanapki z marmoladą, a jeden z uczestników miał kłopot z psem, więc wyszedł i nakarmił go za drzwiami... Tak więc siedzą Himmler, Heydrich, Eichmann i planują koniec narodu żydowskiego... Dostają na biurko statystykę, ilu Żydów jeszcze jest przy życiu, nie tylko w Polsce, ale i na Ukrainie, we Francji, Holandii. Na przykład w Albanii zostało jeszcze dwustu. Co za diabelski perfekcjonizm! Czy coś takiego wydarzyło się kiedykolwiek wcześnie albo później? Do dzisiaj, gdy patrzę na zabudowę Oświęcimia - barak obok baraku, wszystko takie doskonale symetryczne - i gdy sobie przypominam świecące się buty gestapowców, to nienawidzę porządku. Bo każdy perfekcyjny ład od razu przypomina mi tych zbrodniarzy.
Sądzę, że tym, co wyjątkowe w Holocauście, jest połączenie trzech elementów: rasistowskiej ideologii, planu wymordowania całego narodu i jego wykonania.
Wspólnota pamięci
Religię można pojmować jako rodzaj energii duchowej, który powstaje po jakiejś tragedii, krzywdzie, niesprawiedliwości. Spójrzmy na chrześcijaństwo - 2000 lat temu przyszedł na świat Żyd imieniem Jezus, który walczył o lepszy, bardziej sprawiedliwy świat. Akt okrucieństwa, niesprawiedliwości, zadany temu człowiekowi, doprowadził do narodzin religii, która wywarła chyba największy wpływ na kulturę, obyczaje, wierzenia.
Wszystko zaczęło się od bestialskiego mordu popełnionego na tym jednym człowieku. Jakąż więc siłę i energię musi zawierać w sobie sześć milionów morderstw? Sześć milionów razy większą? To oczywiście metafora, ale trudno się jednak dziwić, że pamięć o Holocauście niektórzy traktują jak religię.
Jeszcze 50 lat temu Żydzi mieszkający w Izraelu i ci z diaspory mieli co najmniej kilka mostów solidarności: walkę o utworzenie własnego państwa, a potem zmagania o jego utrzymanie; wspólnych wrogów i wspólne korzenie, najczęściej europejskie; wysiłek odnowienia języka hebrajskiego i w ogóle narodu.
To się zmieniło, dawna solidarność może trochę osłabła, ale niewątpliwie potrafimy stworzyć spójną, silną całość w chwili zagrożenia narodu żydowskiego bądź naszego państwa. Co zatem jeszcze nas łączy? Właśnie Holocaust. Bo przecież i polscy, i amerykańscy Żydzi mają swoje nowe ojczyzny, czują się Amerykanami, Polakami. Jedyną rzeczą wspólną, która im - która nam - pozostaje jako znak wspólnej tożsamości, jest pamięć o Zagładzie. Mamy święta, ceremonie, na przykład na pamiątkę powstania w getcie warszawskim obchodzimy - zarówno w Izraelu, jak i na całym świecie - Dzień Holocaustu. Tego dnia zamknięte są kina, restauracje, a w Yad Vashem odbywa się państwowa uroczystość. Istnieje wiele innych sposobów obchodzenia tego święta, na przykład półreligijna ceremonia "Każdy człowiek ma swoje imię". W trakcie uroczystości czyta się wspólne listy zamordowanych, co przypomina trochę religijną ceremonię izkor - w rocznicę śmierci krewnego bliscy przychodzą do bożnicy czcić jego pamięć. Tak więc i w tym sensie pamięć o Holocauście ma w sobie cechy religijne. I wreszcie - jest jeszcze teologia, która ma ogromny kłopot z Holocaustem. Wiem, gdzie był wtedy Bóg. Był w sercach sprawiedliwych wśród narodów świata.
Szewach Weiss
Artykuł powstał na podstawie wywiadu, którego Szewach Weiss udzielił Arturowi Domosławskiemu do książki "Prawda i Pojednanie" Oficyny Wydawniczej Rytm, Warszawa 2002.
Więcej możesz przeczytać w 18/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.