Sowiecki system centralnego sterowania rządzi europejską nauką
Europejski koncern farmaceutyczny Aventis i amerykański potentat Pfizer zamknęły laboratoria we Francji i przeniosły je do USA, gdzie panują "lepsze warunki do prowadzenia badań nad nowymi lekami". Niemiecka firma mnemoScience, zajmująca się wdrażaniem nowoczesnych technologii, przeprowadziła się z Aachen do Bostonu, bo nikt w Europie nie interesował się tzw. materiałami z pamięcią, które za kilka lat mogą zrewolucjonizować medycynę. Za ocean zamierza też wyjechać kilka tysięcy naukowców z Francji, Niemiec, Włoch, Wielkiej Brytanii i Polski.
W Stanach Zjednoczonych przebywa już 500 tys. uczonych ze Starego Kontynentu. W ostatnich dziesięciu latach odsetek amerykańskich naukowców pochodzących spoza USA zwiększył się z 24 proc. do 38 proc. - ujawnił raport National Science Board. Większość badaczy legitymujących się w Stanach Zjednoczonych tytułem doktora kończyła studia w Europie. Aż 75 proc. przebywających w USA naukowców z tytułem doktora z UE przyznało, że zamierza kontynuować karierę naukową wyłącznie za oceanem. Podobne plany mają polscy naukowcy (od 1980 r. wyjechał z Polski co czwarty badacz, większość właśnie do USA).
Uczelnie gerontokracji
- Najlepsi naukowcy chcą pracować w najbardziej renomowanych i najlepiej opłacanych ośrodkach badawczych, podobnie jak najlepsi zawodnicy trafiają do najbogatszych klubów sportowych - twierdzi włoski biolog dr Michele Pagano, który od dwóch lat pracuje na wydziale medycznym New York University. Co drugi astrofizyk zatrudniony w USA przyjechał z Wielkiej Brytanii. Niemcy co roku opuszcza prawie 20 proc. absolwentów uczelni, a ponad 30 proc. doktorantów, którzy podjęli pracę naukowo-badawczą na zagranicznych kontraktach, nie wraca do kraju. Są wśród nich specjaliści w dziedzinie nauk ścisłych, ale także historycy, politolodzy, a nawet germaniści. Z Polski wyjeżdżają głównie młodzi naukowcy, bo "polska nauka jest hierarchiczna, nieruchliwa, hermetyczna i gerontokratyczna" - tak ją określił dr hab. Cezary Wójcik, który ukończył Akademię Medyczną w Warszawie, a dziś jest pracownikiem University of Texas Southwestern Medical Center. Jego zdaniem, w naszym kraju kariera naukowa zależy głównie od koneksji, a większość funduszy na badania jest rozdzielana na mocy arbitralnych decyzji administracyjnych, a nie poprzez niezależnie recenzowane projekty.
Z pracy w Polsce rezygnują nawet najbardziej uzdolnieni młodzi badacze, którzy nie muszą czekać na objęcie stanowiska do czasu odejścia na emeryturę swego szefa. Dr Michał Hetman wycofał się z prowadzenia w Warszawie własnego laboratorium w Międzynarodowym Instytucie Biologii Molekularnej i Komórkowej UNESCO, choć tylko nieliczni młodzi badacze otrzymali szansę tak szybkiego awansu. Uzdolniony naukowiec objął stanowisko na uniwersytecie w Kentucky, gdzie zarabia znacznie więcej, a jednocześnie może kontynuować interesujące go badania z zakresu neurologii. "Polscy naukowcy, którzy pozostają w kraju, skupiają się głównie na zdobywaniu tytułów naukowych i publikacjach, a nie na praktycznym wykorzystaniu badań przydatnych w gospodarce" - alarmuje raport o stanie polskiej nauki, opublikowany przez Ministerstwo Nauki i Informatyzacji.
Napęd konkurencji szarych komórek
Większość polskich uczonych największe sukcesy osiąga podczas pobytu w amerykańskich ośrodkach. Prof. Bohdan Paczyński z Uniwersytetu Princeton, jeden z nielicznych polskich uczonych kandydujących do Nagrody Nobla, wymyślił nową metodę badania wszechświata (nazywaną mikrosoczewkowaniem grawitacyjnym). Dzięki niej międzynarodowy zespół badaczy odkrył niedawno najbardziej odległy od Słońca układ planetarny. Prof. Włodzimierz Maśliński, immunolog z Instytutu Reumatologii w Warszawie, odkrył zmodyfikowaną odmianę interleukiny-15, gdy przez kilka lat prowadził badania w szpitalu Beth Israel Deaconess Harvard University w Bostonie. Koncern Roche wykupił w tym roku patent na wykorzystanie tego związku do produkcji nowego leku zapobiegającego odrzutom przeszczepionych narządów (prawdopodobnie będzie można go wykorzystać również do leczenia reumatoidalnego zapalenia stawów). - W USA badania są zorganizowane najlepiej na świecie, dzięki temu ten kraj wygrywa rywalizację z Europą - podkreśla prof. Bogdan Lesyng, matematyk z Uniwersytetu Warszawskiego.
Amerykańskie uczelnie postępują jak firmy oferujące wiedzę jako towar. Trudno się zatem dziwić, że za ocean wyjeżdżają najzdolniejsi i najbardziej prężni badacze. - Taki system sprzyja młodym, zdolnym i ambitnym naukowcom, zwłaszcza że nawet osoby z tytułami profesorskimi podlegają tam stałej weryfikacji - powiedział "Wprost" prof. Aleksander Wolszczan, który w 1991 r., po kilkuletnim pobycie w USA, odkrył pierwszy pozasłoneczny układ planetarny. W Stanach Zjednoczonych konkurencja jest tak silna, że od wielu lat nie może jej sprostać archaiczny i wciąż mało elastyczny europejski system prowadzenia badań. - Aby się o tym przekonać, wystarczy odwiedzić kilka losowo wybranych ośrodków w Europie i USA w wolne dni lub po godzinach urzędowania - dodaje prof. Wolszczan. - W Europie laboratoria i korytarze będą puste, podczas gdy Amerykanie będą nadal pracować. Ogromna rywalizacja jest główną siłą napędową badań naukowych. - W USA musisz codziennie udowadniać, że jesteś coś wart. Nie ma systemu równi, na której przez wiele lat można spokojnie spoczywać na laurach - mówi prof. Józef Kunc z Uniwersytetu Karoliny Południowej, członek jednej z grup doradczych amerykańskiego Departamentu Obrony.
Pasożytnicza tkanka pseudobadaczy
Uczeni europejscy narzekają na niedostatek funduszy na badania. Większość krajów UE przeznacza na naukę około 2 proc. PKB, czyli o 40 proc. mniej niż USA (2,8 proc) i Japonia (2,9 proc.). Wyższe nakłady na badania niczego jednak nie rozwiążą, bo gruntownej reformy wymaga cały system nauki wielu krajów unii. - Najlepszym przykładem jest nauka francuska, zarządzana przez anachroniczny system sowiecki centralnego sterowania - twierdzi prof. Claude Allegre, szef Laboratorium Geochemicznego Uniwersytetu Paris VII. Administracja pochłania tam prawie 50 proc. funduszy przeznaczanych na naukę i szkolnictwo wyższe! W Narodowym Ośrodku Badań Naukowych we Francji (CNRS) jest zatrudnionych wielu naukowców urzędników, którzy nie prowadzą żadnej działalności naukowej. - Pobierają jedynie pieniądze, głównie za sporadyczną obecność w ośrodku badawczym i ciągłe narzekanie - mówi prof. Richard Kerner, fizyk z paryskiego Uniwersytetu Pierre'a i Marii Curie.
Poza armią pseudobadaczy rozwój badań naukowych w Unii Europejskiej hamuje rozbudowana administracja. Niewielkie są zatem nadzieje, że wraz z wejściem do wspólnoty polska nauka stanie przed nowymi możliwościami. Nasi uczeni częściej będą mieli szansę korzystać z intratnych posad urzędniczych niż z dotacji na badania. Prof. Marek Bartosik, sekretarz stanu w Ministerstwie Nauki i Informatyzacji, uważa, że polska nauka może uzyskać rocznie 250 mln euro w ramach VI Programu Badawczego UE, na którego realizację przeznaczono do 2006 r. 17,5 mld euro (o 17 proc. więcej niż w latach 1997-2001). Wzrost nakładów ma zwiększyć konkurencyjność europejskiej nauki. Kłopot polega na tym, że nie zmieniono wyjątkowo zbiurokratyzowanego systemu przydzielania dotacji, z którym będą się musieli zmierzyć polscy naukowcy.
Specjaliści z Włoch, Niemiec i Francji radzą, by wynająć firmę konsultingową, która pomoże przebrnąć przez skomplikowane procedury pozyskiwana grantów. Przekonał się o tym dr Matthias Tschöp z Niemiec, który po trzech latach badań nad nowym środkiem odchudzającym w amerykańskim koncernie Lilly postanowił kontynuować pracę w Instytucie Żywienia Człowieka (DIfE) w Poczdamie. Przyznano mu dotację, ale z niej zrezygnował, bo nie mógł uzyskać pieniędzy na kupno komputera z powodu drobnego błędu w 342 punkcie formularza dotyczącego przydziału sprzętu! Niemiecki uczony wrócił na początku roku do USA. Na Uniwersytecie w Cincinnati natychmiast dostał stanowisko profesora i 750 tys. USD na rozpoczęcie badań.
Strategia błędów
Bruksela nadal próbuje rozwiązywać problemy nauki starymi metodami. Do końca 2004 r. powstanie Europejska Rada Badań Naukowych (ERC), która ma "koordynować i zintensyfikować" badania w poszerzonej Unii Europejskiej. Nikt jednak nie mówi o zmianie sposobu ich finansowania i prowadzenia. Romano Prodi, szef Komisji Europejskiej, chce w ramach "nowej strategii" zwiększyć wydatki na badania naukowe o 8 mld euro od roku 2007, po rozpoczęciu realizacji kolejnego pięcioletniego programu badawczego. To zaledwie 0,07 proc. PKB unii, ale nawet tej kwoty może zabraknąć, ponieważ Bruksela zobowiązała się przeznaczyć do 2013 r. więcej pieniędzy na wspólną politykę rolną. Najbardziej zależy na tym Francji, a francuscy badacze uważają, że z powodu braku funduszy na szyi europejskiej nauki zaciska się pętla. Tą pętlą jest przede wszystkim wadliwa strategia gospodarcza i błędna polityka naukowa.
W Stanach Zjednoczonych przebywa już 500 tys. uczonych ze Starego Kontynentu. W ostatnich dziesięciu latach odsetek amerykańskich naukowców pochodzących spoza USA zwiększył się z 24 proc. do 38 proc. - ujawnił raport National Science Board. Większość badaczy legitymujących się w Stanach Zjednoczonych tytułem doktora kończyła studia w Europie. Aż 75 proc. przebywających w USA naukowców z tytułem doktora z UE przyznało, że zamierza kontynuować karierę naukową wyłącznie za oceanem. Podobne plany mają polscy naukowcy (od 1980 r. wyjechał z Polski co czwarty badacz, większość właśnie do USA).
Uczelnie gerontokracji
- Najlepsi naukowcy chcą pracować w najbardziej renomowanych i najlepiej opłacanych ośrodkach badawczych, podobnie jak najlepsi zawodnicy trafiają do najbogatszych klubów sportowych - twierdzi włoski biolog dr Michele Pagano, który od dwóch lat pracuje na wydziale medycznym New York University. Co drugi astrofizyk zatrudniony w USA przyjechał z Wielkiej Brytanii. Niemcy co roku opuszcza prawie 20 proc. absolwentów uczelni, a ponad 30 proc. doktorantów, którzy podjęli pracę naukowo-badawczą na zagranicznych kontraktach, nie wraca do kraju. Są wśród nich specjaliści w dziedzinie nauk ścisłych, ale także historycy, politolodzy, a nawet germaniści. Z Polski wyjeżdżają głównie młodzi naukowcy, bo "polska nauka jest hierarchiczna, nieruchliwa, hermetyczna i gerontokratyczna" - tak ją określił dr hab. Cezary Wójcik, który ukończył Akademię Medyczną w Warszawie, a dziś jest pracownikiem University of Texas Southwestern Medical Center. Jego zdaniem, w naszym kraju kariera naukowa zależy głównie od koneksji, a większość funduszy na badania jest rozdzielana na mocy arbitralnych decyzji administracyjnych, a nie poprzez niezależnie recenzowane projekty.
Z pracy w Polsce rezygnują nawet najbardziej uzdolnieni młodzi badacze, którzy nie muszą czekać na objęcie stanowiska do czasu odejścia na emeryturę swego szefa. Dr Michał Hetman wycofał się z prowadzenia w Warszawie własnego laboratorium w Międzynarodowym Instytucie Biologii Molekularnej i Komórkowej UNESCO, choć tylko nieliczni młodzi badacze otrzymali szansę tak szybkiego awansu. Uzdolniony naukowiec objął stanowisko na uniwersytecie w Kentucky, gdzie zarabia znacznie więcej, a jednocześnie może kontynuować interesujące go badania z zakresu neurologii. "Polscy naukowcy, którzy pozostają w kraju, skupiają się głównie na zdobywaniu tytułów naukowych i publikacjach, a nie na praktycznym wykorzystaniu badań przydatnych w gospodarce" - alarmuje raport o stanie polskiej nauki, opublikowany przez Ministerstwo Nauki i Informatyzacji.
Napęd konkurencji szarych komórek
Większość polskich uczonych największe sukcesy osiąga podczas pobytu w amerykańskich ośrodkach. Prof. Bohdan Paczyński z Uniwersytetu Princeton, jeden z nielicznych polskich uczonych kandydujących do Nagrody Nobla, wymyślił nową metodę badania wszechświata (nazywaną mikrosoczewkowaniem grawitacyjnym). Dzięki niej międzynarodowy zespół badaczy odkrył niedawno najbardziej odległy od Słońca układ planetarny. Prof. Włodzimierz Maśliński, immunolog z Instytutu Reumatologii w Warszawie, odkrył zmodyfikowaną odmianę interleukiny-15, gdy przez kilka lat prowadził badania w szpitalu Beth Israel Deaconess Harvard University w Bostonie. Koncern Roche wykupił w tym roku patent na wykorzystanie tego związku do produkcji nowego leku zapobiegającego odrzutom przeszczepionych narządów (prawdopodobnie będzie można go wykorzystać również do leczenia reumatoidalnego zapalenia stawów). - W USA badania są zorganizowane najlepiej na świecie, dzięki temu ten kraj wygrywa rywalizację z Europą - podkreśla prof. Bogdan Lesyng, matematyk z Uniwersytetu Warszawskiego.
Amerykańskie uczelnie postępują jak firmy oferujące wiedzę jako towar. Trudno się zatem dziwić, że za ocean wyjeżdżają najzdolniejsi i najbardziej prężni badacze. - Taki system sprzyja młodym, zdolnym i ambitnym naukowcom, zwłaszcza że nawet osoby z tytułami profesorskimi podlegają tam stałej weryfikacji - powiedział "Wprost" prof. Aleksander Wolszczan, który w 1991 r., po kilkuletnim pobycie w USA, odkrył pierwszy pozasłoneczny układ planetarny. W Stanach Zjednoczonych konkurencja jest tak silna, że od wielu lat nie może jej sprostać archaiczny i wciąż mało elastyczny europejski system prowadzenia badań. - Aby się o tym przekonać, wystarczy odwiedzić kilka losowo wybranych ośrodków w Europie i USA w wolne dni lub po godzinach urzędowania - dodaje prof. Wolszczan. - W Europie laboratoria i korytarze będą puste, podczas gdy Amerykanie będą nadal pracować. Ogromna rywalizacja jest główną siłą napędową badań naukowych. - W USA musisz codziennie udowadniać, że jesteś coś wart. Nie ma systemu równi, na której przez wiele lat można spokojnie spoczywać na laurach - mówi prof. Józef Kunc z Uniwersytetu Karoliny Południowej, członek jednej z grup doradczych amerykańskiego Departamentu Obrony.
Pasożytnicza tkanka pseudobadaczy
Uczeni europejscy narzekają na niedostatek funduszy na badania. Większość krajów UE przeznacza na naukę około 2 proc. PKB, czyli o 40 proc. mniej niż USA (2,8 proc) i Japonia (2,9 proc.). Wyższe nakłady na badania niczego jednak nie rozwiążą, bo gruntownej reformy wymaga cały system nauki wielu krajów unii. - Najlepszym przykładem jest nauka francuska, zarządzana przez anachroniczny system sowiecki centralnego sterowania - twierdzi prof. Claude Allegre, szef Laboratorium Geochemicznego Uniwersytetu Paris VII. Administracja pochłania tam prawie 50 proc. funduszy przeznaczanych na naukę i szkolnictwo wyższe! W Narodowym Ośrodku Badań Naukowych we Francji (CNRS) jest zatrudnionych wielu naukowców urzędników, którzy nie prowadzą żadnej działalności naukowej. - Pobierają jedynie pieniądze, głównie za sporadyczną obecność w ośrodku badawczym i ciągłe narzekanie - mówi prof. Richard Kerner, fizyk z paryskiego Uniwersytetu Pierre'a i Marii Curie.
Poza armią pseudobadaczy rozwój badań naukowych w Unii Europejskiej hamuje rozbudowana administracja. Niewielkie są zatem nadzieje, że wraz z wejściem do wspólnoty polska nauka stanie przed nowymi możliwościami. Nasi uczeni częściej będą mieli szansę korzystać z intratnych posad urzędniczych niż z dotacji na badania. Prof. Marek Bartosik, sekretarz stanu w Ministerstwie Nauki i Informatyzacji, uważa, że polska nauka może uzyskać rocznie 250 mln euro w ramach VI Programu Badawczego UE, na którego realizację przeznaczono do 2006 r. 17,5 mld euro (o 17 proc. więcej niż w latach 1997-2001). Wzrost nakładów ma zwiększyć konkurencyjność europejskiej nauki. Kłopot polega na tym, że nie zmieniono wyjątkowo zbiurokratyzowanego systemu przydzielania dotacji, z którym będą się musieli zmierzyć polscy naukowcy.
Specjaliści z Włoch, Niemiec i Francji radzą, by wynająć firmę konsultingową, która pomoże przebrnąć przez skomplikowane procedury pozyskiwana grantów. Przekonał się o tym dr Matthias Tschöp z Niemiec, który po trzech latach badań nad nowym środkiem odchudzającym w amerykańskim koncernie Lilly postanowił kontynuować pracę w Instytucie Żywienia Człowieka (DIfE) w Poczdamie. Przyznano mu dotację, ale z niej zrezygnował, bo nie mógł uzyskać pieniędzy na kupno komputera z powodu drobnego błędu w 342 punkcie formularza dotyczącego przydziału sprzętu! Niemiecki uczony wrócił na początku roku do USA. Na Uniwersytecie w Cincinnati natychmiast dostał stanowisko profesora i 750 tys. USD na rozpoczęcie badań.
Strategia błędów
Bruksela nadal próbuje rozwiązywać problemy nauki starymi metodami. Do końca 2004 r. powstanie Europejska Rada Badań Naukowych (ERC), która ma "koordynować i zintensyfikować" badania w poszerzonej Unii Europejskiej. Nikt jednak nie mówi o zmianie sposobu ich finansowania i prowadzenia. Romano Prodi, szef Komisji Europejskiej, chce w ramach "nowej strategii" zwiększyć wydatki na badania naukowe o 8 mld euro od roku 2007, po rozpoczęciu realizacji kolejnego pięcioletniego programu badawczego. To zaledwie 0,07 proc. PKB unii, ale nawet tej kwoty może zabraknąć, ponieważ Bruksela zobowiązała się przeznaczyć do 2013 r. więcej pieniędzy na wspólną politykę rolną. Najbardziej zależy na tym Francji, a francuscy badacze uważają, że z powodu braku funduszy na szyi europejskiej nauki zaciska się pętla. Tą pętlą jest przede wszystkim wadliwa strategia gospodarcza i błędna polityka naukowa.
Unijne przedszkole |
---|
Unia Europejska szczyci się największą liczbą absolwentów uczelni. Co roku studia kończy tam 2,14 mln osób, podczas gdy w USA - 2,07 mln osób, a w Japonii - 1,1 mln osób. W Europie powstaje najwięcej na świecie publikacji naukowych, ale Stary Kontynent w przeliczeniu na liczbę mieszkańców zatrudnia prawie o połowę mniej badaczy niż USA i Japonia. Publikacje europejskich naukowców są też rzadziej cytowane niż prace amerykańskie, a wyniki europejskich badań w znacznie mniejszym stopniu wykorzystywane w gospodarce. |
Więcej możesz przeczytać w 18/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.