Konflikt pokoleń umarł, bo między rodzicami i dziećmi zapanowała zgoda co do hierarchii życiowych celów Córka Marlona Brando z powodu konfliktu z ojcem popełniła samobójstwo. Zbuntowany przeciw sławnemu ojcu Guillaume Depardieu wylądował w więzieniu. Aktorka Jennifer Aniston, gwiazda serialu "Przyjaciele", od kilkunastu lat odmawia kontaktów ze swoimi rodzicami. Konflikt między Peterem Sellersem a jego najstarszym synem Michaelem był tak ostry, że w testamencie aktor pozostawił syna bez grosza. Dziś Michael Sellers pracuje jako elektryk i nie chce mówić o ojcu. Literatura i film pełne są bohaterów skłóconych z rodzicami, którzy uciekli z domu, wyemigrowali albo przystali do sekty bądź subkultury. Konflikt pokoleń rzadko przybiera jednak aż tak dramatyczne formy. Najczęściej kończy się na kłótniach. Typowy spór generacyjny opisuje malarz Edward Dwurnik. - Z moją córką ścieraliśmy się bardzo często, zwłaszcza kiedy studiowała. Zarzucała mi, że się sprzedałem, że nie chodzi mi już o sztukę. A do tego miała kompleks nazwiska, któremu, jak podejrzewała, zawdzięcza sukcesy. Wiele problemów wynikało z tego, że jesteśmy do siebie zbyt podobni - mówi.
Konflikt pokoleń był właściwie produktem lewicowej ideologii i jest typowy dla XX wieku. Młode, nastawione lewicowo dzieci buntowały się przeciwko swoim burżujskim rodzicom, przy czym chętnie brały od nich pieniądze.
Dziś w USA prawie połowa samotnych dwudziestolatków mieszka pod jednym dachem z rodzicami i wcale się na to nie skarży. To oznacza diametralną zmianę w zachowaniach. W Europie ten odsetek jest zresztą znacznie wyższy: w krajach Południa, jak dowiodły badania amerykańskiej socjolog Gail Sheehy, przekracza 70 proc. Co więcej, na naszym kontynencie znaczny odsetek mężczyzn do trzydziestki żyje na garnuszku rodziców. Wytłumaczenie tego jest proste. O ile jeszcze w latach 70. na Zachodzie i w latach 80. w Polsce większość nastolatków uważała, że rodzice ich nie rozumieją i wielu rzeczy niepotrzebnie zabraniają, o tyle obecnie aż trzy czwarte młodych ludzi dobrze się dogaduje z rodzicami. Potwierdzają to badania socjologów z Uniwersytetu Columbia. W sondażu CBOS konflikt między młodszym a starszym pokoleniem za poważny problem społeczny uznał co czwarty ankietowany. Zdecydowana większość (prawie 45 proc.) twierdziła, że ten spór jest nieistotny. W ostatnim piętnastoleciu rósł także odsetek tych, którzy nie widzą żadnego konfliktu między generacjami - obecnie wynosi on 25 proc. Zdaniem dr. Tomasza Szlendaka, socjologa, autora książki "Supermarketyzacja" (poświęconej postawom młodzieży), ten odsetek jest faktycznie wyższy. - Ludzie przyzwyczaili się, że jest coś takiego jak konflikt pokoleń, tymczasem w kulturze konsumpcyjnej nie ma żadnego powodu, by spór generacyjny się pojawiał. Nie ma bowiem konkurencyjnych systemów wartości - twierdzi Szlendak.
Rockandrollowi rodzice
Wbrew pozorom konflikt pokoleń nie jest niczym złym - jeśli nie jest motywowany ideologicznie, jak w wypadku lewicowców. W wymiarze społecznym wynika z niego więcej korzyści niż strat, bo najczęściej młodym chodzi o udowodnienie własnej wartości. W książce "Kultura i tożsamość" Margaret Mead pokazała, że kolonizacja Ameryki na przełomie XIX i XX wieku udała się dzięki ludziom skonfliktowanym z włas-nymi rodzicami. Chcieli oni udowodnić, że doskonale sobie poradzą na swoim.
- Jakiś rodzaj konfliktu pokoleń jest rozwojowo niezbędny. Aby świadomie przyjąć niektóre wartości rodziców jako swoje, najpierw trzeba je zakwestionować - mówi Zofia Milska-Wrzosińska, psycholog. 21-letnia Marysia, córka Bronisława Komorowskiego, polityka Platformy Obywatelskiej, twierdzi, że w jej rodzinie konfliktu pokoleń nie ma, nie było i raczej już nie będzie. Rodzice wpoili dzieciom wartości i ideały, których one nigdy nie podawały w wątpliwość. Nie narzucali poza tym swojego zdania. To zachowanie typowe dla dzisiejszych tzw. rockandrollowych rodziców. Krzysztof Cugowski, wokalista Budki Suflera, nie przypomina sobie, by kiedykolwiek starał się narzucać dzieciom swoje opinie; jego 25-letni syn Piotr mówi, że do rodzinnych konfliktów nie dochodziło, bo ojciec był na to zbyt młody duchem. Z kolei 22-letni Michał, syn wicemarszałka Sejmu Donalda Tuska, twierdzi, że między nim a rodzicami występowały niewielkie różnice zdań.
- Bunt i konflikt pokoleń wynika z braku zrozumienia, a ja tego nie doświadczyłem - uważa Michał Tusk. - Pojęcie konfliktu pokoleniowego wymyślili starzy, nietolerancyjni ludzie. Nie wierzę w jego istnienie - dodaje Donald Tusk.
- Rodzice są teraz mniej nastawieni na wyznaczanie granic swoim dzieciom. Jednym z powodów jest to, że zakazywanie kojarzy się wielu dorosłym z autorytarnym systemem wychowawczym, kotórego sami doświadczali i źle wspominają i jest dziś powszechnie potępiany. Poza tym zakazywanie kojarzy się wielu dorosłym z autorytarnym systemem wychowawczym, który jest powszechnie potępiany - wyjaśnia Zofia Milska-Wrzosińska. Rodzice zmienili swój stosunek do dzieci także dlatego, że nawet 13-14-latki stały się dla nich autorytetami w kwestii kultury masowej czy nowych technologii. Z tego powodu uważają je za dojrzalsze, niż są w rzeczywistości.
Wojna przeciw rodzicom
Amerykańscy socjologowie Cornel West i Sylvie Ann Hewlett dowiedli w książce "The war against parents" ("Wojna przeciw rodzicom"), że kult młodości we współczesnej kulturze masowej hamuje naturalny proces ścierania się pokoleń. Dodatkowo, jak pokazały badania prof. Hanny Świdy-Ziemby, dziś to raczej dorośli starają się, by młodzież ich rozumiała. Wynika to m.in. z tego, że dla pokolenia dzisiejszych rodziców konflikt pokoleń bywał doświadczeniem traumatycznym. Do lat 60. młodzi ludzie marzyli o dorosłości, bo dorosły mógł więcej. Dziś wszyscy marzą o młodości, a rodzice starają się wręcz upodobnić do dzieci, na przykład w kwestii stylu życia. Poza tym ludzi dojrzali, dla których punktem odniesienia jest młodzież, starają się być jak najbardziej witalni i dynamiczni, by skutecznie rywalizować z młodszymi. Konflikt pokoleń przekształcił się więc w zwykły konflikt interesów.
Jak zauważa antropolog kultury prof. Roch Sulima, konflikt pokoleń zaistniał prawie sto lat temu wraz z pojawieniem się młodzieży jako osobnej grupy społecznej, co z kolei wiązało się z rozwojem gospodarczym i rodzeniem się kultury masowej. Według klasycznej definicji autorstwa amerykańskiego socjologa Samuela Eisenstadta, młodzież to grupa, która już przestała akceptować normy przestrzegane przez rodzinę, a jeszcze nie została wchłonięta przez system społeczny, dlatego próbuje identyfikować się z grupą rówieśniczą. Stąd właśnie biorą się subkultury i najróżniejsze wspólnoty generacyjne, najczęściej cementowane pokoleniowym doświadczeniem. Można ów proces doskonale prześledzić w literaturze amerykańskiej. I wojna światowa zaowocowała dziełami takich pisarzy jak Ernest Hemingway czy generacyjnym manifestem Johna Steinbecka "Tortilla Flat". Po II wojnie pojawili się bitnicy - zapowiedzią ich ideologii jest poświęcony konfliktowi pokoleniowemu "Buszujący w zbożu" JeromeŐa D. Salingera. Najbardziej znanym tekstem tego typu jest "W drodze" Jacka Kerouaca, zapis narkotycznej podróży bitników. Potem nastał czas zbuntowanych przeciw rodzicom hipisów i muzyki rockowej. Nie inaczej było w Polsce, czego przykładem pokolenie Kolumbów (m.in. Krzysztof Kamil Baczyński, Tadeusz Gajcy) - zbuntowane przeciw rodzicom, którzy stworzyli II Rzeczpospolitą. Mówiono u nas również o generacji października Ő56, choć w tym wypadku nie chodziło raczej o wspólnotę wieku i doświadczeń, lecz sprzeciw wobec stalinizmu. Ostatnią formacją literacką, którą połączyło traumatyczne pokoleniowe przeżycie (marzec 1968 r.), była Nowa Fala.
Konflikt mniemany
Na pokoleniowym konflikcie wciąż można coś zarobić. Najlepszym przykładem są kreujące sztuczne pokoleniowe konflikty partyjne młodzieżówki. Kilka lat temu liderka młodzieżówki SLD Sylwia Pusz mówiła w imieniu rówieśników, że nie zgadzają się na "bycie paprotkami na stole prezydialnym", po czym natychmiast taką rolę przyjęła. Taką typową sztuczną kreacją była wymyślona przez muzyka Cool Kids of Death "generacja nic" (nie ma wspólnoty, młodzież chce się jedynie dorobić) ma też swoje zachodnie odpowiedniki. Przykładem choćby słynna "generacja X" kreowana w USA w latach 90.
Do ostatniego prawdziwego konfliktu pokoleń doszło w roku 1968, w Polsce zaś jego odpryskiem były lata 80. ze swoim rockowym boomem. Moment, kiedy dochodzi do ostrego międzygeneracyjnego konfliktu, widać wyraźnie na ulicach, zaczyna się wtedy bowiem ekspansja subkultur. Dziś istnieją one szczątkowo. Między rodzicami i dziećmi zapanowała zgoda co do hierarchii życiowych celów.
Dziś w USA prawie połowa samotnych dwudziestolatków mieszka pod jednym dachem z rodzicami i wcale się na to nie skarży. To oznacza diametralną zmianę w zachowaniach. W Europie ten odsetek jest zresztą znacznie wyższy: w krajach Południa, jak dowiodły badania amerykańskiej socjolog Gail Sheehy, przekracza 70 proc. Co więcej, na naszym kontynencie znaczny odsetek mężczyzn do trzydziestki żyje na garnuszku rodziców. Wytłumaczenie tego jest proste. O ile jeszcze w latach 70. na Zachodzie i w latach 80. w Polsce większość nastolatków uważała, że rodzice ich nie rozumieją i wielu rzeczy niepotrzebnie zabraniają, o tyle obecnie aż trzy czwarte młodych ludzi dobrze się dogaduje z rodzicami. Potwierdzają to badania socjologów z Uniwersytetu Columbia. W sondażu CBOS konflikt między młodszym a starszym pokoleniem za poważny problem społeczny uznał co czwarty ankietowany. Zdecydowana większość (prawie 45 proc.) twierdziła, że ten spór jest nieistotny. W ostatnim piętnastoleciu rósł także odsetek tych, którzy nie widzą żadnego konfliktu między generacjami - obecnie wynosi on 25 proc. Zdaniem dr. Tomasza Szlendaka, socjologa, autora książki "Supermarketyzacja" (poświęconej postawom młodzieży), ten odsetek jest faktycznie wyższy. - Ludzie przyzwyczaili się, że jest coś takiego jak konflikt pokoleń, tymczasem w kulturze konsumpcyjnej nie ma żadnego powodu, by spór generacyjny się pojawiał. Nie ma bowiem konkurencyjnych systemów wartości - twierdzi Szlendak.
Rockandrollowi rodzice
Wbrew pozorom konflikt pokoleń nie jest niczym złym - jeśli nie jest motywowany ideologicznie, jak w wypadku lewicowców. W wymiarze społecznym wynika z niego więcej korzyści niż strat, bo najczęściej młodym chodzi o udowodnienie własnej wartości. W książce "Kultura i tożsamość" Margaret Mead pokazała, że kolonizacja Ameryki na przełomie XIX i XX wieku udała się dzięki ludziom skonfliktowanym z włas-nymi rodzicami. Chcieli oni udowodnić, że doskonale sobie poradzą na swoim.
- Jakiś rodzaj konfliktu pokoleń jest rozwojowo niezbędny. Aby świadomie przyjąć niektóre wartości rodziców jako swoje, najpierw trzeba je zakwestionować - mówi Zofia Milska-Wrzosińska, psycholog. 21-letnia Marysia, córka Bronisława Komorowskiego, polityka Platformy Obywatelskiej, twierdzi, że w jej rodzinie konfliktu pokoleń nie ma, nie było i raczej już nie będzie. Rodzice wpoili dzieciom wartości i ideały, których one nigdy nie podawały w wątpliwość. Nie narzucali poza tym swojego zdania. To zachowanie typowe dla dzisiejszych tzw. rockandrollowych rodziców. Krzysztof Cugowski, wokalista Budki Suflera, nie przypomina sobie, by kiedykolwiek starał się narzucać dzieciom swoje opinie; jego 25-letni syn Piotr mówi, że do rodzinnych konfliktów nie dochodziło, bo ojciec był na to zbyt młody duchem. Z kolei 22-letni Michał, syn wicemarszałka Sejmu Donalda Tuska, twierdzi, że między nim a rodzicami występowały niewielkie różnice zdań.
- Bunt i konflikt pokoleń wynika z braku zrozumienia, a ja tego nie doświadczyłem - uważa Michał Tusk. - Pojęcie konfliktu pokoleniowego wymyślili starzy, nietolerancyjni ludzie. Nie wierzę w jego istnienie - dodaje Donald Tusk.
- Rodzice są teraz mniej nastawieni na wyznaczanie granic swoim dzieciom. Jednym z powodów jest to, że zakazywanie kojarzy się wielu dorosłym z autorytarnym systemem wychowawczym, kotórego sami doświadczali i źle wspominają i jest dziś powszechnie potępiany. Poza tym zakazywanie kojarzy się wielu dorosłym z autorytarnym systemem wychowawczym, który jest powszechnie potępiany - wyjaśnia Zofia Milska-Wrzosińska. Rodzice zmienili swój stosunek do dzieci także dlatego, że nawet 13-14-latki stały się dla nich autorytetami w kwestii kultury masowej czy nowych technologii. Z tego powodu uważają je za dojrzalsze, niż są w rzeczywistości.
Wojna przeciw rodzicom
Amerykańscy socjologowie Cornel West i Sylvie Ann Hewlett dowiedli w książce "The war against parents" ("Wojna przeciw rodzicom"), że kult młodości we współczesnej kulturze masowej hamuje naturalny proces ścierania się pokoleń. Dodatkowo, jak pokazały badania prof. Hanny Świdy-Ziemby, dziś to raczej dorośli starają się, by młodzież ich rozumiała. Wynika to m.in. z tego, że dla pokolenia dzisiejszych rodziców konflikt pokoleń bywał doświadczeniem traumatycznym. Do lat 60. młodzi ludzie marzyli o dorosłości, bo dorosły mógł więcej. Dziś wszyscy marzą o młodości, a rodzice starają się wręcz upodobnić do dzieci, na przykład w kwestii stylu życia. Poza tym ludzi dojrzali, dla których punktem odniesienia jest młodzież, starają się być jak najbardziej witalni i dynamiczni, by skutecznie rywalizować z młodszymi. Konflikt pokoleń przekształcił się więc w zwykły konflikt interesów.
Jak zauważa antropolog kultury prof. Roch Sulima, konflikt pokoleń zaistniał prawie sto lat temu wraz z pojawieniem się młodzieży jako osobnej grupy społecznej, co z kolei wiązało się z rozwojem gospodarczym i rodzeniem się kultury masowej. Według klasycznej definicji autorstwa amerykańskiego socjologa Samuela Eisenstadta, młodzież to grupa, która już przestała akceptować normy przestrzegane przez rodzinę, a jeszcze nie została wchłonięta przez system społeczny, dlatego próbuje identyfikować się z grupą rówieśniczą. Stąd właśnie biorą się subkultury i najróżniejsze wspólnoty generacyjne, najczęściej cementowane pokoleniowym doświadczeniem. Można ów proces doskonale prześledzić w literaturze amerykańskiej. I wojna światowa zaowocowała dziełami takich pisarzy jak Ernest Hemingway czy generacyjnym manifestem Johna Steinbecka "Tortilla Flat". Po II wojnie pojawili się bitnicy - zapowiedzią ich ideologii jest poświęcony konfliktowi pokoleniowemu "Buszujący w zbożu" JeromeŐa D. Salingera. Najbardziej znanym tekstem tego typu jest "W drodze" Jacka Kerouaca, zapis narkotycznej podróży bitników. Potem nastał czas zbuntowanych przeciw rodzicom hipisów i muzyki rockowej. Nie inaczej było w Polsce, czego przykładem pokolenie Kolumbów (m.in. Krzysztof Kamil Baczyński, Tadeusz Gajcy) - zbuntowane przeciw rodzicom, którzy stworzyli II Rzeczpospolitą. Mówiono u nas również o generacji października Ő56, choć w tym wypadku nie chodziło raczej o wspólnotę wieku i doświadczeń, lecz sprzeciw wobec stalinizmu. Ostatnią formacją literacką, którą połączyło traumatyczne pokoleniowe przeżycie (marzec 1968 r.), była Nowa Fala.
Konflikt mniemany
Na pokoleniowym konflikcie wciąż można coś zarobić. Najlepszym przykładem są kreujące sztuczne pokoleniowe konflikty partyjne młodzieżówki. Kilka lat temu liderka młodzieżówki SLD Sylwia Pusz mówiła w imieniu rówieśników, że nie zgadzają się na "bycie paprotkami na stole prezydialnym", po czym natychmiast taką rolę przyjęła. Taką typową sztuczną kreacją była wymyślona przez muzyka Cool Kids of Death "generacja nic" (nie ma wspólnoty, młodzież chce się jedynie dorobić) ma też swoje zachodnie odpowiedniki. Przykładem choćby słynna "generacja X" kreowana w USA w latach 90.
Do ostatniego prawdziwego konfliktu pokoleń doszło w roku 1968, w Polsce zaś jego odpryskiem były lata 80. ze swoim rockowym boomem. Moment, kiedy dochodzi do ostrego międzygeneracyjnego konfliktu, widać wyraźnie na ulicach, zaczyna się wtedy bowiem ekspansja subkultur. Dziś istnieją one szczątkowo. Między rodzicami i dziećmi zapanowała zgoda co do hierarchii życiowych celów.
Więcej możesz przeczytać w 37/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.