Wiele tropów w aferze Orlenu prowadzi do Pałacu Prezydenckiego Aleksander Kwaśniewski (przez współpracowników zwany Preziem) mógłby odgrywać rolę ojca chrzestnego nieformalnej grupy, która chciała oddać Rosjanom kontrolę nad polskim sektorem paliwowym. Taki wniosek nie wprost pojawia się w raporcie ogłoszonym w ubiegłym tygodniu przez Romana Giertycha. Lider LPR nie napisał, że były dwie grupy rywalizujące z sobą o monopol w interesach z Rosjanami: pierwsza - skupiona wokół Leszka Millera i Jana Kulczyka, druga - wokół Wiesława Kaczmarka i Macieja Giereja. Aleksander Kwaśniewski w obydwóch mógł być zwornikiem - w zależności od sytuacji. Po opublikowaniu raportu z lewej strony sceny politycznej na Giertycha posypały się gromy. "Szef LPR nie dąży do prawdy, ale poluje na głowy" - uznała Jolanta Szymanek-Deresz, szefowa Kancelarii Prezydenta. - To, że niektórzy określają raport Giertycha jako stek bzdur, mnie nie dziwi: komisja narusza przecież bardzo konkretne interesy, dlatego warto się przyglądać, kto najgłośniej protestuje - mówi "Wprost" Zbigniew Wassermann (PiS), wiceprzewodniczący komisji śledczej. - Ten raport odpowiada na wiele pytań, racjonalizuje fakty. Nawet jeśli wiele stwierdzeń to jedynie hipotezy, to przecież są to hipotezy mocno uprawdopodobnione - ocenia szef PiS Jarosław Kaczyński.
Grupa trzymająca naftę
Giertych wskazuje na istnienie 100-, 200-osobowej nieformalnej grupy działającej na granicy polityki, biznesu i służb specjalnych, która od 15 lat de facto rządzi Polską. - Patronami tego środowiska są Aleksander Kwaśniewski, Leszek Miller i Jan Kulczyk - przekonuje Giertych. Zdaniem Jana Rokity, lidera PO, patologiczny układ biznesowo-polityczny do 1993 r. pozostawał w uśpieniu. Zaktywizował się po pierwszym powrocie postkomunistów do władzy. A trzy lata temu, gdy premierem został Leszek Miller, nabrał cech zorganizowanego systemu korupcyjnego. - Dziś można go zobaczyć, bo nawzajem zwalczające się frakcje wywlekają ciemne interesy i biznesowe zależności - mówi "Wprost" Rokita.
Moskiewskie centrum
Charles de Gaulle powiedział kiedyś o francuskiej partii komunistycznej, że jest to formacja "zewnętrzna". Zdaniem Jarosława Kaczyńskiego, lidera PiS, to samo określenie można zastosować do SLD. - Formacja postkomunistyczna powstawała za rosyjskie pieniądze i wpisywała się w interesy Moskwy, zwłaszcza na początku lat 90. - tłumaczy. I wymienia przykłady: sprzeciw wobec NATO, sceptycyzm w stosunku do UE (wcześniej EWG), akcentowanie konieczności utrzymania ścisłych związków z Moskwą. Kaczyński uważa, że prozachodni zwrot postkomunistycznej lewicy, jaki nastąpił w 1993 r., w dziwny sposób zbiegł się ze zmianą kursu Kremla po nieudanej próbie puczu w Moskwie jesienią tego samego roku. - Wygląda na to, że teraz, gdy Rosja wraca na tory imperialne, rosyjski ośrodek sterowania polską lewicą ulega rewitalizacji. Moim zdaniem, tak właśnie należy tłumaczyć ujawnione przez komisję śledczą ds. Orlenu próby przekazania polskiego sektora energetycznego w ręce Rosjan - ocenia Kaczyński.
Orlen i Rafineria Gdańska to nie tylko bezpieczeństwo energetyczne Polski, ale i ogromne pieniądze. To także kilka tysięcy stacji benzynowych, czyli ogromny udział w rynku. Dlatego succes fee od sprzedaży firm naftowych Rosjanom (czy komukolwiek innemu) też miał być wielki - Giertych ocenia go na 700 mln dolarów. Tymi pieniędzmi mogli się podzielić politycy lewicy, przygotowujący prywatyzację sektora naftowego, i biznesmeni, którzy operację mieli sfinansować. I zapewne o to pokłóciły się dwie rywalizujące z sobą grupy.
Czego nie ma w raporcie Giertycha?
Roman Giertych ostrze swojej krytyki kieruje przeciwko "grupie Millera", stosunkowo łagodnie traktując "grupę Kaczmarka", mającą inną koncepcję sprzedaży sektora naftowego. Tymczasem to nie Kulczyk i Miller chcieli sprzedać Rafinerię Gdańską Łukoilowi, lecz Kaczmarek i współpracujący z nim były szef Nafty Polskiej Maciej Gierej. Sam Kaczmarek stwierdził publicznie, że "z ekonomicznego punktu widzenia jest to bardzo dobra oferta, ale jest jeszcze kontekst polityczny, lecz to już należy do premiera". - Bardzo prawdopodobne, że w SLD były dwie grupy, które kombinowały z Rosjanami, i te dwie grupy się pokłóciły. Jeśli tak, to trzeba rozliczyć jednych i drugich. Nie ma mowy o jakichś taktycznych sojuszach z Kaczmarkiem przeciwko Millerowi czy odwrotnie - ocenia Jan Rokita.
Komisja w pałacu
W najbliższych tygodniach komisja będzie chciała wkroczyć w najbardziej bolesne dla bohaterów afery Orlenu obszary: sferę życia prywatnego. Powiązania "grupy trzymającej naftę" w znacznej mierze miały charakter nieoficjalny, towarzyski. Dziennik "Życie" rozpoczął właśnie publikację prywatnych zdjęć Jolanty Kwaśniewskiej z bohaterami afery. Opublikowano już fotografie prezydentowej ze współorganizatorami wiedeńskiego spotkania Andrzejem Kuną (przed komisją śledczą zeznał, że nigdy w życiu nie kontaktował się z Kwaśniewską) i Aleksandrem Żaglem (utrzymywał, że jeśli nawet spotykał się z Kwaśniewską, to kilkanaście lat temu), wreszcie z Edwardem Mazurem (którego jeden ze świadków wytypował jako prawdopodobnego zleceniodawcę zabójstwa gen. Marka Papały). W sejmowych kuluarach krążą opowieści, że to nie koniec przykrych niespodzianek, jakie w najbliższym czasie mogą czekać lewicę, a zwłaszcza prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i jego otoczenie. - Do Wigilii poznamy jeszcze wiele bardzo ciekawych rzeczy - mówi tajemniczo Giertych. Po publikacji zdjęć w "Życiu" zapowiada on wniosek o przesłuchanie przed komisją Jolanty Kwaśniewskiej i dokładne przyjrzenie się przepływom finansowym jej fundacji.
Liderowi LPR nie udało się wyjaśnić bulwersującego wątku "podatku korupcyjnego", czyli stałej prowizji pobieranej rzekomo przez polityków za udział w podejmowaniu korzystnych dla poszczególnych spółek paliwowych decyzji. Komisja dysponuje zeznaniami, które mówią nawet o istnieniu należących do polityków lewicy kont w szwajcarskich bankach, gdzie ów podatek miał być przelewany. - Gdyby te tajne konta udało się znaleźć, byłby to corpus delicti całej afery. Mam jednak wątpliwości, czy to się da zrobić. W tym celu trzeba by było przetrząsnąć zasoby polskich służb specjalnych, a na to zdaje się te służby nie mają wcale ochoty - ocenia Jarosław Kaczyński.
Koniec Rywinlandu
Po wyborach w 2001 r., w których Liga Polskich Rodzin uzyskała nadspodziewanie dobry wynik wyborczy, Roman Giertych powtarzał, że udało mu się upiłować jedną nogę "okrągłego stołu". W dniu wyborów samorządowych, w których LPR dostała 15-procentowe poparcie, dodawał, że właśnie wyłamał drugą nogę. - Osiągnięcia komisji ds. Orlenu to już nie wyłamywanie nóg. Teraz skaczemy butami po blacie stołu, a on roztrzaskuje się na kawałki. To koniec III Rzeczypospolitej, całego tego Rywinlandu. Na szczęście - mówi Giertych.
Giertych wskazuje na istnienie 100-, 200-osobowej nieformalnej grupy działającej na granicy polityki, biznesu i służb specjalnych, która od 15 lat de facto rządzi Polską. - Patronami tego środowiska są Aleksander Kwaśniewski, Leszek Miller i Jan Kulczyk - przekonuje Giertych. Zdaniem Jana Rokity, lidera PO, patologiczny układ biznesowo-polityczny do 1993 r. pozostawał w uśpieniu. Zaktywizował się po pierwszym powrocie postkomunistów do władzy. A trzy lata temu, gdy premierem został Leszek Miller, nabrał cech zorganizowanego systemu korupcyjnego. - Dziś można go zobaczyć, bo nawzajem zwalczające się frakcje wywlekają ciemne interesy i biznesowe zależności - mówi "Wprost" Rokita.
Moskiewskie centrum
Charles de Gaulle powiedział kiedyś o francuskiej partii komunistycznej, że jest to formacja "zewnętrzna". Zdaniem Jarosława Kaczyńskiego, lidera PiS, to samo określenie można zastosować do SLD. - Formacja postkomunistyczna powstawała za rosyjskie pieniądze i wpisywała się w interesy Moskwy, zwłaszcza na początku lat 90. - tłumaczy. I wymienia przykłady: sprzeciw wobec NATO, sceptycyzm w stosunku do UE (wcześniej EWG), akcentowanie konieczności utrzymania ścisłych związków z Moskwą. Kaczyński uważa, że prozachodni zwrot postkomunistycznej lewicy, jaki nastąpił w 1993 r., w dziwny sposób zbiegł się ze zmianą kursu Kremla po nieudanej próbie puczu w Moskwie jesienią tego samego roku. - Wygląda na to, że teraz, gdy Rosja wraca na tory imperialne, rosyjski ośrodek sterowania polską lewicą ulega rewitalizacji. Moim zdaniem, tak właśnie należy tłumaczyć ujawnione przez komisję śledczą ds. Orlenu próby przekazania polskiego sektora energetycznego w ręce Rosjan - ocenia Kaczyński.
Orlen i Rafineria Gdańska to nie tylko bezpieczeństwo energetyczne Polski, ale i ogromne pieniądze. To także kilka tysięcy stacji benzynowych, czyli ogromny udział w rynku. Dlatego succes fee od sprzedaży firm naftowych Rosjanom (czy komukolwiek innemu) też miał być wielki - Giertych ocenia go na 700 mln dolarów. Tymi pieniędzmi mogli się podzielić politycy lewicy, przygotowujący prywatyzację sektora naftowego, i biznesmeni, którzy operację mieli sfinansować. I zapewne o to pokłóciły się dwie rywalizujące z sobą grupy.
Czego nie ma w raporcie Giertycha?
Roman Giertych ostrze swojej krytyki kieruje przeciwko "grupie Millera", stosunkowo łagodnie traktując "grupę Kaczmarka", mającą inną koncepcję sprzedaży sektora naftowego. Tymczasem to nie Kulczyk i Miller chcieli sprzedać Rafinerię Gdańską Łukoilowi, lecz Kaczmarek i współpracujący z nim były szef Nafty Polskiej Maciej Gierej. Sam Kaczmarek stwierdził publicznie, że "z ekonomicznego punktu widzenia jest to bardzo dobra oferta, ale jest jeszcze kontekst polityczny, lecz to już należy do premiera". - Bardzo prawdopodobne, że w SLD były dwie grupy, które kombinowały z Rosjanami, i te dwie grupy się pokłóciły. Jeśli tak, to trzeba rozliczyć jednych i drugich. Nie ma mowy o jakichś taktycznych sojuszach z Kaczmarkiem przeciwko Millerowi czy odwrotnie - ocenia Jan Rokita.
Komisja w pałacu
W najbliższych tygodniach komisja będzie chciała wkroczyć w najbardziej bolesne dla bohaterów afery Orlenu obszary: sferę życia prywatnego. Powiązania "grupy trzymającej naftę" w znacznej mierze miały charakter nieoficjalny, towarzyski. Dziennik "Życie" rozpoczął właśnie publikację prywatnych zdjęć Jolanty Kwaśniewskiej z bohaterami afery. Opublikowano już fotografie prezydentowej ze współorganizatorami wiedeńskiego spotkania Andrzejem Kuną (przed komisją śledczą zeznał, że nigdy w życiu nie kontaktował się z Kwaśniewską) i Aleksandrem Żaglem (utrzymywał, że jeśli nawet spotykał się z Kwaśniewską, to kilkanaście lat temu), wreszcie z Edwardem Mazurem (którego jeden ze świadków wytypował jako prawdopodobnego zleceniodawcę zabójstwa gen. Marka Papały). W sejmowych kuluarach krążą opowieści, że to nie koniec przykrych niespodzianek, jakie w najbliższym czasie mogą czekać lewicę, a zwłaszcza prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i jego otoczenie. - Do Wigilii poznamy jeszcze wiele bardzo ciekawych rzeczy - mówi tajemniczo Giertych. Po publikacji zdjęć w "Życiu" zapowiada on wniosek o przesłuchanie przed komisją Jolanty Kwaśniewskiej i dokładne przyjrzenie się przepływom finansowym jej fundacji.
Liderowi LPR nie udało się wyjaśnić bulwersującego wątku "podatku korupcyjnego", czyli stałej prowizji pobieranej rzekomo przez polityków za udział w podejmowaniu korzystnych dla poszczególnych spółek paliwowych decyzji. Komisja dysponuje zeznaniami, które mówią nawet o istnieniu należących do polityków lewicy kont w szwajcarskich bankach, gdzie ów podatek miał być przelewany. - Gdyby te tajne konta udało się znaleźć, byłby to corpus delicti całej afery. Mam jednak wątpliwości, czy to się da zrobić. W tym celu trzeba by było przetrząsnąć zasoby polskich służb specjalnych, a na to zdaje się te służby nie mają wcale ochoty - ocenia Jarosław Kaczyński.
Koniec Rywinlandu
Po wyborach w 2001 r., w których Liga Polskich Rodzin uzyskała nadspodziewanie dobry wynik wyborczy, Roman Giertych powtarzał, że udało mu się upiłować jedną nogę "okrągłego stołu". W dniu wyborów samorządowych, w których LPR dostała 15-procentowe poparcie, dodawał, że właśnie wyłamał drugą nogę. - Osiągnięcia komisji ds. Orlenu to już nie wyłamywanie nóg. Teraz skaczemy butami po blacie stołu, a on roztrzaskuje się na kawałki. To koniec III Rzeczypospolitej, całego tego Rywinlandu. Na szczęście - mówi Giertych.
Więcej możesz przeczytać w 52/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.