Postępowa Europa robi z chrześcijan kozły ofiarne, gdy nie radzi sobie z problemami Właśnie jesteśmy świadkami powstawania nowych standardów w myśleniu lewicy o katolicyzmie. Są one nowe w stosunku do praktyk z ostatnich lat, ale korzeniami sięgają do najgorszych tradycji walki z ludźmi wierzącymi. Pozostawienie Magdaleny Środy na stanowisku pełnomocnika rządu ds. równości kobiet i mężczyzn wiele mówi o tych nowych standardach political correctness w Polsce. Dla dużej części wierzących to znak kolejnego przesunięcia granicy w debacie nad tym, co w dyskursie politycznym i światopoglądowym jest dopuszczalne, a co nie.
Katolicy - źródło zła
W dzisiejszej Europie granica tego, co akceptowalne, przesuwa się w stronę lekceważenia wrażliwości chrześcijan przy jednoczesnym żądaniu od nich oburzenia na skrajności dotykające zwolenników lewicowej wrażliwości. Ten styl myślenia, charakterystyczny także dla minister Środy, powoli staje się normą w Europie.
W minionym roku mieliśmy wiele razy do czynienia z przejawami chrystofobii. Znamienny był upór Francji, która chciała narzucić reszcie krajów unii usunięcie z europejskiej konstytucji wszelkich odniesień do chrześcijaństwa przy definiowaniu tożsamości naszego kontynentu. W październiku 2004 r. wybuchła afera z wykluczeniem ze składu Komisji Europejskiej Rocco Buttiglionego. Włoski polityk poddany został ostracyzmowi za przypomnienie, że w swoim sumieniu nie potrafi on oceniać aktywnej skłonności homoseksualnej inaczej niż jako grzechu.
W referacie wygłoszonym w Sztokholmie Środa zdefiniowała - obok przewin katolicyzmu - "rodzinocentryczność" naszej kultury jako czynnik ułatwiający agresję wobec kobiet. Ale katolicy są też ponoć winni innych grzechów. Ideolodzy ruchu homoseksualnego na podobnej zasadzie jak Środa mówią, że katolicyzm jest moralnie odpowiedzialny za wypadki fizycznej przemocy wobec homoseksualistów. W referacie "Homofobia a sprawa polska" Jacek Kochanowski stwierdza: "Niezbędne jest wyprowadzenie religii ze szkół, bowiem to właśnie lekcje religii są miejscem propagowania ideologii antylesbijskiej i antygejowskiej, zresztą także antykobiecej, antyaborcyjnej itp. (...) Walka z homofobią (...) musi polegać przede wszystkim na "podcinaniu gałęzi" wrogości wobec gejów: heteronormatywności naszej kultury". To nie jest język dialogu, lecz program wojny kulturowej, program eliminacji przeciwników z publicznej przestrzeni.
Wejście Środy do gabinetu Belki to nowość, bo dotychczas skala aktywności radykalnych feministek w rządach lewicy nie przekraczała pewnego progu. Teraz słaby rząd Belki robi benefis osobie, która głosi potrzebę wywrócenia do góry nogami podstaw dotychczasowej kultury społecznej. Środowisko planujące w szkołach i mediach finansowane przez rząd i unię kampanie na rzecz rewolucji obyczajowej stroi się jednocześnie w szaty prześladowanej mniejszości. Tak oto destruktorzy pokojowego współistnienia ludzi o różnych światopoglądach, kreują się na apostołów wolności, łamiących okowy cenzury.
Postępowa Europa robi z chrześcijan kozły ofiarne, gdy nie radzi sobie z problemami. Skoro nie jest łatwo dyskutować o skomplikowanych korzeniach przemocy w rodzinie, można obwinić o to nie lubianą religię.
Katolicy, czyli ekstremiści
Jak mają reagować ci, którzy zauważają stosowanie innych standardów wobec Rocco Buttiglionego i Magdaleny Środy? Jakie prawa mają ci, którzy nie godzą się na spychanie rodziny na margines i wyrzucanie religii ze szkół? Mają prawo protestować przeciw radykalizacji debaty publicznej i uznawaniu jako normy antykatolickich uprzedzeń. Lewica musi się zderzyć z poglądem, że rodzice mogą bronić swego prawa do wpływania na wychowanie dzieci. Że duża cześć społeczeństwa widzi w rodzinie podstawę naszej kultury i nie ma ochoty na utopijne eksperymenty na społeczeństwie.
Chrześcijanie są podzieleni w kwestii tego, jak reagować na wyjątkowe stężenie niechęci do siebie. Józefa Hennelowa w "Tygodniku Powszechnym", odrzucając tezy Środy, dziwi się, jak można dowodzić, że katolicyzm jest spychany do narożnika i żądać dymisji? Cóż w tym dziwnego? Żądanie reakcji premiera na propagowanie uprzedzeń wobec jednego z wyznań to naturalna reakcja obronna. Żadnej grupie, która podlega negatywnemu stygmatyzowaniu, nie jest obojętne, jaka będzie na to reakcja.
Udowadniając, że do żadnego przekroczenia zasad nie doszło, lewica skwapliwie wykorzystuje naturalną niechęć Kościoła i wierzących do ostentacji w reakcji na takie incydenty. Lewicowe media lubią cytować księży, którzy radzą wzruszyć ramionami na antychrześcijańską głupotę lub wyrazić jedynie ubolewanie nad czyimś zacietrzewieniem. Taka ostrożność wynika ze szlachetnych cech charakteru, ignoruje jednak to, że brak reakcji zmienia standardy publicznej debaty. Z kolei oczekiwanie na zdecydowane reakcje na bezpodstawny atak są przedstawiane jako ekstremizm. To majstersztyk socjotechniki: mówienie o dyskryminacji chrześcijan uznaje się za dowód ich agresywności. Tak było ze sprawą Buttiglionego, tak jest w wypadku Środy.
W liberalnej demokracji, wyczulonej rzekomo na każdą formę dyskryminacji, chrześcijanie zaczynają być krytykowani już za formułowanie swoich obaw przed dyskryminacją. Staje się to zrozumiałe, jeśli wziąć pod uwagę, że hasło walki z dyskryminacją służy jako taran do rozbijania tradycyjnej obyczajowości. W każdym innym wypadku, na przykład obaw katolików przed uprzedzeniami, ich protesty są nazywane przesadą albo fanatyzmem.
Decyzja premiera Belki o pozostawieniu Środy na stanowisku już tworzy nowy standard politycznej poprawności. Tym razem wyskokowi Środy towarzyszy jeszcze delikatna nagana premiera. Czy będzie tak samo przy kolejnej tego typu intelektualnej prowokacji?
W dzisiejszej Europie granica tego, co akceptowalne, przesuwa się w stronę lekceważenia wrażliwości chrześcijan przy jednoczesnym żądaniu od nich oburzenia na skrajności dotykające zwolenników lewicowej wrażliwości. Ten styl myślenia, charakterystyczny także dla minister Środy, powoli staje się normą w Europie.
W minionym roku mieliśmy wiele razy do czynienia z przejawami chrystofobii. Znamienny był upór Francji, która chciała narzucić reszcie krajów unii usunięcie z europejskiej konstytucji wszelkich odniesień do chrześcijaństwa przy definiowaniu tożsamości naszego kontynentu. W październiku 2004 r. wybuchła afera z wykluczeniem ze składu Komisji Europejskiej Rocco Buttiglionego. Włoski polityk poddany został ostracyzmowi za przypomnienie, że w swoim sumieniu nie potrafi on oceniać aktywnej skłonności homoseksualnej inaczej niż jako grzechu.
W referacie wygłoszonym w Sztokholmie Środa zdefiniowała - obok przewin katolicyzmu - "rodzinocentryczność" naszej kultury jako czynnik ułatwiający agresję wobec kobiet. Ale katolicy są też ponoć winni innych grzechów. Ideolodzy ruchu homoseksualnego na podobnej zasadzie jak Środa mówią, że katolicyzm jest moralnie odpowiedzialny za wypadki fizycznej przemocy wobec homoseksualistów. W referacie "Homofobia a sprawa polska" Jacek Kochanowski stwierdza: "Niezbędne jest wyprowadzenie religii ze szkół, bowiem to właśnie lekcje religii są miejscem propagowania ideologii antylesbijskiej i antygejowskiej, zresztą także antykobiecej, antyaborcyjnej itp. (...) Walka z homofobią (...) musi polegać przede wszystkim na "podcinaniu gałęzi" wrogości wobec gejów: heteronormatywności naszej kultury". To nie jest język dialogu, lecz program wojny kulturowej, program eliminacji przeciwników z publicznej przestrzeni.
Wejście Środy do gabinetu Belki to nowość, bo dotychczas skala aktywności radykalnych feministek w rządach lewicy nie przekraczała pewnego progu. Teraz słaby rząd Belki robi benefis osobie, która głosi potrzebę wywrócenia do góry nogami podstaw dotychczasowej kultury społecznej. Środowisko planujące w szkołach i mediach finansowane przez rząd i unię kampanie na rzecz rewolucji obyczajowej stroi się jednocześnie w szaty prześladowanej mniejszości. Tak oto destruktorzy pokojowego współistnienia ludzi o różnych światopoglądach, kreują się na apostołów wolności, łamiących okowy cenzury.
Postępowa Europa robi z chrześcijan kozły ofiarne, gdy nie radzi sobie z problemami. Skoro nie jest łatwo dyskutować o skomplikowanych korzeniach przemocy w rodzinie, można obwinić o to nie lubianą religię.
Katolicy, czyli ekstremiści
Jak mają reagować ci, którzy zauważają stosowanie innych standardów wobec Rocco Buttiglionego i Magdaleny Środy? Jakie prawa mają ci, którzy nie godzą się na spychanie rodziny na margines i wyrzucanie religii ze szkół? Mają prawo protestować przeciw radykalizacji debaty publicznej i uznawaniu jako normy antykatolickich uprzedzeń. Lewica musi się zderzyć z poglądem, że rodzice mogą bronić swego prawa do wpływania na wychowanie dzieci. Że duża cześć społeczeństwa widzi w rodzinie podstawę naszej kultury i nie ma ochoty na utopijne eksperymenty na społeczeństwie.
Chrześcijanie są podzieleni w kwestii tego, jak reagować na wyjątkowe stężenie niechęci do siebie. Józefa Hennelowa w "Tygodniku Powszechnym", odrzucając tezy Środy, dziwi się, jak można dowodzić, że katolicyzm jest spychany do narożnika i żądać dymisji? Cóż w tym dziwnego? Żądanie reakcji premiera na propagowanie uprzedzeń wobec jednego z wyznań to naturalna reakcja obronna. Żadnej grupie, która podlega negatywnemu stygmatyzowaniu, nie jest obojętne, jaka będzie na to reakcja.
Udowadniając, że do żadnego przekroczenia zasad nie doszło, lewica skwapliwie wykorzystuje naturalną niechęć Kościoła i wierzących do ostentacji w reakcji na takie incydenty. Lewicowe media lubią cytować księży, którzy radzą wzruszyć ramionami na antychrześcijańską głupotę lub wyrazić jedynie ubolewanie nad czyimś zacietrzewieniem. Taka ostrożność wynika ze szlachetnych cech charakteru, ignoruje jednak to, że brak reakcji zmienia standardy publicznej debaty. Z kolei oczekiwanie na zdecydowane reakcje na bezpodstawny atak są przedstawiane jako ekstremizm. To majstersztyk socjotechniki: mówienie o dyskryminacji chrześcijan uznaje się za dowód ich agresywności. Tak było ze sprawą Buttiglionego, tak jest w wypadku Środy.
W liberalnej demokracji, wyczulonej rzekomo na każdą formę dyskryminacji, chrześcijanie zaczynają być krytykowani już za formułowanie swoich obaw przed dyskryminacją. Staje się to zrozumiałe, jeśli wziąć pod uwagę, że hasło walki z dyskryminacją służy jako taran do rozbijania tradycyjnej obyczajowości. W każdym innym wypadku, na przykład obaw katolików przed uprzedzeniami, ich protesty są nazywane przesadą albo fanatyzmem.
Decyzja premiera Belki o pozostawieniu Środy na stanowisku już tworzy nowy standard politycznej poprawności. Tym razem wyskokowi Środy towarzyszy jeszcze delikatna nagana premiera. Czy będzie tak samo przy kolejnej tego typu intelektualnej prowokacji?
Co powiedziała Magdalena Środa w Sztokholmie |
---|
"Na temat katolicyzmu - ja bym powiedziała w ten sposób: nie ma bezpośredniego wpływu z całą pewnością, przynajmniej w Polsce, religii na przemoc w dwojakim sensie: nie jest to religia, która w jakikolwiek sposób wspiera przemoc bezpośrednio, ani nie jest to religia, która w sposób bezpośredni przeciwdziała przemocy. Natomiast istnieją na pewno pośrednie związki, wynikające po pierwsze z kultury i z tego, że kultura, jej struktura, podstawowe wartości są silnie oparte na religii i wpływ tej religii w Polsce nie zmniejsza się, a nawet zwiększa, a także struktura społeczeństwa opiera się na dominacji. I to jest dominacja o charakterze patriarchalnym. Bóg Ojciec tworzy społeczeństwo i społeczeństwo wspiera się na władzy ojców - to widać wyraźnie, tę poślednią pozycję kobiet, w listach św. Pawła chociażby, ona tam zostaje po raz pierwszy zdefiniowana, ponieważ przedtem nie ma takich opresyjnych. To jest taka cienka sprawa, no, bo przecież Kościół w Polsce nie przyczynia się ani nie przeciwstawia, ale jednocześnie wiadomo, że kultura ma swój kształt religijny i on wspiera ten rodzaj zachowań pośrednio.(...) Kościół nie będzie nigdy za przemocą... Cały wysiłek Jana Pawła II, żeby zrównać pozycję kobiet i mężczyzn... Ale gdyby się przypatrzeć, jakie są główne źródła podległej sytuacji kobiety, tobyśmy powiedzieli: religia. I one są tym bardziej podległe, im bardziej religia jest żywa. Tym bardziej kobiety są równe, im bardziej wpływ religii oddziałuje tylko na sferę eschatologii, życia prywatnego, a nie na sferę życia publicznego. Więc myślę, że to jest taka strasznie mocna siła." |
Więcej możesz przeczytać w 52/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.