Kończą się czasy literatury w stylu "co mi w duszy gra" - przyszłość należy do faction
Co to za literatura? Przecież to encyklopedia wiedzy o średniowiecznych herezjach - dziwili się niektórzy, czytając powieść "Imię róży" Umberta Eco. Tymczasem taka właśnie będzie literatura przyszłości: użyteczna i funkcjonalna - jak większość produktów współczesnego świata. Literatura współczesna to już nie psychologia czy językowe eksperymenty, lecz użyteczna wiedza w fabularnej otoczce. W krajach anglosaskich określa się ją terminem faction (z połączenia słów fact i fiction). Czysta fiction mało kogo interesuje, bo współczesny czytelnik ma zbyt mało czasu, by się tylko bawić czytaniem. Zresztą faction ma długą tradycję. Przed epoką radia, telewizji i Internetu tzw. literatura piękna była także kompendium wiedzy o świecie i człowieku - czy to u Szekspira, czy Tołstoja i Dostojewskiego, czy też Balzaka, Prousta bądź Flauberta. Oczywiście, fiction jest od faction łatwiejsza, dlatego wciąż dominuje na literackim rynku. Tyle że największe sukcesy odnosi prawie wyłącznie faction, o czym świadczy powodzenie książek Umberta Eco, a ostatnio Dana Browna czy Frederica Beigbedera.
Wołoszański jak Harris
"Pierwsza powieść oparta na faktach" - głosi hasło reklamujące debiutancką powieść Bogusława Wołoszańskiego "Twierdza szyfrów". Faction Wołoszańskiego w ciągu zaledwie miesiąca rozeszła się w 50 tys. egzemplarzy. Żadna z jego książek z dziedziny literatury faktu nie sprzedała się w takiej ilości w pierwszym miesiącu obecności na rynku. Wołoszański podążył tropem takich autorów, jak Frederick Forsyth, Ken Follett, Tom Clancy, Michael Crichton czy Wilbur Smith. Zanim przystąpią oni do pisania faction, pieczołowicie dokumentują miejsca akcji i prowadzą badania źródeł historycznych.
Pisarzem, który na świecie robi furorę książkami będącymi mariażem fikcji i faktów, jest Robert Harris, autor m.in. "Vaterlandu" i sfilmowanego przez Michaela Apteda thrillera wojennego "Enigma". Harris, historyk z wykształcenia, podobnie jak Wołoszański zaczynał od dziennikarskich śledztw i książek non fiction. Jego ostatnia, bestsellerowa powieść "Pompeja" to najlepszy przykład przewagi faction nad fiction. Harris opisując cztery dni z życia rzymskiego imperium, tuż przed wybuchem Wezuwiusza, korzystał nie tylko z Pliniusza i Seneki, ale też na przykład ze specjalistycznych prac z wulkanologii.
Bogusław Wołoszański żartuje, że jego "Twierdza szyfrów" powstała "z nadmiaru wiedzy". Zebrał mnóstwo informacji o historii sowieckich szyfrów jednorazowych oraz urządzeniu zwanym rybą młotem.
- Czułem wielki dyskomfort, mając tyle sensacyjnych faktów, których nie mogłem połączyć w spójną całość z punktu widzenia historycznej narracji. Ale możliwością ich spożytkowania okazała się powieść typu faction - opowiada "Wprost" Wołoszański. Trafił on w lukę na polskim rynku, bo nasi twórcy takich książek dotąd nie pisali. Wołoszański przyznaje, że - tak jak wielu czytelników - nudzi go czysta fikcja, czyli bezmyślne "przeżuwanie czarnych linijek".
Skazani na faction
Autorzy beletrystyki - by móc konkurować z telewizją czy Internetem - coraz częściej umieszczają akcję swych opowieści na tle autentycznych wydarzeń. - Mieszanka fikcji, faktów i dziennikarstwa to według mnie przyszłość literatury. Wystarczy porównać rankingi bestsellerów. Dlatego byłem niejako skazany na wybór tego gatunku - mówi Frederic Beigbeder, autor powieści "Windows on the World", rozgrywającej się podczas zamachu terrorystycznego 11 września. Oczywiście, solidnie zrekonstruowane historyczne tło w powieściach nie jest niczym nowym. Początków powieści nurtu faction w dzisiejszym znaczeniu można się dopatrywać w XVIII-wiecznych powieściach gotyckich i romansach rycerskich. W czasach oświecenia, czyli epoce fascynacji historią narodów i kultur, narodziła się właściwa powieść historyczna. W XIX wieku faction wzbogacili tacy autorzy, jak Walter Scott czy Aleksander Dumas. W polskiej literaturze tak czynili m.in. Józef Ignacy Kraszewski i Henryk Sienkiewicz.
W latach 80. XX wieku w Polsce dużym zainteresowaniem cieszyły się tzw. tygrysy - seria ukazująca zbeletryzowane dzieje II wojny światowej. Była to kieszonkowa forma faction, oczywiście pokiereszowana często przez cenzurę bądź oficjalną, zakłamaną wersję historii. Obecnie nawet literatura fantasy zbliża się do faction - wystarczy wspomnieć Andrzeja Sapkowskiego. Jego ostatnia książka "Boży wojownicy" zawiera dziesiątki odniesień do rzeczywistych wydarzeń. Dzisiaj literatura typu faction to często wyrafinowane, erudycyjne łamigłówki. Do takiej kategorii można zaliczyć powieści Umberta Eco czy głośny "Bakunowy faktor" Johna Bartha. Taką powieścią jest też "Klub Dantego" debiutanta Matthew Pearla. Ten literacki thriller osadzony w XIX-wiecznych realiach i osnuty wokół perypetii historycznych postaci został obsypany nagrodami i przetłumaczony na 36 języków (w kwietniu pojawi się po polsku). Powieść Pearla dowodzi, że kończą się czasy bezładnej pisaniny w stylu "co mi w duszy gra".
Więcej możesz przeczytać w 2/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.