Nie po raz pierwszy dzięki "Gazecie Wyborczej" wyrwałem się z narodowej kadzi pełnej zwid i zjaw
Wydawało mi się, że byłem w piątek na uroczystości przyznania tytułu Człowiek Roku prezydentowi Ukrainy Wiktorowi Juszczence. Miałem jakieś takie dziwne wrażenie, że widziałem tam Borysa Tarasiuka, byłego i pewnie przyszłego szefa ukraińskiej dyplomacji. Zwidziało mi się, że Tarasiuk odczytał posłanie od Juszczenki z podziękowaniem dla Polaków, a szczególnie polskich mediów za wsparcie jego walki o demokratyczną Ukrainę. Oglądałem tłumy prominencji od byłego premiera Millera po przyszłego premiera Rokitę, kilku marszałków Sejmu, komisjantów śledczych, a nawet artystów. Jakie też zmysły potrafią płatać człowiekowi figle.
W sobotę oprzytomniałem, wziąłem do ręki "Gazetę Wyborczą" i przekonałem się, że wszystko razem było tylko złudzeniem. W "Gazecie" na ten temat nie ma ani słowa. A przecież każdy w Polsce wie, że czego nie ma w "Gazecie", to nie może istnieć. Wszelki byt staje się realny dopiero, kiedy go opisze "Gazeta". Toteż na pewno Człowiekiem Roku został ksiądz prałat Jankowski, o czym sobotnia "Gazeta" donosi, a z całą pewnością nie jest nim Wiktor Juszczenko, bo "Gazeta" o tym milczy. Trzeba mieć nadzieję, że Juszczenko z Tarasiukiem wiedzę o świecie też czerpią z "Wyborczej", bo inaczej stracą kontakt z prawdziwą rzeczywistością i rzeczywistą prawdą. Najgorsze, że mogą zaniedbać wysłania do prałata depeszy gratulacyjnej. A jest czego winszować, bo nie tylko, że na Człowieka Roku wybrali Jankowskiego wróżbici i chiromanci, ale nagrodę będzie mu wręczał sam Andrzej Lepper.
Ja w każdym razie nie po raz pierwszy dzięki "Gazecie Wyborczej" wyrwałem się z atmosfery "Wesela" Wyspiańskiego, z tej narodowej kadzi pełnej zwid i zjaw. "Naści; rządź! Masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć". Czego nie wiem, tego nie ma. Racjonalizm polski. Mędrca szkiełko i oko. "Na wesele! Na wesele! Stań na czele!!!". Ciekawe tylko, jak to się dzieje, że niczego nie ma, wszystko się łudzi, a głowa na drugi dzień jednak boli. Może "Gazeta" by to wyjaśniła, bo bez jej egzegezy chodzimy wszyscy jak pojebani.
Tydzień zakończył się mirażem, ale wydarzeń potwierdzonych urzędowo przez "Gazetę" też było wiele. Polska dyplomacja, na przykład, odniosła wielki sukces, kto wie, czy nie najbardziej znaczący w dziejach: wypromowała ministra spraw zagranicznych Włodzimierza Cimoszewicza na marszałka Sejmu. To piękne osiągnięcie. Promocje są teraz w ogóle na czasie. Jest promocja Cimoszewicza, promocja toyoty i promocja proszku do prania Sunil oxygen formula. Zachęcony Krzysztof Janik wziął się do promowania Aleksandra Kwaśniewskiego na lidera lewicy. Dobry chwyt marketingowy. Gdyby jeszcze do Kwaśniewskiego dodawano po batonie Prince Polo, akcja byłaby znacznie skuteczniejsza. A tak Nałęcz z Borowskim jeszcze się wahają, czy brać.
Przed nami ważne wydarzenie - prezydent Rosji Władimir Putin nie tylko przyjedzie do Polski wyzwolić obóz koncentracyjny w Oświęcimiu, ale zaraz potem z Polski wyjedzie. Będzie to kolejny, po promocji Cimoszewicza, sukces polskiej dyplomacji, bo do tej pory jak ktoś przybywał, żeby nas wyzwalać, zwykle zostawał na dłużej. Uboczne skutki staropolskiej gościnności.
Dyplomacja nasza pod wodzą Adama Rotfelda będzie zresztą miała w tym roku kolejny trudny problem do rozwiązania. Rosja zlikwidowała rocznicę rewolucji październikowej jako święto państwowe i ustanowiła nowe - w rocznicę przepędzenia wojsk polskich pod dowództwem hetmana Żółkiewskiego z Kremla i z Moskwy. Teraz minister spraw zagranicznych RP, a nawet prezydent będą musieli wysyłać do Moskwy depesze z gratulacjami z okazji wypędzenia Polaków, a ambasador Polski na raucie kremlowskim będzie wypijał toasty "na pohybel Lachom". Coś trzeba z tym zrobić, aby przywrócić równowagę w naszych odwiecznie przyjaznych stosunkach z Rosją. Proponuję zrezygnować z 3 maja i zrobić święto narodowe w rocznicę zajęcia Kremla przez Żółkiewskiego. Wtedy Putin będzie nam przysyłał gratulacje, a ambasador Rosji w Pałacu Prezydenckim (dawniej Namiestnikowskim) wyśpiewywał "a u wysokich Kremla sufitów chwieją się polskie sztandary".
Składam taką propozycję, choć wiem, czym się to skończy - "Gazeta Wyborcza" opowie się za ustaleniem nowego, polskiego święta także w dniu wyzwolenia Kremla spod polskiej okupacji. Ale przynajmniej nastąpi ożywienie intelektualne, w wyniku którego kolejny raz dowiemy się, że jesteśmy gorsi.
Więcej możesz przeczytać w 2/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.