Siedem najczęściej stosowanych sztuczek adwokatów Ludzie poza wszelkimi podejrzeniami. Tak o adwokatach mówiono w latach 80., kiedy wielu z nich broniło opozycjonistów, pomagało prześladowanym. Dzisiaj coraz częściej mówi się o nich jako o ludziach balansujących na granicy prawa, a często wręcz stojących po stronie bezprawia. Choroba oskarżonego lub jego obrońcy, nie doręczone wezwanie na rozprawę, wniosek o zmianę adwokata z urzędu, wypowiedzenie obrońcy pełnomocnictwa, żądanie wyłączenia sędziego, powołanie nowych świadków i biegłych, wielogodzinna mowa sądowa - to najprostsze chwyty adwokatów. Umożliwiają one sparaliżowanie procesu karnego czy umorzenie postępowania wskutek przedawnienia się zarzutów. Tak właśnie może się zdarzyć w procesie FOZZ. Oskarżona Janina Chim nagle straciła zaufanie do swoich mecenasów, a kiedy sąd wyznaczył ich na obrońców z urzędu, nie odbierali zawiadomień - wręcz ukryli się przed wymiarem sprawiedliwości. Na rozprawie pojawili się dopiero wtedy, gdy wszczęto w ich sprawie postępowanie dyscyplinarne.
Chwyt nr 1
ZMIANA ADWOKATA
Podobny chwyt jak Janina Chim zastosowali na sali sądowej adwokaci Waldemar Puławski i Ewa Gaweł - obrońcy Haliny G. (Inki), zamieszanej w zabójstwo byłego ministra sportu Jacka Dębskiego. Bronili Inki przez trzy lata, po czym nagle oświadczyli, że "już nie reprezentują jej interesów". Adwokatów często zmieniał Grzegorz Piotrowski, zabójca księdza Jerzego Popiełuszki, sądzony kilka lat temu za znieważenie i zniesławienie sędziów. Mecenas Ilona Nowakowska-Góra, jedna z czworga obrońców Piotrowskiego w tym procesie, nie stawiała się na sali sądowej, tłumacząc się najpierw złym stanem zdrowia, a potem inną koncepcją obrony niż ta, której oczekiwał klient. W czerwcu ubiegłego roku dwa dni przed pierwszą rozprawą pełnomocnictwo wypowiedział adwokatom gangster Ryszard Niemczyk, zabójca Pershinga. Omal nie sparaliżowało to procesu w bielskim sądzie okręgowym. Miesiąc wcześniej podobny problem mieli katowiccy sędziowie uczestniczący w trzecim już procesie 22 członków plutonu specjalnego ZOMO, odpowiedzialnych za śmierć górników w kopalni Wujek. Trzech adwokatów złożyło wówczas wnioski o wyłączenie ze sprawy, czyli powtórzyli scenariusz z drugiego procesu zomowców.
O tym, jak skuteczną bronią jest zmiana adwokata, bez żenady mówił swoim klientom mecenas Henryk Dzido (senator Samoobrony), broniący trzech oskarżonych o pobicie policjantów podczas blokady w Bartoszycach w 1999 r. Po rozpoczęciu procesu w olsztyńskim sądzie w obecności dziennikarzy poinformował, że będzie bronił tylko jednego z oskarżonych, a pozostali mają poprosić o adwokata z urzędu. Klienci nie kryli zdziwienia, ale mecenas ich uspokajał: "Będę bronił was wszystkich, jeśli jednak teraz poprosicie o nowego adwokata, to sprawa się odwlecze". I rzeczywiście się odwlekła.
Chwyt nr 2
CHOROBA OBROŃCY
W 2002 r. dzień przed rozpoczęciem przed poznańskim sądem rejonowym powtórnego procesu oskarżonych pracowników Elektromisu zachorował jeden z ich dwóch obrońców - mecenas Wiesław Michalski. Do sądu trafiło zwolnienie lekarskie (na półtora miesiąca). Wówczas, aby nie hamować biegu postępowania zagrożonego przedawnieniem, sąd wyznaczył obrońcę z urzędu - Agatę Michalską, córkę Wiesława, która wcześniej zastępowała ojca na rozprawach. Nowy obrońca nie odbierał jednak korespondencji z sądu. Kiedy wreszcie mecenas Michalski wyzdrowiał, pojawił się na sali sądowej razem z córką i zasypał sąd wnioskami formalnymi. Wszystkie zostały odrzucone, ale zabrało to sądowi sześć godzin.
Aż sześć lat stracił warszawski sąd, nim udało się rozpocząć proces grupy przestępczej oskarżonej o porwanie i wymuszenia kilku milionów złotych od jednego z najbogatszych ludzi w Polsce. Sprawa spadała z wokandy 20 razy, bo albo nie stawiali się adwokaci, albo oskarżeni. Proces zakończono w 2003 r., po ośmiu latach od wniesienia aktu oskarżenia. Czterech gangsterów nie doczekało wyroku - zostali zamordowani lub zaginęli w niewyjaśnionych okolicznościach.
Chwyt nr 3
CHOROBA OSKARŻONEGO
W grudniu ubiegłego roku w Katowicach miał się zacząć ponowny proces 32-osobowego gangu Krakowiaka. Jednak - z powodu braku na ławie oskarżonych czterech osób odpowiadających z wolnej stopy - ten najdroższy w historii śląskiego wymiaru sprawiedliwości przewód sądowy rozpoczął się falstartem. Oskarżeni przysłali faksem pisma, że źle się czują. Po raz pierwszy sprawa Krakowiaka trafiła na wokandę w lutym 2001 r. Po 131 rozprawach trzeba było zacząć ją od nowa, gdyż zachorowała ławniczka. Samo zabezpieczenie sali rozpraw kosztowało do tego czasu 2 mln zł.
Choroby oskarżonych to niejednokrotnie zwykły wymysł. Dostarczanie sądowi fałszywych zaświadczeń o stanie zdrowia klienta stało się w ostatnich latach codziennością. Tylko wyjątkowo - tak jak w wypadku oskarżonego o pedofilię dyrygenta poznańskiego chóru Wojciecha Kroloppa - sądy negatywnie weryfikują dokumenty poświadczające chorobę.
Chwyt nr 4
USPRAWIEDLIWIONA NIEOBECNOŚĆ
Powszechnym sposobem na przedłużanie przez adwokatów postępowania sądowego jest ich nieobecność na rozprawach. Niedawno Sąd Rejonowy w Pile musiał ponownie odroczyć proces posłanki Samoobrony Renaty Beger oskarżonej o fałszowanie list wyborczych, ponieważ nie pojawił się jej obrońca. Mecenas Marek Czarnecki stwierdził, że jako eurodeputowany ma ważniejsze sprawy na głowie niż obecność w sądzie. Nie stawiają się w sądach także inni posłowie Samoobrony, którym obowiązki parlamentarne uniemożliwiają kontakt z wymiarem sprawiedliwości.
Z powodu notorycznej nieobecności adwokatów w Sądzie Rejonowym w Ostrowcu, gdzie toczy się sprawa oskarżonego o machinacje finansowe wójta Nowej Słupi i jego ludzi, z zaplanowanych w ubiegłym roku dwunastu rozpraw nie odbyła się połowa. Jedni obrońcy chorowali, inni uczestniczyli w komisji egzaminacyjnej - żaden z nich nie wysłał na rozprawy zastępcy. Sędzia Artur Adamiec nie mógł nic zrobić, bo nieobecność była usprawiedliwiona. Rozprawę trzeba było odroczyć.
Chwyt nr 5
NOWE DOWODY
Największe pole do popisu dają przedstawicielom palestry sprawy karne, w których - podobnie jak w wypadku sprawy FOZZ - zarzuty są zagrożone przedawnieniem. Adwokaci starają się wówczas nie tylko dostarczać sądowi kolejne zwolnienia lekarskie, ale składają też liczne wnioski przedłużające postępowanie - o powołanie nowych biegłych czy przesłuchanie dodatkowych świadków.
Skutecznym chwytem przeciągającym sprawy jest wykazywanie merytorycznych błędów prokuratury, ale dopiero w końcowej fazie postępowania sądowego. Najczęściej adwokaci wskazują wtedy błędy w opiniach biegłych. W styczniu 2003 r. w zielonogórskim sądzie miał się zakończyć proces grupy oskarżonej o wyłudzenie podatku VAT. Kiedy już obrońcy mieli wygłosić mowy końcowe, niespodziewanie złożyli wniosek o wznowienie procesu (sprawie groziło przedawnienie). Twierdzili, że główny oskarżony zwrócił fiskusowi całą kwotę. Prokurator przekonywał, że to kompletna bzdura, ale sąd postanowił zwrócić się do urzędu skarbowego. Okazało się, że rację miał oskarżyciel.
W sprawie przeciwko królowi żelatyny Kazimierzowi Grabkowi, toczącej się w Brodnicy, proces w ogóle nie mógł się rozpocząć, ponieważ główny oskarżony zachorował. Kiedy już wyzdrowiał, jego obrońca zażądał przesłuchania dodatkowo 350 świadków. Większość miała rozstrzygnąć przed sądem dylemat, czy zasadne jest istnienie Polskiego Związku Producentów Żelatyny.
Chwyt nr 6
WYŁĄCZENIE SĘDZIEGO
W połowie grudnia ubiegłego roku Henryk Dzido i Róża Żarska, obrońcy Andrzeja Leppera, próbowali sparaliżować proces lidera Samoobrony oskarżonego o zniesławienie polityków SLD i PO. Adwokaci zarzucili trójce sędziów stronniczość i zażądali odsunięcia ich od sprawy. Rozpoznanie takiego wniosku wymaga wyznaczenia trzech innych sędziów, którzy oceniają zasadność zarzutów. Bardziej finezyjna odmiana tej samej metody polega na wytaczaniu sędziom przez oskarżonych spraw o ochronę dóbr osobistych. Taka sytuacja zdarzyła się podczas procesu Elektromisu. Dwójka oskarżonych zarzuciła sędziemu Jakubowi Zielińskiemu, iż naruszył ich dobra osobiste. W pozwach napisali, że wzywanie ich do sądu i nakazanie meldowania się w komisariacie stanowi przejaw "nękania" i "szukania odwetu". Gdyby ta cywilna sprawa trafiła na wokandę, sędzia Zieliński musiałby zostać wyłączony ze sprawy. Nie stało się tak tylko dlatego, że oskarżeni nie potrafili podać prywatnego adresu sędziego.
Chwyt nr 7
KRUCZEK PRAWNY
Co trzeba zrobić, żeby się nie rozwieść? Należy wytoczyć małżonkowi sprawę rozwodową. Art. 428 kodeksu postępowania cywilnego stanowi bowiem, iż w razie nieusprawiedliwionego niestawiennictwa powoda postępowanie ulega zawieszeniu. Po roku sąd je w ogóle umarza. Przez ten czas współmałżonek nie może wnieść drugiej sprawy rozwodowej, bo formalnie jest ona w toku. Podobnych kruczków jest wiele. W przeszłości, na przykład w latach 80., najlepsi polscy adwokaci wykorzystywali je do obrony działaczy podziemnej "Solidarności".
Byłoby bezsensowne odbieranie adwokatom prawa do stosowania różnych sztuczek, które mają się jak najlepiej przysłużyć ich klientom. Adwokaci powinni jednak sami wiedzieć, kiedy ich działania stają się formą udziału w przestępstwie. A to już nie mieści się w zestawie dopuszczalnych chwytów.
ZMIANA ADWOKATA
Podobny chwyt jak Janina Chim zastosowali na sali sądowej adwokaci Waldemar Puławski i Ewa Gaweł - obrońcy Haliny G. (Inki), zamieszanej w zabójstwo byłego ministra sportu Jacka Dębskiego. Bronili Inki przez trzy lata, po czym nagle oświadczyli, że "już nie reprezentują jej interesów". Adwokatów często zmieniał Grzegorz Piotrowski, zabójca księdza Jerzego Popiełuszki, sądzony kilka lat temu za znieważenie i zniesławienie sędziów. Mecenas Ilona Nowakowska-Góra, jedna z czworga obrońców Piotrowskiego w tym procesie, nie stawiała się na sali sądowej, tłumacząc się najpierw złym stanem zdrowia, a potem inną koncepcją obrony niż ta, której oczekiwał klient. W czerwcu ubiegłego roku dwa dni przed pierwszą rozprawą pełnomocnictwo wypowiedział adwokatom gangster Ryszard Niemczyk, zabójca Pershinga. Omal nie sparaliżowało to procesu w bielskim sądzie okręgowym. Miesiąc wcześniej podobny problem mieli katowiccy sędziowie uczestniczący w trzecim już procesie 22 członków plutonu specjalnego ZOMO, odpowiedzialnych za śmierć górników w kopalni Wujek. Trzech adwokatów złożyło wówczas wnioski o wyłączenie ze sprawy, czyli powtórzyli scenariusz z drugiego procesu zomowców.
O tym, jak skuteczną bronią jest zmiana adwokata, bez żenady mówił swoim klientom mecenas Henryk Dzido (senator Samoobrony), broniący trzech oskarżonych o pobicie policjantów podczas blokady w Bartoszycach w 1999 r. Po rozpoczęciu procesu w olsztyńskim sądzie w obecności dziennikarzy poinformował, że będzie bronił tylko jednego z oskarżonych, a pozostali mają poprosić o adwokata z urzędu. Klienci nie kryli zdziwienia, ale mecenas ich uspokajał: "Będę bronił was wszystkich, jeśli jednak teraz poprosicie o nowego adwokata, to sprawa się odwlecze". I rzeczywiście się odwlekła.
Chwyt nr 2
CHOROBA OBROŃCY
W 2002 r. dzień przed rozpoczęciem przed poznańskim sądem rejonowym powtórnego procesu oskarżonych pracowników Elektromisu zachorował jeden z ich dwóch obrońców - mecenas Wiesław Michalski. Do sądu trafiło zwolnienie lekarskie (na półtora miesiąca). Wówczas, aby nie hamować biegu postępowania zagrożonego przedawnieniem, sąd wyznaczył obrońcę z urzędu - Agatę Michalską, córkę Wiesława, która wcześniej zastępowała ojca na rozprawach. Nowy obrońca nie odbierał jednak korespondencji z sądu. Kiedy wreszcie mecenas Michalski wyzdrowiał, pojawił się na sali sądowej razem z córką i zasypał sąd wnioskami formalnymi. Wszystkie zostały odrzucone, ale zabrało to sądowi sześć godzin.
Aż sześć lat stracił warszawski sąd, nim udało się rozpocząć proces grupy przestępczej oskarżonej o porwanie i wymuszenia kilku milionów złotych od jednego z najbogatszych ludzi w Polsce. Sprawa spadała z wokandy 20 razy, bo albo nie stawiali się adwokaci, albo oskarżeni. Proces zakończono w 2003 r., po ośmiu latach od wniesienia aktu oskarżenia. Czterech gangsterów nie doczekało wyroku - zostali zamordowani lub zaginęli w niewyjaśnionych okolicznościach.
Chwyt nr 3
CHOROBA OSKARŻONEGO
W grudniu ubiegłego roku w Katowicach miał się zacząć ponowny proces 32-osobowego gangu Krakowiaka. Jednak - z powodu braku na ławie oskarżonych czterech osób odpowiadających z wolnej stopy - ten najdroższy w historii śląskiego wymiaru sprawiedliwości przewód sądowy rozpoczął się falstartem. Oskarżeni przysłali faksem pisma, że źle się czują. Po raz pierwszy sprawa Krakowiaka trafiła na wokandę w lutym 2001 r. Po 131 rozprawach trzeba było zacząć ją od nowa, gdyż zachorowała ławniczka. Samo zabezpieczenie sali rozpraw kosztowało do tego czasu 2 mln zł.
Choroby oskarżonych to niejednokrotnie zwykły wymysł. Dostarczanie sądowi fałszywych zaświadczeń o stanie zdrowia klienta stało się w ostatnich latach codziennością. Tylko wyjątkowo - tak jak w wypadku oskarżonego o pedofilię dyrygenta poznańskiego chóru Wojciecha Kroloppa - sądy negatywnie weryfikują dokumenty poświadczające chorobę.
Chwyt nr 4
USPRAWIEDLIWIONA NIEOBECNOŚĆ
Powszechnym sposobem na przedłużanie przez adwokatów postępowania sądowego jest ich nieobecność na rozprawach. Niedawno Sąd Rejonowy w Pile musiał ponownie odroczyć proces posłanki Samoobrony Renaty Beger oskarżonej o fałszowanie list wyborczych, ponieważ nie pojawił się jej obrońca. Mecenas Marek Czarnecki stwierdził, że jako eurodeputowany ma ważniejsze sprawy na głowie niż obecność w sądzie. Nie stawiają się w sądach także inni posłowie Samoobrony, którym obowiązki parlamentarne uniemożliwiają kontakt z wymiarem sprawiedliwości.
Z powodu notorycznej nieobecności adwokatów w Sądzie Rejonowym w Ostrowcu, gdzie toczy się sprawa oskarżonego o machinacje finansowe wójta Nowej Słupi i jego ludzi, z zaplanowanych w ubiegłym roku dwunastu rozpraw nie odbyła się połowa. Jedni obrońcy chorowali, inni uczestniczyli w komisji egzaminacyjnej - żaden z nich nie wysłał na rozprawy zastępcy. Sędzia Artur Adamiec nie mógł nic zrobić, bo nieobecność była usprawiedliwiona. Rozprawę trzeba było odroczyć.
Chwyt nr 5
NOWE DOWODY
Największe pole do popisu dają przedstawicielom palestry sprawy karne, w których - podobnie jak w wypadku sprawy FOZZ - zarzuty są zagrożone przedawnieniem. Adwokaci starają się wówczas nie tylko dostarczać sądowi kolejne zwolnienia lekarskie, ale składają też liczne wnioski przedłużające postępowanie - o powołanie nowych biegłych czy przesłuchanie dodatkowych świadków.
Skutecznym chwytem przeciągającym sprawy jest wykazywanie merytorycznych błędów prokuratury, ale dopiero w końcowej fazie postępowania sądowego. Najczęściej adwokaci wskazują wtedy błędy w opiniach biegłych. W styczniu 2003 r. w zielonogórskim sądzie miał się zakończyć proces grupy oskarżonej o wyłudzenie podatku VAT. Kiedy już obrońcy mieli wygłosić mowy końcowe, niespodziewanie złożyli wniosek o wznowienie procesu (sprawie groziło przedawnienie). Twierdzili, że główny oskarżony zwrócił fiskusowi całą kwotę. Prokurator przekonywał, że to kompletna bzdura, ale sąd postanowił zwrócić się do urzędu skarbowego. Okazało się, że rację miał oskarżyciel.
W sprawie przeciwko królowi żelatyny Kazimierzowi Grabkowi, toczącej się w Brodnicy, proces w ogóle nie mógł się rozpocząć, ponieważ główny oskarżony zachorował. Kiedy już wyzdrowiał, jego obrońca zażądał przesłuchania dodatkowo 350 świadków. Większość miała rozstrzygnąć przed sądem dylemat, czy zasadne jest istnienie Polskiego Związku Producentów Żelatyny.
Chwyt nr 6
WYŁĄCZENIE SĘDZIEGO
W połowie grudnia ubiegłego roku Henryk Dzido i Róża Żarska, obrońcy Andrzeja Leppera, próbowali sparaliżować proces lidera Samoobrony oskarżonego o zniesławienie polityków SLD i PO. Adwokaci zarzucili trójce sędziów stronniczość i zażądali odsunięcia ich od sprawy. Rozpoznanie takiego wniosku wymaga wyznaczenia trzech innych sędziów, którzy oceniają zasadność zarzutów. Bardziej finezyjna odmiana tej samej metody polega na wytaczaniu sędziom przez oskarżonych spraw o ochronę dóbr osobistych. Taka sytuacja zdarzyła się podczas procesu Elektromisu. Dwójka oskarżonych zarzuciła sędziemu Jakubowi Zielińskiemu, iż naruszył ich dobra osobiste. W pozwach napisali, że wzywanie ich do sądu i nakazanie meldowania się w komisariacie stanowi przejaw "nękania" i "szukania odwetu". Gdyby ta cywilna sprawa trafiła na wokandę, sędzia Zieliński musiałby zostać wyłączony ze sprawy. Nie stało się tak tylko dlatego, że oskarżeni nie potrafili podać prywatnego adresu sędziego.
Chwyt nr 7
KRUCZEK PRAWNY
Co trzeba zrobić, żeby się nie rozwieść? Należy wytoczyć małżonkowi sprawę rozwodową. Art. 428 kodeksu postępowania cywilnego stanowi bowiem, iż w razie nieusprawiedliwionego niestawiennictwa powoda postępowanie ulega zawieszeniu. Po roku sąd je w ogóle umarza. Przez ten czas współmałżonek nie może wnieść drugiej sprawy rozwodowej, bo formalnie jest ona w toku. Podobnych kruczków jest wiele. W przeszłości, na przykład w latach 80., najlepsi polscy adwokaci wykorzystywali je do obrony działaczy podziemnej "Solidarności".
Byłoby bezsensowne odbieranie adwokatom prawa do stosowania różnych sztuczek, które mają się jak najlepiej przysłużyć ich klientom. Adwokaci powinni jednak sami wiedzieć, kiedy ich działania stają się formą udziału w przestępstwie. A to już nie mieści się w zestawie dopuszczalnych chwytów.
Więcej możesz przeczytać w 9/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.