Sensem idei IV Rzeczypospolitej jest zakwestionowanie tego, co pochodzi z PRL i niszczy polskie życie publiczne Czy można zasadniczo zmienić Polskę, zachowując obecną konstytucję? Tylko ktoś, kto jej nie czytał bądź poświęcił tej lekturze kilka minut, może na to pytanie odpowiedzieć twierdząco. Zaciekłość, z jaką przeciwko zmianom w konstytucji występują politycy postkomunistyczni, na czele z Aleksandrem Kwaśniewskim, najlepiej świadczy o jej realnym znaczeniu. W istocie uchwalona przed siedmioma laty konstytucja jest aktem świadomie ukształtowanym tak, aby ochronić podwójną tożsamość III Rzeczypospolitej - ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Konstytucja schizofrenii
Już w preambule konstytucji pominięto słowo "niepodległość", nazywając PRL okresem "łamania praw człowieka".
W każdej dziedzinie znajdziemy dwoistość konstytucyjnych rozwiązań. Z jednej strony, mamy wolnościowo brzmiące przepisy dotyczące niezawisłości sędziowskiej, z drugiej zaś - umocniony w konstytucji system przywilejów samorządu sędziowskiego, który oznacza, że cały ten segment władzy pozostaje w stanie nienaruszonym od 1989 r. Mamy całą gamę dobrze prezentujących się praw i wolności obywatelskich, a obok doktrynę praw nabytych, która "opiekuje się" pakietem przywilejów sprzecznych z zasadą sprawiedliwości.
W wypadku Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji właściwszym słowem niż dwoistość jest wynaturzenie. Żadna z dojrzałych demokracji nie wprowadziła do konstytucji takiego ciała jak KRRiTV, której patologiczny rozwój uderzał w pluralizm mediów i był zaprzeczeniem tego, czemu miała służyć - "wolności słowa" i "interesowi publicznemu". Gdy zabrakło jasnej wizji ustrojowej, o wielu rozstrzygnięciach decydował czysto negatywny przetarg i podział kompetencji. W wyniku tego polski prezydent, mający większe kompetencje niż prezydent Francji, znajduje się w pozycji instytucji nieodpowiedzialnej za politykę państwa. Przepisy konstytucyjne zachęcają prezydenta do konfliktu z rządem i nie premiują współdziałania. Wszystkie te okoliczności powodują osłabienie państwa. Silna władza państwowa stojąca na straży dobra wspólnego nie jest konstytucyjnym dobrem, stanowi bowiem prawdziwe zagrożenie dla potężnego układu nieoficjalnych interesów.
Ustrojowy hamulec
Konstytucja stała się potężnym instrumentem powstrzymującym ustrojowe przemiany. Jeśli celem SLD jest niedopuszczenie do zmian w konstytucji, to partia ta czyni tak nie z powodu miłości do prawa konstytucyjnego, lecz w imię bardzo konkretnych interesów. Słaba władza państwowa, niesprawne sądownictwo, konstytucyjna opieka nad agencjami i funduszami rozwijającymi się poza państwem, liberalny model polityki karnej - to sprzymierzeńcy sił, które żyją za parawanem wad III Rzeczypospolitej. Obrońcy obecnego ustroju czerpią wiele korzyści z praw autorskich do konstytucji, ale w ich stosunku do niej nie znajdziemy jakiegokolwiek sentymentu.
"Świętość" konstytucji obowiązuje tylko w starciu z prawicą, a nie wówczas, gdy wchodzi w kolizję z kultem prawa europejskiego. Nikt nie płacze z powodu jej degradacji przez konstytucję dla Europy, która ustanawia nadrzędność prawa europejskiego nad narodowymi konstytucjami. W Niemczech odezwały się krytyczne głosy, na czele z opinią prezesa niemieckiego sądu konstytucyjnego. W Polsce Tadeusz Mazowiecki i politycy, którzy uchodzą za ojców konstytucji, bagatelizują proces jej podporządkowania unijnemu traktatowi.
Podwójna tożsamość III RP
Rewizja konstytucji powinna być aktem wewnętrznego uzdrowienia państwa. W tej logice został napisany projekt konstytucji Prawa i Sprawiedliwości. Zrywa on z postkomunistyczną podwójną tożsamością III RP. Podstawowe znaczenie ma w nim zobowiązanie do umocnienia niepodległego państwa polskiego, funkcjonującego w warunkach międzynarodowej rywalizacji. Nie możemy się zgodzić na proces parcelacji państwa. Zasada podziału władzy nie oznacza zgody na słabość władzy państwowej i dominację interesów korporacyjnych kosztem wspólnego dobra.
W projekcie PiS rola ustrojowa prezydenta jest związana zasadą ciągłości władzy państwowej i wytyczaniem zasadniczych kierunków polityki państwa. Uważamy, że konstytucja powinna zachęcać prezydenta i premiera do wspólnego działania. Proponujemy wydawanie rozporządzeń z mocą ustawy przez prezydenta tylko na wniosek premiera. Byłyby one w całości zatwierdzane przez Sejm. Zakładamy również redukcję o połowę listy prerogatyw osobistych prezydenta. Część z 30 obecnych prerogatyw ma wyłącznie negatywne znaczenie i służy przeszkadzaniu rządowi. Mechanizm powinien być prosty: rząd mający wsparcie prezydenta ma większe możliwości, większościowy rząd parlamentarny nie może być przez niego "rozbijany". Prezydent otrzyma natomiast nowe kompetencje w sferze budowy siły państwa w długim terminie - zwierzchnictwo nad całą służbą cywilną.
Nowa konstytucja powinna uruchomić proces odrodzenia władzy sądowniczej. Stąd nowa formuła Krajowej Rady Sądownictwa kierowanej przez prezydenta i ministra sprawiedliwości, w której stanie się ona rzeczywistą instytucją państwa w dziedzinie wymiaru sprawiedliwości. Zmiana musi polegać na skasowaniu tajności procesów dyscyplinarnych przeciwko sędziom, która to zasada pozwalała na obronę swoich bez ryzyka publicznej kompromitacji. Minister sprawiedliwości powinien mieć prawo do nominowania prezesów sądów odpowiedzialnych za sprawność ich działania. W przeciwnym razie sądownictwo wejdzie w fazę jeszcze ostrzejszego kryzysu.
Koniec PRL
Wiele ugrupowań postuluje państwo tanie, nie przedstawiając jednak konkretnych rozwiązań. Projekt PiS zaznacza, że istotne znaczenie w tym względzie ma demontaż imperium agencji i funduszy, które marnotrawią gigantyczne pieniądze poza kontrolą państwa i powinny być wyeliminowane przez regulacje konstytucyjne. Trzeba także zlikwidować KRRiTV i zastąpić ją jednoosobowym kadencyjnym urzędem.
Do dziedziny marketingu politycznego, nie zaś prac konstytucyjnych, należą pomysły zmniejszenia Sejmu do 200 posłów oraz likwidacji Senatu. Reforma nie może się dokonać kosztem reprezentatywności parlamentu, co oznacza brak kontroli publicznej nad biurokracją. Rozważyć więc należy Sejm liczący 360 posłów, co przyniesie oszczędności przy zachowaniu kontroli parlamentarnej. Z kolei Senat liczący 30 senatorów wybieranych w okręgach jednomandatowych, oddalony od bieżącej polityki i mający kompetencje w zakresie tworzenia niezależnych od władzy wykonawczej instytucji, jest właściwą odpowiedzią na pytanie o przyszłość izby. Warto pamiętać, że Senat padł jako pierwszy ofiarą instalacji komunizmu w Polsce - jako instytucja obrażająca demokrację socjalistyczną.
Likwidacja Senatu to powrót do logiki ustrojowej PRL. Tymczasem chodzi o proces odwrotny - o zerwanie związków między państwem socjalistycznym a wolną Rzecząpospolitą. Z tego względu projekt PiS, nawiązując do propozycji Jana Nowaka-Jeziorańskiego, proponuje obowiązek złożenia przysięgi państwowej przez wszystkie osoby pełniące funkcje publiczne, które nie uczyniły tego przed rokiem 1990. Ta sama intencja przyświeca konstytucyjnej ochronie działania IPN i wprowadzeniu w konstytucji oparcia dla procesu lustracji. Prawo do prawdy o działalności partii komunistycznej i organów represji powinno być wyróżnionym prawem obywatelskim.
IV Rzeczpospolita
Poziom debaty konstytucyjnej w II Rzeczypospolitej może zawstydzać współczesne środowiska prawnicze i polityczne. W tamtym czasie powstały setki prac, wiele autorskich projektów, zorganizowano kilka ankiet konstytucyjnych. Dziś wiele można się nauczyć z lektury Estreichera, Komarnickiego, Peretiatkowicza, Wasiutyńskiego, Jaworskiego, Cara czy Makowskiego. Czy ci ludzie mogliby się odnaleźć w świecie, w którym konstytucja nie podlega żadnej krytyce, nawet z tego powodu, że bije rekordy ilościowe i zajmuje się takimi kwestami jak zajęcia dodatkowe prezesa NIK?
Gdy brakuje argumentów, powiada się, że rzecznicy zmian w konstytucji chcą zdemontować III RP. Tymczasem prawicowa opozycja nie kwestionuje dorobku samorządu terytorialnego, roli Trybunału Konstytucyjnego, wolności obywatelskich i praw rodziny - tego, co w III RP nowe i sprawdzone. Prawica kwestionuje to, co pochodzi z PRL i niszczy polskie życie publiczne. Taki jest sens idei IV Rzeczypospolitej. Spór toczy się zatem między obozem wstecznictwa III RP a rzecznikami zmian.
Fot. J. Marczewski, K. Mikuła
Już w preambule konstytucji pominięto słowo "niepodległość", nazywając PRL okresem "łamania praw człowieka".
W każdej dziedzinie znajdziemy dwoistość konstytucyjnych rozwiązań. Z jednej strony, mamy wolnościowo brzmiące przepisy dotyczące niezawisłości sędziowskiej, z drugiej zaś - umocniony w konstytucji system przywilejów samorządu sędziowskiego, który oznacza, że cały ten segment władzy pozostaje w stanie nienaruszonym od 1989 r. Mamy całą gamę dobrze prezentujących się praw i wolności obywatelskich, a obok doktrynę praw nabytych, która "opiekuje się" pakietem przywilejów sprzecznych z zasadą sprawiedliwości.
W wypadku Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji właściwszym słowem niż dwoistość jest wynaturzenie. Żadna z dojrzałych demokracji nie wprowadziła do konstytucji takiego ciała jak KRRiTV, której patologiczny rozwój uderzał w pluralizm mediów i był zaprzeczeniem tego, czemu miała służyć - "wolności słowa" i "interesowi publicznemu". Gdy zabrakło jasnej wizji ustrojowej, o wielu rozstrzygnięciach decydował czysto negatywny przetarg i podział kompetencji. W wyniku tego polski prezydent, mający większe kompetencje niż prezydent Francji, znajduje się w pozycji instytucji nieodpowiedzialnej za politykę państwa. Przepisy konstytucyjne zachęcają prezydenta do konfliktu z rządem i nie premiują współdziałania. Wszystkie te okoliczności powodują osłabienie państwa. Silna władza państwowa stojąca na straży dobra wspólnego nie jest konstytucyjnym dobrem, stanowi bowiem prawdziwe zagrożenie dla potężnego układu nieoficjalnych interesów.
Ustrojowy hamulec
Konstytucja stała się potężnym instrumentem powstrzymującym ustrojowe przemiany. Jeśli celem SLD jest niedopuszczenie do zmian w konstytucji, to partia ta czyni tak nie z powodu miłości do prawa konstytucyjnego, lecz w imię bardzo konkretnych interesów. Słaba władza państwowa, niesprawne sądownictwo, konstytucyjna opieka nad agencjami i funduszami rozwijającymi się poza państwem, liberalny model polityki karnej - to sprzymierzeńcy sił, które żyją za parawanem wad III Rzeczypospolitej. Obrońcy obecnego ustroju czerpią wiele korzyści z praw autorskich do konstytucji, ale w ich stosunku do niej nie znajdziemy jakiegokolwiek sentymentu.
"Świętość" konstytucji obowiązuje tylko w starciu z prawicą, a nie wówczas, gdy wchodzi w kolizję z kultem prawa europejskiego. Nikt nie płacze z powodu jej degradacji przez konstytucję dla Europy, która ustanawia nadrzędność prawa europejskiego nad narodowymi konstytucjami. W Niemczech odezwały się krytyczne głosy, na czele z opinią prezesa niemieckiego sądu konstytucyjnego. W Polsce Tadeusz Mazowiecki i politycy, którzy uchodzą za ojców konstytucji, bagatelizują proces jej podporządkowania unijnemu traktatowi.
Podwójna tożsamość III RP
Rewizja konstytucji powinna być aktem wewnętrznego uzdrowienia państwa. W tej logice został napisany projekt konstytucji Prawa i Sprawiedliwości. Zrywa on z postkomunistyczną podwójną tożsamością III RP. Podstawowe znaczenie ma w nim zobowiązanie do umocnienia niepodległego państwa polskiego, funkcjonującego w warunkach międzynarodowej rywalizacji. Nie możemy się zgodzić na proces parcelacji państwa. Zasada podziału władzy nie oznacza zgody na słabość władzy państwowej i dominację interesów korporacyjnych kosztem wspólnego dobra.
W projekcie PiS rola ustrojowa prezydenta jest związana zasadą ciągłości władzy państwowej i wytyczaniem zasadniczych kierunków polityki państwa. Uważamy, że konstytucja powinna zachęcać prezydenta i premiera do wspólnego działania. Proponujemy wydawanie rozporządzeń z mocą ustawy przez prezydenta tylko na wniosek premiera. Byłyby one w całości zatwierdzane przez Sejm. Zakładamy również redukcję o połowę listy prerogatyw osobistych prezydenta. Część z 30 obecnych prerogatyw ma wyłącznie negatywne znaczenie i służy przeszkadzaniu rządowi. Mechanizm powinien być prosty: rząd mający wsparcie prezydenta ma większe możliwości, większościowy rząd parlamentarny nie może być przez niego "rozbijany". Prezydent otrzyma natomiast nowe kompetencje w sferze budowy siły państwa w długim terminie - zwierzchnictwo nad całą służbą cywilną.
Nowa konstytucja powinna uruchomić proces odrodzenia władzy sądowniczej. Stąd nowa formuła Krajowej Rady Sądownictwa kierowanej przez prezydenta i ministra sprawiedliwości, w której stanie się ona rzeczywistą instytucją państwa w dziedzinie wymiaru sprawiedliwości. Zmiana musi polegać na skasowaniu tajności procesów dyscyplinarnych przeciwko sędziom, która to zasada pozwalała na obronę swoich bez ryzyka publicznej kompromitacji. Minister sprawiedliwości powinien mieć prawo do nominowania prezesów sądów odpowiedzialnych za sprawność ich działania. W przeciwnym razie sądownictwo wejdzie w fazę jeszcze ostrzejszego kryzysu.
Koniec PRL
Wiele ugrupowań postuluje państwo tanie, nie przedstawiając jednak konkretnych rozwiązań. Projekt PiS zaznacza, że istotne znaczenie w tym względzie ma demontaż imperium agencji i funduszy, które marnotrawią gigantyczne pieniądze poza kontrolą państwa i powinny być wyeliminowane przez regulacje konstytucyjne. Trzeba także zlikwidować KRRiTV i zastąpić ją jednoosobowym kadencyjnym urzędem.
Do dziedziny marketingu politycznego, nie zaś prac konstytucyjnych, należą pomysły zmniejszenia Sejmu do 200 posłów oraz likwidacji Senatu. Reforma nie może się dokonać kosztem reprezentatywności parlamentu, co oznacza brak kontroli publicznej nad biurokracją. Rozważyć więc należy Sejm liczący 360 posłów, co przyniesie oszczędności przy zachowaniu kontroli parlamentarnej. Z kolei Senat liczący 30 senatorów wybieranych w okręgach jednomandatowych, oddalony od bieżącej polityki i mający kompetencje w zakresie tworzenia niezależnych od władzy wykonawczej instytucji, jest właściwą odpowiedzią na pytanie o przyszłość izby. Warto pamiętać, że Senat padł jako pierwszy ofiarą instalacji komunizmu w Polsce - jako instytucja obrażająca demokrację socjalistyczną.
Likwidacja Senatu to powrót do logiki ustrojowej PRL. Tymczasem chodzi o proces odwrotny - o zerwanie związków między państwem socjalistycznym a wolną Rzecząpospolitą. Z tego względu projekt PiS, nawiązując do propozycji Jana Nowaka-Jeziorańskiego, proponuje obowiązek złożenia przysięgi państwowej przez wszystkie osoby pełniące funkcje publiczne, które nie uczyniły tego przed rokiem 1990. Ta sama intencja przyświeca konstytucyjnej ochronie działania IPN i wprowadzeniu w konstytucji oparcia dla procesu lustracji. Prawo do prawdy o działalności partii komunistycznej i organów represji powinno być wyróżnionym prawem obywatelskim.
IV Rzeczpospolita
Poziom debaty konstytucyjnej w II Rzeczypospolitej może zawstydzać współczesne środowiska prawnicze i polityczne. W tamtym czasie powstały setki prac, wiele autorskich projektów, zorganizowano kilka ankiet konstytucyjnych. Dziś wiele można się nauczyć z lektury Estreichera, Komarnickiego, Peretiatkowicza, Wasiutyńskiego, Jaworskiego, Cara czy Makowskiego. Czy ci ludzie mogliby się odnaleźć w świecie, w którym konstytucja nie podlega żadnej krytyce, nawet z tego powodu, że bije rekordy ilościowe i zajmuje się takimi kwestami jak zajęcia dodatkowe prezesa NIK?
Gdy brakuje argumentów, powiada się, że rzecznicy zmian w konstytucji chcą zdemontować III RP. Tymczasem prawicowa opozycja nie kwestionuje dorobku samorządu terytorialnego, roli Trybunału Konstytucyjnego, wolności obywatelskich i praw rodziny - tego, co w III RP nowe i sprawdzone. Prawica kwestionuje to, co pochodzi z PRL i niszczy polskie życie publiczne. Taki jest sens idei IV Rzeczypospolitej. Spór toczy się zatem między obozem wstecznictwa III RP a rzecznikami zmian.
Fot. J. Marczewski, K. Mikuła
Więcej możesz przeczytać w 12/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.