Europa Wschodnia pod rosyjskimi rządami była rajem - pisał w 1990 r. Noam Chomsky Lenin nazywał ich użytecznymi idiotami, bolszewicy poputczikami, czyli towarzyszami drogi. Przez lata studiowali tomy Lenina, Marksa, książeczki Mao i jako posiadacze "wiedzy" objaśniali świat. Propagowali moralność postępową i rewolucyjną. Upton Sinclair w czasie wielkiego głodu na Ukrainie pisał, że być może "straciło życie milion osób - może pięć milionów - ale człowiek inteligentny nie może zapominać, ile milionów zginęłoby, gdyby nie dokonano tych zmian", a Jean Paul Sartre dodawał, że czyny komunistów "należy oceniać w świetle ich dążeń". Za nimi intelektualna elita Europy i USA tłumaczyła, że "ZSRR działa wyłącznie w samoobronie wobec agresywnego Zachodu". Dziś marksizujący postmoderniści, zieloni, antyglobaliści, rozbrojeniowcy i pacyfiści, antyimperialiści, antykapitaliści, ekolodzy, orędownicy pokoju i antyrasiści są także towarzyszami drogi, tyle że antyamerykanizmu, wojującego islamu i antysemityzmu. Obejmują uniwersyteckie katedry i rozdają naukowe granty. Podróżują po świecie z wykładami i odczytami. W przyjaznych im mediach ich publikacje opatrywane są komentarzem "must read".
Co zawdzięczamy islamowi
Jose Saramago, portugalski pisarz i zdobywca Nagrody Nobla, uważa, że "Izrael nie ma prawa bytu". Carlos Fuentes, pisarz meksykański i były ambasador tego kraju we Francji, w pamiętnikach "Contra Bush" pisze, że "Stany Zjednoczone są swoim największym wrogiem", a panujące tam "frankofobia i islamofobia" sprawiają, iż "USA to Stany Zjednoczone Amnezji". Brytyjski pisarz A.N. Wilson przyznaje z kolei, że powstanie Izraela "było pomyłką", którą "można jeszcze naprawić". Zmarła niedawno Susan Sontag twierdziła, że "biała rasa jako taka jest rakiem historii". Tom Paulin, poeta i profesor literatury angielskiej na Uniwersytecie Oksfordzkim, proponuje więc, by "urodzonych w USA Żydów rozstrzelać na Zachodnim Brzegu".
Z kolei Margarita Lopez Gomez z Fundacion Occidental de la Cultura Islamica w Madrycie uważa, że "europejska kultura niemal wszystko zawdzięcza islamowi", nawet papier, który wymyślili "muzułmanie z Damaszku i Grenady". W związku z tym, jak mówi Tarik Ramadan, profesor studiów islamskich na Uniwersytecie Fryburskim w Szwajcarii: "Muzułmanie z Zachodu nie powinni się zachowywać jak zwykli obywatele pragnący żyć wedle wspólnych wartości, lecz jak większość zwolniona z ustępstw na rzecz innych wyznań".
Głupie kazanie
- Stany Zjednoczone są największym państwem terrorystycznym na świecie. Kolejni amerykańscy przywódcy to zaprzysiężeni przeciwnicy wolności, USA lekkomyślnie popełniają ludobójstwo w każdej sekundzie - mówi w krótkiej rozmowie z "Wprost" Noam Chomsky, guru lewicowych intelektualistów. Chomsky jest profesorem lingwistyki w Massachusetts Institute of Technology i jednym z najbardziej wpływowych krytyków Zachodu. Jego książki - tłumaczone na kilkadziesiąt języków - błyskawicznie stają się bestsellerami. Chomsky jest najczęściej cytowanym żyjącym autorem i ósmym (zaraz za Freudem) najczęściej cytowanym człowiekiem w historii. Jego wykłady gromadzą tłumy słuchaczy, są nagrywane i publikowane w Internecie. O jego pracy i poglądach nakręcono kilka filmów dokumentalnych, przedstawiających Chomsky'ego jako samotny głos prawdy w oceanie fałszu. Sam lubi być nazywany "najbardziej wpływowym dysydentem świata Zachodu". Nic dziwnego, że to, co powie Chomsky, jest prawie święte.
A co mówi Chomsky? Wypowiada się na każdy temat: od sytuacji politycznej w południowej Azji, przez wojnę z terrorem i "propagandę światowych mediów", po politykę Izraela. W sprawie Azji tłumaczy, że "nigdy nie było wystarczających dowodów, że kambodżańscy Czerwoni Khmerzy popełnili przypisywane im zbrodnie". O mediach w USA pisze, że "są instrumentem polityki państwowej wspomaganej przez duże korporacje". Upadek komunizmu w Europie był z kolei - według Chomsky'ego - "okazją dla USA do rozszerzenia swego imperium ekonomicznego", a ostatnie zmiany na Ukrainie oznaczają "duży zasób taniej siły roboczej, co szybko wykorzysta Ameryka". To oficjalnie. Nieoficjalnie Chomsky jest jeszcze bardziej śmiały. W ujawnionym niedawno liście do innego radykalnego publicysty, Alexandra Cockburna, Chomsky opisał swoje wrażenia z mowy, którą wygłosił Vaclav Havel w 1990 r. w amerykańskim Kongresie. Wystąpienie Havla było "wstydliwie głupim i moralnie odrażającym kazaniem ze szkółki niedzielnej". "Koniecznie należy wskazać pozostałej garstce zdrowych osób [w Czechach - red.], że w porównaniu z warunkami nałożonymi przez amerykańską tyranię i przemoc wschodnia Europa pod rządami rosyjskimi była praktycznie rajem" - pisał Chomsky.
Różnorodność zwyciężonych
David Pryce-Jones, publicysta "National Review", uważa, że dzisiejsi lewicowi idioci - tak samo jak ci, którzy przed kilkudziesięciu laty bronili komunizmu, bo uważali, że rewolucja zwycięży - chcą już teraz stanąć po stronie wygranych. Dzisiaj Zachód, jak pisze Pryce-Jones, musi stawić czoło postępującej islamizacji, która - parafrazując Stalina - "nie podda się, jeśli wróg nie zostanie zniszczony". - Nawet względy demograficzne sugerują, że Stary Kontynent dojrzał do upowszechnienia islamu - mówi.
Pryce ma wiele racji. Spośród 20 mln europejskich muzułmanów we Francji żyje 5-6 mln, co najmniej 3 mln w Niemczech, 2 mln w Wielkiej Brytanii, milion w Holandii i we Włoszech oraz pół miliona w Hiszpanii i Austrii. W USA muzułmanów jest 5-6 mln. Przebywający na Zachodzie muzułmanie nie zamierzają się asymilować, lecz - zgodnie z wytycznymi Tarika Ramadana - zamknięci w swoich enklawach postępują jak większość domagająca się należnych jej praw. W ich zdobywaniu mają jej pomóc współcześni poputczicy. Można ich znaleźć na uniwersytetach, które - jak napisał niedawno "The Economist" - mają obsesję na punkcie słów "różnorodność" i "tolerancja". W imię różnorodności zatrudnia się naukowców, którzy reprezentują mniejszość - etniczną lub światopoglądową - daje się im katedry i wydziały oraz promuje ich twórczość. Takim naukowcom nie wypada mówić inaczej niż: to "amerykański diabeł morduje", a "zdesperowani partyzanci" (ci sami, którzy ścinają zakładników) "walczą z wojskami okupacyjnymi".
Co ciekawe, jak zauważył Gabriel Schoenfeld w książce "The Return of Anti-Semitism", im więcej aktów terroru popełniają Palestyńczycy, tym więcej sympatii okazuje im lewica. "Zamachy traktowane są jako dowód post factum izraelskiej opresji" - napisał.
Zabójcy Maurów
Za sprawą agitacji lewicy islamska polityczna poprawność sieje moralne spustoszenie. Burmistrz Londynu Ken Livingstone kilka dni po tym, jak zdecydowanie odmówił przeproszenia żydowskiego dziennikarza za to, że nazwał go strażnikiem obozowym, określił Ariela Szarona mianem "przestępcy wojennego, którego miejsce jest w więzieniu". W Wielkiej Brytanii komisja ds. równości rasowej wydała orzeczenie, że przedsiębiorcy zatrudniający muzułmanów muszą im zapewnić pokój do modlitw, a za nieobecność w święta muzułmańskie trzeba im płacić. Katedra w Santiago rozważała usunięcie posągu św. Jakuba z Sewilli (zwanego zabójcą Maurów), bo mógłby obrażać muzułmanów. W Bolonii rozważano usunięcie fresku Dantego, gdyż przedstawiał on Mahometa w piekle.
Kwintesencją zła jest Żyd lub Amerykanin z koltem u pasa. W artykułach lewicujących gazet (nawet poważnych, jak "The Guardian" i "Independent") można przeczytać, że amerykański Kongres jest pod kontrolą żydowskiego lobby. W 2003 r. w konkursie na najlepszy rysunek prasowy zwyciężyła kreskówka zamieszczona w "Independent", przedstawiająca Ariela Szarona zjadającego głowę palestyńskiego dziecka.
Pod naciskiem organizacji muzułmańskich mnóstwo uwagi poświęca się "masowym prześladowaniom" muzułmanów w Europie i USA. Okazją do tego są toczące się w Wielkiej Brytanii czy Holandii debaty nad zaostrzeniem prawa antyterrorystycznego. Mówi się o "postępującej islamofobii" i łamaniu praw człowieka. Ataki na synagogi i cmentarze żydowskie, które we Francji i Niemczech są co roku liczone w setkach, przypisuje się "białym faszystom": neonazistom, ultranacjonalistom i skinheadom, czyli skrajnej prawicy. Bez echa przechodzą raporty organizacji żydowskich i Unii Europejskiej stwierdzające, że sporej części aktów wandalizmu dokonują "młodzi, biedni Arabowie" (raport UE "Manifestations of Anti-Semitism in the European Union"). Pod wpływem nagonki nasila się antyamerykanizm w Europie. Z ostatniego badania Pew Research Center wynika, że o ile w krajach muzułmańskich antyamerykanizm jest trwale deklarowany przez 80 proc. respondentów, o tyle w Europie jeszcze dwa lata temu otwarcie przyznawało się do niego kilka procent respondentów, a dziś ta liczba wzrosła do 30 proc.
Wszyscy mogą krytykować
W publicystyce Chomsky'ego i jego naśladowców istnieje kraj, który "przeciwstawił się potędze USA". Kilkadziesiąt kilometrów na południe od wybrzeży Florydy znajduje się miejsce, gdzie panuje "siła wolności". Tak myślą m.in. David P. Barash z Washington University i Charles Webel z Walden University, autorzy podręcznika "Pokój i studia konfliktów": "Kuba, od 40 lat nękana przez amerykańskie embargo, poradziła sobie ze śmiertelnością, która spadła do najniższego poziomu w całej Ameryce Łacińskiej, długość życia wydłużyła się z 55 lat w 1959 r. do 73 w roku 1984, a analfabetyzm nie przekracza kilku procent".
Ta argumentacja przypomina kawał, który krążył kiedyś w bloku komunistycznym: "Chruszczow z Kennedym pokłócili się, gdzie panują lepsze warunki. - U nas jest wolność słowa. Każdy może krytykować Amerykę - mówi Kennedy. - Nic wielkiego - replikuje Chruszczow. - U nas też jest wolność słowa i każdy może krytykować Amerykę!". Tak samo jest w rajach lewicowych idiotów. Tam każdy może krytykować Amerykę.
Jose Saramago, portugalski pisarz i zdobywca Nagrody Nobla, uważa, że "Izrael nie ma prawa bytu". Carlos Fuentes, pisarz meksykański i były ambasador tego kraju we Francji, w pamiętnikach "Contra Bush" pisze, że "Stany Zjednoczone są swoim największym wrogiem", a panujące tam "frankofobia i islamofobia" sprawiają, iż "USA to Stany Zjednoczone Amnezji". Brytyjski pisarz A.N. Wilson przyznaje z kolei, że powstanie Izraela "było pomyłką", którą "można jeszcze naprawić". Zmarła niedawno Susan Sontag twierdziła, że "biała rasa jako taka jest rakiem historii". Tom Paulin, poeta i profesor literatury angielskiej na Uniwersytecie Oksfordzkim, proponuje więc, by "urodzonych w USA Żydów rozstrzelać na Zachodnim Brzegu".
Z kolei Margarita Lopez Gomez z Fundacion Occidental de la Cultura Islamica w Madrycie uważa, że "europejska kultura niemal wszystko zawdzięcza islamowi", nawet papier, który wymyślili "muzułmanie z Damaszku i Grenady". W związku z tym, jak mówi Tarik Ramadan, profesor studiów islamskich na Uniwersytecie Fryburskim w Szwajcarii: "Muzułmanie z Zachodu nie powinni się zachowywać jak zwykli obywatele pragnący żyć wedle wspólnych wartości, lecz jak większość zwolniona z ustępstw na rzecz innych wyznań".
Głupie kazanie
- Stany Zjednoczone są największym państwem terrorystycznym na świecie. Kolejni amerykańscy przywódcy to zaprzysiężeni przeciwnicy wolności, USA lekkomyślnie popełniają ludobójstwo w każdej sekundzie - mówi w krótkiej rozmowie z "Wprost" Noam Chomsky, guru lewicowych intelektualistów. Chomsky jest profesorem lingwistyki w Massachusetts Institute of Technology i jednym z najbardziej wpływowych krytyków Zachodu. Jego książki - tłumaczone na kilkadziesiąt języków - błyskawicznie stają się bestsellerami. Chomsky jest najczęściej cytowanym żyjącym autorem i ósmym (zaraz za Freudem) najczęściej cytowanym człowiekiem w historii. Jego wykłady gromadzą tłumy słuchaczy, są nagrywane i publikowane w Internecie. O jego pracy i poglądach nakręcono kilka filmów dokumentalnych, przedstawiających Chomsky'ego jako samotny głos prawdy w oceanie fałszu. Sam lubi być nazywany "najbardziej wpływowym dysydentem świata Zachodu". Nic dziwnego, że to, co powie Chomsky, jest prawie święte.
A co mówi Chomsky? Wypowiada się na każdy temat: od sytuacji politycznej w południowej Azji, przez wojnę z terrorem i "propagandę światowych mediów", po politykę Izraela. W sprawie Azji tłumaczy, że "nigdy nie było wystarczających dowodów, że kambodżańscy Czerwoni Khmerzy popełnili przypisywane im zbrodnie". O mediach w USA pisze, że "są instrumentem polityki państwowej wspomaganej przez duże korporacje". Upadek komunizmu w Europie był z kolei - według Chomsky'ego - "okazją dla USA do rozszerzenia swego imperium ekonomicznego", a ostatnie zmiany na Ukrainie oznaczają "duży zasób taniej siły roboczej, co szybko wykorzysta Ameryka". To oficjalnie. Nieoficjalnie Chomsky jest jeszcze bardziej śmiały. W ujawnionym niedawno liście do innego radykalnego publicysty, Alexandra Cockburna, Chomsky opisał swoje wrażenia z mowy, którą wygłosił Vaclav Havel w 1990 r. w amerykańskim Kongresie. Wystąpienie Havla było "wstydliwie głupim i moralnie odrażającym kazaniem ze szkółki niedzielnej". "Koniecznie należy wskazać pozostałej garstce zdrowych osób [w Czechach - red.], że w porównaniu z warunkami nałożonymi przez amerykańską tyranię i przemoc wschodnia Europa pod rządami rosyjskimi była praktycznie rajem" - pisał Chomsky.
Różnorodność zwyciężonych
David Pryce-Jones, publicysta "National Review", uważa, że dzisiejsi lewicowi idioci - tak samo jak ci, którzy przed kilkudziesięciu laty bronili komunizmu, bo uważali, że rewolucja zwycięży - chcą już teraz stanąć po stronie wygranych. Dzisiaj Zachód, jak pisze Pryce-Jones, musi stawić czoło postępującej islamizacji, która - parafrazując Stalina - "nie podda się, jeśli wróg nie zostanie zniszczony". - Nawet względy demograficzne sugerują, że Stary Kontynent dojrzał do upowszechnienia islamu - mówi.
Pryce ma wiele racji. Spośród 20 mln europejskich muzułmanów we Francji żyje 5-6 mln, co najmniej 3 mln w Niemczech, 2 mln w Wielkiej Brytanii, milion w Holandii i we Włoszech oraz pół miliona w Hiszpanii i Austrii. W USA muzułmanów jest 5-6 mln. Przebywający na Zachodzie muzułmanie nie zamierzają się asymilować, lecz - zgodnie z wytycznymi Tarika Ramadana - zamknięci w swoich enklawach postępują jak większość domagająca się należnych jej praw. W ich zdobywaniu mają jej pomóc współcześni poputczicy. Można ich znaleźć na uniwersytetach, które - jak napisał niedawno "The Economist" - mają obsesję na punkcie słów "różnorodność" i "tolerancja". W imię różnorodności zatrudnia się naukowców, którzy reprezentują mniejszość - etniczną lub światopoglądową - daje się im katedry i wydziały oraz promuje ich twórczość. Takim naukowcom nie wypada mówić inaczej niż: to "amerykański diabeł morduje", a "zdesperowani partyzanci" (ci sami, którzy ścinają zakładników) "walczą z wojskami okupacyjnymi".
Co ciekawe, jak zauważył Gabriel Schoenfeld w książce "The Return of Anti-Semitism", im więcej aktów terroru popełniają Palestyńczycy, tym więcej sympatii okazuje im lewica. "Zamachy traktowane są jako dowód post factum izraelskiej opresji" - napisał.
Zabójcy Maurów
Za sprawą agitacji lewicy islamska polityczna poprawność sieje moralne spustoszenie. Burmistrz Londynu Ken Livingstone kilka dni po tym, jak zdecydowanie odmówił przeproszenia żydowskiego dziennikarza za to, że nazwał go strażnikiem obozowym, określił Ariela Szarona mianem "przestępcy wojennego, którego miejsce jest w więzieniu". W Wielkiej Brytanii komisja ds. równości rasowej wydała orzeczenie, że przedsiębiorcy zatrudniający muzułmanów muszą im zapewnić pokój do modlitw, a za nieobecność w święta muzułmańskie trzeba im płacić. Katedra w Santiago rozważała usunięcie posągu św. Jakuba z Sewilli (zwanego zabójcą Maurów), bo mógłby obrażać muzułmanów. W Bolonii rozważano usunięcie fresku Dantego, gdyż przedstawiał on Mahometa w piekle.
Kwintesencją zła jest Żyd lub Amerykanin z koltem u pasa. W artykułach lewicujących gazet (nawet poważnych, jak "The Guardian" i "Independent") można przeczytać, że amerykański Kongres jest pod kontrolą żydowskiego lobby. W 2003 r. w konkursie na najlepszy rysunek prasowy zwyciężyła kreskówka zamieszczona w "Independent", przedstawiająca Ariela Szarona zjadającego głowę palestyńskiego dziecka.
Pod naciskiem organizacji muzułmańskich mnóstwo uwagi poświęca się "masowym prześladowaniom" muzułmanów w Europie i USA. Okazją do tego są toczące się w Wielkiej Brytanii czy Holandii debaty nad zaostrzeniem prawa antyterrorystycznego. Mówi się o "postępującej islamofobii" i łamaniu praw człowieka. Ataki na synagogi i cmentarze żydowskie, które we Francji i Niemczech są co roku liczone w setkach, przypisuje się "białym faszystom": neonazistom, ultranacjonalistom i skinheadom, czyli skrajnej prawicy. Bez echa przechodzą raporty organizacji żydowskich i Unii Europejskiej stwierdzające, że sporej części aktów wandalizmu dokonują "młodzi, biedni Arabowie" (raport UE "Manifestations of Anti-Semitism in the European Union"). Pod wpływem nagonki nasila się antyamerykanizm w Europie. Z ostatniego badania Pew Research Center wynika, że o ile w krajach muzułmańskich antyamerykanizm jest trwale deklarowany przez 80 proc. respondentów, o tyle w Europie jeszcze dwa lata temu otwarcie przyznawało się do niego kilka procent respondentów, a dziś ta liczba wzrosła do 30 proc.
Wszyscy mogą krytykować
W publicystyce Chomsky'ego i jego naśladowców istnieje kraj, który "przeciwstawił się potędze USA". Kilkadziesiąt kilometrów na południe od wybrzeży Florydy znajduje się miejsce, gdzie panuje "siła wolności". Tak myślą m.in. David P. Barash z Washington University i Charles Webel z Walden University, autorzy podręcznika "Pokój i studia konfliktów": "Kuba, od 40 lat nękana przez amerykańskie embargo, poradziła sobie ze śmiertelnością, która spadła do najniższego poziomu w całej Ameryce Łacińskiej, długość życia wydłużyła się z 55 lat w 1959 r. do 73 w roku 1984, a analfabetyzm nie przekracza kilku procent".
Ta argumentacja przypomina kawał, który krążył kiedyś w bloku komunistycznym: "Chruszczow z Kennedym pokłócili się, gdzie panują lepsze warunki. - U nas jest wolność słowa. Każdy może krytykować Amerykę - mówi Kennedy. - Nic wielkiego - replikuje Chruszczow. - U nas też jest wolność słowa i każdy może krytykować Amerykę!". Tak samo jest w rajach lewicowych idiotów. Tam każdy może krytykować Amerykę.
Więcej możesz przeczytać w 12/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.