WYDARZENIA
KRÓTKO PO WOLSKU
Majtki - rozmiar IQ
Z ubiegłotygodniowego "Wprost" dowiedziałem się o wynalazku tzw. inteligentnych butów, które dzięki czujnikom, komputerowi i systemowi przekładni dostosowują się do podłoża, tempa marszu itp. Chciałbym jeszcze, by takie buty same się czyściły, ale nie bądźmy maksymalistami! Poza tym jestem ciekaw, co z resztą garderoby, czy w dającym się przewidzieć czasie również zmądrzeje? Pomysłów może być wiele - ideałem będą "wstydliwe kalesony", kurczące się na niezapowiedzianej randce do rozmiarów bokserek, czy majtki, które się same zsuwają, w chwili gdy ich nosicielka odczuje podniecenie. Podobnie przyda się myśląca "spódniczka-kokietka", która wie, kiedy się podwinąć. Inteligentna garderoba najbardziej przyda się w polityce. Jakże wygodny będzie kapelusz, który sam czapkuje, na przykład dla prezydenta w czasie wizyty w Moskwie ("czapką do ziemi po polsku"), albo krawat zmieniający preferencje wraz ze zmianą poglądów właściciela. A już szczytem rozsądku będą mogły się wykazać sznurowadła i paski dla aferzystów, które po zatrzymaniu właściciela przez policję będą piszczeć: "Nie damy się skonfiskować bez uprzedniego skontaktowania się z naszym adwokatem!".
Marcin Wolski
"WPROST" POLECA
KSIĄŻKA
KRÓTKO PO WOLSKU
Majtki - rozmiar IQ
Z ubiegłotygodniowego "Wprost" dowiedziałem się o wynalazku tzw. inteligentnych butów, które dzięki czujnikom, komputerowi i systemowi przekładni dostosowują się do podłoża, tempa marszu itp. Chciałbym jeszcze, by takie buty same się czyściły, ale nie bądźmy maksymalistami! Poza tym jestem ciekaw, co z resztą garderoby, czy w dającym się przewidzieć czasie również zmądrzeje? Pomysłów może być wiele - ideałem będą "wstydliwe kalesony", kurczące się na niezapowiedzianej randce do rozmiarów bokserek, czy majtki, które się same zsuwają, w chwili gdy ich nosicielka odczuje podniecenie. Podobnie przyda się myśląca "spódniczka-kokietka", która wie, kiedy się podwinąć. Inteligentna garderoba najbardziej przyda się w polityce. Jakże wygodny będzie kapelusz, który sam czapkuje, na przykład dla prezydenta w czasie wizyty w Moskwie ("czapką do ziemi po polsku"), albo krawat zmieniający preferencje wraz ze zmianą poglądów właściciela. A już szczytem rozsądku będą mogły się wykazać sznurowadła i paski dla aferzystów, które po zatrzymaniu właściciela przez policję będą piszczeć: "Nie damy się skonfiskować bez uprzedniego skontaktowania się z naszym adwokatem!".
Marcin Wolski
- WYDARZENIE TYGODNIA
Tabletka, żyletka, pończocha
Góral z wielką żyletką w dłoni stai u pondóża Tatr. Nie jest to bynajmniej Janosik. Mocny męski głoz z zakopiańskim akcentem mówi: "Nie ma lepszych jak ostrza Polonia". Kolejna historia: lektor straszy widzów, że paskudnym wirusem można się zarazić wszędzie: w tramwaju, biurze czy na przedstawieniu. Pomoże na to panacrine - przed wojną bardzo popularny lek na grypę, odpowiednik dzisiejszego panadolu. I jeszcze jedna historia: piękne nogi zasługują na jedwabne pończochy "Delta 7777" - przekonują na ekranie damy. Tak wygląda fabuła trzech krótkich przedwojennych reklamówek. Ku uciesze widzów do końca kwietnia są one emitowane w sieci Kinoplex. Na pomysł odrestaurowania i zaprezentowania współczesnej publiczności polskich reklam kinowych z lat 20. i 30. wpadli Paweł Śmietanka ( operator - nagroda na festiwalu Camerimage 2003 za film "Zmruż oczy") i Konrad Kamiński ( specjalista od reklamy kinowej). Pomysł to godny pochwały, bo perły przedwojennej polskiej reklamy są częścią dorobku naszej kultury - przez lata zapomnianą. (ŁR)
- KSIĄŻKA
Nas nie dogoniat
Marika" to równoległe dzieje dziennikarskiego śledztwa, działań operacyjnych polskich tajnych służb i byłego agenta KGB, który chce uratować córkę swojej kochanki. Do tego współczesna Polska i aluzje do rządów Leszka Millera, stylu życia prezydenta, wspomnienia stanu wojennego oraz zaczerpnięty z powieści grozy motyw znikania ludzi w tajemniczym lesie. Nie sposób autorowi odmówić talentu do tworzenia przemyślanych konstrukcji fabularnych zgrabnie spiętych ramami szpiegowskiego thrillera. Tyle że niewielka powieść jest zbyt przeładowana wątkami i bohaterami. Polacy, niczym w filmach Pasikowskiego, mają obco brzmiące nazwiska (Bauer, Krentz), co jak na opowieść o byłych funkcjonariuszach sił specjalnych utrudnia orientację - kto swój, a kto wróg. Szwankuje również indywidualizacja postaci - wszyscy są do siebie podobni, identycznie mówią, nie można się do nikogo przyzwyczaić. Niedostatki rekompensuje finał, zgrabnie rozwiązujący wszystkie splątane wątki, oraz parodystyczne nawiązania do teraźniejszości, np. czekający na swoją ofiarę eksagent KGB, który podśpiewuje "Nas nie dogoniat".
Marek Kochanowski
Krzysztof Kotowski, "Marika", Świat Książki
- PŁYTA
Dużo kiczu i jedna lesbijka
Lata 70. królują tej wiosny nie tylko w sklepach odzieżowych, ale również w muzyce. Przekonali się o tym Brytyjczycy, a powoli zaczynają też tego doświadczać Polacy. Choć członkowie zespołu Scissor Sisters pochodzą z USA, największy sukces odnieśli w Anglii. Ich nowatorskie brzmienie, stylizowane na popularne trio Bee Gees, to świeży powiew na skostniałej scenie popowej. Jedenaście utworów, które znalazły się na debiutanckiej płycie, to taneczne disco (trochę plastikowe i celowo kiczowate) zgrabnie przeplatane z melancholijnymi balladami. Ciekawostką jest śpiewany falsetem cover "Comfortably Numb" Pink Floyd, co przez dużą część krytyki zostało uznane za profanację. Kwintet zasłynął jednak dzięki radosnemu singlowi "Take your mama", opowiadającemu o tym, jak najlepiej uświadomić mamie nasze odmienne preferencje seksualne. Bo Scissor Sisters nie jest kolejnym girlsbandem, lecz grupą tworzoną przez czterech gejów i jedną lesbijkę, a jego nazwa nawiązuje do pozycji miłos-nej popularnej wśród pań kochających inaczej.
Kalina Kawalec
Scissor Sisters, "Scissor Sisters", Universal Music Polska
"WPROST" POLECA
KSIĄŻKA
- Sto lat miłości
Warto było czekać dekadę na nową powieść kolumbijskiego noblisty. To książka dojrzała i prawdziwa, która płynie naturalnym rytmem - odmierzanym uderzeniami zdrowego serca 90-letniego bohatera. Marquez, w którego twórczości przewijają się motywy upływającego czasu, miłości i śmierci, tym razem dowodzi, że spełnienie można osiągnąć nawet tuż przed setką. Podobnie jak pierwszą miłość - ożywcze uczucie, które odwraca świat do góry nogami i pozwala zrozumieć, kim naprawdę jesteśmy. Zatopieni w lekturze zapominamy, że to literacka kreacja, a nie szeptana do ucha opowieść zaprzyjaźnionego erudyty - znawcy antyku i najlepszych burdeli. Pomaga w tym świetne tłumaczenie Carlosa Marrodana Casasa, które zachwyca pełnym elegancji językiem. Marquez napisał książkę o tym, czym naprawdę jest życie i jego prawdziwe przeżywanie. Mogło się to udać tylko tak dojrzałemu wiekiem i literackim doświadczeniem pisarzowi, który ma zaskakująco wiele wspólnego z narratorem.
Marta Sawicka
Gabriel Garcia Marquez, "Rzecz o mych smutnych dziwkach", Muza
Więcej możesz przeczytać w 12/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.