Jak bezpieka fałszowała historię powojennej polskiej literatury Polska literatura ma swoich Sołżenicynów, Bułhakowów i swoje Achmatowe - inwigilowanych, szczutych, doprowadzanych do ostateczności przez bezpiekę. Podczas gdy oni byli z wielką zaciekłością prześladowani, władze PRL obsypywały zaszczytami, nagrodami, talonami i wydaniami zbiorowymi takich pisarzy, jak Stanisław Ryszard Dobrowolski, Władysław Machejek, Jerzy Putrament, Roman Bratny, Jan Dobraczyński czy Jarosław Iwaszkiewicz. Po drugiej stronie byli Paweł Jasienica, Melchior Wańkowicz, Jerzy Braun, Stefan Kisielewski, January Grzędziński, Janusz Szpotański, Jerzy Szaniawski czy Władysław Grabski. Wieloletnie rozpracowywanie tych niepokornych pisarzy czasem kończyło się śmiercią: jeśli nie fizyczną, to cywilną: zakazem druku, niszczeniem rękopisów, zepchnięciem w pisarski niebyt.
Pawła Jasienicę, pisarza historycznego, szpiclowała podstawiona mu przez Służbę Bezpieczeństwa kobieta, która została potem jego żoną. W Instytucie Pamięci Narodowej zachowały się jej raporty. Zachowane materiały ze szpiclowania Melchiora Wańkowicza liczą dziesięć opasłych tomów (byłoby ich więcej, ale zniszczono zapisy podsłuchów telefonicznych). Imponujące ubeckie dossier mają pisarze Jerzy Braun i January Grzędziński (współpracownik paryskiej "Kultury", trzeci obok Kisiela i Jasienicy z tzw. bandy trojga).
Joanna Siedlecka, autorka głośnych biografii, m.in. Jerzego Kosińskiego, Witolda Gombrowicza czy Zbigniewa Herberta, dotarła do materiałów IPN dotyczących pisarzy. Efektem tej lektury jest książka "Obława". Nie jest ona poświęcona agentom, bo - jak mówi autorka - nie ma sensu czynić bohaterami małych ludzi, którzy dla regularnych pieniędzy wydawali nawet rodzinę i przyjaciół, co spotkało na przykład Pawła Jasienicę. Bohaterami "Obławy" nie są też kolaborujący z władzą pisarze. To wstrząsająca historia ofiar bezpieki, prześladowanych z wielką zaciekłością jeszcze w latach 70., czyli w rzekomo złotej epoce Gierka.
Hańba domowa
Agenturalne powiązania niektórych członków Związku Literatów Polskich (Stefan Kisielewski nazywał ten związek psim gównem), a także zwykłe wysługiwanie się władzy przez część pisarzy były przedmiotem zainteresowania dziennikarzy i historyków przed powstaniem "Obławy" Siedleckiej. Najbardziej znana jest "Hańba domowa" Jacka Trznadla, która odbrązawia znane postacie. Podobne wątki podejmuje "Czerwona msza" Bohdana Urbankowskiego. Z kolei wydana w ubiegłym roku książka Andrzeja Krajewskiego "Między współpracą a oporem" pokazuje łatwość, z jaką władza pozyskiwała przychylność znanych postaci ze świata kultury, w tym takich, które potem stały się przeciwnikami tej władzy. Nową książkę o bliskich związkach twórców, władzy i agentury przygotowują Anna Bikont i Joanna Szczęsna - "Towarzysze nieudanej podróży". Pierwszą książką pokazującą uwikłanie twórców w system był jednak wydany w 1953 r. "Zniewolony umysł" Czesława Miłosza. Przyszły noblista pokazał tam nikczemne oblicze cynika Jerzego Putramenta (Gamma), słabego, zniszczonego nałogami i łasego na komunistyczną opiekuńczość Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego (Delta) oraz rozchwianego i zmieniającego poglądy Jerzego Andrzejewskiego (Alfa).
Największymi ofiarami PRL nie byli jednak tacy twórcy, jak Jerzy Andrzejewski, Adam Ważyk czy Kazimierz Brandys, którzy zdążyli zmienić front i mimo dramatycznych przejść i rozterek pozostali cenionymi pisarzami, a często autorami szkolnych lektur (podobnie było z szekspirologiem Janem Kottem, dramaturgiem Leonem Kruczkowskim czy poetą, tłumaczem i reporterem Wiktorem Woroszylskim). Tak naprawdę ofiarami były postacie już całkowicie zapomniane - jak January Grzędziński - bo ich opór i konsekwencja sprawiły, że wymazano je ze słowników biograficznych i bibliotecznych katalogów.
Haki na Iredyńskiego
W "Obławie" Joanna Siedlecka opisuje tragiczne losy kilku pokoleń pisarzy: od przedstawiciela przedwojennej inteligencji, adiutanta marszałka Piłsudskiego Januarego Grzędzińskiego, po osoby urodzone po 1945 r., jak łódzki poeta Jacek Bierezin, w stanie wojennym internowany w Jaworznie. Bierezin, zmuszony do emigracji, zostawiony sam sobie, żył w biedzie, popadł w alkoholizm i w wieku czterdziestu lat popełnił samobójstwo. Wcześniej, po wyrzuceniu ze Związku Literatów Polskich, nie mógł publikować, nie mógł rozwinąć poetyckiego talentu, którym skrzył się jego pierwszy tomik.
Prześladowania bezpieki przyspieszyły śmierć Pawła Jasienicy. Ireneusz Iredyński, nazywany polskim Genetem, autor powieści "Dzień oszusta" czy "Manipulacja", zmarł, mając zaledwie 46 lat. Siedlecka tak o nim napisała: "Nadłamany więzieniem, które, jak przyznawał, przeorało go (...). I nie napisał już nic równie odkrywczego i drapieżnego na miarę swoich pierwszych utworów". Powód uwięzienia Iredyńskiego na trzy lata był groteskowy. Podstawiona przez bezpiekę 19-latka oskarżyła go o gwałt, do którego nigdy nie doszło. Haków na Iredyńskiego szukano zresztą dużo wcześniej. Rozpuszczano na przykład plotki, że syfonem zabił pułkownika rezerwy, oskarżono go o to, że planował napad rabunkowy na dom poety Tadeusza Kubiaka (sam Kubiak bronił potem Iredyńskiego). Wrabiano Iredyńskiego w gwałt na aktorce Kalinie Jędrusik (wszystkiemu zaprzeczyła). Iredyński, a właściwie Ireneusz Kapusto, był inwigilowany przez wiele lat po odsiadce. Za osobistego wroga uznał go Władysław Gomułka, który o Iredyńskim mówił na XIII plenum KC PZPR: "Ten człowiek żyje tak, jak pisze".
Skazany Wańkowicz
Reżyserowane procesy, fabrykowane dowody, aresztowania bez postawienia zarzutów - takie metody stosowała bezpieka wobec niepokornych pisarzy. Pierwszym krokiem było wyrzucenie ze Związku Literatów, co oznaczało zakaz druku i biedowanie. Tak było w wypadku Jerzego Brauna, filozofa i pisarza, autora słynnej pieśni "Płonie ognisko". Nie dość, że w jego mieszkaniu wciąż urządzano rewizje, to uczestniczący w nich funkcjonariusze zwyczajnie pisarza okradali. Braun zmarł osamotniony i schorowany po trwających 20 lat śledztwach i ponad 250 przesłuchaniach. Skazany na dożywocie przesiedział ponad osiem lat w celach o zaostrzonym rygorze, poddawany psychicznym i fizycznym torturom (stracił oko). Nawet w więzieniu był otoczony agentami, którzy donosili o jego literackich planach.
Władysław Grabski, ochotnik wojny polsko-bolszewickiej, historyk, autor wielu powieści, został usunięty z ZLP za rzekome "znieważanie pamięci Gałczyńskiego". Artur Sandauer i inni członkowie Związku Literatów upokarzali Grabskiego, każąc mu tłumaczyć metafory z nie publikowanego utworu, który przypadkowo wpadł w ręce wdowy po Gałczyńskim. Przeciwko piszącemu hrabiemu Stefanowi Łosiowi wykorzystywano jego homoseksualizm. Łoś był skazywany na karcer z lodowatą wodą, musiał stać na rozgrzanej do białości metalowej podłodze. Łosiowi nigdy oficjalnie nie przedstawiono zarzutów, nie wytoczono sprawy. W dokumentach IPN nie ma nawet wzmianki o jego aresztowaniu.
Melchior Wańkowicz, który w 1956 r. mimo ostrzeżeń przyjaciół zdecydował się po siedemnastu latach powrócić z emigracji, szybko stał się celem bezpieki. Prześwietlany (łącznie z pełną kontrolą korespondencji, a także inwigilowaniem żony i córki) i szykanowany trafił do aresztu. Formalnym powodem aresztowania Wańkowicza był prywatny list wysłany przez niego pocztą dyplomatyczną Ambasady USA w Warszawie do mieszkającej w Waszyngtonie córki. Fragmentem listu był "Projekt przemówienia J.A.", w którym Wańkowicz krytykował politykę kulturalną Gomułki. List odczytano w Radiu Wolna Europa. Prokurator zarzucił Wańkowiczowi "sporządzenie w celu rozpowszechnienia pisma zawierającego fałszywe informacje oczerniające Polskę Ludową". Chodziło o opis sprawy "Listu 34", przekazanego 14 marca 1964 r. ówczesnemu premierowi Józefowi Cyrankiewiczowi. W tym liście intelektualiści (w tym Wańkowicz) domagali się złagodzenia cenzury i zwiększenia przydziałów reglamentowanego papieru. Wańkowicza skazano na trzy lata, lecz nie ośmielono się go zamknąć w więzieniu (przesiedział tylko sześć tygodni w areszcie).
Bezpieka niszczyła Jerzego Szaniawskiego, świetnego dramaturga, twórcę niezapomnianego profesora Tutki. Szaniawski głodował w swym majątku w Zegrzynku, o którego zachowanie walczył do końca życia. W jego dramacie "Dwa teatry" cenzura dopatrzyła się krytyki socjalizmu. Pod tym pretekstem przestał być wystawiany i drukowany. W wyniku tajemniczego podpalenia spłonął nie tylko jego podwarszawski majątek, ale też kilkadziesiąt rękopisów nigdy nie publikowanych utworów.
Mroczną kartą w historii polskiej literatury są bezpodstawne zamknięcia w szpitalach psychiatrycznych. Taki los spotkał na przykład poetę Wojciecha Bąka. Najbardziej niewygodnych pisarzy mordowano, pozorując samobójstwa. Jak przyznaje prof. Jerzy Eisler z IPN, tak najprawdopodobniej było z Jerzym Zawieyskim, autorem płomiennej mowy w Sejmie po wydarzeniach Marca 1968 r. Według oficjalnych raportów, Zawieyski, wówczas członek Rady Państwa, popełnił samobójstwo, skacząc ze szpitalnego okna.
Sienkiewicz na indeksie
W latach 1949-1957 powstało kilka list zakazanych książek, na których pojawiły się m.in. takie nazwiska, jak Kornel Makuszyński czy nawet Henryk Sienkiewicz. - Ofiarami nagonek byli nie tylko twórcy represjonowani i skazani na niepamięć. Były nimi całe pokolenia Polaków, które wychowały się w cieniu fałszowanej historii i odgórnie układanych hierarchii literackich. Przez cenzorskie zapędy nie mieli dostępu do ważnych książek autorów współczesnych, jak i klasyków. Bo w Polsce Ludowej niebezpieczne książki oddawało się na przemiał, a niebezpiecznych autorów spychało w niepamięć - mówi Siedlecka.
Siedlecka ma nadzieję, że w materiałach przejętych przez IPN zachowała się nie publikowana dotychczas korespondencja naszych twórców, ale także rękopisy utworów, których zniknięcie jest największą stratą dla polskiej literatury. Dzięki materiałom IPN będzie można napisać prawdziwą historię polskiej literatury po 1945 r.
Joanna Siedlecka, autorka głośnych biografii, m.in. Jerzego Kosińskiego, Witolda Gombrowicza czy Zbigniewa Herberta, dotarła do materiałów IPN dotyczących pisarzy. Efektem tej lektury jest książka "Obława". Nie jest ona poświęcona agentom, bo - jak mówi autorka - nie ma sensu czynić bohaterami małych ludzi, którzy dla regularnych pieniędzy wydawali nawet rodzinę i przyjaciół, co spotkało na przykład Pawła Jasienicę. Bohaterami "Obławy" nie są też kolaborujący z władzą pisarze. To wstrząsająca historia ofiar bezpieki, prześladowanych z wielką zaciekłością jeszcze w latach 70., czyli w rzekomo złotej epoce Gierka.
Hańba domowa
Agenturalne powiązania niektórych członków Związku Literatów Polskich (Stefan Kisielewski nazywał ten związek psim gównem), a także zwykłe wysługiwanie się władzy przez część pisarzy były przedmiotem zainteresowania dziennikarzy i historyków przed powstaniem "Obławy" Siedleckiej. Najbardziej znana jest "Hańba domowa" Jacka Trznadla, która odbrązawia znane postacie. Podobne wątki podejmuje "Czerwona msza" Bohdana Urbankowskiego. Z kolei wydana w ubiegłym roku książka Andrzeja Krajewskiego "Między współpracą a oporem" pokazuje łatwość, z jaką władza pozyskiwała przychylność znanych postaci ze świata kultury, w tym takich, które potem stały się przeciwnikami tej władzy. Nową książkę o bliskich związkach twórców, władzy i agentury przygotowują Anna Bikont i Joanna Szczęsna - "Towarzysze nieudanej podróży". Pierwszą książką pokazującą uwikłanie twórców w system był jednak wydany w 1953 r. "Zniewolony umysł" Czesława Miłosza. Przyszły noblista pokazał tam nikczemne oblicze cynika Jerzego Putramenta (Gamma), słabego, zniszczonego nałogami i łasego na komunistyczną opiekuńczość Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego (Delta) oraz rozchwianego i zmieniającego poglądy Jerzego Andrzejewskiego (Alfa).
Największymi ofiarami PRL nie byli jednak tacy twórcy, jak Jerzy Andrzejewski, Adam Ważyk czy Kazimierz Brandys, którzy zdążyli zmienić front i mimo dramatycznych przejść i rozterek pozostali cenionymi pisarzami, a często autorami szkolnych lektur (podobnie było z szekspirologiem Janem Kottem, dramaturgiem Leonem Kruczkowskim czy poetą, tłumaczem i reporterem Wiktorem Woroszylskim). Tak naprawdę ofiarami były postacie już całkowicie zapomniane - jak January Grzędziński - bo ich opór i konsekwencja sprawiły, że wymazano je ze słowników biograficznych i bibliotecznych katalogów.
Haki na Iredyńskiego
W "Obławie" Joanna Siedlecka opisuje tragiczne losy kilku pokoleń pisarzy: od przedstawiciela przedwojennej inteligencji, adiutanta marszałka Piłsudskiego Januarego Grzędzińskiego, po osoby urodzone po 1945 r., jak łódzki poeta Jacek Bierezin, w stanie wojennym internowany w Jaworznie. Bierezin, zmuszony do emigracji, zostawiony sam sobie, żył w biedzie, popadł w alkoholizm i w wieku czterdziestu lat popełnił samobójstwo. Wcześniej, po wyrzuceniu ze Związku Literatów Polskich, nie mógł publikować, nie mógł rozwinąć poetyckiego talentu, którym skrzył się jego pierwszy tomik.
Prześladowania bezpieki przyspieszyły śmierć Pawła Jasienicy. Ireneusz Iredyński, nazywany polskim Genetem, autor powieści "Dzień oszusta" czy "Manipulacja", zmarł, mając zaledwie 46 lat. Siedlecka tak o nim napisała: "Nadłamany więzieniem, które, jak przyznawał, przeorało go (...). I nie napisał już nic równie odkrywczego i drapieżnego na miarę swoich pierwszych utworów". Powód uwięzienia Iredyńskiego na trzy lata był groteskowy. Podstawiona przez bezpiekę 19-latka oskarżyła go o gwałt, do którego nigdy nie doszło. Haków na Iredyńskiego szukano zresztą dużo wcześniej. Rozpuszczano na przykład plotki, że syfonem zabił pułkownika rezerwy, oskarżono go o to, że planował napad rabunkowy na dom poety Tadeusza Kubiaka (sam Kubiak bronił potem Iredyńskiego). Wrabiano Iredyńskiego w gwałt na aktorce Kalinie Jędrusik (wszystkiemu zaprzeczyła). Iredyński, a właściwie Ireneusz Kapusto, był inwigilowany przez wiele lat po odsiadce. Za osobistego wroga uznał go Władysław Gomułka, który o Iredyńskim mówił na XIII plenum KC PZPR: "Ten człowiek żyje tak, jak pisze".
Skazany Wańkowicz
Reżyserowane procesy, fabrykowane dowody, aresztowania bez postawienia zarzutów - takie metody stosowała bezpieka wobec niepokornych pisarzy. Pierwszym krokiem było wyrzucenie ze Związku Literatów, co oznaczało zakaz druku i biedowanie. Tak było w wypadku Jerzego Brauna, filozofa i pisarza, autora słynnej pieśni "Płonie ognisko". Nie dość, że w jego mieszkaniu wciąż urządzano rewizje, to uczestniczący w nich funkcjonariusze zwyczajnie pisarza okradali. Braun zmarł osamotniony i schorowany po trwających 20 lat śledztwach i ponad 250 przesłuchaniach. Skazany na dożywocie przesiedział ponad osiem lat w celach o zaostrzonym rygorze, poddawany psychicznym i fizycznym torturom (stracił oko). Nawet w więzieniu był otoczony agentami, którzy donosili o jego literackich planach.
Władysław Grabski, ochotnik wojny polsko-bolszewickiej, historyk, autor wielu powieści, został usunięty z ZLP za rzekome "znieważanie pamięci Gałczyńskiego". Artur Sandauer i inni członkowie Związku Literatów upokarzali Grabskiego, każąc mu tłumaczyć metafory z nie publikowanego utworu, który przypadkowo wpadł w ręce wdowy po Gałczyńskim. Przeciwko piszącemu hrabiemu Stefanowi Łosiowi wykorzystywano jego homoseksualizm. Łoś był skazywany na karcer z lodowatą wodą, musiał stać na rozgrzanej do białości metalowej podłodze. Łosiowi nigdy oficjalnie nie przedstawiono zarzutów, nie wytoczono sprawy. W dokumentach IPN nie ma nawet wzmianki o jego aresztowaniu.
Melchior Wańkowicz, który w 1956 r. mimo ostrzeżeń przyjaciół zdecydował się po siedemnastu latach powrócić z emigracji, szybko stał się celem bezpieki. Prześwietlany (łącznie z pełną kontrolą korespondencji, a także inwigilowaniem żony i córki) i szykanowany trafił do aresztu. Formalnym powodem aresztowania Wańkowicza był prywatny list wysłany przez niego pocztą dyplomatyczną Ambasady USA w Warszawie do mieszkającej w Waszyngtonie córki. Fragmentem listu był "Projekt przemówienia J.A.", w którym Wańkowicz krytykował politykę kulturalną Gomułki. List odczytano w Radiu Wolna Europa. Prokurator zarzucił Wańkowiczowi "sporządzenie w celu rozpowszechnienia pisma zawierającego fałszywe informacje oczerniające Polskę Ludową". Chodziło o opis sprawy "Listu 34", przekazanego 14 marca 1964 r. ówczesnemu premierowi Józefowi Cyrankiewiczowi. W tym liście intelektualiści (w tym Wańkowicz) domagali się złagodzenia cenzury i zwiększenia przydziałów reglamentowanego papieru. Wańkowicza skazano na trzy lata, lecz nie ośmielono się go zamknąć w więzieniu (przesiedział tylko sześć tygodni w areszcie).
Bezpieka niszczyła Jerzego Szaniawskiego, świetnego dramaturga, twórcę niezapomnianego profesora Tutki. Szaniawski głodował w swym majątku w Zegrzynku, o którego zachowanie walczył do końca życia. W jego dramacie "Dwa teatry" cenzura dopatrzyła się krytyki socjalizmu. Pod tym pretekstem przestał być wystawiany i drukowany. W wyniku tajemniczego podpalenia spłonął nie tylko jego podwarszawski majątek, ale też kilkadziesiąt rękopisów nigdy nie publikowanych utworów.
Mroczną kartą w historii polskiej literatury są bezpodstawne zamknięcia w szpitalach psychiatrycznych. Taki los spotkał na przykład poetę Wojciecha Bąka. Najbardziej niewygodnych pisarzy mordowano, pozorując samobójstwa. Jak przyznaje prof. Jerzy Eisler z IPN, tak najprawdopodobniej było z Jerzym Zawieyskim, autorem płomiennej mowy w Sejmie po wydarzeniach Marca 1968 r. Według oficjalnych raportów, Zawieyski, wówczas członek Rady Państwa, popełnił samobójstwo, skacząc ze szpitalnego okna.
Sienkiewicz na indeksie
W latach 1949-1957 powstało kilka list zakazanych książek, na których pojawiły się m.in. takie nazwiska, jak Kornel Makuszyński czy nawet Henryk Sienkiewicz. - Ofiarami nagonek byli nie tylko twórcy represjonowani i skazani na niepamięć. Były nimi całe pokolenia Polaków, które wychowały się w cieniu fałszowanej historii i odgórnie układanych hierarchii literackich. Przez cenzorskie zapędy nie mieli dostępu do ważnych książek autorów współczesnych, jak i klasyków. Bo w Polsce Ludowej niebezpieczne książki oddawało się na przemiał, a niebezpiecznych autorów spychało w niepamięć - mówi Siedlecka.
Siedlecka ma nadzieję, że w materiałach przejętych przez IPN zachowała się nie publikowana dotychczas korespondencja naszych twórców, ale także rękopisy utworów, których zniknięcie jest największą stratą dla polskiej literatury. Dzięki materiałom IPN będzie można napisać prawdziwą historię polskiej literatury po 1945 r.
Więcej możesz przeczytać w 12/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.