Mustafa Setmariam Nasar, 46-letni Syryjczyk, to dziś jeden z najbardziej poszukiwanych ludzi w Europie. Jeśli za zamachami w Londynie stoi "stara gwardia" Al-Kaidy, to najpewniej on wydał rozkaz odpalenia bomb. Możliwe jednak, że dało o sobie znać nowe pokolenie zamachowców - islamofaszyści. Są to wykształcone dzieci arabskich emigrantów, które wychowały się w Europie i zbuntowały przeciw jej wartościom. To pokolenie fundamentalizmu i robienia bomb uczyło się z Internetu. Jest bardziej bezwzględne od poprzedników. Ten drugi scenariusz oznacza, że wojna cywilizacji rozpoczęła się na dobre, a Stary Kontynent znalazł się na pierwszej linii frontu. Brytyjczycy skąpią informacji na temat śledztwa, chcąc zapewne uniknąć błędów, jakie półtora roku temu po zamachach w Madrycie popełniły władze Hiszpanii, zbyt szybko wskazując winnych. Dlatego ujawniono jedynie, że bomby były stosunkowo niewielkie - ważyły około czterech kilogramów - i mogły być domowej roboty.
- Do ich budowy użyto łatwych do zdobycia materiałów plastycznych, a nie wojskowych, takich jak semtex, które zabiłyby znacznie więcej ludzi. Również zapalniki nie były skomplikowane - twierdzi Andy Oppenheimer, ekspert ds. materiałów wybuchowych i konsultant Jane's Information Group. Jego zdaniem, może to dowodzić, że zamachu nie dokonali specjaliści w dziedzinie pirotechniki. Potwierdza to w rozmowie z "Wprost" Peter Power, były oficer Scotland Yardu. - W ostatnich miesiącach, kiedy zmniejszyło się ogólne poczucie zagrożenia, zmniejszyły się też środki prewencyjne. Właściwie każdy bez większych przeszkód mógł wsiąść do autobusu czy metra z kilogramami ładunków wybuchowych - przyznaje Power. - Dziwię się, że nasz wywiad okazał się aż tak mało skuteczny, bo było oczywiste, że po USA i Hiszpanii to Wielka Brytania stanie się celem ataku. Mało tego, nasze służby dostawały informacje od hiszpańskiego wywiadu o przygotowaniach do ewentualnych zamachów w Londynie.
Mustafa Setmariam Nasar - główny podejrzany
Hiszpańscy śledczy po zamachach 11 marca 2004 r. dość szybko doszukali się powiązań między terrorystami Al-Kaidy działającymi na ich terenie a radykałami mieszkającymi w północnych dzielnicach Londynu. Na czele listy podejrzanych znalazł się Mustafa Setmariam Nasar. Syryjczyka wyszkolonego w Afganistanie uznano za mózg ataków w Madrycie. Hiszpanie alarmowali, że intensywnie podróżował po Wielkiej Brytanii, wiadomo było, że jeździł też do Francji i Włoch. Podejrzewano, że sprawdzał tam gotowość do zamachów uśpionych komórek terrorystycznych. Władze USA, które za pomoc w schwytaniu go obiecują 5 mln dolarów, utrzymują, że Nasar najpewniej ukrywa się właśnie w Londynie.
Prowadzi do niego jeszcze inny trop. Rok temu, podczas aresztowania w Pakistanie Ahmeda Chalfana Gajlaniego, jednego z 22 najbardziej poszukiwanych terrorystów z listy FBI, odnaleziono komputer, w którym znajdowały się zdjęcia i plany architektoniczne siedzib m.in. MFW, Banku Światowego, giełdy na Wall Street. Były tam także "plany ataku na obiekty w Londynie, między innymi na lotnisko Heathrow". Szybko okazało się, że Gajlani był w Al-Kaidzie kimś w rodzaju skrzynki kontaktowej. Do niego trafiały dane od wywiadowców Bazy z całego świata, które wysyłał bin Ladenowi. "New York Times" podał, że Gajlani dostawał też informacje zwrotne i rozsyłał je w świat. Podejrzewano, że jednym z jego kontaktów w Wielkiej Brytanii był Nasar.
Wkrótce po aresztowaniu Gajlaniego dzięki informacjom od niego w Wielkiej Brytanii zatrzymano 13 osób, wśród nich terrorystów powiązanych z zamachami w Madrycie. Również od nich trop prowadził do ukrywającego się Nasara. W sobotę brytyjskie media informowały, że policja poszukuje w związku z atakami 44-letniego Marokańczyka Mohameda Guerbouziego. Mimo że Scotland Yard nie potwierdza jego związków z zamachami w Londynie, wiadomo, że Guerbouzi był od kilku lat poszukiwany przez władze francuskie i marokańskie. Zaocznie skazano go na 20 lat więzienia za zorganizowanie zamachów na kluby i hotele w Casablance w 2003 r., w których zginęło 45 osób. Guerbouzi był nie tylko bliskim współpracownikiem bin Ladena, ale też spotykał się Abu Musabem al-Zarkawim, Jordańczykiem odpowiedzialnym za organizację zamachów w Iraku. Guerbouziego, który używa też imienia Abu Issa, wiąże się również z zamachami w Madrycie - hiszpański wywiad twierdzi, że Marokańczyk przepadł jak kamień w wodę 11 marca 2004 r., tuż przed atakiem. Wiadomo, że telefonował wówczas z telefonu komórkowego do jednego z zamachowców. Zdaniem brytyjskich komentatorów, ewentualny udział w londyńskich zamachach Guerbouziego, podobnie jak Nasara, może być dowodem na to, że za atakami stoi "stara gwardia" Al-Kaidy.
Europa - nowy cel Al-Kaidy
- Choć większość ekspertów oceniała aresztowania w Pakistanie, a później w Wielkiej Brytanii jako jeden z najważniejszych sukcesów w wojnie z Al-Kaidą, nasuwał się po nich dość cierpki wniosek, że przypadkiem potwierdziliśmy, iż w Europie działają nie zidentyfikowane wcześniej komórki Al-Kaidy - uważa Juliette Kayyem, szefowa programu obrony narodowej na Harvard University.
Czy właśnie taką uśpioną komórką Al-Kaidy może być grupa przedstawiająca się jako Tajna Organizacja Al-Kaidy Dżihad w Europie, która wkrótce po zamachach w Londynie w oświadczeniu internetowym wzięła na siebie za nie odpowiedzialność? Premier Tony Blair oświadczył, że członkowie tej organizacji są głównymi podejrzanymi, ale ani on, ani żaden przedstawiciel służb biorących udział w śledztwie nie podali dalszych informacji na ten temat.
Ile takich "uśpionych" komórek może się jeszcze znajdować w Europie? "The Observer" podaje, że zlokalizowano ich co najmniej 21. O skali zagrożenia świadczą też dane z Niemiec, które jako jedyne ujawniły informacje na ten temat. Otto Schily, szef resortu spraw wewnętrznych, poinformował miesiąc temu, że w Niemczech znajduje się prawie 32 tys. zwolenników organizacji islamistycznych, a 57,5 tys. to cudzoziemcy "potencjalnie nastawieni ekstremistycznie".
"Uśpionymi" przez wiele lat byli mieszkający w Hamburgu zamachowcy, którzy przeprowadzili ataki na USA 11 września 2001 r. Podobnie legalną działalność prowadził sklep z telefonami komórkowymi w madryckiej dzielnicy Lavapies. Jednak gdy przyszedł rozkaz, Jamal Zougam wraz ze wspólnikami konstruował tam bomby i planował, w jaki sposób zostaną podłożone w wagonach madryckiej kolejki.
W świetle raportów CIA oraz National Counterterrorism Center, które opublikowano zaledwie kilka dni przed atakiem w Londynie, wynika jasno, że ocena zagrożeń terroryzmem i skali aktywności Al-Kaidy była w ostatnim okresie zaniżona. Departament Stanu podaje, że w 2004 r. terroryści przeprowadzili 650 ataków, ale według kryteriów przyjętych przez National Counterterrorism Center, w ubiegłym roku doszło do 3192 incydentów o charakterze międzynarodowych ataków terrorystycznych. W ich wyniku prawie 28,5 tys. osób zginęło, zostało rannych lub porwanych.
Islamofaszyści
"Uśpieni" terroryści to spuścizna działalności "starej gwardii" Al-Kaidy, czyli ludzi powiązanych bezpośrednio z bin Ladenem. Najnowszy raport National Intelligence Council mówi o zupełnie nowych tendencjach w rozwoju terroryzmu. Za najgorzej wróżące na przyszłość uznano dane o rosnącej liczbie terrorystów nowej generacji. Ze względu na wyszkolenie określa się ich jako "profesjonalistów". Najwięcej jest ich w Europie. Stary Kontynent wyprzedził ostatnio pod tym względem Afrykę i Bliski Wschód. To tu werbuje się teraz najwięcej ochotników na wojnę w Iraku czy Afganistanie.
"Profesjonalistami" są zazwyczaj dzieci emigrantów z państw muzułmańskich, które z jednej strony korzystają z dobrodziejstw Zachodu, takich jak możliwość edukacji czy podjęcia dobrze płatnej pracy, z drugiej - buntują się przeciw konsumpcyjnemu trybowi życia, nawołują do powrotu do wartości islamu oraz gardzą rodzicami, którzy na siłę usiłowali się zasymilować ze społeczeństwami nowych ojczyzn. To nowe pokolenie, nie znające realiów życia w tradycyjnym państwie islamskim, dążące do utopii "królestwa islamskiego" (wzywa do tego Al-Kaida w Europie), jest dużo bardziej radykalne od poprzedników. Zdaniem Franka Gaffneya, dyrektora Center for Security Policy w Waszyngtonie, zamachy w Londynie były potwierdzeniem tej nowej "globalnej ambicji islamskich terrorystów".
"Jednocześnie ci ludzie nie muszą już jeździć na szkolenia do tajnych baz Al-Kaidy. Wszystko, co było groźne w obozach treningowych bin Ladena, dziś znajduje się na wyciągnięcie ręki w Internecie" - napisała w swym raporcie Rita Kratz, dyrektor waszyngtońskiego SITE Institute. Jednocześnie Internet stał się dla nich wygodnym środkiem komunikacji. Dzięki temu Al-Kaida coraz szybciej ewoluuje w kierunku sieci coraz luźniej powiązanych i pozbawionych kwatery głównej komórek, podejmujących działania i decyzje bez centralnie ustalonych planów.
Al-Kaida - Internet zbrodni
Nie ma tak naprawdę znaczenia, czy "stara gwardia" Al-Kaidy bezpośrednio kieruje zamachami, czy jedynie je inspiruje. Efekt jest taki sam - mówi Roger Cressey, były doradca ds. terroryzmu w administracji Billa Clintona i George'a Busha. - Nie wierzę w taki twór jak Al-Kaida - spójna organizacja. To od dawna po prostu ruch. To właśnie czyni ją dużo bardziej przerażającą, a nasze możliwości przewidzenia aktów terroryzmu redukuje do minimum - dodaje Yosri Fouda, reporter Al-Dżaziry.
- Nie będzie więcej 11 września, za to można być pewnym powtórki z 11 marca 2004 r. w Madrycie - oświadczył zaledwie kilka dni przed atakami w Londynie były oficer CIA Marc Sageman, który na zlecenie rządu USA stworzył raport na temat zagrożeń terrorystycznych, w którym koncentrował się na strukturze Al-Kaidy w Europie.
Europa, niespodziewanie dla siebie samej, znalazła się w centrum wojny z terroryzmem. Nie po raz pierwszy. Terroryzm ma u nas długą tradycję. W XIX wieku bomby karbonariuszy i Narodnej Woli zabijały carów i ministrów. W wieku XX sponsorowane z Moskwy Czerwone Brygady i grupa Baader-Meinhoff mordowały "burżujów". Irlandczycy z IRA i Baskowie z ETA dziesiątkowali urzędników i polityków. Zwykle jednak terroryści wahali się przed masakrami niewinnych cywilów, bo chodziło im o osiąg-nięcie politycznych celów. Od czasu "czarnego września" w 1972 r. na igrzyskach olimpijskich w Monachium pojawił się okrutny terroryzm palestyński, a potem islamski. Po ataku 11 września 2001 r. wiemy już, że ten terroryzm to forpoczta wojny cywilizacji. Apel kard. Angelo Sodano o przerwanie wojny cywilizacji mówi wszakże, że jest ona faktem. Naszym wrogom chodzi o zastraszenie, a następnie opanowanie Europy. Nie ma - jak dawniej - telefonów ostrzegających o podłożonej bombie. Przeciwnie, zbrodniarze liczą, że zabiją jak najwięcej osób.
"Nie pozwolimy, by przemoc zmieniła nasze społeczeństwa i nasze wartości" - napisali po atakach w oświadczeniu przywódcy G-8. Londyński zamach, podobnie jak kolejne, to jednak rachunek za brak wartości. Terroryści wystawili go niezdolnej do zdecydowanych i jednomyślnych działań Europie, której większość przywódców uprawiała dotychczas politykę zachowania status quo, czyli niedostrzegania problemów poza swymi granicami, by tylko zachować dobrobyt.
|
---|
Ido Nir Prezes zarządu firmy C.T.S. Security Polska, ekspert w dziedzinie walki z terroryzmem Cel: Polska Czas na kontratak |
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.