Nie kilkanaście, lecz tysiące strajków utorowały drogę z PRL do wolnej Polski Od kilku tygodni trwa licytacja, gdzie naprawdę zaczął się Sierpień '80. Rywalizują o to Mielec, Świdnik, Lublin, Szczecin i Gdańsk. Tymczasem proces, który doprowadził do podpisania sierpniowych porozumień i powstania "Solidarności", zaczął się wcześniej. Droga do strajku w Stoczni Gdańskiej nie była szybka i prosta. Polscy robotnicy przez lata gromadzili doświadczenia, które potem wykorzystali w Sierpniu '80.
Grudniowe doświadczenie
Z perspektywy wydarzeń 1980 r. istotne były protesty Grudnia '70, niekiedy określane jako "próba generalna" przed strajkami z lipca i sierpnia 1980 r. Dominowały wówczas żądania reformy istniejącego ruchu zawodowego, by stał się "rzeczywistym reprezentantem klasy robotniczej", "niezależnym od innych organizacji państwa i partii". Pojawiały się jednak dalsze postulaty, jak w Stoczni Szczecińskiej im. A. Warskiego i Szczecińskiej Stoczni Remontowej "Gryfia": "Żądamy ustąpienia obecnej Centralnej Rady Związków Zawodowych, która nigdy nie występowała w obronie mas pracujących", "Żądamy niezależnych związków zawodowych podległych klasie robotniczej". Niewątpliwie można je odczytywać jako potrzebę nie tylko "odrodzenia" ruchu zawodowego, ale także budowy zupełnie nowej organizacji pracowniczej.
Ważne było także doświadczenie szczecińskiego strajku ze stycznia 1971 r. Powstały wówczas Ogólnomiejski Komitet Strajkowy był niewątpliwym protoplastą analogicznych struktur z lata 1980 r. Liczący 38 osób komitet, któremu przewodził Edmund Bałuka, przez kilka dni sprawował faktyczną władzę w mieście. Na czele dwóch najważniejszych struktur strajkowych w Sierpniu '80 stanęli członkowie komitetów strajkowych z 1970 r. - Marian Jurczyk i Lech Wałęsa.
W pierwszych miesiącach 1971 r. strajki ogarnęły cały kraj. Ich specyfiką było to, że robotnicy zgłaszali pod adresem władz bardzo liczne postulaty. W ZNTK w Oleśnicy sformułowano 414 żądań, a w Zakładach Przemysłu Bawełnianego w Andrychowie - 250. Robotnicy coraz wyraźniej domagali się generalnej reformy państwa.
Nadzieje związane z odsunięciem Władysława Gomułki od władzy okazały się płonne. Efektem grudniowego przełomu było przejściowe ożywienie niektórych struktur związkowych, przede wszystkim szczecińskiego oddziału Związku Zawodowego Metalowców. Podczas X Krajowego Zjazdu związku w Katowicach (20-21 X 1972 r.) jego przedstawiciele podjęli nieudaną próbę zmiany jego statutu. Najważniejszy był postulat wprowadzenia nowego paragrafu 4: "Związki Zawodowe jako powszechna, bezpartyjna i niezależna organizacja zawodowa ogółu pracujących, działająca samorządnie w oparciu o statut i nie podlegająca kontroli administracji państwowej i gospodarczej, stoją na gruncie socjalistycznych przeobrażeń i uczestniczą aktywnie w ich realizacji, uznają kierunek przyjęty na VI Zjeździe PZPR i dążą do pełnej realizacji tych założeń i uchwał". Pozostałe zmiany miały przede wszystkim prowadzić do zwiększenia uprawnień związków zawodowych, zwłaszcza w zakresie kontroli administracji zakładów. Szczecinian nie poparły jednak pozostałe delegacje i zmian nie przeprowadzono. Z pewnością było to jednak istotne doświadczenie dla stoczniowców, którzy mogli się przekonać, jak wygląda "odnowa ruchu związkowego" w wydaniu PZPR.
Czerwcowe interludium
Na kolejny robotniczy protest nie trzeba było długo czekać. W Czerwcu '76, protestując przeciwko zapowiedzianej podwyżce cen, stanęło ponad sto zakładów w kraju. Postulaty zwykle przekraczały kwestię podwyżki. We wrocławskim Hydralu robotnicy żądali m.in.: natychmiastowego przyjazdu Edwarda Gierka lub Piotra Jaroszewicza, wzrostu rekompensat, przyspieszenia budowy mieszkań, "by rola związków zawodowych w Polsce była analogiczna do roli związków zawodowych w krajach kapitalistycznych", zlikwidowania przywilejów wojska i MO oraz sklepów Peweksu i Konsumów, poprawy jakości produktów mlecznych i mięsnych, zaprzestania ukrytych podwyżek cen, podawania pełnej informacji w środkach masowego przekazu (także o trudnościach ekonomicznych), zwalczania spekulacji, poprawienia poziomu gospodarowania w PGR. Część postulatów w niemalże identycznej formie wróci cztery lata później. Gdyby ekipa Gierka nie wycofała się z pomysłu podwyżki, być może Sierpień '80 wydarzyłby się wcześniej.
Rola świdnickich kotletów
Pierwszego lipca 1980 r. władze wprowadziły kolejną podwyżkę cen mięsa oraz przeniosły kolejne jego gatunki do "sklepów komercyjnych". Ta drobna podwyżka wyzwoliła lawinę społecznego niezadowolenia. Z dnia na dzień rosła liczba strajkujących zakładów. Większość żądań nie ograniczała się tylko do kwestii ekonomicznych, lecz całokształtu sytuacji w PRL. Jak stwierdzili strajkujący robotnicy FSO: "Nie interesują nas żadne podwyżki płac i chcemy rozmawiać z rządem na temat polityki cenowej". Ósmego lipca w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego w Świdniku podniesiono ceny w zakładowej stołówce. Tradycyjny schabowy podrożał o prawie 80 proc. mimo wcześniejszych zapewnień władz, że ceny mięsa w zakładach zbiorowego żywienia nie ulegną zmianie. Rozgoryczeni robotnicy zdecydowali się przerwać pracę. Wyłoniono komitet strajkowy, który zbierał postulaty załogi - łącznie aż 568!
Spanikowane władze niemalże natychmiast wysłały do Świdnika Aleksandra Kopcia, ministra przemysłu maszynowego. W rezultacie 11 lipca podpisano pierwsze w historii PRL porozumienie między przedstawicielami władz a strajkującymi robotnikami. Zawierało ono, obok wielu ustępstw socjalnych, gwarancję bezpieczeństwa dla protestujących.
Lubelski Lipiec
Wieści o strajku w Świdniku błyskawicznie dotarły do Lublina. W następnych dniach protest ogarnął całe miasto. Strajkowały zakłady przemysłowe i komunikacja miejska. Piętnastego lipca stanęła lokomotywownia, dzień później węzeł kolejowy. Protest rozlał się także na region: Chełm, Kraśnik, Puławy i inne. Siedemnastego lipca strajkowało już 41 zakładów. W większości powstawały komitety strajkowe. Formułowano listy postulatów, wśród których dominowały sprawy ekonomiczne - przede wszystkim rezygnacja ze zmiany cen oraz podwyżka płac. Żądano też likwidacji przywilejów aparatu partyjnego, walki z korupcją, wolnych wyborów do rad zakładowych, a nawet wprowadzenia rzeczywistej wolności słowa. Powszechny był postulat nierepresjonowania uczestników strajku. Jedynym sukcesem władz było uniemożliwienie przez Służbę Bezpieczeństwa spotkania reprezentantów protestujących zakładów, co zapobiegło powstaniu Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. W efekcie przeprowadzonej "kombinacji operacyjnej" inicjator jego powołania zasłabł i znalazł się w szpitalu.
Strajki zakończyły się 21 lipca ustępstwami władz oraz podpisaniem kolejnych porozumień. Najważniejsze zawarto 19 lipca z komitetem strajkowym kolejarzy. Gwarantowało ono bezpieczeństwo uczestników strajku oraz przeprowadzenie rzeczywistych, demokratycznych wyborów do rady zakładowej.
Lubelskie strajki prawie natychmiast obrosły w legendy. Najważniejsza głosiła, że zdesperowani robotnicy przyspawali do szyn pociągi, którymi wywożono żywność z Polski do Związku Sowieckiego. Mimo że legendy nie zawierają zbyt wiele prawdy, jednocześnie najlepiej ilustrują ówczesne nastroje polskiego społeczeństwa.
Z perspektywy wydarzeń 1980 r. istotne były protesty Grudnia '70, niekiedy określane jako "próba generalna" przed strajkami z lipca i sierpnia 1980 r. Dominowały wówczas żądania reformy istniejącego ruchu zawodowego, by stał się "rzeczywistym reprezentantem klasy robotniczej", "niezależnym od innych organizacji państwa i partii". Pojawiały się jednak dalsze postulaty, jak w Stoczni Szczecińskiej im. A. Warskiego i Szczecińskiej Stoczni Remontowej "Gryfia": "Żądamy ustąpienia obecnej Centralnej Rady Związków Zawodowych, która nigdy nie występowała w obronie mas pracujących", "Żądamy niezależnych związków zawodowych podległych klasie robotniczej". Niewątpliwie można je odczytywać jako potrzebę nie tylko "odrodzenia" ruchu zawodowego, ale także budowy zupełnie nowej organizacji pracowniczej.
Ważne było także doświadczenie szczecińskiego strajku ze stycznia 1971 r. Powstały wówczas Ogólnomiejski Komitet Strajkowy był niewątpliwym protoplastą analogicznych struktur z lata 1980 r. Liczący 38 osób komitet, któremu przewodził Edmund Bałuka, przez kilka dni sprawował faktyczną władzę w mieście. Na czele dwóch najważniejszych struktur strajkowych w Sierpniu '80 stanęli członkowie komitetów strajkowych z 1970 r. - Marian Jurczyk i Lech Wałęsa.
W pierwszych miesiącach 1971 r. strajki ogarnęły cały kraj. Ich specyfiką było to, że robotnicy zgłaszali pod adresem władz bardzo liczne postulaty. W ZNTK w Oleśnicy sformułowano 414 żądań, a w Zakładach Przemysłu Bawełnianego w Andrychowie - 250. Robotnicy coraz wyraźniej domagali się generalnej reformy państwa.
Nadzieje związane z odsunięciem Władysława Gomułki od władzy okazały się płonne. Efektem grudniowego przełomu było przejściowe ożywienie niektórych struktur związkowych, przede wszystkim szczecińskiego oddziału Związku Zawodowego Metalowców. Podczas X Krajowego Zjazdu związku w Katowicach (20-21 X 1972 r.) jego przedstawiciele podjęli nieudaną próbę zmiany jego statutu. Najważniejszy był postulat wprowadzenia nowego paragrafu 4: "Związki Zawodowe jako powszechna, bezpartyjna i niezależna organizacja zawodowa ogółu pracujących, działająca samorządnie w oparciu o statut i nie podlegająca kontroli administracji państwowej i gospodarczej, stoją na gruncie socjalistycznych przeobrażeń i uczestniczą aktywnie w ich realizacji, uznają kierunek przyjęty na VI Zjeździe PZPR i dążą do pełnej realizacji tych założeń i uchwał". Pozostałe zmiany miały przede wszystkim prowadzić do zwiększenia uprawnień związków zawodowych, zwłaszcza w zakresie kontroli administracji zakładów. Szczecinian nie poparły jednak pozostałe delegacje i zmian nie przeprowadzono. Z pewnością było to jednak istotne doświadczenie dla stoczniowców, którzy mogli się przekonać, jak wygląda "odnowa ruchu związkowego" w wydaniu PZPR.
Czerwcowe interludium
Na kolejny robotniczy protest nie trzeba było długo czekać. W Czerwcu '76, protestując przeciwko zapowiedzianej podwyżce cen, stanęło ponad sto zakładów w kraju. Postulaty zwykle przekraczały kwestię podwyżki. We wrocławskim Hydralu robotnicy żądali m.in.: natychmiastowego przyjazdu Edwarda Gierka lub Piotra Jaroszewicza, wzrostu rekompensat, przyspieszenia budowy mieszkań, "by rola związków zawodowych w Polsce była analogiczna do roli związków zawodowych w krajach kapitalistycznych", zlikwidowania przywilejów wojska i MO oraz sklepów Peweksu i Konsumów, poprawy jakości produktów mlecznych i mięsnych, zaprzestania ukrytych podwyżek cen, podawania pełnej informacji w środkach masowego przekazu (także o trudnościach ekonomicznych), zwalczania spekulacji, poprawienia poziomu gospodarowania w PGR. Część postulatów w niemalże identycznej formie wróci cztery lata później. Gdyby ekipa Gierka nie wycofała się z pomysłu podwyżki, być może Sierpień '80 wydarzyłby się wcześniej.
Rola świdnickich kotletów
Pierwszego lipca 1980 r. władze wprowadziły kolejną podwyżkę cen mięsa oraz przeniosły kolejne jego gatunki do "sklepów komercyjnych". Ta drobna podwyżka wyzwoliła lawinę społecznego niezadowolenia. Z dnia na dzień rosła liczba strajkujących zakładów. Większość żądań nie ograniczała się tylko do kwestii ekonomicznych, lecz całokształtu sytuacji w PRL. Jak stwierdzili strajkujący robotnicy FSO: "Nie interesują nas żadne podwyżki płac i chcemy rozmawiać z rządem na temat polityki cenowej". Ósmego lipca w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego w Świdniku podniesiono ceny w zakładowej stołówce. Tradycyjny schabowy podrożał o prawie 80 proc. mimo wcześniejszych zapewnień władz, że ceny mięsa w zakładach zbiorowego żywienia nie ulegną zmianie. Rozgoryczeni robotnicy zdecydowali się przerwać pracę. Wyłoniono komitet strajkowy, który zbierał postulaty załogi - łącznie aż 568!
Spanikowane władze niemalże natychmiast wysłały do Świdnika Aleksandra Kopcia, ministra przemysłu maszynowego. W rezultacie 11 lipca podpisano pierwsze w historii PRL porozumienie między przedstawicielami władz a strajkującymi robotnikami. Zawierało ono, obok wielu ustępstw socjalnych, gwarancję bezpieczeństwa dla protestujących.
Lubelski Lipiec
Wieści o strajku w Świdniku błyskawicznie dotarły do Lublina. W następnych dniach protest ogarnął całe miasto. Strajkowały zakłady przemysłowe i komunikacja miejska. Piętnastego lipca stanęła lokomotywownia, dzień później węzeł kolejowy. Protest rozlał się także na region: Chełm, Kraśnik, Puławy i inne. Siedemnastego lipca strajkowało już 41 zakładów. W większości powstawały komitety strajkowe. Formułowano listy postulatów, wśród których dominowały sprawy ekonomiczne - przede wszystkim rezygnacja ze zmiany cen oraz podwyżka płac. Żądano też likwidacji przywilejów aparatu partyjnego, walki z korupcją, wolnych wyborów do rad zakładowych, a nawet wprowadzenia rzeczywistej wolności słowa. Powszechny był postulat nierepresjonowania uczestników strajku. Jedynym sukcesem władz było uniemożliwienie przez Służbę Bezpieczeństwa spotkania reprezentantów protestujących zakładów, co zapobiegło powstaniu Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. W efekcie przeprowadzonej "kombinacji operacyjnej" inicjator jego powołania zasłabł i znalazł się w szpitalu.
Strajki zakończyły się 21 lipca ustępstwami władz oraz podpisaniem kolejnych porozumień. Najważniejsze zawarto 19 lipca z komitetem strajkowym kolejarzy. Gwarantowało ono bezpieczeństwo uczestników strajku oraz przeprowadzenie rzeczywistych, demokratycznych wyborów do rady zakładowej.
Lubelskie strajki prawie natychmiast obrosły w legendy. Najważniejsza głosiła, że zdesperowani robotnicy przyspawali do szyn pociągi, którymi wywożono żywność z Polski do Związku Sowieckiego. Mimo że legendy nie zawierają zbyt wiele prawdy, jednocześnie najlepiej ilustrują ówczesne nastroje polskiego społeczeństwa.
Więcej możesz przeczytać w 28/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.