29-letnia Karolina Glueck wyszła w czwartek rano po pracy w centrum Londynu - od tamtej pory ślad po niej zaginął Oprawione i powiększone zdjęcie 29-letniej Karoliny Glueck wisi na murze przy stacji metra King's Cross. Narzeczony i przyjaciele na wszelki wypadek dodali do fotografii informacje o dziewczynie: wzrost, cechy charakterystyczne, jakie ubranie miała na sobie 7 lipca. Rano wyszła do pracy - pracowała jako pomoc biurowa w okolicach Russell Square - wsiadła do metra i ślad po niej zaginał.
- Nie wiem, co jeszcze możemy zrobić, by ją odnaleźć, ale wierzymy, że nam się uda - opowiada Richard, chłopak Karoliny.
41-letnia Ania Brandt tuż po ósmej miała wsiąść do metra Piccadilly Line przy King's Cross. - Dzwoniłem do niej na komórkę, ale nie mogłem się dodzwonić. Od czwartku nie mam z nią kontaktu - mówi brat Ani, Paweł Iskrzyński. Ania mieszkała w Londynie od dwóch lat. Jej przyjaciółka Sangitta McLaman z kilkoma innymi osobami i Pawłem podzielili się zadaniami. Sangitta odwiedziła już kilka szpitali, co kilka godzin jeździ na stację King's Cross. Trzymając w rękach zdjęcie uśmiechniętej blondynki, zaczepia policjantów i przechodniów, mając nadzieję, że ktoś ją widział. - Po tym, co się stało, Ania może być w szoku, może nawet zapomniała, gdzie mieszka i jak się nazywa. Może jest gdzieś w pobliżu miejsca wypadku i nie wie, jak trafić do domu? To przecież możliwe, prawda? - mówi Sangitta. Paweł kilka razy jeździł do Royal London Hospital przy White Chapell. Policjantom, pracownikom szpitala i krewnym pacjentów pokazywał zdjęcie. - Policja doradziła mi, żebym podał jak najwięcej szczegółów o siostrze, bo to może pomóc w odnalezieniu jej. Nie tracę nadziei, że wróci do domu - mówi.
Nadziei nie tracą też koleżanki Moniki Suchockiej. 23-letnia księgowa z Wybrzeża dwa miesiące temu przyjechała do Londynu na praktykę. Tuż przed dziewiątą w czwartek miała wsiąść do metra. Zadzwoniła do szefowej, że do pracy dotrze autobusem, bo w metrze doszło do awarii. Magda Dondolewska, koleżanka Moniki, mówi: - Ona zawsze nas informowała, jeśli miała wrócić poźniej. Od czwartku nie mamy z nią kontaktu, może trafiła do szpitala? Może doznała szoku? Kim Philip, koleżanka Moniki z pracy, jeździ po szpitalach ze zdjęciem zaginionej. Odwiedza też posterunki policji w okolicach metra. Wszystko w nadziei, że odnajdzie kogoś, kto jej powie, że widział Monikę zdrową.
Zaginionych Polaków figurujących na liście sporządzonej przez Konsulat RP w Londynie jest ponad 20. To głównie młodzi ludzie, mający 20-30 lat. Większość przyjechała do Wielkiej Brytanii niedawno. Dwanaście, trzynaście osób z tej grupy mogło być w czwartek rano w okolicach miejsc, gdzie doszło do ataków. Pozostali już od kilku dni nie kontaktowali się z rodzinami. Bliscy dają ogłoszenia do gazet, portali internetowych, rozlepiają zdjęcia w miejscach publicznych, pytają przechodniów. Pomagają im stacje telewizyjne, które zamieszczają krótkie informacje od tych, którzy się odnaleźli, i od rodzin.
- Wiemy na pewno, że od 1 maja 2004 r. około 100 tys. Polaków otrzymało pozwolenie na pracę w Londynie i okolicach - mówi konsul Ireneusz Truszkowski. - Ostatnio jednak sporo ludzi przyjechało tu pracować w czasie wakacji, są też turyści. Liczba Polaków przebywających w Londynie może być więc większa.
41-letnia Ania Brandt tuż po ósmej miała wsiąść do metra Piccadilly Line przy King's Cross. - Dzwoniłem do niej na komórkę, ale nie mogłem się dodzwonić. Od czwartku nie mam z nią kontaktu - mówi brat Ani, Paweł Iskrzyński. Ania mieszkała w Londynie od dwóch lat. Jej przyjaciółka Sangitta McLaman z kilkoma innymi osobami i Pawłem podzielili się zadaniami. Sangitta odwiedziła już kilka szpitali, co kilka godzin jeździ na stację King's Cross. Trzymając w rękach zdjęcie uśmiechniętej blondynki, zaczepia policjantów i przechodniów, mając nadzieję, że ktoś ją widział. - Po tym, co się stało, Ania może być w szoku, może nawet zapomniała, gdzie mieszka i jak się nazywa. Może jest gdzieś w pobliżu miejsca wypadku i nie wie, jak trafić do domu? To przecież możliwe, prawda? - mówi Sangitta. Paweł kilka razy jeździł do Royal London Hospital przy White Chapell. Policjantom, pracownikom szpitala i krewnym pacjentów pokazywał zdjęcie. - Policja doradziła mi, żebym podał jak najwięcej szczegółów o siostrze, bo to może pomóc w odnalezieniu jej. Nie tracę nadziei, że wróci do domu - mówi.
Nadziei nie tracą też koleżanki Moniki Suchockiej. 23-letnia księgowa z Wybrzeża dwa miesiące temu przyjechała do Londynu na praktykę. Tuż przed dziewiątą w czwartek miała wsiąść do metra. Zadzwoniła do szefowej, że do pracy dotrze autobusem, bo w metrze doszło do awarii. Magda Dondolewska, koleżanka Moniki, mówi: - Ona zawsze nas informowała, jeśli miała wrócić poźniej. Od czwartku nie mamy z nią kontaktu, może trafiła do szpitala? Może doznała szoku? Kim Philip, koleżanka Moniki z pracy, jeździ po szpitalach ze zdjęciem zaginionej. Odwiedza też posterunki policji w okolicach metra. Wszystko w nadziei, że odnajdzie kogoś, kto jej powie, że widział Monikę zdrową.
Zaginionych Polaków figurujących na liście sporządzonej przez Konsulat RP w Londynie jest ponad 20. To głównie młodzi ludzie, mający 20-30 lat. Większość przyjechała do Wielkiej Brytanii niedawno. Dwanaście, trzynaście osób z tej grupy mogło być w czwartek rano w okolicach miejsc, gdzie doszło do ataków. Pozostali już od kilku dni nie kontaktowali się z rodzinami. Bliscy dają ogłoszenia do gazet, portali internetowych, rozlepiają zdjęcia w miejscach publicznych, pytają przechodniów. Pomagają im stacje telewizyjne, które zamieszczają krótkie informacje od tych, którzy się odnaleźli, i od rodzin.
- Wiemy na pewno, że od 1 maja 2004 r. około 100 tys. Polaków otrzymało pozwolenie na pracę w Londynie i okolicach - mówi konsul Ireneusz Truszkowski. - Ostatnio jednak sporo ludzi przyjechało tu pracować w czasie wakacji, są też turyści. Liczba Polaków przebywających w Londynie może być więc większa.
Więcej możesz przeczytać w 28/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.