250 zł rocznie na górnicze emerytury pomostowe - tyle posłowie wyłudzili od każdego pracującego Polaka Przedwyborcza Polska jest jak spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, gdzie wspólnicy nie odpowiadają za zobowiązania spółki, za to ona odpowiada za długi całym swoim majątkiem. Jest fatalnie zarządzana i poważnie zadłużona, a na dodatek jesienią 2005 r. władzę w niej przejmie nowy zarząd. Obecni prezesi i wspólnicy doszli zatem do wniosku, że czym prędzej trzeba wyprowadzić ze spółki tyle pieniędzy, ile się jeszcze da.
Tych, którzy nadal mają skrupuły, bardziej przedsiębiorczy koledzy gorąco zachęcają do skoku na kasę. Tak jak 5,5 tys. górników 26 lipca w Warszawie, którzy w tym celu uciekli się do szantażu, grożenia łomami i kilofami. Inni zadowalają się wykonaniem planu minimum, czyli ukryciem i zabezpieczeniem tego, co dotychczas udało im się ze spółki wyszarpać. Oni z kolei uczciwych wspólników - świadków ich poczynań - zachęcają do usankcjonowania status quo, strasząc w przeciwnym razie ostatecznym upadkiem spółki i nadejściem czegoś nieznanego, oczywiście złowrogiego. Tak jak robi to szef związku zawodowego prawników Andrzej Kalwas (wskutek okrutnego żartu historii - minister sprawiedliwości w rządzie Marka Belki), który twierdzi, że tańsze usługi większej liczby prawników... podkopią zaufanie ludzi do tego zawodu.
Paradoks Polski sp. z o.o. polega na tym, że jej wspólnicy okradają samych siebie, gdyż jednocześnie są jej wierzycielami. Ale przedwyborcza schizofrenia skutecznie tłumi przebłyski zdrowego rozsądku. Dlatego każdy z wierzycieli naiwnie wierzy, że nim spółka zbankrutuje, akurat jemu uda się odzyskać od niej dług, który wcześniej zaciągnął jako wspólnik spółki.
Równi i górnicy
"Uznałem, że trzeba pamiętać o 140 tys. górników i 200 tys. emerytów górniczych i ich licznych rodzinach. I dlatego należało doprowadzić do zakończenia tego procesu legislacyjnego" - tak ze swego tchórzostwa tłumaczył się w TVP - marszałek Sejmu Włodzimierz Cimoszewicz. Górnicza zadyma przed parlamentem wystarczyła, by marszałek zgodził się wprowadzić pod obrady projekt przedłużający bezterminowo prawo do wcześniejszej emerytury po 25 latach pracy dla górników. Stchórzyło także 295 posłów, którzy 27 lipca tę ustawę poparli (jedyny klub, który był przeciw, to PO).
Cimoszewiczowi łatwo ubolewać nad dolą górników, bo za ich przywileje nie zapłaci sam; podzieli ten smutny obowiązek ze wszystkimi obecnymi podatnikami, ich dziećmi, wnukami. Według szacunków Ministerstwa Polityki Społecznej, emerytury pomostowe dla górników będą kosztowały budżet - czyli w istocie nas - od 2,9 mld zł w 2010 r. do ponad 10,5 mld zł w 2020 r. (później dotacje mają spadać, ale jeszcze w 2030 r. ma to być 6 mld zł). Prawie 3 mld zł rocznie dotacji budżetowych do ZUS początkowo oznacza, że każdy pracujący Polak wyłoży na górników z własnej kieszeni około 250 zł!
Abyś, podatniku, miał świadomość, kogo politycy wspomogą twoimi pieniędzmi, przypomnijmy: średnia płaca zatrudnionych na przykład w Kompanii Węglowej SA to 4300 zł brutto miesięcznie. Dodatkowo górnicy mają prawo do dwóch nagród finansowych rocznie - tzw. barbórki i czternastki (każda w wysokości miesięcznej pensji), deputatów węglowych, dodatku na wyprawki szkolne dla dzieci itd. Wszystko to nie jest w najmniejszym stopniu uzależnione od wyników pracy górników lub ich kopalni.
Wielka promocja
Czy naprawdę praca zwykle znacznie lepiej wykształconych lekarzy, pielęgniarek, nauczycieli, urzędników, inżynierów i milionów innych Polaków jest aż o tyle łatwiejsza niż praca górników? Czy politycy sypną groszem każdemu, kto wybije im szyby w domu?
Niestety, do tego sprowadzała się działalność przynajmniej pięciu ostatnich zarządów Polski sp. z o.o. Wystarczy spojrzeć na ministra skarbu Jacka Sochę, który prywatyzować przedsiębiorstwa potrafi tylko za zgodą związków zawodowych. W lutym 2004 r. związkowcy Polskich Hut Stali wynegocjowali od inwestora Mittal Steel pakiet socjalny, zapewniający pracownikom hut zatrudnienie do 2009 r., wypłatę bonusu prywatyzacyjnego (w zależności od stażu pracy - od 2,5 tys. zł do 3 tys. zł na osobę), podwyżkę płac przeciętnie o 100 zł. Jeszcze więcej dostali pracownicy Huty Częstochowa, gdzie związkowcy de facto sami wybierali sobie właściciela. Od Związku Przemysłowego Donbasu dostali dziesięcioletnie gwarancje zatrudnienia dla wszystkich hutników, po 350 zł podwyżki, coroczny wzrost płac o wskaźnik inflacji oraz premię prywatyzacyjną (od kilku do kilkunastu tysięcy złotych na osobę). Wartość całego pakietu socjalnego szacuje się na 0,8-1 mld zł! Epidemia rozprzestrzenia się z szybkością błyskawicy: pracownicy szykowanych do prywatyzacji spółek z grupy Huty Stalowa Wola już zażądali podobnych korzyści od chętnych do zakupu firmy. Amerykański koncern Ladish oferował "tylko" dwuletnie gwarancje zatrudnienia, więc rozmowy z nim zerwano.
Jeśli komuś się wydaje, że za spełnianie absurdalnych zachcianek pracowników państwowych molochów płacą prywatni inwestorzy, to grubo się myli. O tyle mniej, ile wyszarpali od nich związkowcy, płacą oni za przejmowane firmy skarbowi państwa.
Zasuwaj, frajerze
"Ponad 800 najnowocześniejszych myśliwców, 12,5 tys. kilometrów autostrad, 500 uniwersytetów, ponad trzy miliony nowych miejsc pracy - można by kupić, wybudować lub stworzyć za 250 mld zł, za które kolejne rządy III RP kupiły spokój społeczny i trwanie na urzędach" - pisaliśmy w maju 2003 r. ("Wprost" nr 19). Dziś do rachunku możemy dopisać kolejne nie zrealizowane, choć niezbędne wydatki.
Polska sp. z o.o. ma wszelkie atuty, by stać się prężną międzynarodową spółką akcyjną. Największe konkurencyjne spółki, czyli inne państwa Unii Europejskiej, od lat usiłują sprzedać klientom te same, niepopularne już towary i usługi, toną w długach i powoli zmierzają do bankructwa. Moment do podboju rynku wydaje się znakomity.
Niestety, inicjatywę pracowitych wspólników Polski sp. z o.o. - podtrzymujących ją przy życiu - tłamszą kolejne zarządy, wspierane przez grupę pasożytów. Jak wynika z danych Eurostatu, pracuje tylko co drugi Polak (46,2 proc.) w wieku produkcyjnym! Właśnie na barki każdego członka tej połowy społeczeństwa politycy kładą konieczność utrzymywania - za pomocą płaconych do budżetu podatków - co najmniej jednego rodaka. Dla porównania, nie pracującego Amerykanina utrzymują trzy pracujące osoby. Na cele socjalne wydajemy najwięcej pieniędzy (licząc jako odsetek PKB) na świecie - więcej nawet niż słynące z monstrualnie rozbudowanej opieki socjalnej Szwecja i Niemcy. Tak tchórzliwe i nieudolne zarządy Polski sp. z o.o. płacą za święty spokój i trwanie na stołkach. Żadnemu z nich skwitowania nie daliby nawet audytorzy Enronu.
Paradoks Polski sp. z o.o. polega na tym, że jej wspólnicy okradają samych siebie, gdyż jednocześnie są jej wierzycielami. Ale przedwyborcza schizofrenia skutecznie tłumi przebłyski zdrowego rozsądku. Dlatego każdy z wierzycieli naiwnie wierzy, że nim spółka zbankrutuje, akurat jemu uda się odzyskać od niej dług, który wcześniej zaciągnął jako wspólnik spółki.
Równi i górnicy
"Uznałem, że trzeba pamiętać o 140 tys. górników i 200 tys. emerytów górniczych i ich licznych rodzinach. I dlatego należało doprowadzić do zakończenia tego procesu legislacyjnego" - tak ze swego tchórzostwa tłumaczył się w TVP - marszałek Sejmu Włodzimierz Cimoszewicz. Górnicza zadyma przed parlamentem wystarczyła, by marszałek zgodził się wprowadzić pod obrady projekt przedłużający bezterminowo prawo do wcześniejszej emerytury po 25 latach pracy dla górników. Stchórzyło także 295 posłów, którzy 27 lipca tę ustawę poparli (jedyny klub, który był przeciw, to PO).
Cimoszewiczowi łatwo ubolewać nad dolą górników, bo za ich przywileje nie zapłaci sam; podzieli ten smutny obowiązek ze wszystkimi obecnymi podatnikami, ich dziećmi, wnukami. Według szacunków Ministerstwa Polityki Społecznej, emerytury pomostowe dla górników będą kosztowały budżet - czyli w istocie nas - od 2,9 mld zł w 2010 r. do ponad 10,5 mld zł w 2020 r. (później dotacje mają spadać, ale jeszcze w 2030 r. ma to być 6 mld zł). Prawie 3 mld zł rocznie dotacji budżetowych do ZUS początkowo oznacza, że każdy pracujący Polak wyłoży na górników z własnej kieszeni około 250 zł!
Abyś, podatniku, miał świadomość, kogo politycy wspomogą twoimi pieniędzmi, przypomnijmy: średnia płaca zatrudnionych na przykład w Kompanii Węglowej SA to 4300 zł brutto miesięcznie. Dodatkowo górnicy mają prawo do dwóch nagród finansowych rocznie - tzw. barbórki i czternastki (każda w wysokości miesięcznej pensji), deputatów węglowych, dodatku na wyprawki szkolne dla dzieci itd. Wszystko to nie jest w najmniejszym stopniu uzależnione od wyników pracy górników lub ich kopalni.
Wielka promocja
Czy naprawdę praca zwykle znacznie lepiej wykształconych lekarzy, pielęgniarek, nauczycieli, urzędników, inżynierów i milionów innych Polaków jest aż o tyle łatwiejsza niż praca górników? Czy politycy sypną groszem każdemu, kto wybije im szyby w domu?
Niestety, do tego sprowadzała się działalność przynajmniej pięciu ostatnich zarządów Polski sp. z o.o. Wystarczy spojrzeć na ministra skarbu Jacka Sochę, który prywatyzować przedsiębiorstwa potrafi tylko za zgodą związków zawodowych. W lutym 2004 r. związkowcy Polskich Hut Stali wynegocjowali od inwestora Mittal Steel pakiet socjalny, zapewniający pracownikom hut zatrudnienie do 2009 r., wypłatę bonusu prywatyzacyjnego (w zależności od stażu pracy - od 2,5 tys. zł do 3 tys. zł na osobę), podwyżkę płac przeciętnie o 100 zł. Jeszcze więcej dostali pracownicy Huty Częstochowa, gdzie związkowcy de facto sami wybierali sobie właściciela. Od Związku Przemysłowego Donbasu dostali dziesięcioletnie gwarancje zatrudnienia dla wszystkich hutników, po 350 zł podwyżki, coroczny wzrost płac o wskaźnik inflacji oraz premię prywatyzacyjną (od kilku do kilkunastu tysięcy złotych na osobę). Wartość całego pakietu socjalnego szacuje się na 0,8-1 mld zł! Epidemia rozprzestrzenia się z szybkością błyskawicy: pracownicy szykowanych do prywatyzacji spółek z grupy Huty Stalowa Wola już zażądali podobnych korzyści od chętnych do zakupu firmy. Amerykański koncern Ladish oferował "tylko" dwuletnie gwarancje zatrudnienia, więc rozmowy z nim zerwano.
Jeśli komuś się wydaje, że za spełnianie absurdalnych zachcianek pracowników państwowych molochów płacą prywatni inwestorzy, to grubo się myli. O tyle mniej, ile wyszarpali od nich związkowcy, płacą oni za przejmowane firmy skarbowi państwa.
Zasuwaj, frajerze
"Ponad 800 najnowocześniejszych myśliwców, 12,5 tys. kilometrów autostrad, 500 uniwersytetów, ponad trzy miliony nowych miejsc pracy - można by kupić, wybudować lub stworzyć za 250 mld zł, za które kolejne rządy III RP kupiły spokój społeczny i trwanie na urzędach" - pisaliśmy w maju 2003 r. ("Wprost" nr 19). Dziś do rachunku możemy dopisać kolejne nie zrealizowane, choć niezbędne wydatki.
Polska sp. z o.o. ma wszelkie atuty, by stać się prężną międzynarodową spółką akcyjną. Największe konkurencyjne spółki, czyli inne państwa Unii Europejskiej, od lat usiłują sprzedać klientom te same, niepopularne już towary i usługi, toną w długach i powoli zmierzają do bankructwa. Moment do podboju rynku wydaje się znakomity.
Niestety, inicjatywę pracowitych wspólników Polski sp. z o.o. - podtrzymujących ją przy życiu - tłamszą kolejne zarządy, wspierane przez grupę pasożytów. Jak wynika z danych Eurostatu, pracuje tylko co drugi Polak (46,2 proc.) w wieku produkcyjnym! Właśnie na barki każdego członka tej połowy społeczeństwa politycy kładą konieczność utrzymywania - za pomocą płaconych do budżetu podatków - co najmniej jednego rodaka. Dla porównania, nie pracującego Amerykanina utrzymują trzy pracujące osoby. Na cele socjalne wydajemy najwięcej pieniędzy (licząc jako odsetek PKB) na świecie - więcej nawet niż słynące z monstrualnie rozbudowanej opieki socjalnej Szwecja i Niemcy. Tak tchórzliwe i nieudolne zarządy Polski sp. z o.o. płacą za święty spokój i trwanie na stołkach. Żadnemu z nich skwitowania nie daliby nawet audytorzy Enronu.
Więcej możesz przeczytać w 31/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.