Najnowsza powieść Rushdiego mówi więcej o konflikcie cywilizacji i terroryzmie niż najtęższa publicystyka
Już kilkadziesiąt osób zginęło z powodu jednej książki. To ofiary sporu o powieść Salmana Rushdiego "Szatańskie wersety". W Japonii zasztyletowano na przykład jej tłumacza, a norweskiego wydawcę ciężko postrzelono. Nad autorem ciąży fatwa (nałożona przez ajatollaha Chomeiniego), a irańska organizacja "15 Khordad Foundation" wyznaczyła 3 mln dolarów nagrody za jego zabójstwo. W Pakistanie, Egipcie, Somalii czy Bangladeszu obowiązuje zakaz sprzedaży powieści, a w Malezji za czytanie "Szatańskich wersetów" grozi kara do 3 lat więzienia. Jedynym muzułmańskim krajem, gdzie sprzedawano książkę Rushdiego, była Turcja.
59-letni Rushdie mieszka obecnie w Nowym Jorku. Przed kilkoma miesiącami po raz czwarty został szczęśliwym mężem (pięknej indyjskiej aktorki i modelki Padmy Lakshmi). Przez dziesięć lat chronił go Scotland Yard, kilkadziesiąt razy w tajemnicy zmieniał miejsce zamieszkania. I choć przeprosił wyznawców islamu, twierdząc, iż napisał jedynie książkę z "punktu widzenia emigranta", pozostaje wyklętym obywatelem globalnej wioski, który w dodatku po tragedii z 11 września i londyńskich zamachach z 7 lipca wzywa do reformy islamu. Nic dziwnego, że jego powieści funkcjonują na obrzeżach oficjalnego obiegu. Bo jak bez obaw przed zamachem zorganizować ich promocję? Na szczęście promocji nie wymaga najnowsza świetna powieść Rushdiego, która w tym tygodniu pojawi się na polskim rynku.
Literatura postterrorystyczna
Pozycja artysty jako zewnętrznego obserwatora przemian współczesnej cywilizacji ułatwia i wyostrza analizę świata, co udowodnił już Joseph Conrad. Po kilku słabszych książkach, jak choćby "Furia", Rushdie proponuje przenikliwą, ale też metaforyczną diagnozę współczesności, której literacka warstwa dowodzi, że pisarz jest w szczytowej formie. Analiza konfliktu kulturowego to główny temat tej 500-stronicowej sagi, w duchu modnej dziś literatury postkolonialnej, uprawianej m.in. przez Dereka Walcotta, Zadie Smith, Hariego Kunzru czy V.S. Naipaula. Ale to też satyra na współczesnych polityków. A przede wszystkim - podobnie jak ostatni film Michaela Hanekego "Ukryte" czy "Platforma" Michela Houellebecqa - wpisuje się w nurt "sztuki po WTC", literatury "posterrorystycznej". Analizuje problemy współczesnego świata w powiązaniu z terroryzmem, uprzedzeniami rasowymi i religijnymi. Rushdie, erudyta i człowiek styku kultur, dla którego - jak sam przekonuje - jego multikulturalizm jest największą inspiracją, więcej nam mówi o motywacji działania wojowników dżihadu i zagrożeniach czyhających na człowieka Zachodu niż najtęższa publicystyka czy polityczna futurologia.
Kluczowym wydarzeniem epickiej sagi Rushdiego jest morderstwo ambasadora Maximiliana Ophulsa, który zostaje zasztyletowany przez muzułmańskiego kierowcę, tytułowego Śalimara. Powieść opowiada o przemianie tego zwykłego człowieka i prostego artysty w zaciekłego terrorystę, który wstępuje do islamskiej organizacji terrorystycznej, a lekcje pobiera u samego Osamy bin Ladena. Co ciekawe, jedną z pierwszych jego ofiar staje się alter ego Rushdiego, czyli "bezbożnik, pisarz obrażający Boga, który zaprzedał duszę Zachodowi". Ale Śalimar zostaje terrorystą z pobudek osobistych - został bowiem znieważony jego męski honor, dlatego zaprzysięga prywatną zemstę na człowieku, który uwiódł mu żonę. Śmierć ambasadora Ophulsa, "człowieka słynącego z posiadania niebezpiecznej, śmiertelnej dawki uroku", okazuje się więc konsekwencją romansu z żoną Śalimara.
Ophuls to potomek bogatego europejskiego rodu, modelowy przedstawiciel Zachodu - malarz i pisarz z gruntownym wykształceniem humanistycznym, ale też pełen namiętności były partyzant, rozkochujący w sobie kobiety, wreszcie współtwórca międzynarodowych kongresów gospodarczych, który niczym nowożytny kolonizator uwodzi zamężną muzułmankę. Z kolei uwiedziona przez niego Bunji - kobieta, która czuła się nienasycona u boku męża - wskutek romansu nabiera niebywałego apetytu i zaczyna przeraźliwie tyć, co stanowi czytelną metaforę zachodniego konsumpcjonizmu, przeszczepianego na grunt krajów muzułmańskich. Karykaturalnych kształtów nabiera nie tylko ciało Bunji, ale też pościg za zabójcą Śalimarem, którego schwytanie to medialny spektakl, zapładniający wyobraźnię filmowców z Hollywood. Nawiązanie do komiksów i filmów science fiction to kpina z amerykańskiego sposobu odbierania świata. Rushdie mówi, iż więcej dla Amerykanów znaczą filmy Spielberga niż ich własne przemyślenia. Nawet egzekucja w komorze gazowej jest skomentowana cytatem z filmu z Keanu Reevesem. Groteskowi są też sami terroryści, którzy w wolnych chwilach zabawiają się w "dużo orzechy kokosowe, dużo kobiety, dużo muzyka".
Mord honorowy
Zabójstwo niewiernej żony i jej kochanka nie czynią z powieści Rushdiego melodramatycznej tragedii. "Śalimar klaun" to również wspaniała historia miłosna, nawiązująca do tradycji wielkiego powieściopisarstwa europejskiego i indyjskich eposów. To też barwna opowieść o mieszkańcach zapomnianego Kaszmiru, kraju pomiędzy Indiami a Pakistanem, o który te dwa państwa toczą wojnę. Umiejętność konstruowania sag Rushdi pokazał w swoich wcześniejszych powieściach - "Dzieci Północy" i "Ostatnie wcielenie Maura". Kolejny raz dowodzi, że jest jednym z najwybitniejszych przedstawicieli współczesnego realizmu magicznego, wiernym uczniem Marqueza. Ale przede wszystkim jest uczniem Szekspira. "Śalimar klaun", powieść o zdradzie i zemście, zaczyna się cytatem z Romea i Julii: "Zaraza na wasze obydwa domy!", który w symboliczny sposób odsyła do wojny między Indiami i Pakistanem, ale i do konfliktu między cywilizacjami Wschodu i Zachodu.
Schemat zapożyczony z "Otella" był już kluczem do "Szatańskich wersetów". Inna powieść Rushdiego nosi tytuł "Ostatnie westchnienie Maura", zaś bohaterka "Furii" nie wierzy w miłość Otella do Desdemony, bo "gdyby ją kochał, morderstwo nie miałoby sensu". Desdemona jest trofeum Otella, zaś on - według Rushdiego - był Arabem, przedstawicielem świata islamskiego, gdzie jednym z najważniejszych pojęć jest honor. Śmierć Desdemony jest więc niczym więcej jak mordem honorowym. Podobnie mówi Rushdie, w rozmowie z "Wprost", o swoim najnowszym bohaterze Śalimarze. - Dla kogoś uprawiającego terroryzm najistotniejsza jest idea zhańbionej męskości. Staram się to pokazać w swojej powieści. Jej bohater chwyta za broń nie dlatego, że ma złamane serce, lecz ponieważ zraniony został jego honor, gdy ukochaną zabrał mu mężczyzna, który ma większą władzę - mówi "Wprost" Rushdi.
Mężczyźni jak buty
"W moim życiu mężczyźni byli jak buty. Miałam dwóch i zużyłam obu. Potem przekonałam się, że można chodzić boso" - mówi jedna z bohaterek powieści. To przykład, jak wspaniale Rushdie kreśli portrety kobiet. Jedną z głównych postaci jest India, córka ambasadora i uwiedzionej kobiety, pilnie strzeżona w swoim domu, uciekająca wciąż przed prześladowcą Śalimarem. Tę pilnie strzeżoną kobietę, żyjącą na styku kultur, można uznać za alter ego autora. India, wychowana na współczesną Amerykankę, łączy w sobie elementy obu cywilizacji: ma w sobie cechy matki, dumnej wojowniczki, żyje zaś w Stanach Zjednoczonych, pilnie doskonaląc swoje strzeleckie umiejętności. Po zabójstwie ojca dojrzewa do odwetu: "To mężczyźni są tchórzami, a kobiety wojownikami" - stwierdza. Leci do Kaszmiru, by poznać swe korzenie, prawdę o matce, a wreszcie, by podjąć decyzję o zemście, bo "krew domagała się krwi." I kiedy Śalimar ucieka z więzienia, by zabić Indię - córkę swej niewiernej żony - ta jest gotowa do konfrontacji, czeka w ciemnym mieszkaniu z naciągniętą cięciwą łuku. Zakończenie tej nominowanej do nagród Bookera i Whitbreada powieści nie daje jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, która strona wygra pojedynek, na pewno zakończony rozlewem krwi. Możemy się tylko domyślać.
59-letni Rushdie mieszka obecnie w Nowym Jorku. Przed kilkoma miesiącami po raz czwarty został szczęśliwym mężem (pięknej indyjskiej aktorki i modelki Padmy Lakshmi). Przez dziesięć lat chronił go Scotland Yard, kilkadziesiąt razy w tajemnicy zmieniał miejsce zamieszkania. I choć przeprosił wyznawców islamu, twierdząc, iż napisał jedynie książkę z "punktu widzenia emigranta", pozostaje wyklętym obywatelem globalnej wioski, który w dodatku po tragedii z 11 września i londyńskich zamachach z 7 lipca wzywa do reformy islamu. Nic dziwnego, że jego powieści funkcjonują na obrzeżach oficjalnego obiegu. Bo jak bez obaw przed zamachem zorganizować ich promocję? Na szczęście promocji nie wymaga najnowsza świetna powieść Rushdiego, która w tym tygodniu pojawi się na polskim rynku.
Literatura postterrorystyczna
Pozycja artysty jako zewnętrznego obserwatora przemian współczesnej cywilizacji ułatwia i wyostrza analizę świata, co udowodnił już Joseph Conrad. Po kilku słabszych książkach, jak choćby "Furia", Rushdie proponuje przenikliwą, ale też metaforyczną diagnozę współczesności, której literacka warstwa dowodzi, że pisarz jest w szczytowej formie. Analiza konfliktu kulturowego to główny temat tej 500-stronicowej sagi, w duchu modnej dziś literatury postkolonialnej, uprawianej m.in. przez Dereka Walcotta, Zadie Smith, Hariego Kunzru czy V.S. Naipaula. Ale to też satyra na współczesnych polityków. A przede wszystkim - podobnie jak ostatni film Michaela Hanekego "Ukryte" czy "Platforma" Michela Houellebecqa - wpisuje się w nurt "sztuki po WTC", literatury "posterrorystycznej". Analizuje problemy współczesnego świata w powiązaniu z terroryzmem, uprzedzeniami rasowymi i religijnymi. Rushdie, erudyta i człowiek styku kultur, dla którego - jak sam przekonuje - jego multikulturalizm jest największą inspiracją, więcej nam mówi o motywacji działania wojowników dżihadu i zagrożeniach czyhających na człowieka Zachodu niż najtęższa publicystyka czy polityczna futurologia.
Kluczowym wydarzeniem epickiej sagi Rushdiego jest morderstwo ambasadora Maximiliana Ophulsa, który zostaje zasztyletowany przez muzułmańskiego kierowcę, tytułowego Śalimara. Powieść opowiada o przemianie tego zwykłego człowieka i prostego artysty w zaciekłego terrorystę, który wstępuje do islamskiej organizacji terrorystycznej, a lekcje pobiera u samego Osamy bin Ladena. Co ciekawe, jedną z pierwszych jego ofiar staje się alter ego Rushdiego, czyli "bezbożnik, pisarz obrażający Boga, który zaprzedał duszę Zachodowi". Ale Śalimar zostaje terrorystą z pobudek osobistych - został bowiem znieważony jego męski honor, dlatego zaprzysięga prywatną zemstę na człowieku, który uwiódł mu żonę. Śmierć ambasadora Ophulsa, "człowieka słynącego z posiadania niebezpiecznej, śmiertelnej dawki uroku", okazuje się więc konsekwencją romansu z żoną Śalimara.
Ophuls to potomek bogatego europejskiego rodu, modelowy przedstawiciel Zachodu - malarz i pisarz z gruntownym wykształceniem humanistycznym, ale też pełen namiętności były partyzant, rozkochujący w sobie kobiety, wreszcie współtwórca międzynarodowych kongresów gospodarczych, który niczym nowożytny kolonizator uwodzi zamężną muzułmankę. Z kolei uwiedziona przez niego Bunji - kobieta, która czuła się nienasycona u boku męża - wskutek romansu nabiera niebywałego apetytu i zaczyna przeraźliwie tyć, co stanowi czytelną metaforę zachodniego konsumpcjonizmu, przeszczepianego na grunt krajów muzułmańskich. Karykaturalnych kształtów nabiera nie tylko ciało Bunji, ale też pościg za zabójcą Śalimarem, którego schwytanie to medialny spektakl, zapładniający wyobraźnię filmowców z Hollywood. Nawiązanie do komiksów i filmów science fiction to kpina z amerykańskiego sposobu odbierania świata. Rushdie mówi, iż więcej dla Amerykanów znaczą filmy Spielberga niż ich własne przemyślenia. Nawet egzekucja w komorze gazowej jest skomentowana cytatem z filmu z Keanu Reevesem. Groteskowi są też sami terroryści, którzy w wolnych chwilach zabawiają się w "dużo orzechy kokosowe, dużo kobiety, dużo muzyka".
Mord honorowy
Zabójstwo niewiernej żony i jej kochanka nie czynią z powieści Rushdiego melodramatycznej tragedii. "Śalimar klaun" to również wspaniała historia miłosna, nawiązująca do tradycji wielkiego powieściopisarstwa europejskiego i indyjskich eposów. To też barwna opowieść o mieszkańcach zapomnianego Kaszmiru, kraju pomiędzy Indiami a Pakistanem, o który te dwa państwa toczą wojnę. Umiejętność konstruowania sag Rushdi pokazał w swoich wcześniejszych powieściach - "Dzieci Północy" i "Ostatnie wcielenie Maura". Kolejny raz dowodzi, że jest jednym z najwybitniejszych przedstawicieli współczesnego realizmu magicznego, wiernym uczniem Marqueza. Ale przede wszystkim jest uczniem Szekspira. "Śalimar klaun", powieść o zdradzie i zemście, zaczyna się cytatem z Romea i Julii: "Zaraza na wasze obydwa domy!", który w symboliczny sposób odsyła do wojny między Indiami i Pakistanem, ale i do konfliktu między cywilizacjami Wschodu i Zachodu.
Schemat zapożyczony z "Otella" był już kluczem do "Szatańskich wersetów". Inna powieść Rushdiego nosi tytuł "Ostatnie westchnienie Maura", zaś bohaterka "Furii" nie wierzy w miłość Otella do Desdemony, bo "gdyby ją kochał, morderstwo nie miałoby sensu". Desdemona jest trofeum Otella, zaś on - według Rushdiego - był Arabem, przedstawicielem świata islamskiego, gdzie jednym z najważniejszych pojęć jest honor. Śmierć Desdemony jest więc niczym więcej jak mordem honorowym. Podobnie mówi Rushdie, w rozmowie z "Wprost", o swoim najnowszym bohaterze Śalimarze. - Dla kogoś uprawiającego terroryzm najistotniejsza jest idea zhańbionej męskości. Staram się to pokazać w swojej powieści. Jej bohater chwyta za broń nie dlatego, że ma złamane serce, lecz ponieważ zraniony został jego honor, gdy ukochaną zabrał mu mężczyzna, który ma większą władzę - mówi "Wprost" Rushdi.
Mężczyźni jak buty
"W moim życiu mężczyźni byli jak buty. Miałam dwóch i zużyłam obu. Potem przekonałam się, że można chodzić boso" - mówi jedna z bohaterek powieści. To przykład, jak wspaniale Rushdie kreśli portrety kobiet. Jedną z głównych postaci jest India, córka ambasadora i uwiedzionej kobiety, pilnie strzeżona w swoim domu, uciekająca wciąż przed prześladowcą Śalimarem. Tę pilnie strzeżoną kobietę, żyjącą na styku kultur, można uznać za alter ego autora. India, wychowana na współczesną Amerykankę, łączy w sobie elementy obu cywilizacji: ma w sobie cechy matki, dumnej wojowniczki, żyje zaś w Stanach Zjednoczonych, pilnie doskonaląc swoje strzeleckie umiejętności. Po zabójstwie ojca dojrzewa do odwetu: "To mężczyźni są tchórzami, a kobiety wojownikami" - stwierdza. Leci do Kaszmiru, by poznać swe korzenie, prawdę o matce, a wreszcie, by podjąć decyzję o zemście, bo "krew domagała się krwi." I kiedy Śalimar ucieka z więzienia, by zabić Indię - córkę swej niewiernej żony - ta jest gotowa do konfrontacji, czeka w ciemnym mieszkaniu z naciągniętą cięciwą łuku. Zakończenie tej nominowanej do nagród Bookera i Whitbreada powieści nie daje jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, która strona wygra pojedynek, na pewno zakończony rozlewem krwi. Możemy się tylko domyślać.
Więcej możesz przeczytać w 4/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.