Jeśli przegramy w Afganistanie, zagrożenie terrorystyczne pojawi się i w Warszawie, i w Amsterdamie. Rozmowa z Jaapem de Hoop Schefferem, sekretarzem generalnym NATO
Dominika Ćosić: Czy powstanie "energetyczne NATO"?
Jaap de Hoop Scheffer: Kilka tygodni temu byłem w Polsce i zapoznałem się z propozycją premiera Marcinkiewicza dotyczącą budowy wspólnej polityki energetycznej. Dla NATO i unii to jeden z kluczowych problemów. Nie możemy się jednak powielać w działaniach, bo osiągniemy efekt odwrotny do zamierzonego. Naszą rolą jest niewątpliwie umożliwienie swobodnego i bezpiecznego transportu energii, zapewnienie stabilizacji na terenach, przez które przebiegają najważniejsze rurociągi, a także ochrona infrastruktury związanej z sektorem energetycznym. Jest to w oczywisty sposób powiązane z kampanią antyterrorystyczną.
- Czy to oznacza, że zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego zostanie wpisane do zakresu zadań NATO?
- Będę się starał do tego doprowadzić. Spodziewam się zaciętej dyskusji, bo trudno będzie osiągnąć porozumienie między 26 krajami. Na szczęście, nie będzie to dyskusja bez wcześniej ustalonych wspólnych celów, bo bezpieczeństwo energetyczne jest wpisane do koncepcji strategicznej NATO. Nikt więc nie może powiedzieć, że to problem wykraczający poza kompetencje paktu. Główne pytania, które sobie teraz zadajemy, to: co NATO może zaproponować i jak mają wyglądać nasze działania, by nie wchodzić sobie w drogę z unią, ale brać udział w budowie bezpieczeństwa energetycznego. Rurociągi przebiegające przez terytorium na przykład Ukrainy czy Turcji są pod kontrolą tych państw i większe zaangażowanie NATO mogłoby zostać odczytane jako zamach na ich suwerenność. Sądzę, że powinniśmy się skupić na rurociągach przebiegających na dnie morza. W wypadku kryzysu energetycznego mogą one nas uchronić przed katastrofą.
- Czy NATO może zareagować w sytuacji kryzysu energetycznego?
- Na razie nie. Trudno mi sobie wyobrazić, że w wypadku powtórzenia sytuacji z początku roku moglibyśmy coś zrobić. Nie jesteśmy w stanie pośredniczyć między Rosją a Ukrainą. Ale debata poświęcona energetyce jest dopiero w zalążku, najpierw musimy między sobą dojść do politycznego porozumienia, a potem się skupić na opracowaniu konkretów.
- Wrócił temat rozszerzenia NATO. Kiedy sojusz przyjmie kolejne kraje: Albanię, Macedonię i Chorwację?
- Trudno mi mówić o datach, podobnie jak w wypadku Gruzji i Ukrainy, bo to złożony proces. Na następnym szczycie NATO skupimy się na transformacji paktu i walce z terroryzmem. Spodziewam się, że rozszerzenie też będzie tematem dyskusji, ale większość krajów członkowskich nie chce jeszcze mówić o konkretach. Zgoda polityczna nie oznacza, że dane państwa muszą natychmiast zostać przyjęte do paktu. Najważniejszy jest stopień ich przygotowania, muszą spełnić wymogi militarne i polityczne.
- Wspomniał pan o akcesji Gruzji i Ukrainy. Czy NATO określi docelowe granice rozszerzenia?
- W dużej mierze reguluje to już traktat waszyngtoński. Podstawowym warunkiem akcesji jest spełnienie norm demokracji europejskiej. Mamy podpisane umowy partnerskie także z Nową Zelandią, Australią, Koreą Południową, Japonią. Jeżeli chodzi o zachodnie Bałkany, to dla mnie sprawa jest jasna - tylko integracja tych krajów ze strukturami euroatlantyckimi, czyli z NATO i UE, jest gwarancją bezpieczeństwa w tym regionie i w całej Europie. Nie mogę się wypowiadać w imieniu unii, ale Bałkany muszą się wziąć do pracy, współpracować z Hagą, walczyć z korupcją, reformować armię i przekonać nas, że zmiany demokratyczne są tam trwałe. To samo dotyczy Ukrainy i Gruzji. W odróżnieniu od unii NATO ma określone kryteria przyjmowania państw i to one określają jego granice.
- Do NATO należy już 26 krajów, pakt bierze udział w ośmiu akcjach militarnych. To zupełnie inny sojusz niż ten z czasów zimnej wojny. Czym jest NATO dzisiaj?
- O wyjątkowym charakterze NATO, odróżniającym go choćby od unii, decyduje partnerstwo transatlantyckie. NATO jest mostem między Europą a Ameryką. Po zakończeniu zimnej wojny i po 11 września NATO stało się organizacją, która ma zapewniać bezpieczeństwo i stabilizację oraz stać na straży wartości demokratycznych. Robimy to nie tylko na naszych terenach, ale też na przykład w Afganistanie przez misje stabilizacyjne. W ten sposób zapewniamy sobie bezpieczeństwo. Jeśli przegramy sprawę w Afganistanie i ten kraj znowu stanie się eksporterem terroryzmu, to zagrożenie terrorystyczne pojawi się i w Warszawie, i w Amsterdamie. W wypadku zaangażowania w Kosowie czy Bośni sprawa jest jeszcze bardziej oczywista. Ale NATO bierze też udział w akcjach humanitarnych, na przykład przy usuwaniu szkód po huraganie Katrina w USA. Pomagamy unii w akcjach w Darfurze. Wspólnym mianownikiem tych działań jest ochrona bezpieczeństwa. Innym aspektem jest wzmacniane bezpieczeństwa w krajach członkowskich, unowocześnianie sił zbrojnych. Te armie muszą być na tyle sprawne, by potrafiły udzielić efektywnej pomocy, na przykład w transporcie. Siły szybkiego reagowania są niezbędne. NATO jest naprawdę fascynującą, jedyną tego typu organizacją na świecie. Jego rdzeniem jest wciąż zbiorowa obrona.
Jaap de Hoop Scheffer: Kilka tygodni temu byłem w Polsce i zapoznałem się z propozycją premiera Marcinkiewicza dotyczącą budowy wspólnej polityki energetycznej. Dla NATO i unii to jeden z kluczowych problemów. Nie możemy się jednak powielać w działaniach, bo osiągniemy efekt odwrotny do zamierzonego. Naszą rolą jest niewątpliwie umożliwienie swobodnego i bezpiecznego transportu energii, zapewnienie stabilizacji na terenach, przez które przebiegają najważniejsze rurociągi, a także ochrona infrastruktury związanej z sektorem energetycznym. Jest to w oczywisty sposób powiązane z kampanią antyterrorystyczną.
- Czy to oznacza, że zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego zostanie wpisane do zakresu zadań NATO?
- Będę się starał do tego doprowadzić. Spodziewam się zaciętej dyskusji, bo trudno będzie osiągnąć porozumienie między 26 krajami. Na szczęście, nie będzie to dyskusja bez wcześniej ustalonych wspólnych celów, bo bezpieczeństwo energetyczne jest wpisane do koncepcji strategicznej NATO. Nikt więc nie może powiedzieć, że to problem wykraczający poza kompetencje paktu. Główne pytania, które sobie teraz zadajemy, to: co NATO może zaproponować i jak mają wyglądać nasze działania, by nie wchodzić sobie w drogę z unią, ale brać udział w budowie bezpieczeństwa energetycznego. Rurociągi przebiegające przez terytorium na przykład Ukrainy czy Turcji są pod kontrolą tych państw i większe zaangażowanie NATO mogłoby zostać odczytane jako zamach na ich suwerenność. Sądzę, że powinniśmy się skupić na rurociągach przebiegających na dnie morza. W wypadku kryzysu energetycznego mogą one nas uchronić przed katastrofą.
- Czy NATO może zareagować w sytuacji kryzysu energetycznego?
- Na razie nie. Trudno mi sobie wyobrazić, że w wypadku powtórzenia sytuacji z początku roku moglibyśmy coś zrobić. Nie jesteśmy w stanie pośredniczyć między Rosją a Ukrainą. Ale debata poświęcona energetyce jest dopiero w zalążku, najpierw musimy między sobą dojść do politycznego porozumienia, a potem się skupić na opracowaniu konkretów.
- Wrócił temat rozszerzenia NATO. Kiedy sojusz przyjmie kolejne kraje: Albanię, Macedonię i Chorwację?
- Trudno mi mówić o datach, podobnie jak w wypadku Gruzji i Ukrainy, bo to złożony proces. Na następnym szczycie NATO skupimy się na transformacji paktu i walce z terroryzmem. Spodziewam się, że rozszerzenie też będzie tematem dyskusji, ale większość krajów członkowskich nie chce jeszcze mówić o konkretach. Zgoda polityczna nie oznacza, że dane państwa muszą natychmiast zostać przyjęte do paktu. Najważniejszy jest stopień ich przygotowania, muszą spełnić wymogi militarne i polityczne.
- Wspomniał pan o akcesji Gruzji i Ukrainy. Czy NATO określi docelowe granice rozszerzenia?
- W dużej mierze reguluje to już traktat waszyngtoński. Podstawowym warunkiem akcesji jest spełnienie norm demokracji europejskiej. Mamy podpisane umowy partnerskie także z Nową Zelandią, Australią, Koreą Południową, Japonią. Jeżeli chodzi o zachodnie Bałkany, to dla mnie sprawa jest jasna - tylko integracja tych krajów ze strukturami euroatlantyckimi, czyli z NATO i UE, jest gwarancją bezpieczeństwa w tym regionie i w całej Europie. Nie mogę się wypowiadać w imieniu unii, ale Bałkany muszą się wziąć do pracy, współpracować z Hagą, walczyć z korupcją, reformować armię i przekonać nas, że zmiany demokratyczne są tam trwałe. To samo dotyczy Ukrainy i Gruzji. W odróżnieniu od unii NATO ma określone kryteria przyjmowania państw i to one określają jego granice.
- Do NATO należy już 26 krajów, pakt bierze udział w ośmiu akcjach militarnych. To zupełnie inny sojusz niż ten z czasów zimnej wojny. Czym jest NATO dzisiaj?
- O wyjątkowym charakterze NATO, odróżniającym go choćby od unii, decyduje partnerstwo transatlantyckie. NATO jest mostem między Europą a Ameryką. Po zakończeniu zimnej wojny i po 11 września NATO stało się organizacją, która ma zapewniać bezpieczeństwo i stabilizację oraz stać na straży wartości demokratycznych. Robimy to nie tylko na naszych terenach, ale też na przykład w Afganistanie przez misje stabilizacyjne. W ten sposób zapewniamy sobie bezpieczeństwo. Jeśli przegramy sprawę w Afganistanie i ten kraj znowu stanie się eksporterem terroryzmu, to zagrożenie terrorystyczne pojawi się i w Warszawie, i w Amsterdamie. W wypadku zaangażowania w Kosowie czy Bośni sprawa jest jeszcze bardziej oczywista. Ale NATO bierze też udział w akcjach humanitarnych, na przykład przy usuwaniu szkód po huraganie Katrina w USA. Pomagamy unii w akcjach w Darfurze. Wspólnym mianownikiem tych działań jest ochrona bezpieczeństwa. Innym aspektem jest wzmacniane bezpieczeństwa w krajach członkowskich, unowocześnianie sił zbrojnych. Te armie muszą być na tyle sprawne, by potrafiły udzielić efektywnej pomocy, na przykład w transporcie. Siły szybkiego reagowania są niezbędne. NATO jest naprawdę fascynującą, jedyną tego typu organizacją na świecie. Jego rdzeniem jest wciąż zbiorowa obrona.
Więcej możesz przeczytać w 17/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.