Czy Polska jest jednym z najbardziej niebezpiecznych krajów w Europie, w którym szaleje przestępczość? W 2006 r. tylko 42 proc. Polaków badanych przez CBOS postrzegało swój kraj jako bezpieczny (w 2001 r. było ich zaledwie 28 proc.). Czy polskie miasta pod względem liczby przestępstw na 100 tys. mieszkańców są w europejskiej czołówce? Z danych Interpolu wynika, że najniebezpieczniejszymi miastami na świecie są Medellin w Kolumbii i Lagos w Nigerii, w USA - Camden i Detroit, w Niemczech - Frankfurt nad Menem i Koblencja, zaś w Anglii - Nottingham i Leeds. A które miasta są najbardziej niebezpieczne w Polsce? Tygodnik "Wprost" zestawił dane o przestępczości w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców i tak wyłoniliśmy polskie stolice zbrodni oraz miasta, w których jest najbezpieczniej.
Katowice, Chorzów i Legnica najbardziej niebezpieczne, Białystok, Płock i Częstochowa - najbezpieczniejsze.
Adam Bodziak
Anna Pawłowska
Czy Polska jest jednym z najbardziej niebezpiecznych krajów w Europie, w którym szaleje przestępczość? W 2006 r. tylko 42 proc. Polaków badanych przez CBOS postrzegało swój kraj jako bezpieczny (w 2001 r. było ich zaledwie 28 proc.). Czy polskie miasta pod względem liczby przestępstw na 100 tys. mieszkańców są w europejskiej czołówce? Z danych Interpolu wynika, że najniebezpieczniejszymi miastami na świecie są Medellin w Kolumbii i Lagos w Nigerii, w USA - Camden i Detroit, w Niemczech - Frankfurt nad Menem i Koblencja, zaś w Anglii - Nottingham i Leeds. A które miasta są najbardziej niebezpieczne w Polsce? Tygodnik "Wprost" zestawił dane o przestępczości w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców i tak wyłoniliśmy polskie stolice zbrodni oraz miasta, w których jest najbezpieczniej.
Bezpiecznie jak w Polsce
W 2001 r. przestępczość jako największe polskie zagrożenie postrzegało aż 81 proc. badanych, rok temu - już tyko 50 proc. Czy pięć lat temu w Polsce rzeczywiście szalała przestępczość? Czy nadal jest u nas tak niebezpiecznie, że połowa Polaków najbardziej boi się przestępczości? - Nie jest prawdą, że w Polsce żyje się niebezpiecznie jak w westernie, że nie ma władzy prawa ani władzy Boga. Od lat mniej niż tysiąc zabójstw na 38 mln mieszkańców to świetny wynik - mówi karnista prof. Marian Filar. W 2005 r. liczba zabójstw w Polsce wynosiła 2,1 na 100 tys. mieszkańców, w Niemczech ten wskaźnik to 3, a USA aż 5,5. Liczba gwałtów w Polsce w 2005 r. to 5,1 na 100 tys. mieszkańców, podczas gdy w Anglii i Walii - 7,78, w Niemczech - 10,7, w Szwecji - 29,03, a w USA - 32,2. W Polsce w 2005 r. odnotowano 117,46 kradzieży samochodów na 100 tys. mieszkańców, tymczasem w Niemczech - 245,7, w Anglii i Walii - 403,4, a w USA - 421,3.
W 2005 r. w Polsce wskaźnik przestępstw na 100 tys. mieszkańców wyniósł 3578,9, podczas gdy w Niemczech - 8045,7, a w uchodzącej za bezpieczną Szwecji aż 13 785 (w tej liczbie Szwedzi zawierają również wykroczenia). Liczba przestępstw w Niemczech od 2001 r. systematycznie rośnie, podczas gdy w Polsce maleje od 2003 r. We Frankfurcie nad Menem, niemieckim mieście o największej przestępczości, w 2004 r. na 100 tys. mieszkańców zarejestrowano 18 358 przestępstw. W angielskim Nottingham, liderze statystyk przestępczości w Anglii i Walii, w 2005 r. zdarzyło się 11 550 przestępstw na 100 tys. mieszkańców. Na tym tle 7063 przestępstwa w Katowicach, które przewodzą na liście polskich centrów przestępczości, nie wyglądają źle. Tym bardziej że niemieckie Remscheid z podobną liczbą przestępstw sytuuje się na 4. miejscu w rankingu najbardziej bezpiecznych miast w Niemczech.
Strachy na lachy
Co jest przyczyną tego, że w polskich miastach żyje się znacznie bezpieczniej niż na Zachodzie? - Im wyższy poziom cywilizacji, tym większa przestępczość. My wciąż nie przeszliśmy do etapu cywilizacji postprzemysłowej, co oznacza, że ciągle jesteśmy dość tradycyjnym, niezbyt ruchliwym, praktycznie jednorodnym narodowościowo społeczeństwem, a w takim przestępczość jest niższa - mówi wiktymolog prof. Brunon Hołyst. Mniejszej przestępczości w Polsce sprzyja też niewysoki poziom urbanizacji. Przez to przestępcy w mniejszym stopniu mogą liczyć na anonimowość. Prof. Anna Kossowska, kryminolog, uważa, że w Polsce konserwatywne wartości nie są jednak powszechnie lekceważone, co wpływa na niższy niż na Zachodzie poziom przestępczości. Amerykański socjolog Robert Merton opisał prawidłowość: gdy zawala się system wartości moralnych (niezależnie czy dobry, czy zły, ale sztywny), przestępczość gwałtownie rośnie. W Polsce, mimo kłopotów transformacji, dość sztywny system wartości moralnych po 1989 r. się nie załamał. Inaczej było w Niemczech, gdzie - jak mówi prof. Marian Filar - "upadł tradycyjny wzorzec Kinder, Kźche, Kirche (dzieci, kuchnia, kościół), a wchłonięcie NRD znacznie poluzowało moralne standardy".
Jedynym wyjątkiem na mapie przestępczości jest Japonia, gdzie wskaźniki przestępczości są najniższe na świecie. Tam jednak w potencjalnych rewirach zbrodni przestępczość kontroluje mafia - jakuza. Takiej organizacji zależy na tym, by policja nie przeszkadzała jej w interesach, dlatego dba, by niska przestępczość mniejszego kalibru na jej terenie nie stwarzała ku temu okazji. Podobny mechanizm działa na Sycylii, gdzie wskaźniki przestępczości są ponaddwukrotnie niższe niż na północy kraju.
Poczucie zagrożenia w Polsce rozmija się z rzeczywistym zagrożeniem. Gdy w tegorocznym badaniu CBOS pytano Polaków, czy ich najbliższe otoczenie jest bezpieczne - 92 proc. respondentów odpowiadało twierdząco, 80 proc. oceniło swój region jako bezpieczny, ale już tylko 42 proc. w ten sposób postrzegało całą Polskę. Wynika z tego, że mamy dość abstrakcyjne poczucie zagrożenia, nie potwierdzone osobistym doświadczeniem. Znana reguła kryminologiczna mówi, że strach przed przestępczością rośnie dwa razy szybciej niż sama przestępczość. W Polsce strach jest jednak zbyt duży w stosunku do rzeczywistego zagrożenia. Częściowo wynika to z tego, że ogólnopolskie media informują o każdym praktycznie drastyczniejszym przestępstwie. - W państwach, gdzie nie ma takiej wolności słowa jak u nas lub dopiero się ona kształtuje, na przykład na Białorusi, w Rosji czy na Ukrainie, bezpieczeństwo jest mniejsze niż u nas, ale społeczeństwo tego tak bardzo nie odczuwa, ponieważ przeważnie mało wie o zagrożeniach - mówi dr Paweł Moczydłowski, socjolog i kryminolog.
Lęk przed przestępczością w Polsce można tłumaczyć także tym, że coraz więcej posiadamy, boimy się więc to stracić. "We wszystkich zamożnych społeczeństwach nasila się lęk przed przestępczością, mimo iż jednostkowe akty przemocy dotykają niewielką część społeczeństwa" - pisał Francis Fukuyama, amerykański politolog. Nasz strach wzrasta też, gdy słabną więzi z innymi, gdy nastawieni na osobiste osiągnięcia zaniedbujemy współpracę z innymi. A ci, którzy są sami, doświadczają wyolbrzymionych strachów.
Śląskie tąpnięcie
Polskie stolice zbrodni grupują się głównie na Górnym Śląsku. - Tam obok stosunkowo wysokiej średniej zarobków wielkie są także strefy ubóstwa. Mnóstwo tam długotrwale bezrobotnych bez prawa do zasiłku, beneficjentów pomocy społecznej - mówi "Wprost" dr Małgorzata Leśniak, socjolog miasta, specjalizująca się w problematyce przestępczości. Na Śląsku w III RP nastąpiło społeczne tąpnięcie, a mieszkańcy, przyzwyczajeni w czasach PRL do różnych przywilejów, mieli większe niż gdzie indziej trudności z adaptacją do rzeczywistości. Konsekwencje społecznego tąpnięcia na Śląsku są podobne jak w innych tego typu regionach. Dowodzą tego badania Brennera z 1976 r. przeprowadzone w USA. Wtakich regionach wzrost bezrobocia o 1 proc. przez kolejne 5 lat powoduje wzrost liczby zabójstw prawie o 6 proc., samobójstw o 4 proc., liczby więźniów o 4 proc., a zgonów wywołanych alkoholem prawie o 2 proc. Ma to destrukcyjny wpływ na rodzinę, bo niszczy w niej tradycyjny podział ról. Na Górnym Śląsku osłabła pozycja ojca w rodzinie, bo często pozostaje on bez pracy.
Jan Gołębiowski, psycholog w Komendzie Stołecznej Policji w Warszawie, twierdzi, że większość sprawców tzw. przestępstw gwałtownych, z użyciem przemocy, przeżyła kiedyś w życiu krach. A na Górnym Śląsku przybyło najwięcej osób sfrustrowanych. Ta frustracja i bezradność rodzą agresję. Najpewniej dlatego w ogólnych statystykach przestępczości oraz w najcięższych kategoriach - jak zabójstwa i zgwałcenia - w czołówce znajduje się wiele górniczych miast. Policjanci tłumaczą, że w wypadku gwałtów sprawa nie jest oczywista, gdyż liczba zgłoszonych przestępstw tego typu może świadczyć nie o większym zagrożeniu, lecz o większym zaufaniu ofiar do funkcjonariuszy. Podważa tę interpretację prof. Marian Filar, który uważa, że "wszędzie w Polsce kobiety już przeszły zmianę obyczajową i nie wstydzą się poinformować policji o gwałcie lub jego próbie".
Również gęstość zaludnienia na Górnym Śląsku zwiększa zagrożenia. Bo przestępcom łatwiej funkcjonować w tłumie. Domy są tam zlokalizowane w gęstych skupiskach, wiele jest wąskich uliczek i zamkniętych podwórek, co sprzyja napaściom. Poza tym w robotniczych dzielnicach na Śląsku na niewielkim obszarze skupiają się tysiące bezrobotnych, wykluczonych, sfrustrowanych. To rodzi złe emocje, zwłaszcza gdy ci ludzie widzą, jak żyją bogatsi od nich w centrum lub na przedmieściach.
Wśród miast o wysokiej przestępczości dziwić może wysoka pozycja Kalisza w Wielkopolsce. Socjologowie tłumaczą, że Kalisz, byłe miasto wojewódzkie, z trwałymi aspiracjami metropolitarnymi, nie bardzo może je obecnie realizować. Stąd frustracja i agresja. Podkreśla się także czynniki kulturowe. Przebiegały tam kiedyś granice zaboru rosyjskiego i pruskiego. Poza tym Kalisz był kiedyś największym ośrodkiem włókienniczym w Wielkopolsce, a gdy przestał nim być, wielu mieszkańców nie potrafiło się przestawić na inny rodzaj aktywności. Zdolniejsza młodzież z Kalisza wyjeżdża do większych miast, przez co na niekorzyść zmienia się struktura społeczna. Nie dziwi więc na przykład, że wskaźniki spożycia alkoholu są tu wyższe niż w innych miastach Wielkopolski. Sytuacja jest więc w Kaliszu trochę podobna do tej na Śląsku.
Białystok kontra Gorzów
Z naszego zestawienia najbardziej niebezpiecznych miast w Polsce wynika, że generalnie bezpieczniej jest w miastach na wschodzie kraju niż na zachodzie. Bierze się to stąd, że w niewielkim stopniu zmieniła się tam struktura społeczna, podczas gdy na zachodzie właściwie wciąż się kształtuje. Na wschodzie trwalsze są więc tradycyjne wartości, a ich przestrzeganie wynika z lęku przed społecznym potępieniem, bo tam większość mieszkańców zna się "z dziada pradziada". Nie dziwi więc, że jednymi z najbezpieczniejszych miast są Białystok i Płock. Poza trwałością struktury społecznej i hierarchii wartości dr Paweł Moczydłowski dostrzega tam działanie efektu "stojącej wody". - Nie powstaje tam wprawdzie wiele nowych miejsc pracy, ale też nie ubywa gwałtownie tych istniejących. W Płocku jest duża rafineria, która dawno już dała miejsca pracy i miasto się ustabilizowało - mówi dr Moczydłowski. Białystok, gdzie przestępstw jest najmniej wśród wszystkich stutysięcznych miast, to część spokojnego regionu, jakim jest Podlasie. Żyje się tam wolniej, łatwiej i bezpieczniej. Z Białegostoku jest blisko do wschodniej granicy, która od maja 2004 r. jest granicą Unii Europejskiej. Przestępczość ogranicza tam nagromadzenie służb granicznych i celnych.
Na przeciwległym biegunie znajduje się Gorzów Wielkopolski, miasto premiera i marszałka Sejmu, zamieszkane prawie wyłącznie przez powojennych przesiedleńców i ich potomków, położone blisko otwartej granicy z Niemcami, gdzie wszelkie kontrole po 1 maja 2004 r. bardzo osłabły. Korzystają z tego także przestępcy, dlatego w kilku kategoriach przestępstw Gorzów przoduje. - W Gorzowie Wielkopolskim, mieście przygranicznym, musi iskrzyć, bo są tu sprzyjające warunki do rozwoju prostytucji, przemytu czy handlu narkotykami. Do Gorzowa z Niemiec płyną poza tym tamtejsze wzory przestępczości, jednak groźniejszej niż u nas - przekonuje prof. Brunon Hołyst. Czesław Matuszak, były komendant gorzowskiej policji, a obecnie komendant straży miejskiej, przekonuje, że wysoka liczba odnotowanych w statystykach przestępstw wynika z dobrej pracy policji, na przykład bezwzględnego ścigania pijanych kierowców. Gdyby policja była bierna, wyniki byłyby lepsze. Na przykład liczba bójek w statystykach wzrosła, bo w mieście zainstalowano kamery i policja częściej reaguje na przestępcze zdarzenia.
Mimo że media codziennie epatują zbrodniami, żyjemy jednak w jednym z najbezpieczniejszych krajów w Europie. Nie oznacza to, że powinniśmy przestać poważnie traktować przestępczość. I nie traktujemy. O czym świadczy choćby to, że od trzech lat liczba przestępstw spada, rośnie wykrywalność i poczucie bezpieczeństwa. Nie jesteśmy więc wcale "dzikim wschodem", co sugeruje się na Zachodzie nawet w wydawnictwach tamtejszych ministerstw spraw zagranicznych przeznaczonych dla turystów.
Współpraca: Ewa Ornacka
Adam Bodziak
Anna Pawłowska
Czy Polska jest jednym z najbardziej niebezpiecznych krajów w Europie, w którym szaleje przestępczość? W 2006 r. tylko 42 proc. Polaków badanych przez CBOS postrzegało swój kraj jako bezpieczny (w 2001 r. było ich zaledwie 28 proc.). Czy polskie miasta pod względem liczby przestępstw na 100 tys. mieszkańców są w europejskiej czołówce? Z danych Interpolu wynika, że najniebezpieczniejszymi miastami na świecie są Medellin w Kolumbii i Lagos w Nigerii, w USA - Camden i Detroit, w Niemczech - Frankfurt nad Menem i Koblencja, zaś w Anglii - Nottingham i Leeds. A które miasta są najbardziej niebezpieczne w Polsce? Tygodnik "Wprost" zestawił dane o przestępczości w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców i tak wyłoniliśmy polskie stolice zbrodni oraz miasta, w których jest najbezpieczniej.
Bezpiecznie jak w Polsce
W 2001 r. przestępczość jako największe polskie zagrożenie postrzegało aż 81 proc. badanych, rok temu - już tyko 50 proc. Czy pięć lat temu w Polsce rzeczywiście szalała przestępczość? Czy nadal jest u nas tak niebezpiecznie, że połowa Polaków najbardziej boi się przestępczości? - Nie jest prawdą, że w Polsce żyje się niebezpiecznie jak w westernie, że nie ma władzy prawa ani władzy Boga. Od lat mniej niż tysiąc zabójstw na 38 mln mieszkańców to świetny wynik - mówi karnista prof. Marian Filar. W 2005 r. liczba zabójstw w Polsce wynosiła 2,1 na 100 tys. mieszkańców, w Niemczech ten wskaźnik to 3, a USA aż 5,5. Liczba gwałtów w Polsce w 2005 r. to 5,1 na 100 tys. mieszkańców, podczas gdy w Anglii i Walii - 7,78, w Niemczech - 10,7, w Szwecji - 29,03, a w USA - 32,2. W Polsce w 2005 r. odnotowano 117,46 kradzieży samochodów na 100 tys. mieszkańców, tymczasem w Niemczech - 245,7, w Anglii i Walii - 403,4, a w USA - 421,3.
W 2005 r. w Polsce wskaźnik przestępstw na 100 tys. mieszkańców wyniósł 3578,9, podczas gdy w Niemczech - 8045,7, a w uchodzącej za bezpieczną Szwecji aż 13 785 (w tej liczbie Szwedzi zawierają również wykroczenia). Liczba przestępstw w Niemczech od 2001 r. systematycznie rośnie, podczas gdy w Polsce maleje od 2003 r. We Frankfurcie nad Menem, niemieckim mieście o największej przestępczości, w 2004 r. na 100 tys. mieszkańców zarejestrowano 18 358 przestępstw. W angielskim Nottingham, liderze statystyk przestępczości w Anglii i Walii, w 2005 r. zdarzyło się 11 550 przestępstw na 100 tys. mieszkańców. Na tym tle 7063 przestępstwa w Katowicach, które przewodzą na liście polskich centrów przestępczości, nie wyglądają źle. Tym bardziej że niemieckie Remscheid z podobną liczbą przestępstw sytuuje się na 4. miejscu w rankingu najbardziej bezpiecznych miast w Niemczech.
Strachy na lachy
Co jest przyczyną tego, że w polskich miastach żyje się znacznie bezpieczniej niż na Zachodzie? - Im wyższy poziom cywilizacji, tym większa przestępczość. My wciąż nie przeszliśmy do etapu cywilizacji postprzemysłowej, co oznacza, że ciągle jesteśmy dość tradycyjnym, niezbyt ruchliwym, praktycznie jednorodnym narodowościowo społeczeństwem, a w takim przestępczość jest niższa - mówi wiktymolog prof. Brunon Hołyst. Mniejszej przestępczości w Polsce sprzyja też niewysoki poziom urbanizacji. Przez to przestępcy w mniejszym stopniu mogą liczyć na anonimowość. Prof. Anna Kossowska, kryminolog, uważa, że w Polsce konserwatywne wartości nie są jednak powszechnie lekceważone, co wpływa na niższy niż na Zachodzie poziom przestępczości. Amerykański socjolog Robert Merton opisał prawidłowość: gdy zawala się system wartości moralnych (niezależnie czy dobry, czy zły, ale sztywny), przestępczość gwałtownie rośnie. W Polsce, mimo kłopotów transformacji, dość sztywny system wartości moralnych po 1989 r. się nie załamał. Inaczej było w Niemczech, gdzie - jak mówi prof. Marian Filar - "upadł tradycyjny wzorzec Kinder, Kźche, Kirche (dzieci, kuchnia, kościół), a wchłonięcie NRD znacznie poluzowało moralne standardy".
Jedynym wyjątkiem na mapie przestępczości jest Japonia, gdzie wskaźniki przestępczości są najniższe na świecie. Tam jednak w potencjalnych rewirach zbrodni przestępczość kontroluje mafia - jakuza. Takiej organizacji zależy na tym, by policja nie przeszkadzała jej w interesach, dlatego dba, by niska przestępczość mniejszego kalibru na jej terenie nie stwarzała ku temu okazji. Podobny mechanizm działa na Sycylii, gdzie wskaźniki przestępczości są ponaddwukrotnie niższe niż na północy kraju.
Poczucie zagrożenia w Polsce rozmija się z rzeczywistym zagrożeniem. Gdy w tegorocznym badaniu CBOS pytano Polaków, czy ich najbliższe otoczenie jest bezpieczne - 92 proc. respondentów odpowiadało twierdząco, 80 proc. oceniło swój region jako bezpieczny, ale już tylko 42 proc. w ten sposób postrzegało całą Polskę. Wynika z tego, że mamy dość abstrakcyjne poczucie zagrożenia, nie potwierdzone osobistym doświadczeniem. Znana reguła kryminologiczna mówi, że strach przed przestępczością rośnie dwa razy szybciej niż sama przestępczość. W Polsce strach jest jednak zbyt duży w stosunku do rzeczywistego zagrożenia. Częściowo wynika to z tego, że ogólnopolskie media informują o każdym praktycznie drastyczniejszym przestępstwie. - W państwach, gdzie nie ma takiej wolności słowa jak u nas lub dopiero się ona kształtuje, na przykład na Białorusi, w Rosji czy na Ukrainie, bezpieczeństwo jest mniejsze niż u nas, ale społeczeństwo tego tak bardzo nie odczuwa, ponieważ przeważnie mało wie o zagrożeniach - mówi dr Paweł Moczydłowski, socjolog i kryminolog.
Lęk przed przestępczością w Polsce można tłumaczyć także tym, że coraz więcej posiadamy, boimy się więc to stracić. "We wszystkich zamożnych społeczeństwach nasila się lęk przed przestępczością, mimo iż jednostkowe akty przemocy dotykają niewielką część społeczeństwa" - pisał Francis Fukuyama, amerykański politolog. Nasz strach wzrasta też, gdy słabną więzi z innymi, gdy nastawieni na osobiste osiągnięcia zaniedbujemy współpracę z innymi. A ci, którzy są sami, doświadczają wyolbrzymionych strachów.
Śląskie tąpnięcie
Polskie stolice zbrodni grupują się głównie na Górnym Śląsku. - Tam obok stosunkowo wysokiej średniej zarobków wielkie są także strefy ubóstwa. Mnóstwo tam długotrwale bezrobotnych bez prawa do zasiłku, beneficjentów pomocy społecznej - mówi "Wprost" dr Małgorzata Leśniak, socjolog miasta, specjalizująca się w problematyce przestępczości. Na Śląsku w III RP nastąpiło społeczne tąpnięcie, a mieszkańcy, przyzwyczajeni w czasach PRL do różnych przywilejów, mieli większe niż gdzie indziej trudności z adaptacją do rzeczywistości. Konsekwencje społecznego tąpnięcia na Śląsku są podobne jak w innych tego typu regionach. Dowodzą tego badania Brennera z 1976 r. przeprowadzone w USA. Wtakich regionach wzrost bezrobocia o 1 proc. przez kolejne 5 lat powoduje wzrost liczby zabójstw prawie o 6 proc., samobójstw o 4 proc., liczby więźniów o 4 proc., a zgonów wywołanych alkoholem prawie o 2 proc. Ma to destrukcyjny wpływ na rodzinę, bo niszczy w niej tradycyjny podział ról. Na Górnym Śląsku osłabła pozycja ojca w rodzinie, bo często pozostaje on bez pracy.
Jan Gołębiowski, psycholog w Komendzie Stołecznej Policji w Warszawie, twierdzi, że większość sprawców tzw. przestępstw gwałtownych, z użyciem przemocy, przeżyła kiedyś w życiu krach. A na Górnym Śląsku przybyło najwięcej osób sfrustrowanych. Ta frustracja i bezradność rodzą agresję. Najpewniej dlatego w ogólnych statystykach przestępczości oraz w najcięższych kategoriach - jak zabójstwa i zgwałcenia - w czołówce znajduje się wiele górniczych miast. Policjanci tłumaczą, że w wypadku gwałtów sprawa nie jest oczywista, gdyż liczba zgłoszonych przestępstw tego typu może świadczyć nie o większym zagrożeniu, lecz o większym zaufaniu ofiar do funkcjonariuszy. Podważa tę interpretację prof. Marian Filar, który uważa, że "wszędzie w Polsce kobiety już przeszły zmianę obyczajową i nie wstydzą się poinformować policji o gwałcie lub jego próbie".
Również gęstość zaludnienia na Górnym Śląsku zwiększa zagrożenia. Bo przestępcom łatwiej funkcjonować w tłumie. Domy są tam zlokalizowane w gęstych skupiskach, wiele jest wąskich uliczek i zamkniętych podwórek, co sprzyja napaściom. Poza tym w robotniczych dzielnicach na Śląsku na niewielkim obszarze skupiają się tysiące bezrobotnych, wykluczonych, sfrustrowanych. To rodzi złe emocje, zwłaszcza gdy ci ludzie widzą, jak żyją bogatsi od nich w centrum lub na przedmieściach.
Wśród miast o wysokiej przestępczości dziwić może wysoka pozycja Kalisza w Wielkopolsce. Socjologowie tłumaczą, że Kalisz, byłe miasto wojewódzkie, z trwałymi aspiracjami metropolitarnymi, nie bardzo może je obecnie realizować. Stąd frustracja i agresja. Podkreśla się także czynniki kulturowe. Przebiegały tam kiedyś granice zaboru rosyjskiego i pruskiego. Poza tym Kalisz był kiedyś największym ośrodkiem włókienniczym w Wielkopolsce, a gdy przestał nim być, wielu mieszkańców nie potrafiło się przestawić na inny rodzaj aktywności. Zdolniejsza młodzież z Kalisza wyjeżdża do większych miast, przez co na niekorzyść zmienia się struktura społeczna. Nie dziwi więc na przykład, że wskaźniki spożycia alkoholu są tu wyższe niż w innych miastach Wielkopolski. Sytuacja jest więc w Kaliszu trochę podobna do tej na Śląsku.
Białystok kontra Gorzów
Z naszego zestawienia najbardziej niebezpiecznych miast w Polsce wynika, że generalnie bezpieczniej jest w miastach na wschodzie kraju niż na zachodzie. Bierze się to stąd, że w niewielkim stopniu zmieniła się tam struktura społeczna, podczas gdy na zachodzie właściwie wciąż się kształtuje. Na wschodzie trwalsze są więc tradycyjne wartości, a ich przestrzeganie wynika z lęku przed społecznym potępieniem, bo tam większość mieszkańców zna się "z dziada pradziada". Nie dziwi więc, że jednymi z najbezpieczniejszych miast są Białystok i Płock. Poza trwałością struktury społecznej i hierarchii wartości dr Paweł Moczydłowski dostrzega tam działanie efektu "stojącej wody". - Nie powstaje tam wprawdzie wiele nowych miejsc pracy, ale też nie ubywa gwałtownie tych istniejących. W Płocku jest duża rafineria, która dawno już dała miejsca pracy i miasto się ustabilizowało - mówi dr Moczydłowski. Białystok, gdzie przestępstw jest najmniej wśród wszystkich stutysięcznych miast, to część spokojnego regionu, jakim jest Podlasie. Żyje się tam wolniej, łatwiej i bezpieczniej. Z Białegostoku jest blisko do wschodniej granicy, która od maja 2004 r. jest granicą Unii Europejskiej. Przestępczość ogranicza tam nagromadzenie służb granicznych i celnych.
Na przeciwległym biegunie znajduje się Gorzów Wielkopolski, miasto premiera i marszałka Sejmu, zamieszkane prawie wyłącznie przez powojennych przesiedleńców i ich potomków, położone blisko otwartej granicy z Niemcami, gdzie wszelkie kontrole po 1 maja 2004 r. bardzo osłabły. Korzystają z tego także przestępcy, dlatego w kilku kategoriach przestępstw Gorzów przoduje. - W Gorzowie Wielkopolskim, mieście przygranicznym, musi iskrzyć, bo są tu sprzyjające warunki do rozwoju prostytucji, przemytu czy handlu narkotykami. Do Gorzowa z Niemiec płyną poza tym tamtejsze wzory przestępczości, jednak groźniejszej niż u nas - przekonuje prof. Brunon Hołyst. Czesław Matuszak, były komendant gorzowskiej policji, a obecnie komendant straży miejskiej, przekonuje, że wysoka liczba odnotowanych w statystykach przestępstw wynika z dobrej pracy policji, na przykład bezwzględnego ścigania pijanych kierowców. Gdyby policja była bierna, wyniki byłyby lepsze. Na przykład liczba bójek w statystykach wzrosła, bo w mieście zainstalowano kamery i policja częściej reaguje na przestępcze zdarzenia.
Mimo że media codziennie epatują zbrodniami, żyjemy jednak w jednym z najbezpieczniejszych krajów w Europie. Nie oznacza to, że powinniśmy przestać poważnie traktować przestępczość. I nie traktujemy. O czym świadczy choćby to, że od trzech lat liczba przestępstw spada, rośnie wykrywalność i poczucie bezpieczeństwa. Nie jesteśmy więc wcale "dzikim wschodem", co sugeruje się na Zachodzie nawet w wydawnictwach tamtejszych ministerstw spraw zagranicznych przeznaczonych dla turystów.
Współpraca: Ewa Ornacka
GDZIE ŻYJE SIĘ NAJMNIEJ BEZPIECZNIE Przestępczość w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców |
---|
* liczba przestępstw na 100 tys. mieszkańców |
Więcej możesz przeczytać w 25/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.