Z kraju o najwyższym indeksie szantażokracji trzeba wiać jak najszybciej i jak najdalej
Z kraju o najwyższym indeksie szantażokracji trzeba wiać jak najszybciej i jak najdalej
Piotr Gabryel
Demokrację, czyli rządy ludu, na naszych oczach zastępuje w Polsce szantażokracja, czyli rządy szantażystów lub co najmniej "szantażystów". A w najlepszym razie nasza demokracja jest faszerowana elementami szantażokracji. Jak bowiem inaczej nazwać coraz częstsze wyszantażowywanie przez kolejne grupy zawodowe pieniędzy z kieszeni podatników, których interesy nie są należycie chronione przez demokratycznie wybrane władze?
Lekarze już wyszarpnęli na podwyżki swoich płac 5 mld zł rocznie (co oznacza wyciąganie każdemu podatnikowi z kieszeni po 200 zł każdego roku), a teraz walczą o jeszcze więcej. Z kolei górnicy wyprotestowali w tym roku 130 mln zł premii z zysków operacyjnych kopalni, które są przecież monstrualnie zadłużone w kieszeniach podatników. Rok wcześniej, paląc na ulicach Warszawy samochody, górnicy łomami i kilofami wyrwali już nam z kieszeni kilka (według różnych szacunków, od 3 do 10) miliardów złotych, bo tyle będzie w ciągu najbliższych lat kosztowało prawo do ich wcześniejszych emerytur. Wyszantażowaną przez górników na parlamencie poprzedniej kadencji ustawę o emeryturach pomostowych wycofał z Trybunału Konstytucyjnego nie kto inny, tylko premier Kazimierz Marcinkiewicz, zapraszając w ten sposób górników do dalszego szantażowania. Prezydent Lech Kaczyński poddał zaś bez walki własny rząd (a w szczególności minister finansów Zytę Gilowską) tuż po pierwszych palbach w medialnej kanonadzie urządzonej przez twórców (w tym nas, dziennikarzy), którzy oburzyli się, że zgodnie z nową ustawą o podatku dochodowym straciliby prawo do 50-procentowych kosztów uzyskania przychodu i musieliby płacić, co już samo w sobie jest przecież nadzwyczaj oburzająco niesprawiedliwe, tak jak wszyscy inni Polacy tak samo skandalicznie wysokie podatki! Wskutek rejterady Lecha Kaczyńskiego nie dopłacane przez twórców podatki najpewniej nadal będą dopłacali za nich pozostali podatnicy, podobnie jak wszyscy podatnicy miejscy płacą podatki za rolników, którzy w ogóle nie uiszczają podatków od dochodów osobistych. A że wybuch niezadowolenia górników groził szturmem przy użyciu koktajli Mołotowa, a wybuch niezadowolenia twórców - szturmem przy użyciu koktajli słownych, strachliwa władza wycofała się, opłacając swój święty spokój naszymi pieniędzmi. Nic więc dziwnego, że w kolejce już stoją zachęceni słabością rządzących pracownicy miedziowego kombinatu KGHM (żądają podwyżek płac), pracownicy PGNiG (żądają podarowania im 12 proc. akcji spółki), pracownicy zbrojeniówki (żądają ochrony przed zagraniczną konkurencją), pielęgniarki (żądają podwyżek płac), personel pokładowy LOT (żąda zmiany czasu pracy) itd., itd. (vide: "Podpalacze budżetu").
Do kapitulacji demokracji przed szantażokracją nie doszłoby, gdyby rządzący politycy, wynajęci przez podatników między innymi do rozważnego zarządzania ich pieniędzmi (a nie do szastania nimi), mieli nieco odwagi i nie uginali się pod naporem każdej grupy zawodowej. Do kapitulacji demokracji przed szantażokracją nie doszłoby, gdyby rządzący politycy potrafili zreformować kilka kluczowych dziedzin naszego życia, na przykład antysystem ochrony zdrowia, czyli mądrze inwestowali pieniądze podatników, zamiast je po prostu wrzucać do studni, w których przepadają bez śladu. Może warto byłoby przy tej okazji - na przykład w drodze referendum - zapytać Polaków, czy aby na pewno chcą płacić coraz więcej na nie zreformowaną państwową służbę zdrowia, czy też wolą radzić sobie sami, bez pośrednictwa nieudolnych i drogo sobie liczących za swoje usługi polityków.
Być oskubanym przez "szantażystę", szantażystę czy pospolitego złodzieja to - w rezultacie - różnica niewielka: tak czy owak w portfelu brakuje pieniędzy. W tym numerze "Wprost" prezentujemy listę najniebezpieczniejszych polskich miast (vide: "Polskie stolice zbrodni"). Po przestudiowaniu rankingu wiadomo, w którym z nich nie warto mieszkać, bo łatwo tam stracić życie, zdrowie i mienie, czyli dlaczego trzeba czym prędzej wiać na przykład z Katowic. Teraz z kolei warto sporządzić ranking najgroźniejszych szantażokracji, czyli państw z politykami najczęściej ulegającymi szantażystom i najbardziej szantażowo nastawionymi grupami zawodowymi. I oby się nie okazało, że trzeba czym prędzej wiać z Polski - z kraju o najwyższym indeksie szantażokracji, czyli z największej szantażokracji Europy.
Fot: T. Strzyżewski
Demokrację, czyli rządy ludu, na naszych oczach zastępuje w Polsce szantażokracja, czyli rządy szantażystów lub co najmniej "szantażystów". A w najlepszym razie nasza demokracja jest faszerowana elementami szantażokracji. Jak bowiem inaczej nazwać coraz częstsze wyszantażowywanie przez kolejne grupy zawodowe pieniędzy z kieszeni podatników, których interesy nie są należycie chronione przez demokratycznie wybrane władze?
Lekarze już wyszarpnęli na podwyżki swoich płac 5 mld zł rocznie (co oznacza wyciąganie każdemu podatnikowi z kieszeni po 200 zł każdego roku), a teraz walczą o jeszcze więcej. Z kolei górnicy wyprotestowali w tym roku 130 mln zł premii z zysków operacyjnych kopalni, które są przecież monstrualnie zadłużone w kieszeniach podatników. Rok wcześniej, paląc na ulicach Warszawy samochody, górnicy łomami i kilofami wyrwali już nam z kieszeni kilka (według różnych szacunków, od 3 do 10) miliardów złotych, bo tyle będzie w ciągu najbliższych lat kosztowało prawo do ich wcześniejszych emerytur. Wyszantażowaną przez górników na parlamencie poprzedniej kadencji ustawę o emeryturach pomostowych wycofał z Trybunału Konstytucyjnego nie kto inny, tylko premier Kazimierz Marcinkiewicz, zapraszając w ten sposób górników do dalszego szantażowania. Prezydent Lech Kaczyński poddał zaś bez walki własny rząd (a w szczególności minister finansów Zytę Gilowską) tuż po pierwszych palbach w medialnej kanonadzie urządzonej przez twórców (w tym nas, dziennikarzy), którzy oburzyli się, że zgodnie z nową ustawą o podatku dochodowym straciliby prawo do 50-procentowych kosztów uzyskania przychodu i musieliby płacić, co już samo w sobie jest przecież nadzwyczaj oburzająco niesprawiedliwe, tak jak wszyscy inni Polacy tak samo skandalicznie wysokie podatki! Wskutek rejterady Lecha Kaczyńskiego nie dopłacane przez twórców podatki najpewniej nadal będą dopłacali za nich pozostali podatnicy, podobnie jak wszyscy podatnicy miejscy płacą podatki za rolników, którzy w ogóle nie uiszczają podatków od dochodów osobistych. A że wybuch niezadowolenia górników groził szturmem przy użyciu koktajli Mołotowa, a wybuch niezadowolenia twórców - szturmem przy użyciu koktajli słownych, strachliwa władza wycofała się, opłacając swój święty spokój naszymi pieniędzmi. Nic więc dziwnego, że w kolejce już stoją zachęceni słabością rządzących pracownicy miedziowego kombinatu KGHM (żądają podwyżek płac), pracownicy PGNiG (żądają podarowania im 12 proc. akcji spółki), pracownicy zbrojeniówki (żądają ochrony przed zagraniczną konkurencją), pielęgniarki (żądają podwyżek płac), personel pokładowy LOT (żąda zmiany czasu pracy) itd., itd. (vide: "Podpalacze budżetu").
Do kapitulacji demokracji przed szantażokracją nie doszłoby, gdyby rządzący politycy, wynajęci przez podatników między innymi do rozważnego zarządzania ich pieniędzmi (a nie do szastania nimi), mieli nieco odwagi i nie uginali się pod naporem każdej grupy zawodowej. Do kapitulacji demokracji przed szantażokracją nie doszłoby, gdyby rządzący politycy potrafili zreformować kilka kluczowych dziedzin naszego życia, na przykład antysystem ochrony zdrowia, czyli mądrze inwestowali pieniądze podatników, zamiast je po prostu wrzucać do studni, w których przepadają bez śladu. Może warto byłoby przy tej okazji - na przykład w drodze referendum - zapytać Polaków, czy aby na pewno chcą płacić coraz więcej na nie zreformowaną państwową służbę zdrowia, czy też wolą radzić sobie sami, bez pośrednictwa nieudolnych i drogo sobie liczących za swoje usługi polityków.
Być oskubanym przez "szantażystę", szantażystę czy pospolitego złodzieja to - w rezultacie - różnica niewielka: tak czy owak w portfelu brakuje pieniędzy. W tym numerze "Wprost" prezentujemy listę najniebezpieczniejszych polskich miast (vide: "Polskie stolice zbrodni"). Po przestudiowaniu rankingu wiadomo, w którym z nich nie warto mieszkać, bo łatwo tam stracić życie, zdrowie i mienie, czyli dlaczego trzeba czym prędzej wiać na przykład z Katowic. Teraz z kolei warto sporządzić ranking najgroźniejszych szantażokracji, czyli państw z politykami najczęściej ulegającymi szantażystom i najbardziej szantażowo nastawionymi grupami zawodowymi. I oby się nie okazało, że trzeba czym prędzej wiać z Polski - z kraju o najwyższym indeksie szantażokracji, czyli z największej szantażokracji Europy.
Fot: T. Strzyżewski
Więcej możesz przeczytać w 25/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.