Jeśli Zygmunt Solorz przegra walkę o Erę, może zarobić miliard euro
Aleksander Piński
Jan Piński
W tej wojnie polska strona jest tylko trzecim graczem. Czy jednak Elektrim skorzysta na wojnie Vivendi i Deutsche Telekomu? Wojna gigantów zaostrzyła się, gdy na początku maja 2006 r. francuski koncern medialno-telekomunikacyjny Vivendi chciał przejąć nikomu nieznaną spółkę z rajów podatkowych - Sebastian. Za firmę wycenianą na giełdzie na 32 mld euro chciał zapłacić 40 mld euro. Okazało się, że za próbą przejęcia stał norweski biznesmen Alexander Vik. Ale linię kredytową na sfinansowanie przejęcia zapewniał Deutsche Bank. Ta akcja była częścią wojny o przejęcie kontroli nad polskim operatorem telefonii komórkowej PTC Era, jaką toczą z sobą Vivendi i Deutsche Telekom. Od roku trwa sprawa, którą przed paryskim sądem Vivendi wytoczył Deutsche Telekomowi, oskarżając go o próbę przejęcia PTC za ułamek wartości firmy. Swoje straty Francuzi wycenili na 2,2 mld euro. W tej grze rola języczka u wagi przypadła czwartemu na liście najbogatszych "Wprost", Zygmuntowi Solorzowi-Żakowi (majątek szacowany na 3,5 mld zł). Trzy lata temu przejął on kontrolę nad Elektrimem, spółką, która także rości sobie prawa do spornego pakietu akcji Ery. Sprawa przekształca się w aferę międzynarodową.
Przegrany zwycięzca
W ubiegłym tygodniu ogłoszono wyrok sądu arbitrażowego w Wiedniu, który przyznaje Deutsche Telekomowi prawo do odkupienia od Elektrimu 48 proc. akcji PTC Ery. Po cenie księgowej, czyli za 350 mln euro. To sześć razy mniej, niż wynosi jego rynkowa wartość. Po tym orzeczeniu giełdowa wycena Elektrimu spadła o pół miliarda złotych. Wyrok oznacza, że jeśli nawet Solorz-Żak wygra z Vivendi spór o kontrolę nad 48 proc. akcji Ery, to skorzystają na tym Niemcy. Elektrim jest zadłużony na prawie 500 mln euro i korzystna sprzedaż akcji PTC Era jest praktycznie jedyną szansą na spłatę wierzycieli. Jak na człowieka, który stracił właśnie 2 mld euro, Zygmunt Solorz-Żak, główny udziałowiec Elektrimu, zachowuje się nadzwyczaj spokojnie. - Wyrok nie oznacza upadłości Elektrimu. Sąd nie ustalił jeszcze ceny, za jaką te udziały mają przejść do Deutsche Telekomu - mówi "Wprost" Solorz-Żak.
Spokój prezesa może wynikać z cichej współpracy DT i Elektrimu. W jaki sposób DT zrekompensuje Solorzowi-Żakowi odkupienie udziałów Ery od Elektrimu po cenie księgowej? Być może posłużą temu inne transakcje. 8 czerwca rada nadzorcza PTC zatwierdziła umowę z Polsatem Cyfrowym, przewidującą powołanie pierwszego na polskim rynku operatora wirtualnego (czyli takiego, który kupuje hurtowo połączenia i tworzy własną sieć). Giełda aż huczy od plotek, że hurtowa cena minut, jakie będzie kupować Polsat Cyfrowy, zależy od tego, czy Deutsche Telekom odkupi od Elektrimu akcje Ery.
Pełzający konflikt
Francusko-niemiecka wojna o przejęcie kontroli nad Erą trwa już siódmy rok. Przypomnijmy: 49 proc. akcji operatora ma Deutsche Telekom, 3 proc. należy do spółek związanych z francuskim koncernem Vivendi. Spór toczy się o to, kto jest właścicielem pozostałych 48 proc. akcji. Konflikt rozpoczął się w 1999 r., gdy Elektrim przeniósł owe 48 proc. do stworzonej wspólnie z Vivendi spółki Elektrim Telekomunikacja (Telco). 51 proc. akcji w Telco mają Francuzi, a 49 proc. - Elektrim. Za przekazane akcje Elektrim pozyskał pieniądze, które pozwoliły mu dokupić kolejne akcje Ery. Transfer ten oprotestowali Niemcy. W 2003 r. kontrolę nad Elektrimem przejął Zygmunt Solorz-Żak (zainwestował około 300 mln zł) i natychmiast przystąpił do odbierania akcji Ery. Francuzi początkowo traktowali zagrożenie utraty kontroli nad 48 proc. akcji Ery jako nierealne. Zmienili zdanie, gdy 26 listopada 2004 r. sąd arbitrażowy w Wiedniu przyznał rację Niemcom i uznał za bezprawne przeniesienie udziałów PTC do spółki Elektrim Telekomunikacja.
Szefowie Vivendi zrozumieli, że mogą stracić kontrolę nad wartymi około 2,5 mld euro udziałami, więc przystąpili do kontrataku: m.in. pozwali PTC do sądu o ustalenie, kto jest jej udziałowcem, a także zatrudnili do lobbowania po swojej stronie Andrzeja Olechowskiego. Solorz-Żak okazał się jednak skuteczniejszy. 2 lutego 2005 r. Elektrim uzyskał akceptację Sądu Okręgowego w Warszawie dla wyroku sądu arbitrażowego. Do tego postępowania nie została dopuszczona kontrolowana przez Vivendi spółka Elektrim Telekomunikacja, mimo że ewentualna akceptacja wyroku pozbawiała ją akcji Ery. Później, mimo że werdykt nie był prawomocny, Elektrim uzyskał wpis do Krajowego Rejestru Sądowego. Co ciekawe, Elektrimowi udało się to dopiero po złożeniu trzeciego wniosku (dwa oddalono) i to mimo obowiązującego sądowego zakazu zmian w księdze udziałów PTC. Po uzyskaniu wpisu w KRS Solorz wspólnie z Deutsche Telekomem wybrał nowy zarząd Ery, który sprawuje władzę w spółce do dziś. W sierpniu 2005 r. Vivendi wygrał, co prawda, sprawę z Elektrimem o przywrócenie poprzedniego wpisu do KRS, ale zarząd wybrany przez Elektrim i DT najzwyczajniej w świecie wystawił ochroniarzy i nie wpuścił "starego" zarządu do budynku.
W marcu 2006 r. wydawało się, że zainteresowane strony dogadają się poza salami sądowymi. Negocjacje Vivendi, DT i Elektrimu doprowadziły do zawarcia ugody, z której w ostatnim momencie wycofali się Niemcy. 29 marca warszawski sąd okręgowy postanowił podtrzymać decyzję o uznaniu wyroku trybunału arbitrażowego w Wiedniu, pozbawiającego Francuzów akcji Ery. Kolejna bitwa rozegra się 11 lipca, gdy austriacki Sąd Apelacyjny zadecyduje, czy utrzymać zapis orzeczenia trybunału arbitrażowego z 26 listopada 2004 r., z którego wynika, że "Elektrim był i jest właścicielem udziałów Ery, ale musi je odzyskać". Francuzi (Vivendi) zaskarżyli ten punkt jako wewnętrznie sprzeczny i wygrali w pierwszej instancji 23 grudnia 2005 r.
Wygrani i przegrany
Na zamieszaniu wokół Ery najwięcej mają do wygrania Niemcy i Solorz-Żak. Ci pierwsi, nie ryzykując praktycznie nic (poza kosztami usług prawników), mogą przejąć tanio kontrolę nad Erą. Z kolei Solorz-Żak ryzykuje tylko pieniędzmi, które zainwestował w Elektrim (według szacunków: od 220 mln zł do 300 mln zł), a może wygrać kilka miliardów złotych, które na wiele lat uczynią z niego najbogatszego Polaka. Największymi przegranymi tej rozgrywki będą zapewne Francuzi, którym nawet po korzystnym wyroku 11 lipca pozostanie długa droga sądowa do odebrania udziałów w Erze. Co więcej, Solorz-Żak chce obciążyć ewentualnymi stratami z tytułu zrealizowania przez Niemców opcji call Francuzów. - Sąd wiedeński wyraźnie określił, że Elektrim musi odzyskać udziały od Telco w ciągu dwóch miesięcy, a jeśli tego nie zrobi, to będzie to niewykonanie wyroku. Niestety, Francuzi uniemożliwiali Elektrimowi wykonanie tego wyroku, twierdząc, że są udziałowcami PTC - mówi "Wprost" Solorz-Żak. - Elektrim Telekomunikacja pozostaje pełnoprawnym właścicielem 48-procentowego pakietu udziałów w Polskiej Telefonii Cyfrowej. Niezależnie od tego, jak bardzo zdeterminowani są ci, którzy próbują pozbawić nas naszych aktywów - odpowiada Philippe Houdouin, prezes spółki Elektrim Telekomunikacja.
Aleksander Piński
Jan Piński
W tej wojnie polska strona jest tylko trzecim graczem. Czy jednak Elektrim skorzysta na wojnie Vivendi i Deutsche Telekomu? Wojna gigantów zaostrzyła się, gdy na początku maja 2006 r. francuski koncern medialno-telekomunikacyjny Vivendi chciał przejąć nikomu nieznaną spółkę z rajów podatkowych - Sebastian. Za firmę wycenianą na giełdzie na 32 mld euro chciał zapłacić 40 mld euro. Okazało się, że za próbą przejęcia stał norweski biznesmen Alexander Vik. Ale linię kredytową na sfinansowanie przejęcia zapewniał Deutsche Bank. Ta akcja była częścią wojny o przejęcie kontroli nad polskim operatorem telefonii komórkowej PTC Era, jaką toczą z sobą Vivendi i Deutsche Telekom. Od roku trwa sprawa, którą przed paryskim sądem Vivendi wytoczył Deutsche Telekomowi, oskarżając go o próbę przejęcia PTC za ułamek wartości firmy. Swoje straty Francuzi wycenili na 2,2 mld euro. W tej grze rola języczka u wagi przypadła czwartemu na liście najbogatszych "Wprost", Zygmuntowi Solorzowi-Żakowi (majątek szacowany na 3,5 mld zł). Trzy lata temu przejął on kontrolę nad Elektrimem, spółką, która także rości sobie prawa do spornego pakietu akcji Ery. Sprawa przekształca się w aferę międzynarodową.
Przegrany zwycięzca
W ubiegłym tygodniu ogłoszono wyrok sądu arbitrażowego w Wiedniu, który przyznaje Deutsche Telekomowi prawo do odkupienia od Elektrimu 48 proc. akcji PTC Ery. Po cenie księgowej, czyli za 350 mln euro. To sześć razy mniej, niż wynosi jego rynkowa wartość. Po tym orzeczeniu giełdowa wycena Elektrimu spadła o pół miliarda złotych. Wyrok oznacza, że jeśli nawet Solorz-Żak wygra z Vivendi spór o kontrolę nad 48 proc. akcji Ery, to skorzystają na tym Niemcy. Elektrim jest zadłużony na prawie 500 mln euro i korzystna sprzedaż akcji PTC Era jest praktycznie jedyną szansą na spłatę wierzycieli. Jak na człowieka, który stracił właśnie 2 mld euro, Zygmunt Solorz-Żak, główny udziałowiec Elektrimu, zachowuje się nadzwyczaj spokojnie. - Wyrok nie oznacza upadłości Elektrimu. Sąd nie ustalił jeszcze ceny, za jaką te udziały mają przejść do Deutsche Telekomu - mówi "Wprost" Solorz-Żak.
Spokój prezesa może wynikać z cichej współpracy DT i Elektrimu. W jaki sposób DT zrekompensuje Solorzowi-Żakowi odkupienie udziałów Ery od Elektrimu po cenie księgowej? Być może posłużą temu inne transakcje. 8 czerwca rada nadzorcza PTC zatwierdziła umowę z Polsatem Cyfrowym, przewidującą powołanie pierwszego na polskim rynku operatora wirtualnego (czyli takiego, który kupuje hurtowo połączenia i tworzy własną sieć). Giełda aż huczy od plotek, że hurtowa cena minut, jakie będzie kupować Polsat Cyfrowy, zależy od tego, czy Deutsche Telekom odkupi od Elektrimu akcje Ery.
Pełzający konflikt
Francusko-niemiecka wojna o przejęcie kontroli nad Erą trwa już siódmy rok. Przypomnijmy: 49 proc. akcji operatora ma Deutsche Telekom, 3 proc. należy do spółek związanych z francuskim koncernem Vivendi. Spór toczy się o to, kto jest właścicielem pozostałych 48 proc. akcji. Konflikt rozpoczął się w 1999 r., gdy Elektrim przeniósł owe 48 proc. do stworzonej wspólnie z Vivendi spółki Elektrim Telekomunikacja (Telco). 51 proc. akcji w Telco mają Francuzi, a 49 proc. - Elektrim. Za przekazane akcje Elektrim pozyskał pieniądze, które pozwoliły mu dokupić kolejne akcje Ery. Transfer ten oprotestowali Niemcy. W 2003 r. kontrolę nad Elektrimem przejął Zygmunt Solorz-Żak (zainwestował około 300 mln zł) i natychmiast przystąpił do odbierania akcji Ery. Francuzi początkowo traktowali zagrożenie utraty kontroli nad 48 proc. akcji Ery jako nierealne. Zmienili zdanie, gdy 26 listopada 2004 r. sąd arbitrażowy w Wiedniu przyznał rację Niemcom i uznał za bezprawne przeniesienie udziałów PTC do spółki Elektrim Telekomunikacja.
Szefowie Vivendi zrozumieli, że mogą stracić kontrolę nad wartymi około 2,5 mld euro udziałami, więc przystąpili do kontrataku: m.in. pozwali PTC do sądu o ustalenie, kto jest jej udziałowcem, a także zatrudnili do lobbowania po swojej stronie Andrzeja Olechowskiego. Solorz-Żak okazał się jednak skuteczniejszy. 2 lutego 2005 r. Elektrim uzyskał akceptację Sądu Okręgowego w Warszawie dla wyroku sądu arbitrażowego. Do tego postępowania nie została dopuszczona kontrolowana przez Vivendi spółka Elektrim Telekomunikacja, mimo że ewentualna akceptacja wyroku pozbawiała ją akcji Ery. Później, mimo że werdykt nie był prawomocny, Elektrim uzyskał wpis do Krajowego Rejestru Sądowego. Co ciekawe, Elektrimowi udało się to dopiero po złożeniu trzeciego wniosku (dwa oddalono) i to mimo obowiązującego sądowego zakazu zmian w księdze udziałów PTC. Po uzyskaniu wpisu w KRS Solorz wspólnie z Deutsche Telekomem wybrał nowy zarząd Ery, który sprawuje władzę w spółce do dziś. W sierpniu 2005 r. Vivendi wygrał, co prawda, sprawę z Elektrimem o przywrócenie poprzedniego wpisu do KRS, ale zarząd wybrany przez Elektrim i DT najzwyczajniej w świecie wystawił ochroniarzy i nie wpuścił "starego" zarządu do budynku.
W marcu 2006 r. wydawało się, że zainteresowane strony dogadają się poza salami sądowymi. Negocjacje Vivendi, DT i Elektrimu doprowadziły do zawarcia ugody, z której w ostatnim momencie wycofali się Niemcy. 29 marca warszawski sąd okręgowy postanowił podtrzymać decyzję o uznaniu wyroku trybunału arbitrażowego w Wiedniu, pozbawiającego Francuzów akcji Ery. Kolejna bitwa rozegra się 11 lipca, gdy austriacki Sąd Apelacyjny zadecyduje, czy utrzymać zapis orzeczenia trybunału arbitrażowego z 26 listopada 2004 r., z którego wynika, że "Elektrim był i jest właścicielem udziałów Ery, ale musi je odzyskać". Francuzi (Vivendi) zaskarżyli ten punkt jako wewnętrznie sprzeczny i wygrali w pierwszej instancji 23 grudnia 2005 r.
Wygrani i przegrany
Na zamieszaniu wokół Ery najwięcej mają do wygrania Niemcy i Solorz-Żak. Ci pierwsi, nie ryzykując praktycznie nic (poza kosztami usług prawników), mogą przejąć tanio kontrolę nad Erą. Z kolei Solorz-Żak ryzykuje tylko pieniędzmi, które zainwestował w Elektrim (według szacunków: od 220 mln zł do 300 mln zł), a może wygrać kilka miliardów złotych, które na wiele lat uczynią z niego najbogatszego Polaka. Największymi przegranymi tej rozgrywki będą zapewne Francuzi, którym nawet po korzystnym wyroku 11 lipca pozostanie długa droga sądowa do odebrania udziałów w Erze. Co więcej, Solorz-Żak chce obciążyć ewentualnymi stratami z tytułu zrealizowania przez Niemców opcji call Francuzów. - Sąd wiedeński wyraźnie określił, że Elektrim musi odzyskać udziały od Telco w ciągu dwóch miesięcy, a jeśli tego nie zrobi, to będzie to niewykonanie wyroku. Niestety, Francuzi uniemożliwiali Elektrimowi wykonanie tego wyroku, twierdząc, że są udziałowcami PTC - mówi "Wprost" Solorz-Żak. - Elektrim Telekomunikacja pozostaje pełnoprawnym właścicielem 48-procentowego pakietu udziałów w Polskiej Telefonii Cyfrowej. Niezależnie od tego, jak bardzo zdeterminowani są ci, którzy próbują pozbawić nas naszych aktywów - odpowiada Philippe Houdouin, prezes spółki Elektrim Telekomunikacja.
AWANTURA O ERĘ Od lutego 2005 r. Polską Telefonią Cyfrową kieruje zarząd wybrany przez Zygmunta Solorza-Żaka i Deutsche Telekom (prezes PTC Tadeusz Kubiak) |
---|
Powstaje PTC, operator sieci komórkowej Era. Jej głównymi udziałowcami są Elektrim (32,5 proc.), DT Mobil (22,5 proc.), Kulczyk Holding (4,8 proc.), BRE Bank (5 proc.) i Warta (4,1 proc.). Elektrim emituje obligacje za 440 mln euro. Elektrim kupuje 15,8 proc. akcji PTC od BRE Banku, Kulczyk Holding i Warty, zwiększając swój udział w akcjonariacie PTC do 51 proc. Następnie przekazuje te akcje do utworzonej razem z Vivendi spółki Elektrim Telekomunikacja. Deutsche Telekom odkupuje od US West pakiet 22,5 proc. udziałów w PTC i wraz ze spółkami zależnymi ma ich już 49 proc. Elektrim nie wykupuje na czas obligacji za 480 mln euro (440 mln euro długu plus odsetki). Wierzyciele wyznaczają drugi termin spłaty na 15 grudnia 2005 r. Zabezpieczeniem zwrotu długu staje się 49 proc. udziałów w spółce Elektrim Telekomunikacja (czyli pośrednio udziały w PTC). Zygmunt Solorz-Żak odkupuje od BRE Banku za 200 mln zł 34 proc. udziałów w Elektrimie, stając się największym udziałowcem firmy. Sąd arbitrażowy w Wiedniu orzeka, że przeniesienie przez Elektrim udziałów Polskiej Telefonii Cyfrowej do spółki Elektrim Telekomunikacja było niezgodne z prawem (działanie Elektrimu naruszyło prawo Deutsche Telekomu do pierwokupu tych udziałów). Elektrim Telekomunikacja pozywa Polską Telefonię Cyfrową o ustalenie, że jest jej udziałowcem. Aby zabezpieczyć interesy stron, Sąd Okręgowy w Warszawie zakazuje zmian w księdze udziałów PTC. Mimo zakazu Sąd Rejonowy w Warszawie wydaje postanowienie o wpisie do Krajowego Rejestru Sądowego PTC Elektrimu w miejsce spółki Elektrim Telekomunikacja. Firma ma jednocześnie dwa zarządy, które nawzajem się nie uznają. Sąd Rejestrowy przywraca wpis w KRS, zgodnie z którym właścicielem akcji PTC jest Elektrim Telekomunikacja. Sąd powszechny w Wiedniu uchyla część orzeczenia tamtejszego trybunału arbitrażowego, mówiącą o tym, że przeniesienie przez Elektrim udziałów PTC do spółki Elektrim Telekomunikacja było niezgodne z prawem. Mija termin spłaty właścicieli obligacji. Elektrim nie ma na to pieniędzy. Trybunał Arbitrażowy w Wiedniu uznaje, że Elektrim, nie odzyskując udziałów PTC od spółki Elektrim Telekomunikacja, w sposób rażący naruszył umowę. W związku z tym Deutsche Telekom ma prawo kupić udziały w PTC po ich cenie nominalnej 350 mln euro (sześć razy mniej niż wynosi ich wartość rynkowa). Źródło: "Rzeczpospolita", własne |
Więcej możesz przeczytać w 25/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.