Wakacje będą udane, jeśli nie będziemy się bawić w zdobywców i nie przeforsujemy organizmu
Nie zatrucia pokarmowe, biegunki czy zakażenia najbardziej zagrażają wyjeżdżającym na wakacje za granicę. Cierpimy przede wszystkim z powodu zmiany klimatu, ciśnienia atmosferycznego i diety. Kompozytor Wojciech Kilar podczas pobytu na planie filmowym w Hollywood, gdzie panują suche lata, poczuł silne dolegliwości z powodu choroby niedokrwiennej serca i trafił do kliniki w Los Angeles. Niespodziewanego ataku bólu z powodu kamicy żółciowej doznał podczas urlopu na Florydzie jeden z polskich przedsiębiorców. Natychmiast musiał poddać się operacji.
Z nagłej pomocy lekarskiej za granicą w zeszłym roku skorzystało ponad 26 tys. Polaków. - Wiele chorób w naszym umiarkowanym klimacie się nie ujawnia. Daje o sobie znać dopiero pod wpływem zmiany środowiska - mówi dr Andrzej Kotłowski z Instytutu Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdańsku. Tak jest szczególnie w wypadku schorzeń układu krążenia, ale również zaburzeń hormonalnych, nadczynności tarczycy czy zakłóceń metabolicznych.
Zawałowe wycieczki
Najwięcej ofiar udarów i zawałów serca zdarza się podczas całodziennego zwiedzania zabytków w Egipcie, Turcji i Grecji oraz w Ziemi Świętej, gdzie szybkie przemieszczanie się wymuszają względy bezpieczeństwa. Zwiększony wysiłek może spowodować wtedy zawał serca nawet u osób z niewielkim nadciśnieniem. Takie osoby powinny zrezygnować z wyczerpujących eskapad. Cierpiący na nadciśnienie czy chorobę niedokrwienną serca nie powinni wyjeżdżać do Boliwii, Peru, Tybetu czy Nepalu, gdzie panuje wilgotny klimat subtropikalny. W Andach nawet u zdrowych osób mogą się pojawić objawy choroby wysokogórskiej - soroche, która objawia się bólami głowy, brzucha i torsjami. Jeśli konieczna okaże się wizyta u lekarza, zapłacimy za nią 50 dolarów, a 100 dolarów kosztuje doba w szpitalu (nie licząc zabiegów i leków). Wykonanie EGK i USG to wydatek w wysokości co najmniej 100 dolarów.
Według danych Centrum Kulturalnego Anangu, podczas wspinaczki na australijską skałę Uluru zawały serca przytrafiają się turystom co najmniej raz w miesiącu. Przypominają o tym nawet umieszczone wzdłuż ścieżki tabliczki. Zawał serca spowodowany zmianą ciśnienia i intensywnym wysiłkiem zdarza się nawet w chłodniejszym klimacie, na przykład w Tatrach, gdzie w sezonie wakacyjnym notuje się około 40 wezwań do zawałów. Robin Cook, pięćdziesięciodziewięcioletni były minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii, cierpiał na nadciśnienie tętnicze krwi, ale nie miał żadnych niepokojących objawów choroby wieńcowej. Niespodziewanie zmarł w sierpniu ubiegłego roku na zawał serca - w Szkocji podczas wycieczki w góry.
- Osoby z chorobami serca powinny nie tylko unikać ekstremalnych warunków klimatycznych, ale też szczególnie zadbać o wygodę w podróży i nie przemieszczać się samolotem czy samochodem bez klimatyzacji. Podróż powinna się odbywać w warunkach zbliżonych do codziennego życia - zaleca prof. Michał Tendera, kierownik III Kliniki Kardiologii Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach.
Najbardziej niebezpieczne są gwałtowne zmiany ciśnienia i klimatu. Z tego powodu prawdopodobnie zmarł w wieku zaledwie 43 lat Mariusz Łukasiewicz, założyciel Lukas Banku i Eurobanku, który w ciągu jednego dnia przemieszczał się czasem z wilgotnego klimatu tropikalnego w wysokogórski w innym regionie świata. Podobne skutki może spowodować coraz bardziej popularne nurkowanie. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaleca urlopowiczom, by co najmniej na dobę przed podróżą zrezygnowali z nurkowania. Chodzi o to, by uniknąć gwałtownej zmiany ciśnienia.
Mniej leków!
- Zmiana klimatu może wymagać innego dawkowania przepisanych leków, a czasem zmiany lekarstwa lub odstawienia go na czas wyjazdu. Dlatego osoby cierpiące na choroby przewlekłe przed podróżą powinny skonsultować się z lekarzem - radzi dr Kotłowski. W nowych warunkach zwiększa się aktywność gruczołów dokrewnych. Dlatego osoby z zaburzeniami hormonalnymi powinny uzgodnić z lekarzem sposób dawkowania przyjmowanych leków. W wypadku nadczynności tarczycy lub przysadki mózgowej leki obniżające poziom hormonów czasem trzeba nawet odstawić. Dawki leków nasercowych oraz na nadciśnienie należy zmniejszyć w klimacie tropikalnym przynajmniej o połowę.
Przy zmianie klimatu mogą się niespodziewanie pojawić zakażenia i dolegliwości skórne. W takich wypadkach za wizytę w przychodni za granicą trzeba zapłacić 100-200 dolarów. Dziennikarka Martyna Wojciechowska w związku ze zmianą diety i wody podczas pobytu na Miami dostała ostrej wysypki wokół pasa. Aspiryna, którą zalecił lekarz, nie pomogła.
Podczas wyjazdów do cieplejszych krajów mogą się odezwać dolegliwości ze strony układu moczowego, wywołane zaburzeniem gospodarki wodnej organizmu. U osób ze skłonnością do kamicy nerkowej mogą się pojawić silne bóle nerek. Jeśli będzie konieczne usunięcie kamieni, za zabieg zapłacimy około 350 dolarów.
Podczas wakacyjnych wyjazdów ostrożne powinny być osoby cierpiące na tzw. zakrzepicę żył głębokich. Choroba ta powoduje w naczyniach kończyn dolnych powstawanie skrzeplin. Na takie komplikacje najbardziej narażone są osoby podróżujące wiele godzin autokarem, ale zdarzają się one także podczas lotu samolotem. Taka pozycja do tego stopnia spowalnia przepływ krwi, że już po trzech godzinach lotu krew może zacząć krzepnąć w żyłach. Gdy podróż trwa dłużej, mikroskopijne zakrzepy rozrastają się, odrywają od ściany naczyń i jeśli trafią do płuc, mogą spowodować śmierć. Pierwszym objawem choroby jest ból i obrzęk, najczęściej w kostkach, łydkach i udach. Choroba ta może dać znać o sobie nawet dwa tygodnie po lotniczej podróży, ale każdy jej objaw wymaga konsultacji z lekarzem.
Aby wakacje były udane, nie należy się przemęczać, bawić w zdobywców, forsować organizmu. Lepiej założyć, że podczas urlopu stać nas na mniej niż podczas codziennych czynności, a nie na więcej.
Z nagłej pomocy lekarskiej za granicą w zeszłym roku skorzystało ponad 26 tys. Polaków. - Wiele chorób w naszym umiarkowanym klimacie się nie ujawnia. Daje o sobie znać dopiero pod wpływem zmiany środowiska - mówi dr Andrzej Kotłowski z Instytutu Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdańsku. Tak jest szczególnie w wypadku schorzeń układu krążenia, ale również zaburzeń hormonalnych, nadczynności tarczycy czy zakłóceń metabolicznych.
Zawałowe wycieczki
Najwięcej ofiar udarów i zawałów serca zdarza się podczas całodziennego zwiedzania zabytków w Egipcie, Turcji i Grecji oraz w Ziemi Świętej, gdzie szybkie przemieszczanie się wymuszają względy bezpieczeństwa. Zwiększony wysiłek może spowodować wtedy zawał serca nawet u osób z niewielkim nadciśnieniem. Takie osoby powinny zrezygnować z wyczerpujących eskapad. Cierpiący na nadciśnienie czy chorobę niedokrwienną serca nie powinni wyjeżdżać do Boliwii, Peru, Tybetu czy Nepalu, gdzie panuje wilgotny klimat subtropikalny. W Andach nawet u zdrowych osób mogą się pojawić objawy choroby wysokogórskiej - soroche, która objawia się bólami głowy, brzucha i torsjami. Jeśli konieczna okaże się wizyta u lekarza, zapłacimy za nią 50 dolarów, a 100 dolarów kosztuje doba w szpitalu (nie licząc zabiegów i leków). Wykonanie EGK i USG to wydatek w wysokości co najmniej 100 dolarów.
Według danych Centrum Kulturalnego Anangu, podczas wspinaczki na australijską skałę Uluru zawały serca przytrafiają się turystom co najmniej raz w miesiącu. Przypominają o tym nawet umieszczone wzdłuż ścieżki tabliczki. Zawał serca spowodowany zmianą ciśnienia i intensywnym wysiłkiem zdarza się nawet w chłodniejszym klimacie, na przykład w Tatrach, gdzie w sezonie wakacyjnym notuje się około 40 wezwań do zawałów. Robin Cook, pięćdziesięciodziewięcioletni były minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii, cierpiał na nadciśnienie tętnicze krwi, ale nie miał żadnych niepokojących objawów choroby wieńcowej. Niespodziewanie zmarł w sierpniu ubiegłego roku na zawał serca - w Szkocji podczas wycieczki w góry.
- Osoby z chorobami serca powinny nie tylko unikać ekstremalnych warunków klimatycznych, ale też szczególnie zadbać o wygodę w podróży i nie przemieszczać się samolotem czy samochodem bez klimatyzacji. Podróż powinna się odbywać w warunkach zbliżonych do codziennego życia - zaleca prof. Michał Tendera, kierownik III Kliniki Kardiologii Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach.
Najbardziej niebezpieczne są gwałtowne zmiany ciśnienia i klimatu. Z tego powodu prawdopodobnie zmarł w wieku zaledwie 43 lat Mariusz Łukasiewicz, założyciel Lukas Banku i Eurobanku, który w ciągu jednego dnia przemieszczał się czasem z wilgotnego klimatu tropikalnego w wysokogórski w innym regionie świata. Podobne skutki może spowodować coraz bardziej popularne nurkowanie. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaleca urlopowiczom, by co najmniej na dobę przed podróżą zrezygnowali z nurkowania. Chodzi o to, by uniknąć gwałtownej zmiany ciśnienia.
Mniej leków!
- Zmiana klimatu może wymagać innego dawkowania przepisanych leków, a czasem zmiany lekarstwa lub odstawienia go na czas wyjazdu. Dlatego osoby cierpiące na choroby przewlekłe przed podróżą powinny skonsultować się z lekarzem - radzi dr Kotłowski. W nowych warunkach zwiększa się aktywność gruczołów dokrewnych. Dlatego osoby z zaburzeniami hormonalnymi powinny uzgodnić z lekarzem sposób dawkowania przyjmowanych leków. W wypadku nadczynności tarczycy lub przysadki mózgowej leki obniżające poziom hormonów czasem trzeba nawet odstawić. Dawki leków nasercowych oraz na nadciśnienie należy zmniejszyć w klimacie tropikalnym przynajmniej o połowę.
Przy zmianie klimatu mogą się niespodziewanie pojawić zakażenia i dolegliwości skórne. W takich wypadkach za wizytę w przychodni za granicą trzeba zapłacić 100-200 dolarów. Dziennikarka Martyna Wojciechowska w związku ze zmianą diety i wody podczas pobytu na Miami dostała ostrej wysypki wokół pasa. Aspiryna, którą zalecił lekarz, nie pomogła.
Podczas wyjazdów do cieplejszych krajów mogą się odezwać dolegliwości ze strony układu moczowego, wywołane zaburzeniem gospodarki wodnej organizmu. U osób ze skłonnością do kamicy nerkowej mogą się pojawić silne bóle nerek. Jeśli będzie konieczne usunięcie kamieni, za zabieg zapłacimy około 350 dolarów.
Podczas wakacyjnych wyjazdów ostrożne powinny być osoby cierpiące na tzw. zakrzepicę żył głębokich. Choroba ta powoduje w naczyniach kończyn dolnych powstawanie skrzeplin. Na takie komplikacje najbardziej narażone są osoby podróżujące wiele godzin autokarem, ale zdarzają się one także podczas lotu samolotem. Taka pozycja do tego stopnia spowalnia przepływ krwi, że już po trzech godzinach lotu krew może zacząć krzepnąć w żyłach. Gdy podróż trwa dłużej, mikroskopijne zakrzepy rozrastają się, odrywają od ściany naczyń i jeśli trafią do płuc, mogą spowodować śmierć. Pierwszym objawem choroby jest ból i obrzęk, najczęściej w kostkach, łydkach i udach. Choroba ta może dać znać o sobie nawet dwa tygodnie po lotniczej podróży, ale każdy jej objaw wymaga konsultacji z lekarzem.
Aby wakacje były udane, nie należy się przemęczać, bawić w zdobywców, forsować organizmu. Lepiej założyć, że podczas urlopu stać nas na mniej niż podczas codziennych czynności, a nie na więcej.
UBEZPIECZENIE KIESZENI W krajach Unii Europejskiej, Islandii, Liechtensteinie, Norwegii i Szwajcarii w nagłych wypadkach możemy korzystać z bezpłatnych świadczeń medycznych. Unijne prawo honorują także Gujana Francuska, Réunion, Gibraltar, Gwadelupa, Martynika oraz Azory i Madera. Niestety, nie unikniemy wydatków z własnej kieszeni, nawet jeśli zaopatrzymy się w formularz E 100 lub Europejską Kartę Ubezpieczenia Zdrowotnego, które uprawniają do świadczeń zdrowotnych za granicą w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia. Refundacja obejmuje jedynie podstawową pomoc medyczną. Czasem pacjent z własnej kieszeni musi sfinansować nawet połowę wydatków. Tak jest w Wielkiej Brytanii, Niemczech czy Włoszech, gdzie koszty wydatków na specjalistyczne leczenie, hospitalizację, rehabilitację czy transport chorego do kraju z reguły nie są refundowane. - Na niektórych obszarach państw UE prawo wspólnotowe nie obowiązuje. W Danii unijnych przepisów nie stosuje się na obszarze Grenlandii i Wysp Owczych, a w Wielkiej Brytanii na terytorium Wysp Normandzkich i wyspy Man - mówi rzecznik prasowy NFZ Renata Furman. Na bezpłatną opiekę medyczną w razie nagłych wypadków możemy liczyć w Albanii, Bułgarii, Rosji, Bośni i Hercegowinie, Chorwacji oraz Serbii i Czarnogórze. Gwarantują to umowy międzynarodowe między polskim Ministerstwem Zdrowia a odpowiednimi ministerstwami tych krajów. Tylko własna kieszeń lub polisa ubezpieczeniowa może pomóc Polakom pokryć rachunki za leczenie na Ukrainie, Białorusi, w Tunezji, Egipcie, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, a także w krajach Ameryki Południowej i Afryki. Także w państwach uznawanych przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych za niebezpieczne, takich jak Irak, Afganistan, Kongo czy Somalia, turyści sami muszą pokryć rachunki za leczenie. Często popełniają błąd, wyjeżdżając w te rejony bez żadnych ubezpieczeń. Podobna niefrasobliwość charakteryzuje nierzadko urlopowiczów uprawiających wysokogórską turystykę w Azji czy Ameryce Łacińskiej. Zwykle nie informują oni o swoich wyjściach w góry nawet służb ratowniczych. Turystom, którzy ulegli wypadkowi na Kaukazie, tamtejsze służby ratownicze wyjątkowo zgodziły się udzielić pomocy za darmo, mimo że nie mieli oni ubezpieczenia. Gdyby nie otwartość służb ratowniczych, wartość pomocy udzielonej Polakom mogłaby przekroczyć kwotę 20 tys. dolarów. Barbara Dominiak, kierownik produkcji z Polskiego Radia, po wypadku na nartach w Szwajcarii nie musiała się zadłużyć na pokrycie kosztów leczenia tylko dlatego, że wykupiła podwójne, prywatne ubezpieczenie: medyczne oraz dla narciarzy. - Miałam złamaną w kilku miejscach kość udową. Musiałam się poddać kosztownej operacji rekonstrukcji kości. Do tego doszedł transport helikopterem ze stoku do kliniki oraz powrót do Polski samolotem w asyście anestezjologa. Koszty wynosiły ponad 15 tys. dolarów. Gdybym nie była ubezpieczona, pokryłby je konsul, a ja po powrocie do Polski musiałabym je wyrównywać - mówi producentka. Prywatne ubezpieczenie pomogło także Martynie Wojciechowskiej, która po wypadku samochodowym na Islandii, w którym zginął jej przyjaciel, ze złamanym kręgosłupem trafiła do szpitala. - Opieka medyczna i warunki były doskonałe, ale ich koszt wyniósł kilka tysięcy dolarów - mówi Wojciechowska. Dodatkowe ubezpieczenie zdrowotne powinni wykupić turyści wyjeżdżający poza kraje UE. Prywatne polisy wciąż jednak traktowane są jak luksus, z którego co roku korzysta jedynie 1 mln Polaków. Z prywatnych ubezpieczeń na terapie za granicą wydajemy ponaddwukrotnie mniej niż turyści z innych krajów w Polsce (w zeszłym roku przeznaczyli na leczenie w Polsce 65 mln dolarów). PRZESTROGI DLA TURYSTÓW
|
Więcej możesz przeczytać w 29/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.