Love story w wersji biograficznej. Ale love story pozbawione ckliwości i taniej dramaturgii. Jak na historię muzycznego herosa przystało, obowiązkowo jest ciężkie dzieciństwo, brak zrozumienia, wielka zakazana miłość, alkohol, narkotyki, upadek i wreszcie happy end. Wydawałoby się, że filmowa biografia Johnny'ego Casha jest niemiłosiernie schematyczna i konwencjonalna aż do bólu. Przed etykietą kolejnej banalnej historyjki z życia wziętej obraz Jamesa Mangolda ratuje przede wszystkim mistrzowsko zagrana i oryginalnie zaśpiewana rola Joaquina Phoenixa i całkiem poprawna rola nagrodzonej Oscarem Reese Witherspoon. Cash w wykonaniu Phoenixa to nie pomnikowa legenda, która zmieniła oblicze country. To znerwicowany, zapijaczony, momentami prostacki buntownik skłócony z całym światem, który jednak potrafi wywrócić muzyczny światek do góry nogami. Film skupia się na lekko dramatycznym wątku romansowym, nie popadając jednak w tandetę. Obraz Mangolda to nie arcydzieło, ale dobrze zrobiony hollywoodzki przebój, któremu swoje błogosławieństwo dał sam Johnny Cash. Nie bez powodu.
Iga Nyc
"Spacer po linie", reż. James Mangold, Imperial Entertainment
Więcej możesz przeczytać w 29/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.