Miał być sukces. Powszechne uznanie mocarstwowości Rosji i uroczyste przyjęcie Federacji Rosyjskiej do Światowej Organizacji Handlu (WTO). Zaczęło się jednak od klapy. Po spotkaniu w cztery oczy z Władimirem Putinem prezydent Bush jako przykład demokracji stawiał Rosjanom Irak. "Szczerze mówiąc, nie chcielibyśmy takiej demokracji jak w Iraku" - ripostował Putin, ale propozycja Busha była mniej więcej tak uprzejma jak rosyjskie sugestie, by szczyt Kaczyński - Putin odbył się na Białorusi. Co ważniejsze, Amerykanie nie zgodzili się na wejście Rosji do WTO. Na dodatek zbliżenie między USA i Niemcami sprawia, że sojusz Moskwy i Berlina przestaje być dla Angeli Merkel niezbędny. Szczyt G-8 w Petersburgu miał udowodnić, że Rosja Putina jest wielkim mocarstwem. Dowiódł, ku irytacji Rosjan, że karty w globalnej grze nadal rozdają Amerykanie, a Rosja pozostaje ledwie dodatkiem do G-7. (jmn)
Więcej możesz przeczytać w 29/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.