PZPR ma nie mniejsze zasługi w krzewieniu antysemityzmu niż przedwojenna endecja
Mimo że zachodnia Europa przeżywa w ostatnich latach prawdziwy nawrót fali rasizmu i antysemityzmu, europejscy politycy uważają, że antysemityzm jest problemem głównie w Polsce. Za potwierdzenie tezy, że nad Wisłą szaleje antysemityzm, uznano chuligański napad na naczelnego rabina Polski Michaela Schudricha. Nadzwyczajna reakcja polskiego prezydenta i mobilizacja policji, która błyskawicznie schwytała sprawcę, były aż nadto czytelnymi sygnałami prezentującymi stosunek polskich władz do takich zjawisk. Podobnie powinna być odczytana wizyta w Jedwabnem ministra edukacji Romana Giertycha, któremu na Zachodzie wyznacza się coraz częściej rolę chłopca do bicia, chociaż nikt nie jest w stanie wskazać jakichkolwiek jego gestów czy nawet niezręczności o charakterze antyżydowskim. Na Zachodzie podejmowane są usilne próby przedstawiania problemu antysemityzmu w Polsce jako zjawiska powszechnego. Z reguły także nie dostrzega się rzeczywistych źródeł rozpowszechnionych za granicą stereotypów.
Polska Partia Robotniczo-Antysemicka
Bardzo rzadko uświadamiamy sobie, że zasadniczą rolę w ugruntowaniu schematu Polaka antysemity miały nie tyle tragiczne doświadczenia lat wojny czy okresu powojennego, ile wydarzenia lat 1967-1968. Po wojnie społeczeństwa zachodnie, które przeszły przez doświadczenie okupacji i kolaboracji, same musiały się zmierzyć z problemem własnej odpowiedzialności za udział w hitlerowskiej masakrze europejskiej społeczności żydowskiej. Z upływem czasu były to jednak już tylko dyskusje historyczne. O tym, że również w nowoczesnej Europie cały aparat państwowy, wojsko i siły policyjne mogą się zaangażować w antysemicką nagonkę, dowiedzieli się z komunistycznej Polski Gomułki i Moczara.
W komunistycznej PPR, a potem w PZPR środowiska antysemickie były reprezentowane równie silnie jak ludzie pochodzenia żydowskiego. Komunistyczny antysemityzm w znacznym stopniu był związany z prostą rywalizacją o wpływy w niepodzielnie rządzącej partii i zawłaszczonym przez nią państwie. Rasowe podziały w łonie partii już u zarania PRL pogłębiało to, że Sowieci mieli większe zaufanie do przedstawicieli mniejszości narodowych niż do Polaków. W instalowaniu polskiego komunizmu wykorzystywano doświadczenia bolszewickie z okresu rewolucji i wojny domowej, kiedy do kierowniczych struktur ogólnorosyjskiego aparatu terroru wprowadzano przedstawicieli mniejszości narodowych w stopniu nieporównywalnym z ich liczebnością w całym społeczeństwie: przede wszystkim Łotyszy, a w drugiej kolejności Polaków i Żydów.
W gruncie rzeczy komuniści - pozbawieni zaplecza kadrowego w polskim społeczeństwie, powszechnie traktowani jako bolszewicka agentura - szeroko otworzyli się na różnego rodzaju środowiska nizin społecznych, które były przesiąknięte prymitywnym antysemityzmem. I napuszczano je na Żydów, których przyjmowano m.in. na kierownicze stanowiska w strukturach partii, a także do aparatu polityczno-wychowawczego w wojsku oraz do UB, bo poziomem wykształcenia przewyższali prymitywnych i niepiśmiennych nowych funkcjonariuszy systemu. "[Żydzi] Rosjan uważali za swoich wybawicieli od niechybnej hitlerowskiej zagłady, a poza wszystkim było wśród Żydów więcej przedwojennych komunistów niż wśród pozostałych dwudziestu kilku milionów Polaków" - pisał później dokumentalista wojennych i powojennych losów narodu żydowskiego Henryk Grynberg.
Już w pierwszych miesiącach nowej władzy pojawiła się rywalizacja o stanowiska i możliwości awansu, co podsycało antysemityzm i najzwyklejszą zawiść "polskich" PPR-owców. O tym, że "w partii jest ferment przeciwko Żydom", mówiono m.in. na posiedzeniu egzekutywy Komitetu Wojewódzkiego PPR w Krakowie w sierpniu 1945 r. Podobne doniesienia pojawiały się w środowiskach lokalnych. Szefowie komitetu powiatowego PPR w poufnym sprawozdaniu z Dąbrowy Tarnowskiej 23 kwietnia 1945 r. pisali z mało ukrywaną niechęcią o "olbrzymim napływie Żydów karjerowiczów i geszefciarzy do partii i na rużne [tak w oryginale] nieraz poważne stanowiska w administracji państwowej".
Zła żydowska prawica
W Polsce Ludowej, kierując się zasadą "dziel i rządź", umiejętnie wykorzystywano istniejące antagonizmy narodowe, ale też kreowano nowe. Dzisiaj pytanie o to, czy partia komunistyczna miała do Żydów stosunek pozytywny, czy negatywny, prowadzi na manowce. Do Żydów komuniści mieli zawsze stosunek instrumentalny. Kiedy trzeba było oskarżać "reakcję" o antysemityzm i pokazać, że nowa władza jest opiekunką Żydów ocalałych z Holocaustu, partyjna propaganda grzmiała o tym na wszystkie strony. Kiedy należało zrealizować antysemicką nagonkę, zgodną z wizją świata kształtowaną w Moskwie, również czyniono to aż nadto skutecznie.
Warto przypomnieć, że komuniści generalnie pozwolili Żydom tylko na taką odbudowę życia politycznego i społecznego, jaka nie kolidowała z budową systemu. Szansę na legalną działalność miały partie i środowiska komunistyczne bądź akceptujące przemiany ustrojowe. Podobnie jak w wypadku Polaków komuniści od razu zablokowali możliwość odbudowy przedwojennych partii żydowskiej prawicy. Zwieńczenie budowy systemu na przełomie lat 40. i 50. oznaczało koniec jakiejkolwiek odrębności organizacyjnej dla wszystkich partii: zarówno polskich, jak i żydowskich.
Gęba antysemity
Pod koniec lat 60. na Zachodzie w dorosłe życie wchodziły kolejne pokolenia, dla których doświadczenia wojny i okupacji były już tylko historią. Dzięki upowszechnieniu technik audiowizualnych świat stawał się coraz bardziej medialną wioską, a miliony ludzi wkrótce miały oglądać telewizyjne przekazy z lądowania na Księżycu. I wtedy właśnie czerwoni właściciele Polski rozpoczęli z państwowych trybun zakrojoną na szeroką skalę antyżydowską kampanię, do której zaangażowano niemal cały aparat komunistycznego państwa. Problemem jest to, że dla zachodniej opinii publicznej PRL to było jedyne istniejące państwo polskie i bez większych problemów utożsamiano je z polskim narodem. W ten sposób partia komunistyczna w imię własnych wewnętrznych rozgrywek utrwaliła w oczach Zachodu antysemicką "gębę" całego narodu.
W 1968 r. Henryk Grynberg pisał, że "najbliżsi koledzy i przyjaciele Bermana i Minca (świetnie im się powodziło pod ich rządami) spuścili po raz pierwszy po wojnie psa antysemityzmu, żeby ratować swoje posady". Jego zdaniem, to "represje lat 1967-1968, a nie hitleryzm ani stalinizm" położyły "kres polskiemu iszuwowi [osadnictwu] i kulturze żydostwa polskiego". Tysiące wygnanych z Polski i rozproszonych nie tylko w Izraelu, lecz na całym Zachodzie osób pochodzenia żydowskiego było dla opinii publicznej żywym dowodem istnienia w Polsce tego, co jednoznacznie kojarzyło się z polityką rasowej nienawiści.
Państwo Gierka i Jaruzelskiego, konsekwentnie realizując wytyczne światowej polityki Breżniewa i jego następców, nie utrzymywało stosunków dyplomatycznych z Izraelem, co jedynie utrwalało obraz Polski jako kraju antyżydowskiego. Odbudowa wzajemnych kontaktów pomiędzy państwami i społeczeństwami rozpoczęła się dopiero po ostatecznej likwidacji komunistycznego monopolu na władzę. Dzisiaj sieroty po PRL i polityczni spadkobiercy PZPR bez najmniejszego zażenowania stroją się w kostium obrońców tolerancji, ponownie przyłączając się do zakłamującego rzeczywistość chóru oszczerców. Posłowie postkomunistycznej SLD jako jedyni spośród polskich parlamentarzystów poparli obraźliwą dla Polski rezolucję Parlamentu Europejskiego w sprawie ksenofobii i antysemityzmu. Jak widać, dzieci komunizmu nie tylko podtrzymują zafałszowaną wersję dziejów najnowszych, ale też aktywnie wspomagają funkcjonowanie antypolskich stereotypów za granicą.
Polska Partia Robotniczo-Antysemicka
Bardzo rzadko uświadamiamy sobie, że zasadniczą rolę w ugruntowaniu schematu Polaka antysemity miały nie tyle tragiczne doświadczenia lat wojny czy okresu powojennego, ile wydarzenia lat 1967-1968. Po wojnie społeczeństwa zachodnie, które przeszły przez doświadczenie okupacji i kolaboracji, same musiały się zmierzyć z problemem własnej odpowiedzialności za udział w hitlerowskiej masakrze europejskiej społeczności żydowskiej. Z upływem czasu były to jednak już tylko dyskusje historyczne. O tym, że również w nowoczesnej Europie cały aparat państwowy, wojsko i siły policyjne mogą się zaangażować w antysemicką nagonkę, dowiedzieli się z komunistycznej Polski Gomułki i Moczara.
W komunistycznej PPR, a potem w PZPR środowiska antysemickie były reprezentowane równie silnie jak ludzie pochodzenia żydowskiego. Komunistyczny antysemityzm w znacznym stopniu był związany z prostą rywalizacją o wpływy w niepodzielnie rządzącej partii i zawłaszczonym przez nią państwie. Rasowe podziały w łonie partii już u zarania PRL pogłębiało to, że Sowieci mieli większe zaufanie do przedstawicieli mniejszości narodowych niż do Polaków. W instalowaniu polskiego komunizmu wykorzystywano doświadczenia bolszewickie z okresu rewolucji i wojny domowej, kiedy do kierowniczych struktur ogólnorosyjskiego aparatu terroru wprowadzano przedstawicieli mniejszości narodowych w stopniu nieporównywalnym z ich liczebnością w całym społeczeństwie: przede wszystkim Łotyszy, a w drugiej kolejności Polaków i Żydów.
W gruncie rzeczy komuniści - pozbawieni zaplecza kadrowego w polskim społeczeństwie, powszechnie traktowani jako bolszewicka agentura - szeroko otworzyli się na różnego rodzaju środowiska nizin społecznych, które były przesiąknięte prymitywnym antysemityzmem. I napuszczano je na Żydów, których przyjmowano m.in. na kierownicze stanowiska w strukturach partii, a także do aparatu polityczno-wychowawczego w wojsku oraz do UB, bo poziomem wykształcenia przewyższali prymitywnych i niepiśmiennych nowych funkcjonariuszy systemu. "[Żydzi] Rosjan uważali za swoich wybawicieli od niechybnej hitlerowskiej zagłady, a poza wszystkim było wśród Żydów więcej przedwojennych komunistów niż wśród pozostałych dwudziestu kilku milionów Polaków" - pisał później dokumentalista wojennych i powojennych losów narodu żydowskiego Henryk Grynberg.
Już w pierwszych miesiącach nowej władzy pojawiła się rywalizacja o stanowiska i możliwości awansu, co podsycało antysemityzm i najzwyklejszą zawiść "polskich" PPR-owców. O tym, że "w partii jest ferment przeciwko Żydom", mówiono m.in. na posiedzeniu egzekutywy Komitetu Wojewódzkiego PPR w Krakowie w sierpniu 1945 r. Podobne doniesienia pojawiały się w środowiskach lokalnych. Szefowie komitetu powiatowego PPR w poufnym sprawozdaniu z Dąbrowy Tarnowskiej 23 kwietnia 1945 r. pisali z mało ukrywaną niechęcią o "olbrzymim napływie Żydów karjerowiczów i geszefciarzy do partii i na rużne [tak w oryginale] nieraz poważne stanowiska w administracji państwowej".
Zła żydowska prawica
W Polsce Ludowej, kierując się zasadą "dziel i rządź", umiejętnie wykorzystywano istniejące antagonizmy narodowe, ale też kreowano nowe. Dzisiaj pytanie o to, czy partia komunistyczna miała do Żydów stosunek pozytywny, czy negatywny, prowadzi na manowce. Do Żydów komuniści mieli zawsze stosunek instrumentalny. Kiedy trzeba było oskarżać "reakcję" o antysemityzm i pokazać, że nowa władza jest opiekunką Żydów ocalałych z Holocaustu, partyjna propaganda grzmiała o tym na wszystkie strony. Kiedy należało zrealizować antysemicką nagonkę, zgodną z wizją świata kształtowaną w Moskwie, również czyniono to aż nadto skutecznie.
Warto przypomnieć, że komuniści generalnie pozwolili Żydom tylko na taką odbudowę życia politycznego i społecznego, jaka nie kolidowała z budową systemu. Szansę na legalną działalność miały partie i środowiska komunistyczne bądź akceptujące przemiany ustrojowe. Podobnie jak w wypadku Polaków komuniści od razu zablokowali możliwość odbudowy przedwojennych partii żydowskiej prawicy. Zwieńczenie budowy systemu na przełomie lat 40. i 50. oznaczało koniec jakiejkolwiek odrębności organizacyjnej dla wszystkich partii: zarówno polskich, jak i żydowskich.
Gęba antysemity
Pod koniec lat 60. na Zachodzie w dorosłe życie wchodziły kolejne pokolenia, dla których doświadczenia wojny i okupacji były już tylko historią. Dzięki upowszechnieniu technik audiowizualnych świat stawał się coraz bardziej medialną wioską, a miliony ludzi wkrótce miały oglądać telewizyjne przekazy z lądowania na Księżycu. I wtedy właśnie czerwoni właściciele Polski rozpoczęli z państwowych trybun zakrojoną na szeroką skalę antyżydowską kampanię, do której zaangażowano niemal cały aparat komunistycznego państwa. Problemem jest to, że dla zachodniej opinii publicznej PRL to było jedyne istniejące państwo polskie i bez większych problemów utożsamiano je z polskim narodem. W ten sposób partia komunistyczna w imię własnych wewnętrznych rozgrywek utrwaliła w oczach Zachodu antysemicką "gębę" całego narodu.
W 1968 r. Henryk Grynberg pisał, że "najbliżsi koledzy i przyjaciele Bermana i Minca (świetnie im się powodziło pod ich rządami) spuścili po raz pierwszy po wojnie psa antysemityzmu, żeby ratować swoje posady". Jego zdaniem, to "represje lat 1967-1968, a nie hitleryzm ani stalinizm" położyły "kres polskiemu iszuwowi [osadnictwu] i kulturze żydostwa polskiego". Tysiące wygnanych z Polski i rozproszonych nie tylko w Izraelu, lecz na całym Zachodzie osób pochodzenia żydowskiego było dla opinii publicznej żywym dowodem istnienia w Polsce tego, co jednoznacznie kojarzyło się z polityką rasowej nienawiści.
Państwo Gierka i Jaruzelskiego, konsekwentnie realizując wytyczne światowej polityki Breżniewa i jego następców, nie utrzymywało stosunków dyplomatycznych z Izraelem, co jedynie utrwalało obraz Polski jako kraju antyżydowskiego. Odbudowa wzajemnych kontaktów pomiędzy państwami i społeczeństwami rozpoczęła się dopiero po ostatecznej likwidacji komunistycznego monopolu na władzę. Dzisiaj sieroty po PRL i polityczni spadkobiercy PZPR bez najmniejszego zażenowania stroją się w kostium obrońców tolerancji, ponownie przyłączając się do zakłamującego rzeczywistość chóru oszczerców. Posłowie postkomunistycznej SLD jako jedyni spośród polskich parlamentarzystów poparli obraźliwą dla Polski rezolucję Parlamentu Europejskiego w sprawie ksenofobii i antysemityzmu. Jak widać, dzieci komunizmu nie tylko podtrzymują zafałszowaną wersję dziejów najnowszych, ale też aktywnie wspomagają funkcjonowanie antypolskich stereotypów za granicą.
Więcej możesz przeczytać w 29/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.