Tłumaczy, że dla KOD obecność Kijowskiego jest niebezpieczna. – Ciągle zaskakuje nas różnymi niejasnymi sytuacjami. Ciągle wyskakuje mu jakiś trup z szafy... On sam łamie kolejne reguły gry, lekceważy statut, nie angażuje się w działalność organizacji. Wyobraźcie sobie, że przez te kolejne lata razem wiecujemy, obok Mateusza na scenie stoją autorytety, liderzy opozycji. I opinia publiczna na kilka tygodni przed wyborami parlamentarnymi dowiaduje się, że Mateusz ma na sumieniu jakieś niejasne historie. Wiecie, co to znaczy? Że PiS bierze większość konstytucyjną. Pozamiatane – przewiduje Szumełda.
Wiceszef KOD wyjaśnia, że od połowy ubiegłego roku Mateusz Kijowski praktycznie nie współpracuje z zarządem KOD. – Zorientowaliśmy się, że zachowuje się autorytarnie, buduje wyłącznie własną pozycję, niczego z nami nie konsultuje. Długo nie przyjmowałem tego do wiadomości, byłem naiwny, przesadnie ufny, nie chciałem widzieć, że mamy problem. Jestem przekonany, że jeśli w marcu Mateusz i jego ludzie wygrają wybory do władz KOD, to może oznaczać, że KOD jako organizacja, jako stowarzyszenie, przestanie być ważnym uczestnikiem sceny politycznej. W tym znaczeniu będzie po KOD. Staniemy się niszową, niewiele znaczącą organizacją. Ogromna ilość ludzi z tej organizacji odejdzie – przewiduje Szumełda.
Cała rozmowa z Radomirem Szumełdą w najnowszym numerze tygodnika „Wprost” .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.