To obrazek z ostatniego tygodnia: włoska agencja prasowa ANSA użyła sformułowania o „polskich obozach” w jednej ze swoich depesz (drugi raz w ciągu 30 dni), a w telewizji CNN Jonathan Greenblatt, dyrektor Ligi Przeciwko Zniesławianiu, powiedział, że Polska to jeden z krajów negujących fakt, że celem Hitlera była eksterminacja Żydów. W sprawie Greenblatta interweniował ambasador RP w Waszyngtonie Piotr Wilczek, z kolei o sprostowanie do ANSY wystąpiła Reduta Dobrego Imienia, zbierając do piątku ponad 13 tys. podpisów pod petycją. Włosi już wyrazili ubolewanie z powodu pomyłki i zamieścili przeprosiny na swojej stronie. RDI domaga się jeszcze rozesłania sprostowania do klientów agencji. Takie przypadki to wierzchołek góry lodowej, z którą od lat mierzy się MSZ: w latach 2008-2015 w sprawie „polskich obozów” resort interweniował 913 razy, w pierwszej połowie 2016 r. – 115. 2017 r. przyniósł kolejne problemy. Z alternatywą dla konwencyjnych rozwiązań przyszli internauci i wszystko wskazuje na to, że interwencje przeprowadzone z ich inicjatywy mogą stać się skuteczniejsze od tych, które podejmuje MSZ. Oczywiście, z tej oficjalnej drogi reakcji na „polskie obozy” nie można zrezygnować, ale o wiele większy rozgłos i lepszy efekt dają takie akcje jak zainicjowana niedawno #GermanDeathCamps.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.