W styczniu w kościele pw. Świętych Apostołów Szymona i Judy Tadeusza w Skawinie podczas niedzielnej mszy na ambonę nieoczekiwanie weszli przedstawiciele Skawińskiego Alarmu Smogowego. – Przyszedł do nas ksiądz po kolędzie, zresztą ten sam, który dawał nam ślub, i powiedziałem, że trzeba coś zrobić ze smogiem. Polecił kontakt z proboszczem. Kolejna rozmowa trwała pięć minut. Proboszcz zapytał, czy on ma o tym powiedzieć, czy ja to zrobię. Stanęło na tym, że ja więcej wiem o temacie – opowiada Łukasz Kurlit, informatyk, który od grudnia 2016 r. współtworzy Skawiński Alarm Smogowy. Kurlit od małego, jak masa miejscowych dzieci, przewlekle chorował na górne drogi oddechowe. Kiedy matka pytała laryngologa, na co jest chory, ten odpowiadał: na Skawinę. Gdy dorósł, o problemie przypomniały mu własne dzieci. Są cały czas na lekach.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.