W Polsce górę wzięło stado euforyczne, które beczeniem zagłusza wszystko, łącznie ze zdrowym rozsądkiem
Mam jakoś ostatnio wrażenie, że zbaraniałem. W sensie duchowym naturalnie. Fizycznie jestem stary cap. Ale wszędzie widzę barany. Zasypiam, licząc barany, i wychodzi mi większość. Śnią mi się barany wełniste, budzę się, chwała ci, Baranku, który gładzisz grzechy świata, i słyszę rzewne beczenie. Coś łomocze, to barany eksperymentują z siłą przebicia. Baran, baran, pokaż rogi, dam ci sera na pierogi.
Na śniadanie baranina z oscypkiem, do popicia żętyca. W telewizji dziewica, na głowie kwietny ma wianek, w ręku zielony badylek, a przed nią bieży baranek, a nad nią lata motylek. Ale motylek też wełnisty i skołtuniony, brzuchaty i rogaty. Potem narada baranów w sprawie kagańca dla wilka. Każdy baran ma swojego wilka, który go gryzie, zwłaszcza po dłuższym siedzeniu na zimnym. Rogi i kopyta, spółka znakomita. Baranowi w żłoby dano, a przynajmniej obiecano.
Na śniadanie baranina z oscypkiem, do popicia żętyca. W telewizji dziewica, na głowie kwietny ma wianek, w ręku zielony badylek, a przed nią bieży baranek, a nad nią lata motylek. Ale motylek też wełnisty i skołtuniony, brzuchaty i rogaty. Potem narada baranów w sprawie kagańca dla wilka. Każdy baran ma swojego wilka, który go gryzie, zwłaszcza po dłuższym siedzeniu na zimnym. Rogi i kopyta, spółka znakomita. Baranowi w żłoby dano, a przynajmniej obiecano.
Więcej możesz przeczytać w 50/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.