Stawka wyborów prezydenckich jest dużo wyższa, niż myślą Polacy. 4 lipca będziemy decydowali także o tym, w którą stronę pójdzie cała Europa Środkowa.
Zacznijmy od Słowacji, w której zwycięzca wyborów właśnie przegrał szansę na stworzenie rządu. Małe spojrzenie wstecz.
Sobotni wieczór, 20 kwietnia. Bratysława, półmilionowa, lśniąca nowością i pieniędzmi stolica najlepiej rozwijającego się w ostatniej dekadzie państwa Europy Środkowej, dochodzi do siebie po tropikalnej ulewie. Zaraz po niej nadchodzi nieoczekiwana burza w postaci wyników wyborów parlamentarnych. Najpopularniejszy polityk w kraju – premier Robert Fico, i jego populistyczno-nacjonalistyczna partia Smer odnoszą miażdżące zwycięstwo (35 proc. głosów). Szybko okazuje się jednak, że jest ono za mało miażdżące. Cztery partie opozycji uzyskują liczbę mandatów wystarczającą do uformowania rządu bez udziału nacjonalistów i byłego premiera.
Sobotni wieczór, 20 kwietnia. Bratysława, półmilionowa, lśniąca nowością i pieniędzmi stolica najlepiej rozwijającego się w ostatniej dekadzie państwa Europy Środkowej, dochodzi do siebie po tropikalnej ulewie. Zaraz po niej nadchodzi nieoczekiwana burza w postaci wyników wyborów parlamentarnych. Najpopularniejszy polityk w kraju – premier Robert Fico, i jego populistyczno-nacjonalistyczna partia Smer odnoszą miażdżące zwycięstwo (35 proc. głosów). Szybko okazuje się jednak, że jest ono za mało miażdżące. Cztery partie opozycji uzyskują liczbę mandatów wystarczającą do uformowania rządu bez udziału nacjonalistów i byłego premiera.
Więcej możesz przeczytać w 27/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.