Obrońca
Jan Pospieszalski to wie. Tak opowiadał o pracy nad pierwszą częścią „Solidarnych 2010": „Nasz operator, kiedy nie było z nim Ewy Stankiewicz ani mnie, został otoczony przez ludzi, którzy kazali mu klęczeć na trotuarze i przepraszać za to, co media zrobiły z prezydentem. Dopiero kiedy powiedział, że jest z TVP 1, od Janka Pospieszalskiego, okazali mu szacunek i go puścili".
Ewa Stankiewicz, reżyserka filmu, też to podkreśla. „Chcąc porozmawiać przed kamerą z kimś, kto był na miejscu w Katyniu – na uroczystościach, które się nie odbyły – umówiłam się z Jankiem Pospieszalskim na Krakowskim Przedmieściu. Tam na ulicy przed pałacem zobaczyłam, jakim wielkim szacunkiem darzą go ludzie" – napisała w oświadczeniu opublikowanym po emisji pierwszej części filmu.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.