Wieczorem 12 lipca Fidel Castro nagle się pojawił na ekranach tanich chińskich telewizorów na całej wyspie. Było to jego pierwsze publiczne przemówienie od trzech lat i początek całej serii kolejnych wystąpień (ostatnie odbyło się w minioną sobotę podczas posiedzenia kubańskiego parlamentu). 84-letni (w zeszłym tygodniu obchodził urodziny) symbol karaibskiego komunizmu przemawiał jak na własne standardy stosunkowo krótko, ale sprawiał wrażenie zdrowego. Choć mówił tylko o sprawach międzynarodowych, jego nagłe pojawienie się miało przede wszystkim krajowy wymiar. Powrót starszego Castro nieprzypadkowo zbiegł się z lądowaniem w Hiszpanii pierwszych pięciu z 52 dysydentów wypuszczonych z więzień na rozkaz Raula. Wszyscy trafili za kratki jeszcze za rządów Fidela. Uwolnienie dysydentów było sukcesem kubańskiego Kościoła, z którym Raul podjął tej wiosny historyczny dialog. Niespodziewane wyjście Fidela z cienia zostało w tym kontekście odebrane jednoznacznie. – Powrót El Comandante to zapewnienie partyjnego stronnictwa „twardogłowych", że na Kubie nic za jego życia się nie zmieni. On może w każdej chwili zatrzymać dialog z Kościołem. Jego powrót mocno utrudnia Raulowi konsolidację władzy i przeprowadzenie niezbędnych reform w gospodarce – mówi nam Andy Gomez z waszyngtońskiego Brookings Institution.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.