Szturm był jedyną możliwością zakończenia naszej katorgi - mówi "Wprost" Olga Czerniak, jedna z uwolnionych przez rosyjskie siły specjalne osób, które czeczeńscy terroryści przetrzymywali w moskiewskim teatrze.
Wszyscy w budynku czekaliśmy na śmierć. Byliśmy pewni, że terroryści nie wypuszczą nas żywych - relacjonuje Czerniak, dziennikarka agencji Interfax. Podkreśla, że napastnicy, przede wszystkim kobiety, bez przerwy powtarzali: "Przyszliśmy tutaj, żeby umrzeć. Wszyscy chcemy trafić do Allaha, a wy pójdziecie tam razem z nami".
Prezydent kontratakuje
Akcja terrorystów była celnie wymierzonym ciosem - dowiodła, że będące oczkiem w głowie Władimira Władimirowicza Putina służby specjalne, choć podobno infiltrowały bardzo głęboko struktury czeczeńskie, nawet nie są w stanie kontrolować tego, co się dzieje w Moskwie, a co dopiero na peryferiach Rosji. Jak bowiem ponad 50 osobom z ładunkami wybuchowymi udało się przedostać przez gęste sito stołecznych posterunków, które uprzykrzają na co dzień życie moskwianom, i nie wzbudzić niczyich podejrzeń? Po trzech nie przespanych nocach Putin znów jednak - niczym wańka-wstańka - miał powody, by triumfować. Przyparty do muru nie ugiął się przed szantażem terrorystów, którzy grozili wysadzeniem w powietrze gmachu teatru i uśmierceniem kilkuset zakładników, w tym wielu cudzoziemców. Podobnie jak prezydent USA George W. Bush podjął rzuconą rękawicę. Pokazał Rosjanom i całemu światu, że z terrorystami się nie paktuje. Przedstawiciele zachodnich rządów, w tym kanclerz Niemiec i premier Wielkiej Brytanii, poinformowali, że witają z zadowoleniem uwolnienie zakładników, i potępili terroryzm, którego "nie można niczym usprawiedliwić". Także NATO zadeklarowało solidarność z władzami rosyjskimi. - Obóz władzy zatriumfował. Oto znów dał znać o sobie mąż opatrznościowy Władimir Putin - mówi nam Iwan Rybkin, były przewodniczący Dumy. Jego zdaniem, terroryści dali Kremlowi niemal carte blanche na działania, które wcześniej napotykały opór społeczny: - Nic już teraz nie przeszkodzi "drużynie z Petersburga" we wprowadzaniu cenzury w mediach i marginalizowaniu opozycji politycznej. Wszelkie próby demokratyzacji życia politycznego zakończą się niepowodzeniem - przewiduje Rybkin. Politolog Aleksiej Muchin uważa, że pomyślnie przeprowadzony kontratak Putina wzmocni nie tylko prezydenta, ale też pozycję i rolę federalnej służby bezpieczeństwa FSB i jej szefa Nikołaja Patruszewa. Nazywany "sumieniem Rosji" Siergiej Kowaliow nie chce komentować tego, co się wydarzyło w nocy z 25 na 26 października. Mówi jedynie: - Tym, którzy wydali rozkaz ataku, nie chodziło o uratowanie zakładników, oni mieli inne cele i udało im się to. Jakież to cele? Można być niemal pewnym, że teraz nikt już nie zakwestionuje twierdzeń Kremla, że wojna w Czeczenii to nie tłumienie dążeń niepodległościowych małego narodu, ale część globalnej walki z terroryzmem. - Ta sytuacja na zawsze pokazała światu, jak silne są powiązania międzynarodowych terrorystów. Jesteśmy w jednym szeregu ze Stanami Zjednoczonymi - twierdzi politolog Gleb Pawłowski. Nie na darmo rosyjskie media w kółko przekonują o związkach Czeczenów z al Kaidą. - Na pewno długo jeszcze nie będzie mowy o przekazaniu republiki władzom cywilnym - komentuje Muchin. Tym bardziej że niemal równocześnie z kontrakcją w Moskwie Rosjanie podjęli szeroko zakrojoną operację w Czeczenii. Jest bardzo prawdopodobne, że Putin otrzyma od społeczności międzynarodowej niemą zgodę na militarne działania w Gruzji - gdzie, jak twierdzą Rosjanie, znajduje się "gniazdo czeczeńskiego terroryzmu". A to już będzie pierwszy znaczący krok ku restauracji mocarstwowości Wielkiej Rusi Władimira, symbolicznego prawnuka Piotra I.
Wygrać wojnę
Obraz sukcesu Putina mąci spora liczba ofiar akcji elitarnej grupy komandosów Alfa. Większość zakładników straciła życie wskutek zatrucia gazem paraliżującym, użytym przez szturmujących teatr. Anna Politkowska, dziennikarka "Nowej Gaziety" oraz Radia Swoboda, która brała udział w negocjacjach z terrorystami, mówi "Wprost", że szturm nie był koniecznością, a Czeczenom zależało na negocjacjach i zachowywali się "spokojnie, choć byli gotowi na wszystko". Politkowska nie wierzy doniesieniom rosyjskich mediów, że napastnicy używali narkotyków oraz alkoholu. Putin niewątpliwie wygrał bitwę, lecz na pewno nie wygrał jeszcze wojny. Napastników pokonano w walce o teatr i zakładników, ale terroryści też osiągnęli duży sukces, wyciągając na światło dzienne problem Czeczenii, o którym świat niemal zupełnie zapomniał.
Mistyfikacja w teatrze?
Czy po "spektaklu teatru terroru" Rosjanie będą w stanie zaakceptować politykę rozmów z Czeczenami - nawet po opadnięciu pierwszej fali negatywnych emocji? - Boję się prowokacji. Z domu prawie nie wychodzę, bo może się zdarzyć wszystko. Jest bardzo prawdopodobne, że będą się zdarzać inspirowane przez służby specjalne wystąpienia przeciwko Czeczenom. Mogą nastąpić pogromy - twierdzi Szarip Jusupow, przedstawiciel prezydenta Czeczenii Asłana Maschadowa. Uważa on, że triumf Putina to pozorne zwycięstwo. - Przecież ten sukces rosyjskich służb specjalnych nie rozwiązuje problemu. Czeczeni nadal będą walczyć o niepodległość, o wycofanie wojsk rosyjskich z republiki, a to oznacza, że takie akcje jak ta z zajęciem teatru będą się powtarzać. Nie brakuje opinii, że dramatyczne wydarzenia w Moskwie mogły być zainspirowane przez rosyjskie służby specjalne. Dlaczego - pada pytanie - nie zdetonował ładunku wybuchowego żaden z czeczeńskich bojowników, jakoby "gotowych na śmierć"? Andrew Kutchins, dyrektor działu rosyjskiego i eurazjatyckiego w amerykańskim ośrodku analitycznym Carnegie Endowment for International Peace, zauważa: - Na spokoju w granicach Federacji Rosyjskiej na pewno nie zależy służbom specjalnym. One w końcu zarabiają na podsycaniu atmosfery ciągłego zagrożenia. Dlatego, zdaniem Kutchinsa, mogły się posunąć do skrajnej mistyfikacji w teatrze wojny.
Szturm na opanowany przez terrorystów teatr przeprowadziła elitarna rosyjska grupa antyterrorystyczna Alfa. Powstała w 1974 r. na rozkaz ówczesnego szefa KGB Jurija Andropowa. Jej istnienie przez wiele lat było utrzymywane w ścisłej tajemnicy. O tym, że w armii rosyjskiej stworzono taki oddział, świat dowiedział się dopiero w 1991 r., gdy dowództwo jednostki odmówiło przywódcom sierpniowego puczu ataku na rosyjski Biały Dom. Dwa lata później na rozkaz ówczesnego prezydenta Borysa Jelcyna grupa rozprawiła się z niedobitkami jego przeciwników w zniszczonym parlamencie. Najbardziej znana akcja Alfy to krwawy atak na szpital w Budionnowsku w czerwcu 1995 r., gdzie grupa miała odbić z rąk czeczeńskich bojowników kilkuset zakładników. W czasie akcji zginęło ponad 100 cywilów. Alfa podejmowała też działania w krajach WNP na mocy porozumień o współpracy antyterrorystycznej. Została na przykład wysłana do Armenii tuż po zastrzeleniu premiera tego kraju w parlamencie w 1999 r. - Alfa to doświadczeni, znakomici rzemieślnicy. Działają szybko, sprawnie i zdecydowanie - mówi "Wprost" Marcin Kossek, który szkoli oddziały specjalne między innymi w Rosji. |
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.