Tak się składa, że najlepsze filmy, których akcja rozgrywa się w latach mojego wojennego dzieciństwa, oglądam w osobliwej scenerii. W 1964 r. odwiedzałem, po dwudziestu pięciu latach przymuso-wej rozłąki, mojego ojca w Chicago. Zawodowy oficer WP po wojnie znalazł się jako polityczny emigrant w USA. Powrót do Polski groził mu więzieniem.
Oto upalny, parny sierpień w mieście wiatrów.
Po emigracyjnej akademii z okazji pięćdziesięciolecia wymarszu Kadrowej Piłsudskiego błądziłem sam po śródmieściu, szukając ochłody w klimatyzowanym kinie. Wyświetlano "Kanał" Andrzeja Wajdy (!). Garstka różnokolorowej publiczności i... powstaniowa tragedia nie znanego tam bliżej nikomu kraju! Ja przeżyłem powstanie w Warszawie. Teraz finalna scena filmu, ukazująca dramatyczną sytuację bohaterów za kratą ujścia kanału do Wisły, nakładała mi się na chicagowską scenerię życia mego ojca - leguna i obrońcy Warszawy z 1939 r. - też będącego w sytuacji bez wyjścia. Moje spotkanie z ojcem opisałem w po-wieści "Marcin" wydanej w 1968 r. Była to pokoleniowa "spowiedź dziecięcia wieku".
Wczoraj pojechaliśmy z żoną obejrzeć "Pianistę" Polańskiego w Multikinie. Supermarket, Multikino (dwanaście sal), pływalnie, salony mody. W dużej sali na olbrzymim ekranie powrót do lat dziecinnych. Bo to, co z niezwykłym realizmem odtworzył Polański, widziałem niegdyś na własne oczy i sam tego doświadczyłem. Nie będąc Żydem, nie żyłem w getcie, ale mając lat naście, wybrałem się w podróż przez warszawskie getto tym jedynym tramwajem, przecinającym żydowską dzielnicę. Leżące na chodnikach bezwładne ciała zmarłych z głodu i rojące się wokół nich złachmanione tłumy zapamiętałem na całe życie. Wczoraj ujrzałem je jakby zmartwychwstałe w "Pianiście".
No, a w czasie powstania ładowano mnie razem z ukrytymi wśród Polaków Żydami do bydlęcych wagonów w Pruszkowie. Sceny identyczne jak w "Pianiście" na Umschlagplatzu. Stacją docelową mojego transportu było Mauthausen. Dziś wydaje mi się nieprawdopodobne, że przeżyłem to wszystko - podobnie jak Pianista.
Niestety, historia dopisuje do "Kanału" i "Pianisty", a także do losów moich i mnie podobnych równolatków nowy, żywy, tragiczny finał, którego postaciami głównymi (nie bohaterami) są ksiądz Rydzyk i jego laikat, poseł Giertych. Są to nacjonalistyczni głosiciele nienawiści, powojenne dzieci (świadome tego?) dawnego i powojennego totalizmu. Takie "straszne dzieci" są i po lewej stronie sceny politycznej. Wszyscy na owej scenie zapominają, że jest to scena obrotowa. Czasami obraca się tak szybko, że najpewniejsi siebie tracą grunt pod nogami.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.