Stosowanie podsłuchów, rewizje, kontrola korespondencji, prawo do użycia broni i przymusu bezpośredniego - takie uprawnienia dla Wojskowych Służb Informacyjnych przewiduje rządowy projekt ustawy o WSI. Byłyby one zrozumiałe, gdyby WSI miały uprawnienia śledcze - jak Agencja Wywiadu i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Ale ich nie mają. Szef WSI będzie miał też prawo do zniszczenia dowolnych akt "niezwłocznie po stwierdzeniu ich zbędności". Zgodnie z projektem ustawy, WSI nie są zobowiązane do przekazywania zdobytych informacji władzom państwowym. Zapisano jedynie, że działalność szefa WSI podlega kontroli Sejmu. Dotychczas WSI działały na podstawie ustawy o Urzędzie Ochrony Państwa, ale w tym roku instytucja ta przestała istnieć.
KRZYSZTOF KOZŁOWSKI
szef MSW w rządzie Tadeusza Mazowieckiego SLD zapowiadał utworzenie jednolitej struktury służb specjalnych, aby były tańsze i sprawniejsze. Tymczasem zamiast jednego UOP powstały dwie agencje - wywiadu i bezpieczeństwa wewnętrznego, a WSI, według projektu, będą mogły działać także poza wojskiem. Przedtem istniało stanowisko ministra koordynatora, który panował nad UOP i WSI. Obecnie nie ma żadnej koordynacji. O ile nad działaniami ABW i policji istnieje nadzór sądowy, o tyle w wypadku WSI nie widzę wystarczających zabezpieczeń.
MAREK DUKACZEWSKI
szef Wojskowych Służb Informacyjnych WSI nie będą miały uprawnień śledczych. Z takich uprawnień, jak zatrzymanie, przeszukanie, prawo do użycia broni, WSI będą mogły korzystać tylko w szczególnych sytuacjach. Trudno sobie wyobrazić, żeby WSI podczas przeprowadzania akcji musiały czekać na przyjazd Żandarmerii Wojskowej, aby ta dokonała zatrzymania. Ponadto w projekcie ustawy zapisano, że każdy obywatel ma prawo zaskarżenia do sądu zasadności i sposobu zastosowania środków przymusu bezpośredniego lub użycia broni palnej przez żołnierzy WSI.
KONSTANTY MIODOWICZ
były szef kontrwywiadu UOP
WSI chcą przyznania uprawnień o charakterze dochodzeniowo-śledczym. Pragną również mieć możliwość zakładania podsłuchu, aby "uzyskać informacje mogące mieć istotne znaczenie dla obronności państwa i sił zbrojnych". O tym, co jest "istotną" informacją, będą decydować funkcjonariusze WSI. Niepokoi mnie to, że uprawnienia w zakresie kontroli obywateli, ich inwigilowania będą większe niż te, którymi dysponują cywilne służby.
I światowy maraton parlamentarny
Tadeusz Jarmuziewicz, poseł PO, ma zamiar zorganizować wiosną przyszłego roku we Wrocławiu I światowy maraton parlamentarny. Trwają zapisy uczestników. - Rozesłałem już dwieście listów i mam pierwsze zgłoszenia. W Kambodży rozważają możliwość przesunięcia sesji parlamentarnej, aby wysłać swoich przedstawicieli. Jestem w kontakcie z sekretariatem Joschki Fischera, szefa niemieckiej dyplomacji, który od kilku lat jest zapalonym maratończykiem - mówi poseł Jarmuziewicz.
Winiety do kosza
Projekt wprowadzenia winiet nie ma sensu - orzekła sejmowa podkomisja infrastruktury. Zastrzeżenia budził zapis, że dochody z winiet trafiałyby do nowej spółki Zarząd Dróg Krajowych. - Winiety powinny być zastąpione opłatą drogową. Pieniądze wpłacano by na konto Dyrekcji Generalnej Dróg Krajowych i Autostrad, a nie specjalnej spółki. Dzięki temu byłyby pod kontrolą parlamentu i rządu - mówi "Wprost" Bogusław Liberadzki, poseł SLD.
Jak Podkański z Czapskim
"Były minister kultury Zdzisław Podkański poprosił mnie, abym zaaranżował spotkanie z nieżyjącym już wówczas pisarzem i malarzem Józefem Czapskim. Obróciłem to w żart, bo nie sądziłem, że minister mówi poważnie" - stwierdził przed sądem Andrzej Rosner, były dyrektor Departamentu Książki w Ministerstwie Kultury. Rosner zeznawał w procesie o ochronę dóbr osobistych, który Zdzisław Podkański (obecnie poseł PSL) wytoczył redaktorowi naczelnemu i dziennikarzom "Wprost". W dwóch artykułach opublikowanych we "Wprost" w 1999 r. znalazła się anegdotyczna wtedy historia umawiania się ministra Podkańskiego z Józefem Czapskim. Podkański twierdzi, że nigdy nie chciał się umawiać z Czapskim.
Wyborczy przyrost naturalny
Przed wyborami w gminie Zakroczym przybyło mieszkańców. Siedmioro kandydatów na radnych chciało zameldować u siebie ponad setkę ludzi. Rekordzistką okazała się Jadwiga Grąbczewska, która zamierzała przygarnąć pod swój dach aż 45 osób. Czujność wykazał Społeczny Komitet na rzecz Obrony Zakroczymia, który złożył protest u burmistrza Henryka Ruszczyka, a ten odmówił meldunku. Manewr ten udał się natomiast kandydatom na radnych w Józefowie. W ostatnich tygodniach przybyło tam dwustu nowych mieszkańców, czyli dwustu nowych wyborców.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.