W ostatnich latach przyzwyczailiśmy się do umizgów mediów pod adresem młodych odbiorców. "Młodzi, aktywni, z wielkich miast" - brzmiało zaklęcie powtarzane na wszystkie sposoby przez specjalistów od marketingu i szefów programowych stacji telewizyjnych i radiowych oraz największych wydawców prasy. To oni mieli być idealnymi odbiorcami luksusowych produktów, to dla nich kupowano najmodniejsze seriale, formatowano radia i poprawiano jakość papieru, na którym drukowano kolorowe czasopisma, wypełnione coraz większą liczbą zdjęć i coraz krótszymi artykułami. Oni są aktywni, biorą udział w wyścigu szczurów, więc nie mają zbyt wiele czasu na czytanie/słuchanie/oglądanie - tłumaczono. ICH uwaga była jednak bezcenna, bo jeśli już znaleźli godzinkę na czytanie/słuchanie/oglądanie, stawali się idealnymi odbiorcami reklam towarów modnych i luksusowych, choć nie zawsze potrzebnych. Bardziej niż praktyczna potrzeba kierował nimi trend - byli podatni na marketingowe strategie, a więc cenni. Piszę o tym zjawisku w czasie przeszłym, choć przecież nie należy ono jeszcze do przeszłości, ale są co najmniej dwa powody, aby się zastanowić, czy wkrótce sytuacja ta znacząco się nie zmieni. Więcej - są już nawet pierwsze symptomy nadchodzącej zmiany: do łask mediów zaczęli wracać ustabilizowani dorośli, tacy, którym zupełnie nie do twarzy z lansowaną przez MTV modą. Mówi się o nich "grupa 35+", dając do zrozumienia, że chodzi o tych, którzy ukończyli już 35. rok życia i wciąż, niczym James Bond, są na chodzie. Jeden z powodów do refleksji nad tym, czy sytuacja ulegnie zmianie, dał zakończony właśnie VI Kongres Mediów i Marketingu w Szczecinie. Zastanawiano się na nim, dlaczego wciąż spadają nakłady gazet w Polsce i na świecie. Wicedyrektor Ośrodka Badań Prasoznawczych Uniwersytetu Jagiellońskiego, dr Zbigniew Bajka, stwierdził (nie owijając w bawełnę), że wynika to przede wszystkim z "totalnego odwrotu młodzieży od gazet". Poszukiwani i rozpieszczani przez media klienci mają coraz częściej w nosie kolorowe reklamy i szukają wiadomości i rozrywki gdzie indziej, czyli w Internecie. Tam wszystko dzieje się dostatecznie szybko: w ciągu godziny można jednocześnie przeczytać, wysłuchać, obejrzeć, ściągnąć, skomentować, zabawić się i jeszcze pogadać ze znajomymi. A reklamowe banery wymija się slalomem mysich klikań, który ułatwiają jeszcze specjalne "antyreklamowe" filtry i aplikacje. Jednym słowem - da się żyć, ma się wszystko, co potrzeba, a jest szybciej i taniej (choć to ostatnie przestaje obowiązywać: coraz więcej popularnych serwisów wprowadza płatne abonamenty lub mikropłatności). Szefowie mediów pomyśleli chwilę i wpadli na genialny pomysł: a może ci starsi nie są tacy źli? Może da się jeszcze na nich zarobić? Może zbyt pochopnie postanowiliśmy ich skreślić? Po cichu zaczęli więc przygotowywać nowa ofertę dla dorosłych i to jest drugi powód, żeby się nad tym zastanowić. dla tych, którzy za nic nie potrafią zrozumieć ani pokochać hip hopu? Dlaczego nie, można przecież pograć na rockową nutę, jak za dawnych lat. Potem pojawiło się radio dla dorosłych - warszawska stacja PIN. Z założenia przeznaczona jest dla ludzi zainteresowanych biznesem, wypełniają ją więc wieści z giełd i wiadomości ekonomiczne (dużo ciekawsze i mniej stresujące od politycznych - polecam jako terapię dla osób przechodzących jesienną depresję), na dodatek podpowiadające, co naprawdę trzeba zrobić, by odnieść sukces i zdobyć pieniądze. Tu nie ma kwilenia ani pieszczenia. Tu nie mówi się "hejka" i nie rozdaje T-shirtów. Tu newsy są serio, nagrody są serio (palmtopy) i muzyka jest serio - króluje smooth jazz, francuski clubbing spod ekskluzywnego znaku Hotel Costes oraz Gotan Project. Tu na każdym kroku podkreśla się, że jest to program "dla dorosłych". Jakby tego było mało, zaczął się ruch wśród wydawców. Z tego, co słyszę, przygotowuje się teraz magazyny dla czytelników starszych (35+), takich, którzy potrafią jeszcze docenić drukowane słowo i przenigdy nie zamienią go na migające robaczki na komputerowym ekranie. To ci, którzy twierdzą wciąż, że "muszą poczytać przed zaśnięciem", "zrelaksować się w niedzielę, czytając i popijając kawkę" oraz "dowiedzieć się, co słychać na świecie, żeby całkiem nie schamieć". W mediach otwierają się dla nich kolejne drzwi, zarezerwowane dotychczas dla młodszych odbiorców, a wydawcy i nadawcy powtarzają sobie na ucho: uwaga, wracają dorośli.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.