Nathan Gardels: W Rosji nigdy nie istniał liberalny system rządów. Czy zatem czeczeński separatyzm nie jest symptomem szerszego problemu dotyczącego tego, jak w Federacji Rosyjskiej stworzyć nowy system polityczny?
Borys Bieriezowski: To jest istota sprawy, najważniejsza kwestia, której Władimir Putin nie rozumie. Jedną z podstawowych zasad systemu liberalno-demokratycznego jest decentralizacja władzy. W 1993 r. wpisano ją do nowej rosyjskiej konstytucji. Jak jednak decentralizować, nie dopuszczając do rozpadu państwa? Z tym dylematem borykaliśmy się przez 10 lat rządów Borysa Jelcyna. Do dziś nie został on rozstrzygnięty. Putin dąży do przywrócenia w Rosji scentralizowanego systemu władzy, który istniał w Związku Sowieckim, i podejmuje nową kampanię wojskową przeciw czeczeńskim separatystom. Dlatego jestem przeciwnikiem Putina. Nie chodzi tu o żaden osobisty konflikt, lecz o konflikt dwu całkowicie odmiennych wizji budowania nowej Rosji.
- Czy dzisiaj, zważywszy na to, że czeczeńscy terroryści uderzyli niedawno w centrum Moskwy, akcja militarna nie jest niezbędna?
- Po ataku terrorystów na moskiewski teatr Putin oświadczył, że z terrorystami "nie będzie żadnych negocjacji". Dzisiejsza Rosja jest biednym państwem, niezdolnym do uchronienia się przed terroryzmem. Gdy po 11 września prezydent Bush zwrócił się do Putina o poparcie wojny z terroryzmem, prezydent Rosji powinien był w zamian zażądać od Ameryki pomocy finansowej, współpracy wywiadowczej i szkolenia w zakresie zwalczania terroryzmu. Dzięki temu Rosja mogłaby stawić czoło zagrożeniu ze strony fundamentalistów islamskich. Putin poprosił jednak, aby Bush przymknął oczy na miażdżenie przez Rosję Czeczenii.
- Putin oskarżył Asłana Maschadowa, czeczeńskiego prezydenta, o związki z terroryzmem. Czy istotnie jest on powiązany z terrorystami?
- W latach 1996-1997, gdy byłem wiceprzewodniczącym rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa i odpowiadałem za negocjacje z czeczeńskimi przywódcami, nie znalazłem żadnych dowodów świadczących o ich związkach z islamskimi ugrupowaniami terrorystycznymi. Nie stwierdziłem też, by Maschadow współdziałał z tymi ugrupowaniami. Dziś rozmowy z Czeczenami, których Putin zaprosił na Kreml, są bezużyteczne. Wojny nie zakończy się dopóty, dopóki nie będzie się negocjować z tymi, którzy mają broń. Należy rozmawiać jedynie z Maschadowem. On nie panuje nad wszystkimi uzbrojonymi siłami separatystycznymi, ale z pewnością panuje nad większością z nich czy też ma wpływ na ich poczynania. Putin cały czas usiłuje podzielić Czeczenów, a to oznacza wybór wojny. Za rządów Jelcyna nasze negocjacje z nimi były udane z dwóch powodów. Po pierwsze, prezydent podjął strategiczną decyzję, że dąży do zawarcia pokoju, a nie do eskalacji przemocy. Po drugie, naszym priorytetem było zjednoczenie Czeczenów pod przywództwem Maschadowa. W przeciwnym razie, nawet gdybyśmy zawarli pokój z Maschadowem, wielu jego rodaków wciąż by z nami walczyło. Teraz do władzy zaczyna dochodzić pokolenie bardziej radykalne niż to, które reprezentuje Maschadow. To pokolenie dzieci-karabinów, które znają tylko wojnę i dorastały z bronią w ręku. Maschadow i ludzie z jego kręgu, tacy jak Ahmed Zakajew, mają przynajmniej rosyjską mentalność i reprezentują nasz krąg kulturowy. Rozumiemy się nawzajem. Nowe pokolenie jest zupełnie inne: zdolne do wszystkiego i chcące walczyć do końca.
- Finansuje pan obronę Ahmeda Zakajewa, przebywającego w areszcie w Danii, oskarżanego przez Kreml o związki z atakiem terrorystycznym na teatr w Moskwie. Dlaczego?
- Ahmed Zakajew jest największym orędownikiem pokoju w Czeczenii. Zawsze sprzeciwiał się działaniom terrorystycznym. Znam go naprawdę dobrze. Jestem pewny, że nie wspierał ataku na teatr w Moskwie i że rosyjski prokurator generalny fabrykuje oskarżenia przeciwko niemu, dlatego że jest potrzebny kozioł ofiarny. Dowody, jakie przedstawił duńskim władzom, by wykazać związki Zakajewa z terroryzmem, dotyczą lat 1996-1999. Tymczasem w listopadzie 1999 r. Zakajew był w Moskwie. Skoro wiedziano, że jest terrorystą, dlaczego go nie aresztowano? Wreszcie, Zakajew jest osobą znaną w Europie. Albo uznamy wszystkich Czeczenów za terrorystów, albo musimy się nauczyć rozróżniać czeczeńskich terrorystów od czeczeńskich separatystów. Zakajew uosabia tę różnicę, którą świat powinien uznać.
- Jaki byłby cel negocjacji z Maschadowem?
- Jestem absolutnie przeciwny niepodległości Czeczenii, podobnie jak w latach 1996-1997, gdy byłem głównym negocjatorem. Jeśli zgodzimy się dać niepodległość Czeczenii, będziemy zmuszeni dać ją Tatarstanowi, Inguszetii i innym. Oznaczałoby to rozpad Rosji, a ja tego nie chcę. Podstawa ugody z Czeczenią powinna być następująca: jedność w zakresie prawa gospodarczego i obronności, jurysdykcja rosyjskiego Sądu Najwyższego na terenie Czeczenii i przyznanie autonomii politycznej i kulturowej. Taką ugodę zawarliśmy z Maschadowem w latach 1996-1997. Niestety, pewne bardzo wpływowe osoby na Kremlu jej nie chcą. Są one wciąż niewolnikami mentalności imperialistycznej. Twierdzą, że Rosja jest silna, a skoro Czeczeni nie robią tego, czego chcemy, damy im takiego kopa, że popamiętają. Tak nakazuje im ich prymitywny instynkt.
© Global Viewpoint,
Los Angeles
Times Syndicate
Borys Bieriezowski był w latach 90. jednym z najpotężniejszych ludzi w Rosji - bliskim doradcą prezydenta Borysa Jelcyna i szarą eminencją Kremla. Zbił fortunę na kontrowersyjnych prywatyzacjach (w 1997 r. tygodnik "Forbes" oszacował jego majątek na 3 mld USD) i zaczął inwestować w media, kupił m.in. udziały w telewizjach ORT i TV-6 oraz gazetach "Kommiersant", "Niezawisimaja Gazieta" i "Ogoniok". Utracił wpływy, kiedy w marcu 2000 r. prezydentem Rosji został Władimir Putin. Oskarżany o malwersacje w liniach lotniczych Aerofłot (jest ich udziałowcem) oraz o finansowanie terrorystów czeczeńskich został zmuszony do wyjazdu z kraju. Mieszka w Londynie. |
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.