Przeciętna czteroosobowa rodzina Kowalskich płaci za energię (gaz, prąd, ciepło) 3 tys. zł rocznie. Jedna trzecia tej kwoty to haracz pobierany przez dominujące na rynku Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo oraz Polskie Sieci Elektroenergetyczne. Rozmowy telefoniczne kosztują Kowalskich średnio 1,2 tys. zł rocznie, z czego około 400 zł to "narzut" monopolisty - Telekomunikacji Polskiej SA. Nasza przykładowa rodzina spożywa co roku 84 kg cukru kupowanego po 3 zł za kilogram. Gdyby nie cła zaporowe, ten sam kilogram cukru kosztowałby... złotówkę. Rocznie Kowalscy wspomagają więc cukrowników "darowizną" w wysokości 150 zł. Jeżeli dodamy do tego wydatki z budżetu państwa, czyli pieniędzy podatników, na podtrzymywanie przy życiu jedynowładztwa PKP na torach oraz koszty wynikające z opieszałości i anachroniczności Poczty Polskiej, okaże się, że Kowalscy co roku wydają na utrzymanie monopoli ponad 2 tys. zł, w tym 1550 zł bezpośrednio ze swej kieszeni!
Renta monopolowa
Szacunki Światowego Forum Ekonomicznego, wedle których Polska spadła ostatnio aż o 10 pozycji w rankingu konkurencyjności gospodarek, nie wzięły się z sufitu. Z sufitu natomiast biorą się zazwyczaj finansowe żądania krajowych monopolistów. Telekomunikacja Polska SA wymusza najwyższe na świecie stawki za połączenia telefoniczne i dostęp do Internetu. Rachunki wystawiane nam przez Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo za gaz są o 250 proc. wyższe niż Słowaków, o 70 proc. wyższe niż na Węgrzech, o 40 proc. wyższe niż w Finlandii czy Czechach. Polskie Sieci Elektroenergetyczne obdzierają nas ze skóry, oferując energię elektryczną o 30 proc. droższą niż u naszych południowych sąsiadów. - Polski cud gospodarczy lat 90. był efektem odważnych reform. Rządzącym zabrakło jednak woli likwidacji największej patologii wolnego rynku - sankcjonowanych przez państwo monopoli, które bezwzględnie wykorzystują brak realnej konkurencji - ocenia Andrzej Piotrowski, ekspert Centrum im. Adama Smitha. Dziś rząd zamiast likwidować istniejące monopole, tworzy kolejne. Niedawno powołano do życia spółkę Polski Cukier, sprzedającą cukier po cenach "minimalnych" - 2,5 razy wyższych od światowych. Zmieniono strategię prywatyzacyjną Rafinerii Gdańskiej - będzie mógł ją kupić PKN Orlen, opanowując w ten sposób ponad 80 proc. rynku przerobu ropy i produkcji paliw, co musi oznaczać drogą benzynę.
Wrzuć monetę
W XXI wieku trudno o bardziej uciążliwy i krępujący monopol niż telekomunikacyjny. TP SA ma już konkurentów na rynku połączeń międzymiastowych i lokalnych, a od 2003 r. straci również wyłączność na rozmowy międzynarodowe. I co z tego? Operator wymyka się wszelkim próbom wymuszenia na nim współzawodnictwa z mniejszymi firmami na zasadach fair play - wywierając presję na stanowiących prawo albo bez skrupułów wykorzystując swą pozycję do podcinania skrzydeł konkurentom. Najgroźniejszemu z nich - Niezależnemu Operatorowi Międzystrefowemu - TP SA przez ponad rok uniemożliwiała pobieranie opłat od klientów, aż w końcu wymusiła na nim zgodę na to, by abonent nie mógł swobodnie wybierać operatora bez uprzedniego zawarcia z nim pisemnej umowy. Skutek: udział NOM w rynku rozmów międzymiastowych spadł z 24 proc. do mniej więcej 2 proc. TP SA kontroluje też 95 proc. rynku lokalnego, bowiem blokuje konkurentom dostęp do odcinka sieci między centralą a telefonem klienta, zmuszając ich do budowy własnej sieci. - Prowadzimy aż 9 postępowań antymonopolowych, których stroną jest TP SA - mówi Cezary Banasiński, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Dziś sytuacja jest wręcz groteskowa - państwo (rękami Ministerstwa Infrastruktury) wspiera konsolidację niezależnych operatorów, próbując stworzyć nowego potwora, który pokona istniejącego - wyhodowanego właśnie przez państwo. Jan Kulczyk, były szef rady nadzorczej TP SA i właściciel 13,5 proc. akcji monopolisty, w rozmowie z "Wprost" przyznał, że lepiej dla klientów byłoby, gdyby przed prywatyzacją podzielono firmę na dwa konkurujące z sobą przedsiębiorstwa. Ówczesny rząd tego nie zrobił, bo musiałby sprzedać spółkę taniej. Wolał więc oddać France Télécom monopolistę wraz 10 mln abonentów, de facto niewolników operatora. Dlatego mamy dziś najdroższy na świecie dostęp do Internetu i rozmowy międzynarodowe (dziesięć razy droższe niż w USA)! Na podłączenie telefonu Polak czeka 8 miesięcy, Węgier miesiąc, Czech dwa miesiące, a czas oczekiwania obywateli UE i USA liczy się w godzinach.
Klient pod prądem
Na rynku gazowniczym nie zagrożonym suwerenem jest państwowe Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo - właściciel całej sieci gazociągowej w kraju. Spółka kontroluje poszukiwania i wydobycie gazu w Polsce oraz import tego surowca, a także sprzedaje go odbiorcom. Dlatego może ustalać ceny wedle swojego widzimisię, a my płacimy za gaz 2,5 razy więcej niż na przykład Słowacy. Wysokie ceny błękitnego paliwa nie tylko drenują kieszeń przeciętnego Kowalskiego, ale również osłabiają konkurencyjność i rentowność naszego przemysłu. Zakłady chemii ciężkiej z Puław, Kędzierzyna, Polic i Tarnowa-Mościc, które muszą się zaopatrywać w PGNiG, z powodu cen znacznie przewyższających światowe straciły łącznie w pierwszym półroczu 2002 r. 200 mln zł. Docelowo PGNiG ma zostać sprywatyzowane i umożliwić dostęp do sieci wszystkim chętnym firmom, a to oznacza możliwość rywalizacji z pożytkiem dla klienta. Do tego jednak Ministerstwo Skarbu Państwa się nie kwapi, bo dobrze wie, że za monopolistycznego molocha otrzyma znacznie więcej niż za przedsiębiorstwo działające na zdrowych, rynkowych zasadach. O konkurencji trudno też mówić na rynku energii, choć uchwalone w 1997 r. prawo energetyczne teoretycznie umożliwia wolny obrót energią elektryczną. Tyle że prawie 70 proc. prądu kupowane jest w ramach kontraktów, które państwowa spółka Polskie Sieci Elektroenergetyczne zawarła przed laty z elektrowniami. PSE zobowiązały się do zakupu określonej ilości energii po określonej cenie. Nieważne zatem, czy zakład jest nowoczesny i produkuje prąd tanio, ponieważ wiążą go absurdalne kontrakty i tak musi sprzedać energię po "uśrednionej", czyli wyższej cenie. Ostateczny odbiorca nie ma wpływu na wybór tańszego dostawcy.
Ślimaki i żółwie pocztowe
Faktycznym monopolistą jest także Poczta Polska, mimo że w naszym kraju działają zagraniczne firmy kurierskie. PP ma jednak wyłączność na doręczanie przesyłek o wadze do 2 kg w kraju i za granicą, a więc na najbardziej dochodową działalność w branży. Na dodatek firmy kurierskie płacą 70 gr opłaty skarbowej za każdy list przewozowy. Poczta nie ma takiego obowiązku. Sprawność jej usług, mierzona czasem oczekiwania na przesyłki, jest żenująca. Mniej niż połowa listów dochodzi dzisiaj w Polsce do adresatów dzień po nadaniu, 30 proc. z dwudniowym opóźnieniem. To wynik dużo gorszy niż za granicą. A może wymienić ślimaki i żółwie na gołębie pocztowe? W końcu czas skazanych na usługi PP to również bezpowrotnie tracone pieniądze. Przyjmowania rachunków za prąd, telewizję i gaz w systemie online i korzystanie z kart kredytowych, usługi popularne w Europie Zachodniej, wciąż pozostają dla polskich pocztowców wynalazkami nie z tej ziemi. Tak będzie dopóty, dopóki Poczta Polska nie poczuje na plecach oddechu rzeczywistej konkurencji.
Pięć złotych za litr?
Jakby monopoli było mało, decydenci chcą dorzucić nam jeszcze kilka. Potencjalnie najgroźniejszy - nie tylko dla kierowców, ale i całej gospodarki - byłby rezultatem połączenia Rafinerii Gdańskiej z PKN Orlen. - Konsumenci powinni się bać. Płocka rafineria kontroluje 65 proc. rynku paliw w Polsce, a po przejęciu Rafinerii Gdańskiej będzie to ponad 80 proc. - alarmuje Aurelia Kuran-Puszkarska, prezes Polskiej Izby Paliw Płynnych. Trudno się z nią nie zgodzić, bo przy panującym duopolu w ostatnich trzech latach cena benzyny wzrosła netto o połowę - dwukrotnie powyżej poziomu inflacji, niemal niezależnie od wahań cen ropy na świecie. Utrzymywanie monopoli sprawia, że już dziś gaz, elektryczność, usługi telekomunikacyjne czy komunalne są w Polsce droższe niż w wielu krajach Unii Europejskiej, nie mówiąc o Europie Środkowej i Wschodniej. - Straty spowodowane przez monopole są widoczne gołym okiem. To nie tylko wyższe koszty, ale i niższy poziom usług - mówi Bohdan Wyżnikiewicz z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. - Dzięki zlikwidowaniu monopolu TP SA PKB w ciągu kilku lat wzrósłby przynajmniej o pięć punktów procentowych - przekonuje Andrzej Piotrowski z Centrum im. Adama Smitha, jeden z autorów planu podziału telekomunikacyjnego molocha na mniejsze podmioty. Rząd w każdej chwili może sprawdzić te wyliczenia i nie powinien oszczędzać na zakupie kalkulatorów. Ich produkcja nie jest objęta monopolem, są więc względnie tanie.
Po pierwsze gospodarka Pierwszą ustawę antymonopolową przyjęto w USA już w 1890 r. Dzięki niej w 1904 r. podzielono kolejowego potentata - koncern Johna Pierponta Morgana. Siedem lat później przywrócono konkurencję na rynku nafty, parcelując imperium Rockefellerów - Standard Oil Company. Po tych wydarzeniach przez długi okres w Ameryce o trustach nie słyszano. Ustawa przydała się po raz kolejny dopiero w początkach lat 80., kiedy przymusowo podzielono na mniejsze firmy telekomunikacyjnego giganta AT&T. Efekt był taki, że ceny niektórych połączeń spadły o połowę! Z kolei dzięki demonopolizacji i prywatyzacji sektora energetycznego w Australii, Kanadzie i USA ceny energii elektrycznej spadły od 20 proc. (dla klientów indywidualnych) do 40 proc. (dla odbiorców przemysłowych). Podobny rezultat przyniosła liberalizacja rynku telekomunikacyjnego w Niemczech. Były monopolista - Deutsche Telekom - w 2001 r. musiał prosić rząd w Berlinie o wprowadzenie cen minimalnych, bo nie wytrzymywał konkurencji małych firm oferujących coraz tańsze połączenia. |
Niebezpieczny monopol WIESŁAW KACZMAREK Monopole szkodzą gospodarce, dlatego tam, gdzie jest to możliwe, staramy się stworzyć konkurencję. W energetyce umożliwi to zasada TPA, która nakłada na właściciela sieci dystrybucji obowiązek udostępniania jej każdemu. Przy prywatyzacji TP SA popełniono błąd, stawiając przede wszystkim na to, aby uzyskać najwyższą cenę od inwestora zagranicznego, a tę płaci się za monopolistów. Przygotowujemy konkurencję dla TP SA, ale w pierwszej fazie będzie to dotyczyć rynku przesyłania danych. Konkurencyjne usługi komunikacji głosowej pojawią się później. Monopol PGNiG dzięki prywatyzacji i wprowadzeniu wspomnianej zasady TPA powinien zniknąć w latach 2004-2005. Prywatyzacja to najskuteczniejsza forma walki z monopolami, ale należy uważać, żeby monopolu państwowego nie zastąpić prywatnym. Niektórym politykom wydaje się, że jeżeli państwo ma monopol właścicielski, to jest w danej branży bezpieczne. Przykłady pokazują jednak, że wtedy z kolei zagrożeniem jest złe zarządzanie. Żywot większości polskich monopoli powinien się skończyć wraz z przystąpieniem naszego kraju do Unii Europejskiej. |
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.