W polskim społeczeństwie istnieje ogromna potrzeba czegoś, co zostało naruszone, mianowicie bezpieczeństwa osobistego. To zaś oznacza zapotrzebowanie na walkę z przestępczością. Wybory prezydenta Warszawy pokazały to dobitnie - wygrał z ogromną przewagą kandydat, który z wielkim zaangażowaniem mówił właściwie tylko o tym jednym. W pozostałych kwestiach raczej - wedle znanego dowcipu - "mówił jak Casanova". Najlepiej to widać w wypowiedziach Lecha Kaczyńskiego na tematy gospodarcze... Przyczyny popytu na walkę z przestępczością są jasne. Społeczeństwo nie tylko zostało doświadczone wzrostem przestępczości, ale też - stosując szkodliwą filozofię prawa - podważono jego wiarę w to, że ład prawny jest oparty na zasadzie sprawiedliwości, jak na to zwraca uwagę w licznych wywiadach Janusz Kochanowski, prezes fundacji Ius et Lex.
Student tańszy od więźnia
I tu - niestety - musimy wrócić do polityki i szkodliwych koncepcji ideologicznych podpieranych koncepcjami naukowymi "postępowych" uczonych. Przykład przemawia lepiej niż uogólnienia, więc zacznę od przykładu chętnie przytaczanego przez wzmiankowanego już dr. Kochanowskiego. Emerytowany "postępowiec", były szef brytyjskiego więziennictwa, odwiedził uniwersytet w Cambridge. Przyparto go tam do muru, przekonując dowodnie, że koncepcja systemu karnego opartego na (naiwnej) wierze w resocjalizację przestępcy poniosła fiasko. Że trzeba wrócić do koncepcji karania przestępcy, ponieważ popełnione zostało zło (tzw. sprawiedliwościowa teoria kary). "Postępowiec" bronił się zgodnie z regułami stosowanymi przez innych "postępowców" w wyjaśnianiu przyczyn niepowodzeń ukochanych lewicowych utopii. Otóż jego zdaniem, koncepcja resocjalizacji nie powiodła się dlatego, że za mało pieniędzy wydawano na jej wdrażanie. Innymi słowy, to nie koncepcja jest nonsensowna, lecz winni są ci, którzy skąpią pieniędzy na szlachetne cele. Jakbym słyszał "postępowców" z bliższej moim zainteresowaniom zawodowym ekonomiki rozwoju gospodarczego. Planowanie rozwoju nie powiodło się, bo zbyt mała była pomoc finansowa krajów zamożnych. To, że rozwój zależy od właściwych instytucji, a nie od ilości pieniędzy, też "nie może ułożyć się w tych pustakach" (jak mawiał w kabarecie Pod Egidą nieoceniony Janek Pietrzak). "Postępowca" zapytano wówczas, ile w Wielkiej Brytanii wydaje się rocznie na jednego delikwenta. Okazało się, że 26 tys. funtów. Tymczasem w Cambridge, jednym z najbardziej prestiżowych angielskich uniwersytetów, utrzymanie studenta w zależności od wydziału kosztuje rocznie 14-20 tys. funtów!
Zamożni przestępcy
Istnieją granice absurdu i w cytowanym przykładzie zostały wyraźnie przekroczone. Niemniej, gdy przechodzi się do dyskusji w kategoriach ogólnych, wydaje się, że wybicie "postępowcom" z głowy związków między ubóstwem a przestępczością jest prawie niemożliwe. A przecież od wiary w to, że o przestępczości decydują warunki materialne, w jakich wychowują się późniejsi przestępcy, do redystrybucji, a od redystrybucji z powrotem do resocjalizacji jako sposobu na reedukację prowadzi łańcuch (według jego autorów) przyczynowo-skutkowy. Spróbujmy przeciąć przedostatnie ogniwo tego łańcucha nonsensu, to znaczy raz jeszcze wskazać, że nie istnieje związek między ubóstwem a poziomem przestępczości. Nie potwierdza tego ani historia, ani współczesność. Kolejnych argumentów dostarczają statystyki brytyjskiego Home Office, pokazujące zmiany poziomu przestępczości w latach 1950-2000 w niektórych krajach. Otóż najbardziej zagorzali "postępowcy" nie mogą zaprzeczyć, że pół wieku temu, prawie bezpośrednio po II wojnie światowej, ludzie na Zachodzie żyli biedniej - dużo biedniej - niż dzisiaj. Statystyki pokazują jednak, że przez pół wieku wraz ze wzrostem zamożności - a nawet znacznie szybciej! - rosła też przestępczość. I to jak! W wybranych krajach zachodnioeuropejskich wzrosła co najmniej czterokrotnie (w Niemczech), a najbardziej, bo dwunastokrotnie (!!!) wzrosła w Holandii. Pozostałe kraje, również Polska, znalazły się między powyższymi skrajnościami. Nie ma - jak widać - żadnego związku między biedą a przestępczością. Potwierdza to m.in. prof. Andrzej Siemaszko, dyrektor Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości, który w wypowiedzi dla "Rzeczpospolitej" (14-15.08.2002) stwierdził: "Moje badania nie potwierdzają istotnego związku bezrobocia i biedy z przestępczością". Interesujące byłoby - jak już kiedyś sugerowałem - zbadanie związków przestępczości z redystrybucją. W jakim stopniu rosnący fiskalizm, z zabieraniem jednym i dawaniem drugim jako motywem "śrubowania" podatków, zachęca słabsze charaktery do tego, aby "wziąć sprawy w swoje ręce". Skoro, wedle modnych teorii społecznych, nam "się należy", bo mamy mniej (niezależnie od przyczyn tych różnic), więc po co czekać, aż państwo zabierze podatnikom? Zabierzmy im sami! (Tym bardziej że sprzyja im także minister Kołodko, rząd i parlament, próbując ułatwić dostęp do informacji, kto co ma...)
Domy kultury na Wyspach Kanaryjskich
Sposobem na zmniejszenie przestępczości wśród młodzieży miałby być większy dostęp do dóbr kultury i bezpłatne kształcenie. Takie przynajmniej wnioski można by wysnuć z poglądów prezentowanych na łamach wielkonakładowego tygodnika. Chciałbym przypomnieć, że te idiotyzmy przerabiano już i na Wschodzie, i na Zachodzie - i tu, i tam z tym samym katastrofalnym skutkiem. Kształcenie mamy bezpłatne, czego "postępowcy" rodem z Mrożka bronią bardziej niż niepodległości, podczas gdy awans edukacyjny (wzrost odsetka pracowników z wyższym wykształceniem) zapewnił nam dopiero rozwój prywatnego sektora w szkolnictwie. Domy kultury już mieliśmy i przestępczość (o czym wyżej) rosła także wśród młodzieży. Oczywiście, można pójść jeszcze dalej, jak w Europie Zachodniej, i wysyłać dresiarzy zamiast do kryminału na Wyspy Kanaryjskie. W końcu granice politycznie poprawnego zidiocenia są nierzadko czysto finansowe... Lepiej jednak pójść za przykładem USA, które przerobiły lekcję resocjalizacyjnej postępowości w pierwszym powojennym ćwierćwieczu i potem poszły w odwrotnym kierunku, dochodząc nawet tu i ówdzie (na przykład w Nowym Jorku) do "zera tolerancji". W USA nieustanny wzrost poziomu przestępczości zatrzymał się około roku 1980, a w poprzedniej dekadzie zaczął się wyraźnie zmniejszać. Dlatego ludzie w Stanach Zjednoczonych czują się bezpieczniejsi, a przestępcy (i to wielu!) siedzą w kiciu, a nie na koszt podatników na Wyspach Kanaryjskich...
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.