Wychodzi na to, że im gorzej się wiedzie ministrowi finansów Grzegorzowi Kołodce, tym lepiej się wiedzie polskim podatnikom i polskiej gospodarce. Zablokowanie najpierw przez prezydenta, a potem przez Trybunał Konstytucyjny ustawy abolicyjnej (o odpuszczeniu grzechów wobec fiskusa w zamian za 12 proc. sumy przed nim ukrytej) oraz nadspodziewanie małe zainteresowanie zadłużonych firm ustawą restrukturyzacyjną (o oddłużeniu za 1,5 proc. lub 15 proc. sumy długu) sprawiło, że próba podważenia fundamentalnej zasady gospodarki wolnorynkowej - zasady równych szans konkurujących z sobą ludzi i firm - na nasze szczęście powiodła się Kołodce najwyżej w połowie. A i powstały w wyniku fiaska obu ustaw niedobór w przyszłorocznym budżecie może nam wyjść na zdrowie, pod warunkiem że skłoni wreszcie Kołodkę lub jego następcę do ruszenia głową i szybszego dokonania głębokich cięć w wydatkach budżetowych, czyli przyspieszenia tego, co politycy odkładają od lat, a co i tak jest przecież nieuchronne. Szkodliwemu dla podatników Kołodce wyrasta w koalicji rządzącej coraz więcej konkurentów, których po-mysły są warte mniej więcej tyle samo co jego - to znaczy im gorszy los tych pomysłów, tym lepszy nasz, podatników. Na przykład 23 posłów PSL zaproponowało niedawno przyjęcie ustawy de facto ograniczającej wysokość wynagrodzeń w firmach prywatnych (vide: "Między sierpem a cepem"). Na równie uroczy pomysł wpadł też minister kultury Waldemar Dąbrowski, proponując, by podatnicy zrzucili się na książeczki dla dzieci, które on będzie podarowywał przychodzącym na świat niemowlętom. Wcześniej podobne pomysły zgłosili: minister infrastruktury Marek Pol (winiety) oraz minister zdrowia Mariusz Łapiński (leki za złotówkę). Wszyscy oni jednak - nawet razem wzięci - pod względem poziomu toksyczności nie są w stanie dorównać Kołodce. "Czy finanse państwa można powierzyć człowiekowi odpowiedzialnemu za źle przygotowany i coraz mniej realny budżet? Czy kreatywny księgowy może stworzyć realistyczny budżet na 2004 r., kiedy trzeba będzie znaleźć 10 mld zł na sfinansowanie unijnej składki i kilka miliardów na rosnące spłaty długu zagranicznego? Czy za gospodarkę Polski może odpowiadać osoba, która angażuje przez kilka miesięcy parlament do prac nad legislacyjnymi knotami? Czy można powierzyć los prawie 40-milionowego narodu człowiekowi, który blokuje normalną komunikację między władzą a społeczeństwem, oferując w zamian kabaretowe występy z dzieleniem chleba, machaniem kijem i marchewką oraz nadsłuchiwaniem, czy nożyce brzęczą? W lipcu premier Miller powiedział: 'Jeśli któryś minister popełni błędy, to nie będę zwlekał z wyciągnięciem konsekwencji'. Ile jeszcze i jak kosztownych błędów musi popełnić Kołodko, by premier zdecydował się usunąć go z rządu?" - pyta Michał Zieliński, autor "Kołodko show", okładkowego artykułu tego wydania "Wprost". No właśnie, panie premierze, ile jeszcze i jak kosztownych błędów musi popełnić Kołodko, by zdecydował się pan usunąć go z rządu?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.