Scena numer 1. Opowiada polityk obozu postsolidarnościowego, który pod koniec lat 90. był z prywatną wizytą w Pałacu Prezydenckim u Aleksandra Kwaśniewskiego: – W trakcie naszej rozmowy dzwoni telefon. Kwaśniewski podchodzi do biurka, odbiera. Zaczyna rozmawiać o jakiejś szczegółowej sprawie, która właśnie wydarzyła się w Sejmie. Długo wymieniają się uwagami. „Drogi Wojciechu”, zwraca się do rozmówcy. Odkłada słuchawkę. „Dzwonił gen. Jaruzelski” – mówi. Widać, że są w stałym kontakcie i że na bieżąco omawiają aktualną politykę. Scena numer 2: Świadkiem jest polityk lewicy młodszej generacji: – Lewicowe przyjęcie tuż po zmianie ustroju. Wszyscy mają już trochę w czubie, były prezydent stoi z żoną sam, bo, jak zwykle, nie pije.
Do Jaruzelskich podchodzi stary towarzysz, trochę podchmielony. „Generał nas zdradził! Nie trzeba było oddawać władzy!” – wypala. Jaruzelski milczy, za to odzywa się Barbara: „A co, chciałbyś, żebyśmy skończyli jak Ceauşescu?”. Te dwie sceny opowiedziane przez osoby z kompletnie różnych obozów doskonale oddają rolę, jaką Wojciech Jaruzelski przyjął w III Rzeczypospolitej. Z jednej strony ambicje, by mieć kontakt z najważniejszymi politykami w państwie. Po wojskowemu trzymać rękę na pulsie. Mieć informacje z pierwszej ręki.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.