W poprzednich filmach -„Chaosie”, „Wojnie polsko-ruskiej” - opowiadał pan o zagubieniu i degrengoladzie młodego pokolenia. W „Złym” też odnalazł pan dzisiejsze niepokoje?
Xawery Żuławski: Półtora roku szukałem odpowiedzi na pytanie, czym zdobyć serce widza, adaptując „Złego”. W końcu zobaczyłem w nim beletrystykę popularną. Ówczesny jazz jest dzisiejszym popem. Chcę zrobić film o superbohaterze, nowoczesny, choć akcja będzie się rozgrywać w 1954 r. Mocny kawałek kina. Bo ono uwielbia pop, tajemnicę, walkę dobra ze złem, gonitwy za rzezimieszkami. Żartuję, że gdyby ktoś zajął się adaptacją Tyrmanda pół wieku temu, robiłbym sequele „Zły: rezurekcja” i „Zły: kolejne starcie”. Kto wie, może dzisiaj ratowałby on samolot lecący do Smoleńska?
W latach 50. ta powieść była wyrazem sprzeciwu, pachniała innym światem. Co z tego można zachować dzisiaj?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.