O białostockich skinach głośno jest raz na kilka miesięcy – gdy podpalą mieszkanie cudzoziemca lub zdewastują cmentarz żydowski. Tak było w 2011 r., kiedy „ktoś” wymalował swastyki na pomniku ofiar mordu w Jedwabnem i dopisał „Byli łatwopalni”. Kilkanaście dni temu znów się zrobiło o nich głośno. W Polskę poszła informacja o próbie podpalenia mieszkania Hindusa. Po każdej takiej akcji służby zapowiadają bezwzględną walkę z ogolonymi na łyso młodzieńcami. Powołuje się specjalne zespoły, które mają wytropić sprawców. Teraz do akcji łapania skinheadów przyłączyli się minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz i premier Donald Tusk. – Kurz opadnie i nic z tych zapowiedzi nie będzie. Zapowiadają walkę, mówiąc to z perspektywy Warszawy, nie znając w ogóle białostockiej rzeczywistości – mówi funkcjonariusz ABW z Podlasia. A ta jest pokrętna. W Białymstoku skin to kumpel. Polityka, biznesmena, policjanta czy gangstera.
Walka o stadion
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.