Bankiet dla mafii pruszkowskiej to była demonstracja uprawnień dziennikarzy do swobody bycia - broni Jerzy Urban
To prawa ręka Urbana [Bogusław Gomzar, dziennikarz "Nie"]. To, co napisze 'Nie', to pan Miller o tym wie, pan Kwaśniewski o tym wie, pan minister sprawiedliwości o tym wie. Po wyjściu z prokuratury spotkasz się z nim [Bogusławem Gomzarem], opowiesz" - tak przed przesłuchaniem w sądzie instruował Jeremiasz Barański (ps. Baranina), jeden z najgroźniejszych przestępców w Europie, Joannę N., konkubinę Tadeusza Maziuka. Maziuk był oskarżany o zabójstwo Jacka Dębskiego, ministra sportu w rządzie Jerzego Buzka. W czerwcu 2002 r. znaleziono Maziuka powieszonego w celi aresztu na Rakowieckiej w Warszawie.
Służba prasowa Baraniny
Czy dziennikarze "Nie" są manipulowani przez mafię? - zapytaliśmy Jerzego Urbana, redaktora naczelnego pisma.
- Nie byliśmy przez nikogo manipulowani, ani w sprawach Baraniny, ani łódzkiej ośmiornicy, ani zeznań Masy [świadka koronnego w procesie gangu pruszkowskiego]. Dokładnie pokazujemy sprawę Baraniny: myśmy uzyskiwali dokumentację ze śledztwa i przedstawialiśmy wątpliwości. Dzisiaj te wątpliwości nadal pozostają. Nietrafne było to, że podważaliśmy generalną tezę śledztwa, natomiast wątpliwości, nawet po wyroku, pozostaną do wyjaśnienia - mówi "Wprost" Jerzy Urban. Dzień wcześniej Urban powiedział "Trybunie": "Myśmy rzeczywiście byli do pewnego stopnia manipulowani w sposób bardzo zręczny przez Baraninę. Zręczny, bo kancelarie adwokackie, np. z Monachium, przesyłały nam bez żadnych komentarzy pakiety dokumentacji. (...) Problem polegał na tym, że służba prasowa Baraniny działała znacznie sprawniej niż służba prasowa prokuratury".
W serii artykułów opublikowanych w "Nie" w ciągu ostatnich pięciu miesięcy podważano wszystkie kluczowe ustalenia prokuratury w sprawie roli Barańskiego (zleceniodawcy) i Maziuka (wykonawcy) w zabójstwie Jacka Dębskiego. W tekstach tych Baranina jawił się jako poczciwy, staroświecki gangster, który z przestępcy przemienił się w biznesmena. Tymczasem Baranina to faktyczny szef "Pruszkowa", współtwórca tzw. mafii paliwowej (sprzedawała ona olej opałowy jako napędowy, zarabiając setki milionów złotych na podatku VAT), organizator wielkich przemytów spirytusu i elektroniki do Polski, jeden z najważniejszych w Europie organizatorów przemytu kolumbijskiej kokainy (organizowane przez niego transporty można liczyć w tonach). Barański to także bliski współpracownik mafii włoskiej, rosyjskiej, tureckiej oraz narkotykowych baronów z Cali i Medellin.
Mafia inaczej
Podczas przesłuchań przed sejmową komisją śledczą w sprawie Rywina Jerzy Urban ujawnił, że wydał przyjęcie dla bossów gangu pruszkowskiego. Wedle jego słów, na tym przyjęciu mieli być Andrzej Banasiak (potem używający nazwiska Zieliński), pseudonim Słowik, oraz Jarosław Sokołowski, pseudonim Masa. Urban podejmował "Pruszków" jesienią 1991 r., gdy rodziła się polska mafia. To wtedy dzielono strefy wpływów, to wtedy "Pruszków" znalazł dojścia do polityków, korumpował policję i wymiar sprawiedliwości. Do spotkania doszło w pubie mieszczącym się w budynku dawnej Pasty. Na Andrzeju Banasiaku ciążył wówczas wyrok sześciu lat więzienia za kradzieże i rozboje. Z powodów zdrowotnych (dzięki sfałszowanej dokumentacji) miał właśnie przerwę w odbywaniu kary. Jerzy Urban stwierdził podczas przesłuchania przed komisją śledczą, że "miał honor" wydać bankiet dla gangsterów.
- Dziennikarze nie są funkcjonariuszami państwowymi. Bankiet, który urządzałem dla mafii pruszkowskiej, to była demonstracja uprawnień dziennikarzy do swobody bycia - mówi teraz "Wprost" Jerzy Urban. Podważanie rezultatów śledztwa dotyczącego roli Barańskiego i Maziuka w zabójstwie Jacka Dębskiego nie jest jedynym przykładem "innego" spojrzenia "Nie" na polską mafię. Od wielu miesięcy tygodnik Urbana publikuje artykuły podważające istnienie tzw. łódzkiej ośmiornicy i oskarża prokuratora Kazimierza Olejnika, który ją rozpracowywał, o fałszowanie dowodów. Tymczasem rzekomo nie istniejąca łódzka ośmiornica to obejmujący całą Polskę gang zajmujący się ściąganiem haraczy, porwaniami, handlem narkotykami, przestępstwami gospodarczymi na gigantyczną skalę. Grupa zajmowała się m.in. produkcją win średniego gatunku i handlem nimi oraz wyłudzaniem podatku akcyzowego i VAT.
W artykułach publikowanych w "Nie" podważano także zeznania Jarosława Sokołowskiego, pseudonim Masa, świadka koronnego w sprawie mafii pruszkowskiej. Rekonstruowane przez niego powiązania "Pruszkowa" ze światem polityki i wymiaru sprawiedliwości nazywano w "Nie" mitomanią. Podobnie jak Baranina gang pruszkowski jawi się w tygodniku Urbana jako grupa zajmująca się banalną przestępczością, jakby nie miała ona na koncie dziesiątek osób ginących w krwawych porachunkach, jakby nie sprowadzała ton narkotyków, nie handlowała bronią i nie korumpowała funkcjonariuszy państwa.
Jerzy Urban na pytanie, czy publikowania takich materiałów nie uważa co najmniej za dwuznaczne, odpowiada: "Dla mnie to w ogóle nie jest dwuznaczne".
A dla mafii...?
Służba prasowa Baraniny
Czy dziennikarze "Nie" są manipulowani przez mafię? - zapytaliśmy Jerzego Urbana, redaktora naczelnego pisma.
- Nie byliśmy przez nikogo manipulowani, ani w sprawach Baraniny, ani łódzkiej ośmiornicy, ani zeznań Masy [świadka koronnego w procesie gangu pruszkowskiego]. Dokładnie pokazujemy sprawę Baraniny: myśmy uzyskiwali dokumentację ze śledztwa i przedstawialiśmy wątpliwości. Dzisiaj te wątpliwości nadal pozostają. Nietrafne było to, że podważaliśmy generalną tezę śledztwa, natomiast wątpliwości, nawet po wyroku, pozostaną do wyjaśnienia - mówi "Wprost" Jerzy Urban. Dzień wcześniej Urban powiedział "Trybunie": "Myśmy rzeczywiście byli do pewnego stopnia manipulowani w sposób bardzo zręczny przez Baraninę. Zręczny, bo kancelarie adwokackie, np. z Monachium, przesyłały nam bez żadnych komentarzy pakiety dokumentacji. (...) Problem polegał na tym, że służba prasowa Baraniny działała znacznie sprawniej niż służba prasowa prokuratury".
W serii artykułów opublikowanych w "Nie" w ciągu ostatnich pięciu miesięcy podważano wszystkie kluczowe ustalenia prokuratury w sprawie roli Barańskiego (zleceniodawcy) i Maziuka (wykonawcy) w zabójstwie Jacka Dębskiego. W tekstach tych Baranina jawił się jako poczciwy, staroświecki gangster, który z przestępcy przemienił się w biznesmena. Tymczasem Baranina to faktyczny szef "Pruszkowa", współtwórca tzw. mafii paliwowej (sprzedawała ona olej opałowy jako napędowy, zarabiając setki milionów złotych na podatku VAT), organizator wielkich przemytów spirytusu i elektroniki do Polski, jeden z najważniejszych w Europie organizatorów przemytu kolumbijskiej kokainy (organizowane przez niego transporty można liczyć w tonach). Barański to także bliski współpracownik mafii włoskiej, rosyjskiej, tureckiej oraz narkotykowych baronów z Cali i Medellin.
Mafia inaczej
Podczas przesłuchań przed sejmową komisją śledczą w sprawie Rywina Jerzy Urban ujawnił, że wydał przyjęcie dla bossów gangu pruszkowskiego. Wedle jego słów, na tym przyjęciu mieli być Andrzej Banasiak (potem używający nazwiska Zieliński), pseudonim Słowik, oraz Jarosław Sokołowski, pseudonim Masa. Urban podejmował "Pruszków" jesienią 1991 r., gdy rodziła się polska mafia. To wtedy dzielono strefy wpływów, to wtedy "Pruszków" znalazł dojścia do polityków, korumpował policję i wymiar sprawiedliwości. Do spotkania doszło w pubie mieszczącym się w budynku dawnej Pasty. Na Andrzeju Banasiaku ciążył wówczas wyrok sześciu lat więzienia za kradzieże i rozboje. Z powodów zdrowotnych (dzięki sfałszowanej dokumentacji) miał właśnie przerwę w odbywaniu kary. Jerzy Urban stwierdził podczas przesłuchania przed komisją śledczą, że "miał honor" wydać bankiet dla gangsterów.
- Dziennikarze nie są funkcjonariuszami państwowymi. Bankiet, który urządzałem dla mafii pruszkowskiej, to była demonstracja uprawnień dziennikarzy do swobody bycia - mówi teraz "Wprost" Jerzy Urban. Podważanie rezultatów śledztwa dotyczącego roli Barańskiego i Maziuka w zabójstwie Jacka Dębskiego nie jest jedynym przykładem "innego" spojrzenia "Nie" na polską mafię. Od wielu miesięcy tygodnik Urbana publikuje artykuły podważające istnienie tzw. łódzkiej ośmiornicy i oskarża prokuratora Kazimierza Olejnika, który ją rozpracowywał, o fałszowanie dowodów. Tymczasem rzekomo nie istniejąca łódzka ośmiornica to obejmujący całą Polskę gang zajmujący się ściąganiem haraczy, porwaniami, handlem narkotykami, przestępstwami gospodarczymi na gigantyczną skalę. Grupa zajmowała się m.in. produkcją win średniego gatunku i handlem nimi oraz wyłudzaniem podatku akcyzowego i VAT.
W artykułach publikowanych w "Nie" podważano także zeznania Jarosława Sokołowskiego, pseudonim Masa, świadka koronnego w sprawie mafii pruszkowskiej. Rekonstruowane przez niego powiązania "Pruszkowa" ze światem polityki i wymiaru sprawiedliwości nazywano w "Nie" mitomanią. Podobnie jak Baranina gang pruszkowski jawi się w tygodniku Urbana jako grupa zajmująca się banalną przestępczością, jakby nie miała ona na koncie dziesiątek osób ginących w krwawych porachunkach, jakby nie sprowadzała ton narkotyków, nie handlowała bronią i nie korumpowała funkcjonariuszy państwa.
Jerzy Urban na pytanie, czy publikowania takich materiałów nie uważa co najmniej za dwuznaczne, odpowiada: "Dla mnie to w ogóle nie jest dwuznaczne".
A dla mafii...?
Więcej możesz przeczytać w 16/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.